OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Polskie państwo czerpie niemałe przychody z bitcoina. Czy nad Wisłą są kryptowalutowi milionerzy?

Tak zwane kopalnie kryptowalut działają na potężnych serwerach. Już kilka lat temu obliczyliśmy, że z samego podatku VAT od zużywanej energii właściciele polskich maszyn „wykopujących” kryptowaluty płacili państwu polskiemu ponad 100 mln złotych podatków rocznie. Jedna z największych „kopalni” bitcoinowych używała energii potrzebnej dla kilkunastotysięcznego miasteczka – mówi prof. Krzysztof Piech, wykładowca Uczelni Łazarskiego i ekspert w dziedzinie kryptowalut.
Jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Bitcoin oraz sędzią sądu arbitrażowego Izby Gospodarczej Blockchain i Nowych Technologii.


Cezary Korycki dla tygodnik.tvp.pl:
— Mamy przed sobą dwie kawy i ciastko, lekko... 20 złotych. Ile zapłacilibyśmy w bitcoinach?


prof. Krzysztof Piech:
— Ze względu na fakt, że jego wartość bije kolejne rekordy, dziś jeden bitcoin to ponad 3000 złotych, zatem to mniej niż zaledwie jedna tysięczna.

— Nie bez powodu pytam o ceny. Gdybyśmy w 2010 roku zainwestowali owe 20 złotych, czyli dzisiejsze 5 dolarów, w bitcoiny, dziś mielibyśmy prawie 9 milionów. Mamy w Polsce kryptowalutowych milionerów?

— Nie zdajemy sobie sprawy ze skali zjawiska. Bywały dni, że środki obracane przez obywateli Polski na globalnych rynkach kryptowalutowych były trzykrotnie wyższe niż obroty warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Gdy powstawały pierwsze globalne giełdy kryptowalutowe, nasz polski złoty był tam trzecią walutą po dolarze i japońskim jenie. Mimo tego państwo nie podąża za innowacją i wręcz udaje, że ten świat nie istnieje. Bitcoin i oparta na nim technologia blockchain to wielka innowacja społeczeństwa cyfrowego.

— Dlatego poważny profesor ekonomii zajmuje się tematem kojarzonym ze spekulacjami, finansowaniem terroryzmu i praniem brudnych pieniędzy? Może lepiej trzymać się od tego z daleka?

— Pranie pieniędzy i finansowanie terroryzmu przez obrót bitcoinami to… spore nadużycie. Udział takich środków oczywiście ma miejsce, ale według obliczeń Biura ONZ ds. Narkotyków i Przestępczości 99,9 procent takich operacji odbywa się z użyciem tradycyjnych pieniędzy, zaś tylko jeden dolar na 800 jest prany w Darknecie przy pomocy bitcoinów. Niestety hasła czarnego PR przylgnęły do kryptowalut. Gdy proponowałem na swojej macierzystej uczelni pierwsze zajęcia będące wstępem do specjalizacji, musiałem odpierać podobne argumenty. Dlatego deklaruję, że zajmuję się tematem naukowo, nikogo nie zachęcam do inwestowania, nie namawiam, nie wydaję rekomendacji związanych z kursem.

— A szkoda. Rosnące ceny bitcoina wyglądają na kolejną bańkę spekulacyjną. Przecież to jak nic przypomina opisywaną w podręcznikach ekonomii holenderską tulipmanię z XVII wieku.

— Ogromna popularność kryptowalut nasuwa tego rodzaju skojarzenia i analogię. Wspomniał pan słynną tulipmanię. Jednak proszę zauważyć, jaką wartość miały cebulki tulipanów poza czystą spekulacją? Wyrastały z nich kwiaty będące symbolem statusu. Tymczasem bitcoin to realna wartość mająca funkcję nie tylko pieniężną, ale także zbliżoną do papieru wartościowego. W kontekście popularności kryptowalut i ogólnie pieniądza cyfrowego używam jednak innej analogii historycznej i zasady monetarnej wynalezionej przez Mikołaja Kopernika: pieniądz gorszy wypiera lepszy. To nie przypadek, że ludzie gromadzą kryptowaluty i inwestują właśnie w pieniądz cyfrowy.

— Uczony z Torunia objawił światu, że Ziemia krąży wokół słońca. Przejdźmy do sedna sprawy i wyjaśnijmy: na czym polega fenomen bitcoina.

— Bitcoin i inne kryptowaluty, których jest już ponad 2000, to przede wszystkim bezpieczne pieniądze cyfrowe oparte na technologii blockchain. To oznacza, że zapis cyfrowy znajduje się jednocześnie na bardzo dużej ilości serwerów i jest praktycznie niepodrabialny.

— Nadal trudno jest kupować za kryptowalutę konkretne dobra czy usługi…

— Innowacyjność kryptowalut polega także na tym, że pełnią dwie funkcję: podobną do papieru wartościowego i do środka płatniczego. To ogromna zaleta, ale jednocześnie i przekleństwo. Znaczne wahania kursowe sprawiają, że druga funkcja jest realizowana w bardzo ograniczonym zakresie. Można kryptowalutami płacić w wielu sklepach na świecie, głównie internetowych, ale przeważają jednak motywy spekulacyjne.

— NBP w oficjalnych komunikatach nazywa bitcoina i inne jego odmiany „pseudowalutami”. Dlaczego bitcoin jest dla tradycjonalistów tak odrażający?

— Używanie tego rodzaju nomenklatury tylko potwierdza, jak banki centralne podchodzą do innowacji finansowych. W Polsce staramy się nie dotykać tego, co nieznane. Zamiast być w awangardzie, czekamy na wypracowanie rozwiązań w Europie Zachodniej. Później tylko naśladujemy rozwiązania świata, który nam ucieka. Inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie każda innowacja to szansa: im więcej nowych pomysłów wytworzymy, tym szybciej nasza gospodarka będzie się rozwijała, a za tym rozwojem będą podążać przychody państwa.

— W Polsce nie ma legitymizacji państwa dla zjawiska kryptowalut i ich obrotu?

— Zasady obrotu kryptowalutami w Polsce nie są w żaden sposób regulowane, a wręcz tępione. Kapitał przenosi się do innych krajów, na Maltę, Cypr czy nawet Litwę. Ale zdradzę panu jedną ciekawostkę: polski skarb państwa nawet nie wie o tym, że czerpał niemałe przychody z istnienia bitcoina.

— W jaki sposób?

— Tak zwane kopalnie kryptowalut działają na potężnych serwerach z wykorzystaniem dużej mocy obliczeniowej. Już kilka lat temu obliczyliśmy, że z samego podatku VAT od zużywanej energii właściciele polskich maszyn „wykopujących” kryptowaluty płacili państwu ponad 100 mln złotych podatków rocznie. Jedna z największych „kopalni” bitcoinowych używała energii potrzebnej dla kilkunastotysięcznego miasteczka.

— Niebezpiecznie wchodzimy w obszar ekologii…

— Zapewniam, że „kopalnie” kryptowalut zużywają globalnie mniej energii niż system bankowy. Paradoksalnie, na świecie większość z nich zasilana jest już odnawialnymi czy czystymi źródłami. Ostatnio nawet prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zadeklarował, że chętnie wpuści do kraju branżę kryptowalutową z gwarancją wykorzystania nadmiarów energii produkowanych w elektrowniach jądrowych. W krajach, w których są nadwyżki prądu (np. pochodzących z elektrowni wodnych), to jest dobre uzupełnienie budżetu państwa.

— W istocie rosnąca popularność kryptowalut to reakcja łańcuchowa. Ale wszystko wskazuje na to, że światem wstrząśnie pomysł Facebooka.

— Zasięg libry, czyli kryptowaluty, którą chce wyemitować Mark Zuckerberg, może być potężny. Zapewni Facebookowi przychody znacznie większe niż z obecnej działalności. Serwis ma 2,5 miliarda użytkowników, większość w krajach, gdzie nie ma kont bankowych i kart płatniczych. Pomysł globalnej waluty jest przełomowy, ale zaznaczam, że nie jest niczym nowym. Idea została zaproponowana już w latach 40. XX wieku przez Johna Maynarda Keynesa. Najważniejsze jednak, że w świecie usług internetowych, wszystkich nowych serwisów, które powstały w obecnym wieku, libra może stać się podstawowym środkiem płatniczym.

— Przepraszam, ale to brzmi absurdalnie: Mark Zuckerberg oferuje światu wirtualną monetę, a z wykorzystaniem zasięgu swoich serwisów sprzeda jednego dnia 20 miliardów jednostek libry w cenie 1 dolara za sztukę...

— To jak oceni pan to, co dzieje się w banku? Przecież tam też zamieniamy banknot stuzłotowy na elektroniczny zapis wartości na koncie. Każda jednostka libry będzie zabezpieczona depozytem w systemie finansowym konsorcjum Facebooka, z gwarancją natychmiastowego zbycia. Po emisji jednostek libry będzie mógł pan z powrotem wymienić je na walutę. Co najważniejsze, zapis będzie dostępny na bezpiecznej cyfrowej bazie danych blockchain, uniemożliwiającej jakąkolwiek manipulację czy podrobienie.

— Dolar przestaje być monetarnym „lingua franca”. Stanie się nim właśnie libra?

— To bardzo istotne zagadnienie, gdyż walka toczy się przecież nie tylko o system płatności cyfrowych w Polsce, Francji czy Niemczech, ale przede wszystkim o co najmniej miliard ludzi w krajach Trzeciego Świata. Jeżeli nie pojawi się tam libra, zajmująca miejsce dolara, to ten rynek z chęcią zagospodarują Chińczycy. Nie zdajemy sobie sprawy, jak dalece rozwinięte technologicznie jest Państwo Środka. Chiny mają serwis społecznościowy alternatywny dla Facebooka i już dawno wprowadziły pieniądz cyfrowy. Ma formę płatności komunikatorem internetowym WeChat. Nawet żebracy na ulicy zbierają datki poprzez kod QR, a drobne przekazujemy skanując swój telefon komórkowy.

— Mimo wszystko podpisuję się pod opinią, że powierzenie Facebookowi pieniędzy, to jak zostawienie dziecka pod opieką Michaela Jacksona. Pamiętamy jak ta korporacja zajęła się już naszymi danymi osobowymi…

— Niestety dla postępu technologicznego nie ma alternatywy. Rządom europejskich państw wyjątkowo nie podoba się pomysł wprowadzenia libry, ale czy potrafiły zablokować wypływ danych osobowych swoich obywateli korzystających z Facebooka? Czy mają jakąś alternatywę na wypełnienie niszy, którą zagospodaruje Zuckerberg? Brak odpowiedzi na te pytania dowodzi zaściankowości naszego kontynentu. Europa już dawno przestała być najbardziej innowacyjnym miejscem na świecie. Z kolei w USA Facebook też staje się niewygodny, gdyż złamał niepisane porozumienie, mówiące o tym, że Dolina Krzemowa nie wchodzi w interesy Wall Street i na odwrót.

— Nowy rozdział w podręczniku ekonomii?

— Zdecydowanie. Pieniądz cyfrowy jest nowszą formą pieniądza, kolejnym etapem ewolucji, która zaczęła się od handlu wymiennego przy pomocy takich towarów, jak muszle czy sól. Później pojawiło się złoto i monety, następnie banknoty. Pieniądz papierowy stopniowo był odrywany od realnej wartości, czyli niepokrywany rezerwami złota. Przychodzi czas na kolejny etap: porządnie zabezpieczony pieniądz cyfrowy. Państwo takiego jeszcze nie jest w stanie emitować, choć część banków centralnych podejmuje już tego typu eksperymenty.

— Tylko co nam da ów pieniądz cyfrowy? Przecież już mamy konta elektroniczne, używamy Blika…

— Przez lata przesyłanie wiadomości było największym problemem w międzyludzkiej komunikacji. Wynalazek e-maila to zrewolucjonizował, pozwalając bezkosztowo i w błyskawicznym tempie przesyłać informację. Nadal jednak bez kosztów nie jesteśmy w stanie przekazywać pieniędzy. Nawet w Polsce jesteśmy cały czas zakładnikami amerykańskich rozwiązań płatniczych, reprezentowanych przez MasterCard i Visa. Technologia blockchain i narodowy pieniądz cyfrowy, który musi powstać kiedyś w Polsce, to właśnie zmienią. Jeśli nie zdążymy sami tego wprowadzić, będziemy płacili librą czy chińskim pieniądzem cyfrowym. Staniemy się monetarną kolonią gigantów gospodarczych. Nadal jednak mamy szansę, jeśli szybko zaczniemy działać. Nie jesteśmy w strefie euro – to też daje nam przewagę decyzyjną. Czy tak się stanie – zobaczymy.


© Cezary Korycki
29 listopada 2019
źródło publikacji: „Tygodnik TVP” nr.106/2019
www.Tygodnik.TVP.pl




Ilustracja © brak informacji / za: www.tygodnik.tvp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2