OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Opinie powyborcze są zróżnicowane…

Pyrrusowe zwycięstwo


Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. Rozpędzony PiS, który od początku kampanii zdecydowanie prowadził w sondażach, był w tych wyborach murowanym faworytem. Tymczasem po przeliczeniu głosów z oczekiwanych 48% poparcia zostało niespełna 44% a zamiast buńczucznie zapowiadanej większości konstytucyjnej Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi czeka wyjątkowo trudna kadencja.

Niemiłą dla obecnej władzy niespodzianką są przede wszystkim wyniki wyborów do senatu. Pomimo relatywnie wyższego niż przed czterem laty poparcia kandydatom PiS-u nie udało się pokonać zjednoczonej opozycji. Ludzie Kaczyńskiego zajęli zaledwie 48 miejsc w senackich ławach, co nie tylko stanowi regres wobec 61 mandatów w kadencji 2015-2019 ale oznacza utratę większości w izbie wyższej parlamentu.

To z kolei oznacza brak większości sejmowej zdolnej do przeprowadzania legislacji według własnego widzimisię. Zanany z zeszłej kadencji proceder nocnego uchwalania śmieciowego prawa budzi we mnie szczególny sprzeciw, stąd bynajmniej nie martwi mnie jego rychły koniec.

W sejmie nie będzie wiele lżej. Choć PiS dysponuje tutaj większością to wbrew oczekiwaniom nie jest to większość miażdżąca. W swoich poczynaniach Jarosław Kaczyński będzie więc musiał zważać na interesy poszczególnych frakcji i grup wpływów wewnątrz PiS, ale także głos swoich koalicjantów – Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina. To wszystko warunkach aktywniejszej i jak podejrzewam bardziej ideowej niż dotąd opozycji, zarówno z prawej jak i z lewej strony. To, co zapewne słusznie niepokoi aparat partyjny, paradoksalnie może być jednak dla nas – wyborców bardzo dobrą wiadomością. W moim mniemaniu dobra władza, to władza samoograniczająca się i działająca w ramach przyjętego porządku. Jeśli PiS chce myśleć o kolejnej kadencji, w sytuacji silnej presji zewnętrznej i wewnętrznej, musi przyjąć taki model sprawowania władzy. W innym wypadku szybko ulegnie wypaleniu.

Odrębnym problemem dla PIS jest relatywny sukces Konfederacji, która zdobyła niemal 7% głosów i kilkanaście mandatów poselskich. Choć skromna ilość szabel zapewne nie pozwoli Konfederatom na realizację postulatów programowych, sama obecność w sejmowych ławach da im istotny instrument wpływu na Polskę. Choćby przez fakt, iż otaczając PiS z prawej flanki JKM i spółka będą stanowili ciągłe zagrożenie dla monopolu partii Jarosława Kaczyńskiego na prawicy. Jako, że konkurencja wpływa na obniżenie ceny usług i poprawienie ich jakości wierzę, że dzięki samemu istnieniu Konfederacji rząd będzie pracował dla nas nieco sprawniej niż do tej pory. Poza tym Konfederacja może wnieść do zatęchłych sal sejmowych nieco orzeźwiającego kolorytu. Przyznam, iż z czysto sztubacką radością wyobrażam już sobie tubalne „Szczęść Boże” w wydaniu Grzegorza Brauna, że o Januszu Korwin-Mikke w roli marszałka seniora nie wspomnę.

Tymczasem centrum sceny politycznej zajął PSL. Uzyskując ponad 8% poparcia i 30 mandatów zrealizował swój wyborczy plan w więcej niż w 100 procentach. Co więcej, ludowcom nareszcie udało się opuścić wieś i sięgnąć po wyborcę większych miast. Dziś na PSL nie głosują jedynie chłopi i urzędnicy ale także np. przedsiębiorcy. To może być pierwszy krok na drodze do budowy nowej, racjonalnej chadecji, której zabrakło po samobójczym lewoskręcie PO. Nieuwikłany w wojnę PO-PiS blok centrowy będzie dla zjednoczonej prawicy znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż skompromitowana i cierpiąca na brak pomysłu Platforma.

Sama Platforma/Koalicja Obywatelska wychodzi z wyborów przegrana i poobijana. Grzegorz Schetyna i spółka zepsuli wszystko co było do zepsucia, za co zostali właściwie nagrodzeni przez wyborców. Jak widać i słychać po pierwszych reakcjach prominentnych przedstawicieli totalnej opozycji klęska nie przyniosła głębszej refleksji. Albo choćby zmiany znanej z ostatnich czterech lat, pełnej pogardy i wyższości, retoryki o „chamach ze wsi”, „menelach 500+”, „dzieciorobach” itp.. Tymczasem niezależni komentatorzy coraz śmielej stawiają pytanie o zasadność dalszego istnienia Platformy. I jest to pytanie z wszech miar trafne.

Swego rodzaju wisienką na torcie a zarazem kwintesencją upadku intelektualnego i moralnego PO jest wprowadzenie do sejmu z jej list pani* Klaudii Jachiry. Jeśli jeszcze nie znacie Państwo popisów tej ambitnej performerki przygotujcie się na niezapomniane doznania. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki zapowiada nam się najciekawsza od lat kadencja. Ja na wszelki wypadek kupuję popcorn.


© Przemysław Piasta
brak daty publikacji
dostęp: 2019-10-14
źródło: www.mysl-polska.pl






Strategicznie była to powtórka z bitwy na łuku kurskim. III RP rzuciła do boju wszystkie zasoby i rezerwy, ale inicjatywy nie odzyskała


Nic lepiej jak absolutnie rekordowa frekwencja (ponad 61 procent!) nie unaocznia jak wielkim, historycznym starciem gigantów były wybory 13 października. To było polityczne starcie gigantów w którym oba obozy - PiS i antyPiS - rzuciły do boju wszystkie możliwe zasoby, ostatnie rezerwy. Mówiłem o tym między innymi w „Gościu Wiadomości”:

A także w czasie wieczoru wyborczego w Telewizji wPolsce.pl:


Opada już bitewny kurz. Co widzimy? Atakujący politycznie wykrwawieni, wymęczeni. Pozycje obrońców nieco się pod naciskiem ugięły, ale minimalnie i być może nie na długo (Senat). Główny punkt linii obronnej, ponad 230 mandatów w Sejmie, został utrzymany na kolejne cztery lata.

Przypomina się bitwa łuku kurskim z lipca 1943 roku, ostatnia w tej skali próba odzyskania przez III Rzeszę odzyskania inicjatywy strategicznej na froncie wschodnim. Zgromadzono ogromne siły, pod Prochorowką miała miejsce jedna z największych bitew pancernych w dziejach świata. Straty po obu stronach były ogromne. A jednak Niemcy ponieśli klęskę - inicjatywy nie odzyskali, przełamania nie uzyskali. Od tamtej pory już tylko się cofali, pomimo prężenia muskułów co jakiś czas. Podkreślam: w tym zestawieniu chodzi wyłącznie o sytuację militarną, a nie porównanie którejkolwiek ze stron do walczących wtedy zbrodniczych tyranów.

Na chłodno patrząc atakujący obóz III RP jest w sytuacji ówczesnych Niemców. Cieszy się bitewnym dymem, raduje zadanymi wrogowi stratami i mikrosukcesami. Ale w sensie strategicznym, po czterech latach totalności, ogromnych przygotowań, wielkich sum, aktywności Sorosa i Kramków, wzmożenia większości mediów, rzucenia na front finansowanych za miliony soków z buraka, jest tam, gdzie był. Nie przełamał. Nie przeszedł.
[…]
Ta kadencja parlamentu będzie inna niż mijająca. Czekają nas odmienne emocje, linie sporu, tematy debaty na linii władza-rządzący. O kolejną tej skali próbę przełamania linii PiS będzie opozycji (też innej i połamanej) bardzo ciężko. Może wybory prezydenckie będą taką okazją - ale to nie jest pewne. I to obóz Kaczyńskiego idzie jednak do przodu, dostał cztery lata przy sterze państwowym.

Nie zapominajmy o tych zasadniczych liczbach i wektorach.


© Michał Karnowski
15 października 2019
źródło publikacji:
www.wPolityce.pl



PS. Pamiętajcie - my się rzadko mylimy. Takich bajek jak pan Sikorski wczoraj opowiadał nigdy nie serwujemy.







To wielka porażka lewicy


Fronda.pl:
— Prawo i Sprawiedliwość zwyciężyło w wyborach parlamentarnych. Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki z 91 proc. obwodowych komisji wyborczych, z których wynika, że na partię Jarosława Kaczyńskiego zagłosowało 44,57 proc. osób. Na kolejnych miejscach są KO (26,65 proc.), Lewica (12,27 proc.), PSL (8,63 proc.) i Konfederacja (6,76 proc.).

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS:
— To historyczny sukces, także w skali Europy! Polska jest drugim krajem, po Węgrzech, gdzie formacja polityczna zdobywa większość bezwzględną w wyborach dwa razy pod rząd. Co się nie zdarza, bo w niemal całej Unii Europejskiej zwykle rządzą koalicje. Można powiedzieć, że historia dzieje się na naszych oczach.

W wymiarze polskim to również historyczny moment, z racji dwóch rekordów. Po pierwsze, najlepszy wynik w historii wyborów do Sejmu jakiejkolwiek partii politycznej po upadku komunizmu w Polsce. Po drugie, nigdy jeszcze żadna formacja polityczna na polskiej scenie nie miała większości bezwzględnej.

Oczywiście jest to też nowa sytuacja, bo jest pięć partii politycznych, mimo że sondaże pokazywały, że będą tylko trzy. Z punktu widzenia PiS-u to wygodna sytuacja, bo w praktyce opozycja nie jest monolitem, jest rozdrobniona, podzielona i różniąca się wewnętrznie. Można powiedzieć, że taka opozycja jest marzeniem władzy. Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło się teraz sytuować jako partia o wyraźnym profilu konserwatnym, tradycjonalistycznym, prawicowym, a w sensie politycznym partia centrum. Z jednej strony ma skrajną prawicę, z drugiej skrajną lewicę i jeszcze liberałów.

— Po czterech latach Lewica powraca do polskiego parlamentu.

— Polska do tej pory była wyjątkowym krajem w Unii Europejskiej, który jako jedyny nie miał lewicy w Parlamencie. Jednak lewica jest bardzo słaba. W Polsce tylko co dziewiąty Polak głosuje na lewicę. Zwracam uwagę na minimalny progres lewicy. Ostatnio na podzieloną lewicę głosowało 11,9 procenta. Teraz nastąpił wzrost niespełna procenta, do tego co było. Największy paradoks jest taki, że gdy rządziła prawica, lewica poprawiła wynik tylko o 1 procent.

Paradoksalnie, te wybory to wielka porażka lewicy. Wiem, że lewica się cieszy, robi dobrą minę do złej gry, że weszła do Sejmu. Pokazuje, że wartością jest samo bycie. Po czterech latach rządów prawicy, lewica zamiast zbudować formację na 30 procent, czy 25, zbudowała formację, która niemalże powtórzyła wynik z zeszłych wyborów. Mimo że weszła od parlamentu, to fakt, że tylko co dziewiąty Polak głosuje na lewicę, pokazuje, że Polska pod tym względem jest wyjątkowym krajem w Unii Europejskiej. Pomysły lewicy obyczajowej nie będą miały poklasku.

— Najprawdopodobniej próg wyborczy przekracza również Konfederacja.

— Skrajna prawica już od dłuższego czasu pukała do drzwi, w końcu przekroczyła próg. Zwracam uwagę, że przecież w Sejmie była LPR i zakończyła swój pobyt w Sejmie po dwóch kadencjach. Dla nas jest rzeczą wygodną, że możemy sytuować się w centrum między skrajną prawicą a lewicą i liberałami.

— Pojawiają się komentarze, że Platforma Obywatelska powinna zmienić lidera. Czy Grzegorz Schetyna powinien ustąpić?

— Nie do mnie to pytanie. Obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. Nie będziemy ingerować w to, jakich liderów ma opozycja. Gdybyśmy chcieli w to ingerować, to byłoby potwierdzenie tego, że Jarosław Kaczyński jest dyktatorem i ustala, kto będzie liderem opozycji. Takie rzeczy może zdarzają się w Afryce, czy Azji, ale nie w Polsce.

Opozycja wybrała sobie, kogo wybrała, to ich sprawa. Nas to, ani ziębi, ani grzeje. Platforma Obywatelska uzyskała wynik kilkanaście procent gorszy niż w wyborach do Europarlamentu i gorszy wynik niż w wyborach sprzed czterech lat.


© Karolina Zaremba
14 października 2019
źródło publikacji: „Ryszard Czarnecki dla Frondy: To wielka porażka lewicy”
www.Fronda.pl






Kaczyński: „PiS zasłużył na więcej”. Czy przyjdzie refleksja?


Choć Zjednoczona Prawica wygrała wybory i – jak wskazuje exit poll – uzyskała więcej mandatów niż przed czterema laty, nie można mówić o sukcesie Jarosława Kaczyńskiego. Bo miało być zupełnie inaczej.

Kiedy despotycznego gubernatora kolonii brytyjskiej w Australii Lachlana Macquaire zapytano o to, co myśli o planach ustanowienia gremium wspierającego go w sprawowaniu władzy, odparł z rozbrajającą szczerością: „żywię słodką nadzieję, że taka instytucja nigdy nie powstanie”. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że poważny gracz w tych wyborach – także pod względem prowadzenia kampanii – był tylko jeden. A jego lider, Jarosław Kaczyński, podobnie jak twardy Macquaire, żywił „słodką nadzieję” nie tylko na samodzielne rządy, ale także na konstytucyjną większość oraz na to, że do Sejmu nie dostanie się żadna inna siła na prawo od PiS. Ta nadzieja prawdopodobnie legła w gruzach.

„Zasługujemy na więcej”


Prezes PiS wierzył, że istnieje szansa na konstytucyjną większość. Zjednoczona Prawica bezwzględnie dominowała w kampanii nad nieporadnymi konkurentami. Gdyby nie awans (jeśli sondaże się potwierdzą) do sejmu Konfederacji, być może stan posiadania rządzącej partii byłby znacznie większy. Słowa Kaczyńskiego o tym, że jego ugrupowanie „zasłużyło na więcej” oraz wyczuwalny żal w głosie, iż nie udało się trafić do pewnej grupy wyborców, to niewątpliwie rozgoryczenie związane z rosnącymi w siłę konkurentami w walce o głosy konserwatywnych wyborców.

Spełnił się zatem koszmar Kaczyńskiego: po prawej stronie sceny politycznej wyrósł mu najprawdopodobniej konkurent. Jeśli Konfederacja faktycznie wprowadzi do Sejmu posłów i nie pozwoli się zwasalizować PiS-owi, to być może wówczas głos katolików, dla których największym zawodem była niechęć rządzącej partii do zaostrzenia ustawy aborcyjnej, zacznie być lepiej słyszalny. I być może niepocieszony prezes PiS zrozumie, że ludzie, którym zależy na obronie życia stanowią ważny składnik jego potencjalnego elektoratu.

Konfederacja pod lupą


Jeśli faktycznie Konfederacja zajmie krzesła na sali sejmowej po prawej stronie od posłów PiS, wszyscy jej wyborcy powinni surowo rozliczać jej liderów z tego, co obiecywali w trakcie kampanii. Czy walka z aborcją faktycznie stanie się dla nich jednym z ważniejszych postulatów? Czy staną się inspiratorami prorynkowych ustaw? Czy też poświęcą swoje postulaty, by porozumieć się z władzą i utrzymać się na powierzchni dzięki korzystnemu z uwagi na finansowe frukta aliansowi?

Niewątpliwie Konfederacja, jeśli pozostanie wierna swoim postulatom, będzie miała w Sejmie pełne ręce roboty. Lewicująca Koalicja Obywatelska i lewackie SLD z Czarzastym, Biedroniem oraz Zandbergiem na czele, niewątpliwie będą się licytować na rewolucyjne projekty ustaw z legalizacją związków homoseksualnych na czele. Jest się czego obawiać, wszak 2019 rok niewątpliwie jest rokiem bardzo intensywnych działań propagandowych grup LGBT+, domagających się akceptacji dla swoich postulatów.

Największym przegranym tej kampanii pozostaje Koalicja Obywatelska. Słaby wynik może wpłynąć na przywództwo w Platformie Obywatelskiej, ale też daje do myślenia Donaldowi Tuskowi, który zapewne porzuci ostatecznie marzenia o prezydenturze i wybierze szefowanie Europejskiej Partii Ludowej. Kandydatem PO na prezydenta zostanie, wiele na to wskazuje, Małgorzata Kidawa-Błońska, która w kampanii intensywnie pracowała na swoją rozpoznawalność. Co może niepokoić, głównym konkurentem w najbliższych miesiącach będzie dla KO lewica. Staniemy się zatem na pewno świadkami ostrej rywalizacji na lewackie postulaty, co może poważnie wpłynąć na polaryzację i radykalizację opinii publicznej. Czy Polacy przechylą się bardziej na lewo czy też na prawo – tutaj wiele zależy od postawy katolickich mediów oraz samego Kościoła, który stanie przed wyzwaniem konfrontacji z lewicowymi radykałami oraz zapewne wspierającymi ich tzw. liberalnymi katolikami.

Co dalej?


„Słodka nadzieja” prezesa PiS nie zmaterializowała się w politycznej praktyce. To na pewno stanie się częścią obsesji Jarosława Kaczyńskiego. Uparcie będzie dążył do przejęcia wyborców Konfederacji, co stanowi z kolei szansę dla katolików. Ich postulaty mogą być bardziej słyszalne i zapewne część z nich zostanie zrealizowana. Wiele oczywiście zależy od presji, jaką katolickie organizacje wywrą na władzy. Część katolickich mediów w trakcie kampanii raczej łagodnie traktowała Zjednoczoną Prawicę, traktując chociażby pytania o obronę życia zaledwie jako swoisty rytuał. Czasu na wywieranie presji nie będzie zbyt wiele, bo jeśli dojdzie do konserwatywnego przewartościowania w partii władzy, to szef PiS zapragnie szybko zdyskontować poparcie i – kto wie – zdecyduje się rozpisać wybory wcześniej niż obliguje do tego konstytucja.

To oczywiście jeden z wielu scenariuszy. Jego warunkiem jest wejście do sejmu Konfederacji. Jedno jest jednak pewne: czekają nas kolejne lata intensywnych projektów społecznych. Niekoniecznie związane będą one z modernizacją naszego kraju i przebudową instytucji państwa. Czeka nas raczej kontynuacja rewolucji portfeli, wypychanych darowanymi przez rząd pieniędzmi. Zakończy się ona wtedy, gdy portfele zaczną szczupleć. Zagrożeniem może być inflacja i podniesienie stóp procentowych a wreszcie zagrożenia związane z radykalnym podniesieniem płacy minimalnej. Warto również pod tym kątem śledzić poczynania rządu Zjednoczonej Prawicy.


© Tomasz Figura
13 października 2019
źródło publikacji:
www.pch24.pl






Czy PiS zostanie zmuszone do pójścia na prawo?


Ostatnie miesiące pokazały, że partia rządząca widziała swój sukces w podkreślaniu kwestii gospodarczych i socjalnych. Sprawy ideowe schodziły coraz bardziej na dalszy plan, PiS przyznało w końcu, że nie zakaże aborcji. Wybory pokazały, że jest jednak grupa wyborców, której się to nie spodobało i o nich PiS będzie musiało zawalczyć.
Wejście Konfederacji do sejmu oznacza, że PiS nie jest już jedynym strażnikiem moralności katolickiej i cywilizacji łacińskiej. Może spodziewać się, że będzie wciąż punktowany przez Konfederację i będzie zresztą sam chciał pokazać, że jest bardziej konserwatywny od niej. To może przełożyć się na wzmocnienie prawego skrzydła PiS-u, pokazywanie ludzi bardziej nastawionych patriotycznie i katolicko, wzmocnienie retoryki narodowej.

Wszystkich katolików i prawicowych wyborców ta sytuacja powinna cieszyć. Jest to bowiem realny bodziec, który może wymóc na władzy chętniejsze podjęcie spraw ważnych dla ideowych wyborców. Jeżeli PiS tego nie zrobi, sam stworzy miejsce dla Konfederacji, która będzie rosnąć w siłę.


© Michał Krajski
14 października 2019
źródło publikacji:
www.Prawy.pl


Jeżeli podobają Ci się materiały publicystów portalu Prawy.pl wesprzyj budowę Europejskiego Centrum Pomocy Rodzinie im. św. Jana Pawła II poprzez dokonanie wpłaty na konto Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia: 32 1140 1010 0000 4777 8600 1001. Pomóż leczyć ciężko chore dzieci.






O degeneracji partyjnej


Z mojego punktu widzenia, czyli z punktu widzenia człowieka, który chce zwiększyć sprzedaż swoich produktów, ważne były dwa rozwiązania w wyborach – albo całkowity sukces PiS i zakneblowanie wariatów na cztery lata, albo całkowita klęska PiS i poszukiwanie przez tę partię sojuszników wszędzie gdzie się tylko da. Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że ugrali jedynie 43 procent, bardzo się zdenerwowałem i zacząłem przeklinać w obecności dzieci, także nie swoich. Mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone.

Dziś z rana okazało się jednak, że jesteśmy bliżej tej pierwszej wersji, to znaczy całkowitego zwycięstwa PiS. Cóż to oznacza? Powiedział to wczoraj jeden z członków partii Kukiz 15 pan Tyszka. Rzekł mianowicie z miną bardzo mądrą, że potrzebny jest w sejmie rozsądny środek, a dominacja jednej partii spowoduje jej degenerację. To jest sposób rozumienia spraw politycznych według jakiejś behawioralnej wykładni – rozwój, degeneracja, obumieranie, śmierć. Może zresztą jest to innego rodzaju wykładnia, a ja po prostu nie umiem dobierać słów. Nie ma to znaczenia…chodzi o to, że Tyszka przemawia tak, jakby jego i jego kolegów ta degeneracja nie dotyczyła. Ja zaś zastanawiam się na czym ona mogłaby polegać i nic innego nie przychodzi mi do głowy, jak tylko to, że po całkowitym sukcesie, wszystkie cwaniaki z PO-KO, które mają dziś już od rana różne wątpliwości, przejdą z podniesionymi rękami do PiS i zaczną powolutku układać tam sprawy po swojemu. Ktoś powie, że niektórzy z nich już tam byli wcześniej, a partyjne doły i nie tylko doły PO i PiS układały się ze sobą od początku tej kadencji. Być może, ale teraz ta przepowiedziana degeneracja Tyszki będzie się pewnie nasilać. Pytanie tylko czy sam Tyszka nie dostanie propozycji z PiS i jako pierwszy nie zasili szeregów tej partii porzucając Kukiza i jego kolegów.

Ja się cieszę ze zwycięstwa PiS, albowiem przez cztery lata nie będziemy musieli słuchać i oglądać Schetyny, nie będziemy też musieli czekać na cudowne ozdrowienie gospodarki, które miało nastąpić po rządach PO i do tej pory nie nastąpiło, ale mogłoby nastąpić, gdybyśmy jeszcze raz oddali głosy na Schetynę i kolegów. No way. To już było i nie wróci więcej. Nikt mnie nie przekona do głosowania na Konfederację, a najmniej mnie przekonują zdjęcia polityków konfederacji z tą młodą panią eksponującą podwiązkę czy też koronkę na lewym udzie. Tą, którą Korwin tak szarmancko całuje w rękę. Mam niestety taki odruch, że jak widzę Korwina całującego szarmancko w rękę jakąś panią, to biegnę do łazienki bo żołądek podchodzi mi do gardła. Mniszysko napisał tu wczoraj ciekawy komentarz, ważny prawie powszechnie, a myśl w nim zawartą wyjął z praktyki własnej jako duchownego i z praktyki Kościoła – popęd seksualny jest jednym z najsilniejszych demotywatorów. Jeśli więc ktoś robi politykę i stawia w pierwszym rzędzie paniusię wyglądającą tak jak wspomniana tu osoba, to ma złe zamiary i chce sprowadzić swoich wyborców na niewłaściwą drogę. Tak ten komunikat odczytuję. Mam nadzieję, że Konfederacja do sejmu nie wejdzie.

Ponoć już za to wszedł do sejmu Jaskiernia. To aby prawda? Nie chce mi się wierzyć. Jeśli jednak prawda, to mam propozycję. Jak przez mgłę przypominam sobie pana Jaskiernię i myślę, że ciekawie by było gdyby ustawił się on na wspólnym zdjęciu z Lechem Wałęsą, a obaj ubrani by byli przy tym w koszulki z napisem Konstytucja. Wyglądali dawniej prawie tak samo, a dziś, kiedy się postarzeli podobieństwo to stało się chyba jeszcze wyraźniejsze.

Właśnie podali wyniki z 70 procent komisji i znowu musiałem się zdenerwować. Spadło i to wyraźnie. Lepiej pewnie nie będzie, a ale większość jednak uzyskali. Oby nie było niżej, bo będzie moim zdaniem katastrofa. Kwaśniewski właśnie prorokuje w WP, że za dwa lata jak osłabną koniunktury światowe, PiS będzie zabierać 500+. Ja cię nie mogę, a jak by nie zyskali większości, to Schetyna nie czekając na osłabienie koniunktur zabrałby to już zaraz, prawda? I wszystko by było według pana Olka w porządku. Przyjemnie jest obserwować to schadenfreude w oczach Kwaśniewskiego, Milera i innych…no, ale czekajmy co będzie.

Powiedział jeszcze pan Olek, że PiS będzie teraz kokietował elektorat umiarkowany. To możliwe, ale ta kokieteria może być pułapką, bo umiarkowany elektorat nie da się skokietować, albowiem to są ludzie uzależnieni emocjonalnie od przeżyć z przeszłości, czyli tych wszystkich ekscytacji związanych z „sukcesami” Tuska w PE i całą tą proeuropejską otoczką. Nie ma sensu, moim zdaniem, kokietowanie kogokolwiek. Jeśli PiS ma plan musi go realizować i tyle, nie oglądając się na nic, a najmniej na Olgę Tokarczuk i jej bełkot.

Najgorzej będzie jeśli PiS zacznie kokietować komunistów, to znaczy Czarzastego i Zandberga, a to możliwe, bo ja już dawniej słyszałem w okolicach PiS głosy, że Czarzasty nie jest taki zły. Pewnie nie jest, to zabawny gość, który ma swoją dynamikę. To jednak za mało, żeby wchodzić z nim w koalicję i uważać, że coś dobrego z tego może wyniknąć. […]


© Gabriel Maciejewski
14 października 2019
źródło publikacji:
www.Coryllus.pl






O zwycięstwie opozycji w Senacie zadecydowało zaledwie 320 głosów. W jednym okręgu!


To tyle osób, ile mieści się w jednym Dreamlinerze. Gdyby zamiast pójść na wybory, zostały w domu, PiS dalej rządziłby w Senacie.

W koszalińskim okręgu wyborczym (nr 100) do Senatu do końca trwała walka pomiędzy trzema kandydatami - ostatecznie zwyciężył ją Stanisław Gawłowski, poseł PO, z wynikiem 33,67 proc. Tuż za nim umiejscowił się Krzysztof Nieckarz z PiS z wynikiem 33,43 proc., a na trzecim miejscu - niezależny Krzysztof Berezowski (32,90).

Różnica pomiędzy pierwszym a drugim miejscem wyniosła zaledwie 320 głosów. Gawłowski, formalnie z PO, startował jako kandydat niezależny - z uwagi na ciążące nad nim zarzuty korupcyjne nie otrzymał oficjalnego poparcia Koalicji Obywatelskiej.

320 osób to nieco mniej niż mieści największa wersja samolotu Dreamliner (787-10). Tak niewielka grupa osób zadecydowała jednak ostatecznie o tym, że opozycja po czterech latach przejęła władzę w Senacie i będzie mogła spowalniać, utrudniać, a nawet blokować niektóre decyzje opanowanego przez PiS Sejmu.

Przed wyborami wszyscy zdawali sobie sprawę, że wynik wyborów do Senatu będzie ważył się do końca - mało kto jednak spodziewał się, że o zwycięstwie opozycji zadecyduje 320 osób.

Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości z Koszalina i okolic, którzy w niedzielę nie poszli do wyborów, mogą dziś pluć sobie w brodę.


© Krzysztof Pacewicz
14 października 2019
źródło publikacji:
www.wyborcza.pl






* nie godzi się tytułować Panem lub Panią nieucywilizowanych barbarzyńców obsrywających wszystko i wszystkich dookoła niczym małpy sprowadzone z afrykańskiej dziczy ku uciesze gawiedzi – Redakcja ITP

Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2