Po pierwsze jest za wcześnie i mamy wakacje. Po drugie oprócz lotów Kuchcińskiego, co zrobiło najwięcej szumu, dopóki się nie okazało, że latali wszyscy, pozostałe „afery” były odgrzewanymi kotletami. Niby z tego porządku wyłamuje się „faszyzm w Białymstoku”, ale pamiętajmy, że to nic innego jak technika wypracowana w trakcie „relacji” z „Marszów Niepodległości” i wafelków na torcie dla Hitlera.
Próba zlinczowania arcybiskupa Jędraszewskiego, za „tęczową zarazę”, to też rytualne zachowania, takich akcji mieliśmy setki. Wreszcie chyba najsłabsza fala medialna wywołana wokół podpisów pod listami sędziów KRS. Tutaj zupełnie nic nie zażarło, Polacy na sam dźwięk słów „wolne sądy” albo „konstytucja”, rzucają mocnym słowem i sięgają po pilota.
Mniej więcej tak wyglądała końcówka lipca i więcej niż połowa sierpnia. A potem? Potem wszyscy zlecili badania i się kazało, że to działa, ale nie tak, jak miało dziabać. PiS urosło, POKO spadło, Kukizo-ZSL pod kreską. Mam nieodparte wrażenie, że ośrodki medialne i polityczne świadomie lub podświadomie czują, jak ich wysiłki spełzają na niczym i są całkowicie bezsensowne, bo oparte od desperację. Czasami jest tak, że jakieś głupstwo, na przykład „szczyt maltański,” robi karierę, ale kto dziś pamięta o co chodziło ze „szczytem maltańskim”? Nie ma czego się uchwycić i jest do tego stopnia beznadziejnie, że w siedzibach propagandowych zaczynają się pojawiać już nie odgrzewane kotlety, ale obierki ziemniaków smażone na starym oleju.
We wczorajszym serwisie TVN pojawiły się dwa „nowe” tematy polityczne. Pani reporterka przebiegła się po bazarze, inny pan reporter zrobił wywiad z rolnikiem, no i wyszło im, że za chwilę człowiek nie zje placka ziemniaczanego, taka drożyzna. Dla wzmocnienia politycznego przekazu puszczono drugi materiał, a w nim strzelanie, nie, nie do dzików i korników, ale tym razem do kaczek – ewidentna aluzja polityczna. Zapomniałem o jakie liczby „pomordowanych” kaczek chodzi, w każdym razie były to bardzo wysokie wartości i do tego odpowiednia oprawa. Psy, flinty, sztucery, trupy leżące pokotem, co zawsze robi wrażenie i to jednoznaczne – mordują, będzie wojna.
Z opisanego krajobrazu, na mniej niż dwa miesiące przed wyborami, da się wyciągnąć tylko jeden wniosek. Będzie jeszcze gorzej, z każdym kolejnym dniem. Wbrew pozorem to nie jest do końca bezpieczna sytuacja, w której trudno się uczepić tematu przewodniego. Jeśli takiego tematu nie ma, to się go na siłę poszukuje, gdy i to nie wychodzi, to się po prostu wymyśla kompletna bzdurę i na tym jedzie do urny. Takie próby zostały podjęte, na przykład przez niedoszłego senatora Giertycha, który połączył śmierć recydywisty w więziennej celi z „aferą podkarpacką”, czyli mitycznym powiązaniem PiS z ukraińskim półświatkiem. I w tym miejscu pojawia się pytanie. Co oni jeszcze wymyślą?
Pojęcia zielonego nie mam co nowego wymyślą, ale wiem na pewno, że do samego końca będą wymyślać łgarstwa największego kalibru. Innego wyjścia zwyczajnie nie mają, tylko i wyłącznie jakaś piramidalna blaga, którą kupią Polacy może zmienić wyniki wyborów, ale nie tak, że PiS wybory przegra, tylko wygra mniejszą liczbą głosów. Dlatego też jest i śmiesznie i poważnie. Nie sposób się nie ubawić skoro tacy spece moskiewscy jak TVN jadą na cenie pietruszki i strzelaniu do kaczek, z drugiej strony to pokazuje skalę desperacji i wyczerpanie możliwości w tematach, które mają jakikolwiek związek z rzeczywistością. Przez najbliższe dwa miesiące będą łgać na potęgę i na to warto się przygotować.
Ilustracja © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz