Warto zatrzymać się na tej ostatniej informacji, bo właśnie w rosyjskich mediach pojawiła się kolejna, równie ciekawa. Otóż jak poinformował prezes centrum telewizyjnego Ostankino Michaił Szubin, instytucja, która kieruje i dzięki której sygnał telewizyjny dociera do odbiorców w Rosji i poza granicami kraju, musiała zacząć redukować pracowników. Oczywiście nie jest to jedyna instytucja w Rosji zajmująca się świadczeniem usług tego rodzaju, ale jest z pewnością największą – jej udział w rynku szacowany jest na 54%. I teraz, jak się okazuje, w obliczu finansowych trudności jakie centrum przeżywa nie tylko zmuszone jest do zmniejszania liczby zatrudnionych, ale również drastycznego zredukowania liczby napraw, remontów i konserwacji. W efekcie, jak powiedział mediom Szubin, w ostatnim czasie, po raz pierwszy od 15 lat „awaryjność” sprzętu zaczęła rosnąć, a ostatnio, już zupełnie w sposób lawinowy. Sytuacja jest obecnie tak zła, że w każdej chwili, jak ostrzegł, grozi wielka awaria w wyniku, której Rosjanie zobaczą nie program telewizyjny, ale informacje o problemach z transmisją.
W tym wszystkim najciekawsze jest wyjaśnienie z jakiego to powodu Ostankino ma problemy finansowe. Otóż z płatnościami zalega Kanał 1 i podmioty wchodzące w skład jego grupy. Kanał 1 jest firmą kontrolowaną przez państwowy Wniesztorgbank oraz prywatną Narodową Grupę Medialną, której właścicielem jest oligarcha Mordaszow (przemysł stalowy). W rękach tej grupy medialnej znajduje się też gazeta Izwiestia, uchodząca, zgodnie z rzeczywistością, za jeden z głównych narzędzi propagandowych Kremla.
O roli, jaką w rosyjskiej propagandzie odgrywa Kanał 1 świadczy to co stało się niedawno w Mołdawii, gdzie miały miejsce wybory lokalne. Generalnie ich wyniki świadczą o wzmocnieniu się współrządzących prorosyjskich socjalistów, co dla równie prorosyjskiego prezydenta Dodona, jest również dobrym znakiem przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Otóż 15 października, a zatem na kilka dni przed głosowaniem, poinformowano, że retransmisję rosyjskiego Kanału 1 najprawdopodobniej od listopada prowadzić będzie firma Accent 1 kontrolowana przez przedsiębiorcę zaprzyjaźnionego z urzędującym prezydentem kraju. Do tej pory retransmisją rosyjskich programów zajmowała się stacja która należała do Vlada Plachotniuca, mołdawskiego oligarchy rządzącego krajem i kontrolującego Partię Demokratyczną (dziś w opozycji i na emigracji). Po tym transferze bliscy socjalistom przedsiębiorcy będą kontrolowali w Mołdawii już trzy stacje telewizyjne. Co innego w całej sprawie jest jednak interesujące – otóż porozumienie między Accent 1 a rosyjskim nadawcą o retransmisji sygnału jest niczym innym jak podejściem do podziału tamtejszego rynku reklamowego i ustanowieniu nowego porządku. Przede wszystkim z tego powodu, że do tej pory Kanał 1 zawsze wymagał, aby retransmitująca go stacja miała możliwości nadawania naziemnego a nie tylko w sieciach kablowych czy na multipleksie. Teraz tymczasowo zrezygnowano z tego wymogu. Tymczasowo, dlatego, że Accent 1 już uzyskał zgodę na nadawanie naziemne. Innymi słowy Rosjanie skazani na dość niepewne pośrednictwo mołdawskiego oligarchy teraz umacniają się promując jednocześnie nowego gracza na tamtejszym rynku, przy czym zaprzyjaźnionego z prorosyjskim prezydentem. W kraju, w którym o wynikach wyborów mogą przesądzić głosy ludzi starszych (wyraźnie wskazuje na to rozkład frekwencji w ostatnich latach) to co oglądają głosujący ma fundamentalne znaczenie. Podobnie jest zresztą na Białorusi, na wschodzie Ukrainy i w innych państwach buforowych.
Wróćmy jednak do relacji finansowych Ostankino – Kanał 1. Z płatnościami nie jest najlepiej, doszło nawet do tego, że pod koniec ubiegłego roku Ostankino pozwało swego partnera do sądu, przede wszystkim z tego względu, że Kanał 1 jest stacją deficytową, i to już od pięciu lat. W roku ubiegłym strata netto wyniosła 6,8 mld rubli (ok. 100 mln dolarów). Strata byłaby jeszcze większa gdyby nie subwencje rządowe. W 2018 roku wyniosły one 4,6 mld rubli i przekazane były na „pokrycie strat w związku z emisją programów w miastach mających poniżej 100 tys. ludzi.”. W tym roku planuje się z budżetu zasilić stacje kwotą 3,8 mld, a w 2020 (rok przed wyborami do Dumy) 6,5 mld.
Warto teraz wrócić do informacji Centrum Lewady. Otóż wynika z nich również, że w ciągu roku liczba Rosjan, którzy nie wierzą w obraz kreowany przez rosyjskie kanały telewizyjne a dotyczący sytuacji ekonomicznej kraju wzrosła z 45 do 52%. A w przypadku polityki zagranicznej i sytuacji międzynarodowej ten wskaźnik również wzrósł – z poziomu 22 do 34 %. Mało tego, w ciągu minionego dziesięciolecia tzw. inne źródła informacji, czyli platformy społecznościowe i portale internetowe znakomicie zwiększyły swoje znaczenie. O ile 10 lat temu tylko 9 % wskazywało na nie jako na swe główne źródło skąd czerpią informacje, o tyle obecnie jest to odpowiednio 34% (sieci społecznościowe) i 32 % (internet) ankietowanych. Wśród młodszych obywateli Federacji Rosyjskiej te liczby wyglądają jeszcze ciekawiej – wśród młodzieży (od 18 do 24 lat) internet jako źródło informacji zdecydowanie dominuje nad telewizją (64% wobec 42%), a wśród ludzi w wielu od 25 do 34 lat ta przewaga też występuje (56 % do 49 %), choć jest mniej przytłaczająca. I te dane pozwalają zrozumieć dlaczego rosyjskie władze od pewnego czasu więcej uwagi, ale również pieniędzy poświęcają na kontrolowanie sieci. Tym bardziej, że wydatki rosyjskiego budżetu na mass media nie należą do niewielkich. Łącznie w budżecie tego roku na subsydiowanie mediów przeznacza się 88 mld rubli (ponad 1,3 mld dolarów), w roku przyszłym nakłady mają rosnąć o kolejne 3 mld, ale już w następnych ulegną stopniowej redukcji – do wysokości 70 mld w roku 2022. Z tego 6,5 mld rubli dla Kanału 1 stanowi niemałą część całości wydawanych przez rząd pieniędzy.
Mamy tu do czynienia z klasycznym przetargiem o pieniądze budżetu. Ministerstwo Finansów nie chce powiększenia dotacji, biorąc również pod uwagę spadającą „efektywność” telewizyjnej propagandy. Oligarchowie i państwowe banki również nie mają wielkiej chęci wydawać własnych pieniędzy. Na dodatek mało kto dba o finanse stacji, bo przecież na propagandę w Rosji dotychczas pieniędzy nie brakowało. Dość powiedzieć, że co popularniejsze „gwiazdy” polityczno – propagandowych show nadawanych w rosyjskich stacjach telewizyjnych, tacy jak choćby Dmitrij Kisieliow, mają wille nad włoskim Jeziorem Como, które nie należy do najtańszych lokalizacji. Jeśli rząd zwleka z wypłatą nowych „zapomóg” to trzeba na niego nieco nacisnąć, np. wstrzymując płatności dla Ostankina, co powoduje zagrożenie dla całego systemu i znakomicie poprawia gotowość władz do wyasygnowania nowych środków. Cały system działa tak długo, jak tylko są pieniądze w kasie. Trochę jak za czasów ZSRR, który uchodził za monolit, a potem, ku zaskoczeniu obserwatorów z Zachodu, w ciągu kilkunastu tygodni z hukiem się zawalił.
© Marek Budzisz
28 października 2019
źródło publikacji: „[Tylko u nas] Marek Budzisz: Propaganda w Rosji kosztuje coraz drożej, ale działa coraz słabiej”
www.TySol.pl
28 października 2019
źródło publikacji: „[Tylko u nas] Marek Budzisz: Propaganda w Rosji kosztuje coraz drożej, ale działa coraz słabiej”
www.TySol.pl
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz