OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Pijany prezydent Rosji nago w centrum Waszyngtonu… Nie, to nie jest „ruski” dowcip – tak rzeczywiście było!

        Równo 25 lat temu, podczas swej międzynarodowej podróży, ówczesny prezydent Rosji Borys Jelcyn przybył 26 września 1994 roku do Nowego Jorku, aby uczestniczyć i przemówić na Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych. Kolejnym punktem jego amerykańskiej wizyty było oficjalne spotkanie w Seattle, na którym promowano zacieśnienie gospodarcze między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Ponieważ między zebraniem ONZ w Nowym Jorku a spotkaniem z biznesmenami w Seattle było parę dni, na czas pobytu prezydenta Rosji w USA oddano mu do dyspozycji jedną z rządowych posiadłości w stolicy, tzw. „Blair House” (Dom Blairów), znajdującą się dosłownie o rzut kamieniem od Białego Domu i od lat pełniącą oficjalną funkcję „domu gościnnego” dla wizytujących Stany Zjednoczone głów państw.

Borys Jelcyn znany był ze swego uwielbienia do alkoholi, niekoniecznie wykwintnych. Mówiąc dosadnie: był pijakiem. Był nim na długo, zanim jeszcze został wybrany pierwszym prezydentem Rosji podczas i po rozpadzie Związku Sowieckiego.
Już podczas wspólnej konferencji prasowej z prezydentem USA Billem Clintonem, 27 września wieczorem po przybyciu małżeństwa Jelcynów do Białego Domu, Jelcyn był już na tyle pijany, że nazwał spotkanie z przedstawicielami amerykańskiej prasy… „tragedią”, na co prezydent Clinton wybuchł głębokim i chyba najdłużej trwającym w historii śmiechem jakiegokolwiek prezydenta, jaki zarejestrowano na taśmach. Jak później zasugerował w swym komentarzu "The Washington Post", prezydent Clinton próbował w ten sposób odwrócić uwagę dziennikarzy od faktu, że prezydent Jelcyn jest pijany i po prostu zaczyna mówić od rzeczy, jednak większość agencji prasowych i telewizyjnych nie zauważyła, lub też celowo pominęła ten fakt. Potwierdzenie pojawiło się dopiero w 2010 roku, w książce „Taśmy Clintona” autorstwa Taylora Brancha ("The Clinton Tapes"), który opisał, jak za kulisami Jelcyn wręcz jednym tchem opróżnił wszystkie kieliszki białego wina, jakie znajdowały się na bardzo obszernej tacy niesionej przez przechodzącego korytarzem kelnera.



Najgorsze jednak miało nastąpić.
Nie wiadomo dokładnie kiedy i jak, ale pijany Borys Jelcyn w jakiś sposób „uciekł” swym rosyjskim i amerykańskim ochroniarzom i w nocy samodzielnie wydostał się z domu gościnnego. Agenci rosyjskiej ochrony prezydenckiej powiadomili swych amerykańskich kolegów o jego nieobecności po około godzinie. Agenci Secret Service natychmiast wszczęli ogromne poszukiwania „zaginionego” prezydenta Rosji, uruchamiając m.in. policję i inne służby. Dzięki temu Borys Jelcyn został bardzo szybko zlokalizowany, prawdopodobnie przez patrol policyjny (inne źródła twierdzą, że byli to agenci Secret Service), gdy stał w samych majtkach gdzieś na Pennsylvania Avenue i próbował złapać taksówkę.
Do dzisiaj nie wiadomo, czy pijany Jelcyn podczas swej samotnej wędrówki został obrabowany do gołego przez miejscowych meneli, czy też „uciekając” ochroniarzom z domu gościnnego był już tak pijany, że nawet nie zauważył, iż jest w samych majtkach…

Widok fragmentu Pennsylvania Avenue w Waszyngtonie:
Biały Dom po lewej góry; Dom Gościnny po prawej
        Wieści o tym wydarzeniu od lat krążyły po „internetach”, po raz pierwszy pojawiając się m.in. na waszyngtońskiej BBS miejscowego FidoNetu jeszcze w 1994 roku, jednak zwykle były uznawane za fantazję, wymysły lub głupie żarty, gdyż rzadko kto chciał w to uwierzyć. A jednak, jak się okazało, rzeczywistość była jeszcze gorsza. Pijanego prezydenta Rosji, odzianego w same majtki, podobno nie było łatwo zmusić do powrotu. Po długich przekonywaniach (i ogromnej ilości wyzwisk zarówno w kierunku swych własnych, jak i amerykańskich agentów ochrony), Jelcyn ostatecznie zgodził się zrezygnować „ze złapania taxi i przejażdżki na pizzę” (jak tłumaczył swoje wymknięcie się z Blair House).
Zapytany przez Taylora Brancha o to wydarzenie prezydent Clinton miał tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć:
No cóż, dostał swoją pizzę.
Wtedy jednak przypomniał sobie i opowiedział Branchowi o tym, co wydarzyło się następnej nocy, gdy Jelcyn próbował powtórzyć swój wyczyn.
„Unikając ochroniarzy, schodami przedostał się do piwnicy Blair House” - napisał Branch. Prawdopodobnie tą samą drogą wydostał się z domu gościnnego poprzedniej nocy. Ale tym razem, nauczeni doświadczeniem z poprzedniej nocy Amerykanie obstawili budynek naprawdę szczelnie, a w piwnicy znajdował się już  jeden z dodatkowych ochroniarzy.

I wtedy omal nie doszło do tragedii, która mogła mieć niewyobrażalne konsekwencje dla całego świata.

        Otóż podczas swej „tajnej” wyprawy przez kilka pięter z sypialni do piwnicy, Jelcyn nie tylko będąc pijany, ale też ubabrał się czymś i w najmniejszym stopniu nie przypominał prezydenta Rosji. A ochroniarz znajdujący się w piwnicy, podobnie jak większość z posiłków wezwanych przez Secret Service po wydarzeniach poprzedniej nocy, nie został powiadomiony o skłonnościach Jelcyna do samotnych wycieczek po pijanemu. Nie mógł więc nawet w najmniejszym stopniu przypuszczać, że intruz, jakiego przyłapał w strzeżonej przez siebie części piwnicy, to w rzeczywistości prezydent drugiego atomowego mocarstwa świata. Ochroniarz wziął go za zwykłego, pijanego menela, któremu jakoś udało się przedostać do piwnicy Blair House i - zapewne po zwyczajowym nakazie zatrzymania się - wydobył broń i wziął Jelcyna na muszkę.
Pewnie nigdy już nie dowiemy się, jak blisko lub daleko od zastrzelenia był wtedy Borys Jelcyn, prezydent Rosji.
Jelcyn był przez krótki czas zagrożony, dopóki nie zgromadzili się tam rosyjscy i amerykańscy agenci i nie wyjaśnili sobie nawzajem kto jest kim — powiedział Bill Clinton.
A ponieważ strażnicy wzięli Jelcyna za intruza, „Clinton uważał, że ten incydent, choć wydarzył się tylko wewnątrz Blair House, stanowił o wiele większe zagrożenie od wyprawy [Jelcyna] po pizzę” — napisał Branch.
I oczywiście miał rację.
Spróbujmy tylko wyobrazić sobie, co mogłoby się stać, gdyby podczas swej wizyty w Stanach Zjednoczonych prezydent Rosji został nagle zastrzelony przez amerykańskiego agenta ochrony? Z absolutną pewnością możemy przyjąć, że nie tylko w Rosji, ale też nigdzie indziej na świecie, po prostu nikt nigdzie w żaden sposób nie uwierzyłby, iż amerykański ochroniarz zastrzelił prezydenta Rosji przez pomyłkę, bo wziął go za pijanego menela włamującego się do strzeżonego budynku rządowego…

Prezydent Clinton z pewnością musiał być bardzo zadowolony, gdy następnego dnia Jelcyn odleciał do Rosji. Natomiast dla prezydenta Jelcyna to nie był jeszcze koniec niefortunnej podróży i jego wręcz niewiarygodnych wpadek…

Trasa jego podróży powrotnej do Rosji przebiegała przez Irlandię i tam właśnie miało nastąpić międzylądowanie - nie tylko w celu uzupełnienia paliwa, ale także z powodu oficjalnej, jednodniowej wizyty prezydenta Rosji w Republice Irlandii. Dlatego na międzynarodowym lotnisku w Shannon zgromadzeni byli przedstawiciele rządu Irlandii, a sam wybór portu lotniczego w Shannon także nie był przypadkowy, gdyż to tam – wówczas jeszcze sowieckie – linie lotnicze „Aerofłot” od 1980 roku prowadziły rozwiniętą działalność w swej najbardziej wysuniętej na zachód europejskiej placówce nienależącej do NATO.
Ponieważ strona rosyjska powiadomiła rząd Irlandii o przylocie Jelcyna zaledwie kilka dni wcześniej, premier Irlandii Albert Reynolds specjalnie skrócił swą wizytę w Australii tylko po to, aby wrócić wcześniej i móc powitać prezydenta Rosji osobiście. Premier Reynolds wylądował na lotnisku Shannon rankiem 30 września 1994 roku.
Na pasie startowym zgromadzono trzydzieści jeden oficjalnych pojazdów, które miały zapewnić transport na formalne przyjęcie w zamku Dromoland. Irlandzkie Siły Obronne sprowadziły kapelę oraz rozmieściły stu żołnierzy z 12. Batalionu piechoty jako gwardię honorową. Oficjalna delegacja powitalna, poza premierem Reynoldsem, składała się z kilku ministrów rządu Irlandii oraz Kozyriewa, ambasadora Rosji w tym kraju.

Czekając na Jelcyna
Gdy o 12:30 w południe w Shannon samolot wiozący Jelcyna miał już lądować, wszyscy zgromadzeni przedstawiciele udali się na pas startowy, aby powitać prezydenta Rosji. Stali tak przez długi czas. Podczas gdy zebrani dygnitarze czekali, samolot Jelcyna nie wylądował, tylko krążył nad Shannon.
Po godzinie samolot jednak wylądował. Gdy drzwi samolotu otworzyły się, zamiast Jelcyna pojawił się w nich ktoś z „Aerofłotu” i poinformował Kozyriewa, że ​​Jelcyna źle się czuje i że w jego zastępstwie wicepremier Oleg Soskowiec spotka się przedstawicielami Irlandii. Zdziwiony Kozyriew, chcąc uzyskać potwierdzenie od samego Jelcyna, osobiście udał się na pokład samolotu. Tam został zatrzymany przez jednego z ochroniarzy Jelcyna, Aleksandra Korżakowa, który miał mu powiedzieć, że „prezydent jest bardzo zmęczony” i nie dopuścił ambasadora do prezydenta. W tej sytuacji Kozyriew wrócił na pas startowy i poinformował premiera Reynoldsa, że ​​Jelcyn nie pojawi się z powodu złego stanu zdrowia.
Cóż, skoro jest chory, to nic na to nie możemy poradzić. Oczywiście spotkam się z jego przedstawicielem — odpowiedział premier Irlandii. Dodał jednak:
Ale skoro pan Jelcyn, mój gość, znajduje się już na irlandzkiej ziemi, to nie mogę przegapić możliwości spotkania choćby na 5 minut, choćby tylko po to, aby uścisnąć jego dłoń i życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia.
Rosjanie natychmiast odrzucili tę sugestię i po dłuższych przekonaniach Reynolds odstąpił od wejścia na pokład samolotu, po czym błyskawicznie zorganizowano spotkanie premiera Irlandii z wicepremierem Rosji w jednym z salonów dla VIP-ów, na lotnisku w Shannon. Spotkanie było bardzo krótkie, po czym wicepremier Soskowiec wrócił na pokład samolotu, który natychmiast odleciał.

        Afront, jaki spotkał premiera Irlandii, spotkał się z ogólnym oburzeniem nie tylko w Irlandii, ale w wielu innych krajach - w tym także w samej Rosji. Problemy Jelcyna z alkoholem były wtedy już dobrze znane, więc praktycznie wszystkie media międzynarodowe przyjęły za fakt, że podczas lotu z Ameryki Jelcyn musiał spić się do nieprzytomności i dlatego nie wysiadł z samolotu na lotnisku w Shannon oraz nie dopuszczono do niego nikogo innego.
Kiedy mąż stanu zajmujący jedno z najbardziej kluczowych stanowisk jakie tylko można sobie wyobrazić, zaniedbuje podstawową uprzejmość i obraża gospodarzy, należy zadać pytania dotyczące jego zdolności do sprawowania urzędu
(fragm. z artykułu „Niedysponowany”, Irish Independent, 1 października 1994)
Natomiast Jelcyn po powrocie do Moskwy stwierdził, że… zaspał:
Czuję się doskonale. Mogę szczerze powiedzieć, że po prostu zaspałem, a służby bezpieczeństwa nie wpuściły ludzi, którzy mieli mnie obudzić - oczywiście wszystko załatwię i ukarzę ich — powiedział oficjalnie.
Jak natychmiast napisano w irlandzkiej prasie (zresztą zgodnie z prawdą), ​​„wymówki Jelcyna należy «przyjmować z dużą ilością wódki»”, a sam zwrot „krążyć nad Shannon” stał się w Irlandii na pewien czas eufemizmem pijaństwa.

        Niektórym czytelnikom może to dzisiaj wydawać się dziwne, ale ta wręcz niewiarygodna podróż Jelcyna z końca września 1994 roku w żaden sposób nie wpłynęła na sprawowanie władzy w Rosji. Borys Nikołajewicz Jelcyn jeszcze długo pełnił funkcję prezydenta Rosji, pomimo pogłębiającego się alkoholizmu. Dopiero pięć lat później władzę po nim przejął aparatczyk KGB, Władymir Putin (i zrobił to bez żadnego przelewu krwi, co w całej historii Rosji wydarzyło się chyba tylko raz wcześniej). Chociaż obecnie może to nam wydawać się jak najbardziej zgodne z przysłowiowym „z deszczu pod rynnę”, to jednak w tamtym czasie chyba absolutnie wszyscy byli z tej zmiany ogromnie zadowoleni – ale to już całkiem osobna historia…


© DeS
(Digitale Scriptor)
27 września 2014
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2





Ilustracje:
fot.1 © Sipa Press / Rex Features
fot.2 © CC-BY-SA LavaBaron
fot.3 © brak informacji / za: www.independent.ie
Wideo © brak informacji / C-SPAN, USA


MATERIAŁY PRZYWRÓCONE Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

UAKTUALNIENIE: 2019-09-20-16:40 CET / A. (ilustracje)

1 komentarz:

  1. Człowiek chorował na kolana jak 'nasz' Kwachu a wy od razu pijaństwo!

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2