Przygotowana przez brytyjską telewizję publiczną BBC multimedialna uroczystość odbyła się na nabrzeżu w portowym mieście Portsmouth, z którego wyruszali żołnierze uczestniczący w operacji Overlord.
Zaproszonym gościom – wśród nich było ponad 300 weteranów powyżej 90 roku życia – oraz tysiącom widzów zaprezentowano m.in. nagrania archiwalne z okresu drugiej wojny światowej, a także historyczne piosenki i inscenizacje teatralne w wykonaniu czołowych brytyjskich aktorów.
Na scenie pojawili się także sami weterani, w tym 99-letni sierż. John Jenkins, który mówił, że w trakcie inwazji był „całkowicie przerażony (i) myślę, że wszyscy byli”. „Nigdy nie zapomina się swoich towarzyszy (broni), bo wszyscy byliśmy w tym razem” – dodał.
Przemawiając w imieniu zgromadzonych liderów – w tym także niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, której pobyt był symbolem pojednania z Niemcami – Elżbieta II podziękowała „w imieniu kraju i całego wolnego świata” weteranom II wojny światowej za ich „heroizm, odwagę i poświęcenie”.
Przywołała w tym kontekście przemówienie swojego ojca króla Jerzego VI, który 6 czerwca 1944 roku – w dniu lądowania w Normandii – mówił: „to, czego wymaga się od nas wszystkich, to coś więcej niż odwaga, coś więcej niż wytrzymałość; potrzebujemy odnowy ducha, nowej, niezniszczalnej determinacji”.
„Właśnie tak ci odważni mężczyźni włączyli się w tę bitwę, gdy losy świata zależały od ich powodzenia” – podkreśliła królowa.
Wcześniej przywódcy największych narodów walczących w drugiej wojnie światowej – Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady i Francji – odczytali wspomnienia z tamtego okresu.
Premier Kanady Justin Trudeau przypomniał uzasadnienie przyznania Krzyża Wiktorii – najwyższego odznaczenia wojennego Imperium Brytyjskiego – podpułkownikowi Cecilowi Merrittowi, pierwszemu Kanadyjczykowi, który dostąpił tego zaszczytu.
W swoim wystąpieniu Trudeau przywoływał przykłady wyjątkowego przywództwa Merritta w trakcie rajdu na Dieppe w sierpniu 1942 roku.
Hołd złożony przez kanadyjskiego premiera miał też wymiar osobisty: jego dziadek James Sinclair walczył w drugiej wojnie światowej w szeregach Kanadyjskich Sił Zbrojnych, a później łączył służbę z pełnieniem obowiązków posła reprezentującego Vancouver.
Amerykański prezydent Donald Trump przypomniał z kolei przemówienie-modlitwę Franklina D. Roosevelta z 6 czerwca 1944 roku, w którym ówczesny prezydent prosił Boga o błogosławieństwo w walce z „bezbożnymi siłami naszego wroga”.
Francuski prezydent Emmanuel Macron odczytał list napisany przez 16-letniego bojownika francuskiego ruchu oporu Henriego Ferteta, który 26 września 1943 roku został rozstrzelany przez nazistów po serii partyzanckich ataków na pozycje wroga.
Pisząc do swoich rodziców na krótko przed śmiercią, nastolatek wzywał ich, by „pozostali odważni, choćby z miłości do niego”. Podkreślał, że „umrze za swój kraj (i) chce zobaczyć Francję wolną, a Francuzów – szczęśliwymi”.
„Idą po mnie żołnierze; muszę się spieszyć. (…) Nie obawiam się śmierci, bo moje sumienie jest zupełnie czyste. Żegnajcie, wzywa mnie śmierć. (…) Niech żyje Francja” – zakończył Fertet.
Z kolei brytyjska premier Theresa May przypomniała postać kapitana Normana Skinnera, odczytując list, jaki napisał on do żony na kilka dni przed śmiercią w walkach we Francji.
„Moja droga, bardzo trudno jest mi pisać ten list. Jak wiesz, coś może się wydarzyć w każdej chwili i nie wiem, kiedy go otrzymasz. (…) Każdy człowiek z wyobraźnią musi być niezadowolony na samą myśl, co może się stać” – napisał Skinner.
„Jest tak wiele rzeczy, które chciałbym Ci powiedzieć, niemal wszystkie słyszałaś już wcześniej, i to wielokrotnie. Ale chcę powiedzieć, że teraz czuję je jeszcze mocniej” – podkreślił brytyjski żołnierz, kończąc słowami: „Niech Bóg was błogosławi i dba o wasze bezpieczeństwo”.
Krótko po wystąpieniu May na ekranach pojawiła się treść telegramu informującego o śmierci Skinnera następnego dnia po lądowaniu w Normandii.
Na zakończenie uroczystości nad sceną przeleciały 24 samoloty Królewskich Sił Powietrznych (RAF), w tym legendarne myśliwce Spitfire i Hurricane oraz współczesne Typhoon FGR4. Pokaz zamknęła formacja akrobatyczna RAF Red Arrows, która zostawiła na niebie smugi w kolorach brytyjskiej flagi.
W uroczystości brało udział 15 przywódców, w tym także polski premier Mateusz Morawiecki, który wcześniej odbył krótkie spotkanie z brytyjską szefową rządu. Źródła PAP w Downing Street zaznaczyły, że rozmowa dotyczyła głównie kwestii prowadzenia wspólnej polityki bezpieczeństwa i obronności.
Wieczorem z Portsmouth wyruszy do Normandii statek MV Boudicca, na którego pokładzie znajdzie się około 300 weteranów – wszyscy powyżej 90 roku życia – którzy walczyli w trakcie drugiej wojny światowej i powtórzą w ten sposób trasę, którą przebyli w 1944 roku. Podczas wpływania na wody cieśniny Solent towarzyszyć im będzie eskorta brytyjskiej marynarki wojennej, której marynarze będą salutować na pożegnanie wypływającym bohaterom walki o wolność.
Na czwartek zaplanowane są także dalsze obchody we Francji, w których swój udział potwierdzili – oprócz gospodarza Macrona – m.in. premier May i prezydent Trump.
W momencie lądowania w Normandii w ramach Królewskich Sił Powietrznych służyło 12 polskich dywizjonów, z których jedenaście bezpośrednio uczestniczyło w operacjach związanych z D-Day. Wsparcie zapewniały także trzy obsługiwane przez Polaków okręty wojenne, które zostały udostępnione przez Brytyjczyków Polskiej Marynarce Wojennej. Na lądzie istotną rolę odegrała także m.in. 1 Dywizja Pancerna gen. Maczka, która później wyzwoliła Holandię.
Zapis oryginalnej transmisji radiowej amerykańskiej stacji radiowej CBS z rozpoczęcia operacji lądowania sił alianckich w „północnej Francji”
Audycję rozpoczęto ok. godziny 3 w nocy czasu EST (wschodniego wybrzeża USA) 6 czerwca 1944, gdy inwazja trwała już od kilku godzin. Poniższy fragment pochodzi z transmisji nadawanej między 4:15 a 5:00 rano czasu EST, czyli między godz. 9 a 10 rano 6 czerwca 1944 czasu w Wielkiej Brytanii i Francji, gdy nadal trwały ciężkie walki podczas lądowania, a zaplanowane przyczółki w Normandii nie były jeszcze zdobyte.(język angielski)
W drodze do Normandii o świcie 6 VI 1944
(kadr z filmu nakręconego przez reportera amerykańskiego, barwy oryginalne)
Jedna z zupełnie pierwszych pierwszych fotografii z lądowania, wcześnie rano 6 VI 1944
(cyfrowo koloryzowana)
Inwazja w toku, w południe 6 VI 1944
Jedna z ostatnich fotografii z lądowania, wczesne popołudnie 6 VI 1944
(cyfrowo koloryzowana)
„D-Day. Bitwa o Normandię”
Antonego Beevor’a nie trzeba przedstawiać chyba żadnemu miłośnikowi historii XX w. Tym razem również nie zawiódł swoich czytelników, tworząc kolejną pasjonującą opowieść o przełomowych momentach minionego wieku.
Tematem książki są wydarzenia wiosny i lata 1944 r. Jest to nie tylko tytułowy D-Day, ale również przygotowania do niego oraz związane z nim ryzyko i zaciekłe bitwy, jakie wywiązały się na lądzie po utworzeniu przyczółka. Założeniem autora było możliwie pełne zarysowanie wszystkich zjawisk i zagrożeń, jakie pojawiały się w tych kluczowych miesiącach wojny na zachodzie. Tak więc nie brakuje opisów techniki i uzbrojenia, wielkiej i małej polityki, stosunku mieszkańców do wyzwolicieli oraz postaci wielkich generałów i prostych żołnierzy.
Styl książki jest brawurowy. Książkę napisano w niezwykle barwny sposób, czyta się ją lekko, jest wręcz wciągająca. Autor zachował idealną równowagę między ilością przypisów, a tekstem – widać, że jest to książka oparta na poważnych badaniach i każdy cytat jest odpowiednio opisany, ale objaśnienia nie przytłaczają czytelnika i nie odwracają nadmiernie uwagi od samego tekstu. Sam układ książki również jest spójny. Autor prowadzi nas chronologicznie, od wiosny 1944 r. aż do kapitulacji niemieckiego garnizonu Paryża, 25 sierpnia 1944 r., i jej efektów.
Książka podzielona jest na stosunkowo krótkie rozdziały o jasnych tytułach, co dodatkowo ułatwia odbiór. Co najciekawsze, autor bardzo zgrabnie przechodzi od wspomnień wielkich graczy, jak von Kluge czy Eisenhower do wspomnień szeregowych żołnierzy. Sprawia to, że czujemy związek między decyzjami wielkich a losem małych. Warto zauważyć, iż – szczególnie w opisie samego lądowania – autorowi nie brak umiejętności budowania napięcia.
Trudno jest coś zarzucić samej książce, napisanej przez tak uznanego autora, jak Beevor. Niewątpliwie nie braknie jej atutów. Największym z nich jest moim zdaniem bardzo szerokie wykorzystanie pamiętników, i to zarówno tych wielkich, jak i małych uczestników walk. Do tego dochodzą: olbrzymia bibliografia, tony przewertowanych dokumentów, współpraca z innymi, znanymi historykami, a to wszystko – zgrabnie i płynnie napisane. To zdecydowanie przemawia za przystąpieniem do lektury.
W Normandii, jak na wielu innych frontach II wojny światowej, nie zabrakło Polaków. Autor nie zapomniał o nich, i to po obu stronach. Tak więc w ogniu walk spotkamy zarówno żołnierzy gen. Maczka, jak i Polaków wcielonych do Wehrmachtu. Ciekawostką są niewątpliwie pamiętniki polskich pancerniaków oraz głos, jaki Beevor zabrał w dyskusji na temat udziału w walkach dywizji gen. Maczka. W tej książce Polaków oceniono wysoko, szczególnie w porównaniu z ich brytyjskimi i kanadyjskimi towarzyszami broni.
Niełatwym zadaniem jest porównywanie Beevora i jego „D-Day” do innych książek o tej tematyce, których przecież nie brakuje. Ba, można wręcz przebierać w literaturze na ten temat. W tym przypadku książka jest szczególnie warta polecenia, jako oparta na najnowszych badaniach, a przy okazji starająca się objąć całość czynników związanych z lądowaniem.
Książka jest bardzo dobrze wydana, ma liczne ilustracje i świetne mapy. W dowolnym momencie lektury, zagubiony czytelnik zawsze może wrócić do mapy – praktycznie każda z omówionych operacji jest przedstawiona na oddzielnej, a początek i koniec książki ilustrują dwie duże mapy, obejmujące cały omawiany teatr działań wojennych.
Czy jest coś, co można książce zarzucić? Niewątpliwie tak. Otóż ilość tekstu, poświęcona walkom na lądzie i polityce znacznie przewyższa to, co napisano na temat powietrznego i morskiego aspektu operacji. Nie jest to jednak szczególnie poważny zarzut, biorąc pod uwagę relatywnie niewielką intensywność walk w dwóch ostatnich przestrzeniach. Oczywiście, warto mieć w pamięci, iż jest to kolejna książka na temat lądowania, a opinie w niej wyrażone to opinie autora, poparte badaniami. Warto porównać Beevora z którąś ze starszych lektur. Dlaczego? Beevor odbrązawia pomnik bohaterów 1944 r. i nie waha się twardo oceniać tych, którzy wtedy zawiedli. Dlatego też serdecznie zapraszam do tej ogromnie interesującej lektury.
© Tomasz Piotr Michalik
5 grudnia 2011
źródło publikacji: „Antony Beevor – „D-Day. Bitwa o Normandię” – recenzja i ocena”
www.HistMag.org
5 grudnia 2011
źródło publikacji: „Antony Beevor – „D-Day. Bitwa o Normandię” – recenzja i ocena”
www.HistMag.org
Wolne do kopiowania na tej samej licencji: CC-BY-SA
(Creative Commons Licence - By Attribution, Share Alike - polskie tłumaczenie tutaj)
(Creative Commons Licence - By Attribution, Share Alike - polskie tłumaczenie tutaj)
Oryginał zbyt religijny i patriotyczny?
W trakcie obchodów 75-lecia lądowania w Normandii Emmanuel Macron odczytał list francuskiego żołnierza Henri Ferteta, którego rozstrzelano w 1943 roku. Prezydent Francji jednak ocenzurował list z treści patriotycznych i religijnych.
🇫🇷Na obchodach 75-lecia lądowania w Normandii Macron odczytał list pożegnalny 16-letniego bojownika Ruchu Oporu rozstrzelanego w 1943. Ocenzurowano go ze wszystkich wzmianek zbyt patriotycznych i z odniesień do wiary i religii. Garść przykładów— Adam Gwiazda (@delestoile) June 6, 2019
1/https://t.co/oaaABlO53Y #Culture
"Powiedzcie rodzinie i przyjaciołom, że ufam wiecznej Francji. Powiedzcie księdzu proboszczowi, że myślę szczególnie o nim i jego rodzinie. Dziękuję biskupowi za wielki zaszczyt, którym mnie obdarzył [wstawiał się za nim u okupanta], którego, jak sądzę, okazałem się godny. Tato, błagam cię i proszę: pomyśl, że umieram dla mojego własnego dobra. Jaka śmierć będzie dla mnie bardziej honorowa niż ta? Umieram dobrowolnie dla mojej ojczyzny. Wkrótce spotkamy się we czwórkę w niebie. Co to znaczy sto lat? Nadawca: Henri Fertet, w niebie, blisko Boga" – zacytował oryginał Gwiazda.
W Normandii uczczono pamięć uczestników lądowania w 75. rocznicę „Operacji Overlord”
Prezydenci USA i Francji, Donald Trump i Emmanuel Macron, uczcili w czwartek pamięć uczestników lądowania aliantów w Normandii podczas ceremonii zorganizowanej w 75. rocznicę tej słynnej operacji wojskowej.
Na terenie amerykańskiego cmentarza wojennego w Colleville-sur-Mer w Normandii, w pobliżu plaży Omaha, gdzie 6 czerwca 1944 roku przeprowadzono desant wojsk USA, Trump powiedział, że podczas D-Day 10 tys. mężczyzn poświęciło swe życie nie tylko dla swoich towarzyszy broni i swoich krajów, ale też po to, by „przetrwała wolność”.
W uroczystościach w Colleville-sur-Mer udział wzięło kilkanaście tysięcy osób, w tym weterani lądowania w Normandii oraz rodziny poległych wówczas żołnierzy. Podczas przygotowań do ceremonii, w której uczestniczyli też inni światowi przywódcy, Trump uściskiem dłoni przywitał się z weteranami, po czym zajął miejsce na scenie obok żony, Melanii.
O weteranach D-Day Trump powiedział, że są „wśród największych Amerykanów, jacy kiedykolwiek żyli”. „Jesteście dumą naszego narodu, chwałą naszego państwa, z całego serca wam dziękujemy” – dodał.
„Ci mężczyźni przeszli przez ogień piekielny. Przybyli tu i uratowali wolność, a potem wrócili do domu i pokazali nam wszystkim, na czym wolność polega” – powiedział Trump.
Zaznaczył, że żołnierze uczestniczący w inwazji stali się nieprzemijającym wzorem oraz że wygrali nie tylko tę bitwę, ale „przyszłość dla Stanów Zjednoczonych i przetrwanie cywilizacji”. Dodał, że obszar odbity wówczas przez wojska alianckie został „wywalczony dla cywilizacji”.
Uczestniczący w uroczystościach Macron zapewnił, że jego kraj nigdy nie zapomni poświęcenia, na jakie zdobyli się żołnierze wojsk alianckich, by wyzwolić Francję od hitlerowskich Niemiec.
„Wiemy, że zawdzięczamy wam naszą wolność. W imieniu swojego kraju chcę powiedzieć: dziękuję” – powiedział. Jego słowa, wypowiedziane po angielsku, zostały przyjęte przez weteranów owacją na stojąco.
Francuski prezydent mówił też o „sojuszu wolnych narodów”, które po wojnie doprowadziły do utworzenia Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz NATO. Ponadto pięciu amerykańskim weteranom D-Day przyznał najwyższe francuskie odznaczenie państwowe, Order Legii Honorowej, a każdego z odznaczonych serdecznie uściskał.
„Niech żyje przyjaźń między naszymi narodami” – powiedział Macron, Trump zapewnił zaś, że więzi między sojusznikami są „niezniszczalne”. „Do wszystkich naszych przyjaciół i partnerów: nasz wspaniały, wykuty w boju sojusz doświadczał trudności, przetrwał wojnę, jest niezniszczalny” – podkreślił.
Na osobnej ceremonii w miejscu lądowania 14 tys. kanadyjskich żołnierzy w Normandii pojawił się premier Kanady Justin Trudeau. Powiedział on, że żołnierze ci „podjęli ryzyko, jakiego świat nie widział”. Podkreślił, że do wszystkich Kanadyjczyków należy zapewnienie, by „ich poświęcenie i historie nie zostały zapomniane”.
Z uznaniem wypowiedział się o powojennym porządku światowym, w tym m.in. o ONZ i NATO, które przyczyniły się do utrzymania pokoju w okresie po drugiej wojnie światowej.
Wcześniej na innym odcinku normandzkiej plaży premier Wielkiej Brytanii Theresa May wzięła wraz z Macronem udział w odsłonięciu pomnika ku czci 22 tys. brytyjskich żołnierzy poległych w D-Day i późniejszych walkach. Podczas ceremonii z udziałem niewielkiej grupy weteranów szefowa rządu oddała hołd odwadze żołnierzy. „Ci młodzi ludzie należeli do wyjątkowego pokolenia (…), którego niezrównany duch ukształtował świat powojenny” – powiedziała.
Macron podkreślił, że choć Wielka Brytania zamierza opuścić Unię Europejską, to „nic nigdy nie umniejszy więzi przelanej krwi i wspólnych wartości”, a „prowadzone obecnie dyskusje w niczym nie pomniejszają przeszłości”.
Wcześniej w czwartek, godzinę po świcie, kobziarz na pozostałościach sztucznego portu Mulberry, utworzonego na potrzeby inwazji, odegrał szkocką melodią ludową, by uczcić godzinę, w której pierwszy brytyjski żołnierz stanął na normandzkiej plaży.
W Arromanches, gdzie znajdował się port Mulberry, rozstawione zostały odrestaurowane dżipy i amfibie z czasów drugiej wojny światowej, a w wioskach rozsianych wzdłuż normandzkiego brzegu powiewały flagi Wielkiej Brytanii, Kanady i USA.
Obchody 75. rocznicy operacji Overlord, pozostającej do dziś największym morskim desantem w historii, rozpoczęły się w środę w angielskim Portsmouth.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz