OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Lewacka „logika”, czyli jak wygląda sprawiedliwość społeczna według lewaków

Takie pojęcia jak zasługa, zdolność, pracowitość, zapobiegliwość są traktowane jako wymysły „białych supremacjonistów” i jako takie muszą zostać odrzucone przy ocenie zdatności kandydata. Na ich miejsce wprowadza się ideę „różnorodności” płci, rasy, preferencji seksualnych, pochodzenia etnicznego, klasy ekonomicznej, religii i tak dalej.

Philip Carl Salzman, amerykański profesor antropologii, wskazał na trzy teorie, które ukształtowały ideologię i treści indoktrynacyjne dominujące w mediach, przemyśle rozrywkowym oraz edukacyjnym (tak, nauczanie na wszystkich szczeblach przekształciło się w fabrykę świadectw i dyplomów ukończenia danego etapu edukacji). Dwie z nich: postmodernizm i neokolonializm omówiłem w poprzednich artykułach. Teraz czas na trzecią: sprawiedliwość społeczną.

Marksizm bazował na teorii walki klas. Z jednej strony byli kapitaliści – wyzyskiwacze, z drugiej – ciemiężona przez nich klasa robotnicza. Sprawiedliwość społeczna, według doktryny marksistowskiej, miała polegać na wyzwoleniu się, w drodze rewolucji, klasy uciskanej od hegemonii wyzyskiwaczy. Jednak idea ta niespecjalnie przyjęła się na Zachodzie Europy i w Ameryce, gdzie poziom życia robotników stale się poprawiał bez konieczności wywołania rewolucji społecznej. Krótko mówiąc, robotnicy „zawiedli” marksistów. Przynajmniej na Zachodzie.

Aby urzeczywistnić idee Marksa i jego kontynuatorów, które w istocie swojej wymierzone były w chrześcijaństwo i cywilizację łacińską, trzeba było poszukać „proletariatu zastępczego”. Nowych grup społecznych, za pomocą których można byłoby przeorać europejską mentalność. Tak jak wcześniej sprawiedliwość społeczna polegała na tym, aby dopuścić do głosu, a następnie dominacji nad innymi grupami społecznymi (które zresztą z czasem uległyby zanikowi, tworząc w ten sposób komunistyczne społeczeństwo bezklasowe) uciskanych robotników, tak obecnie, osadzając w roli „wyklętego ludu ziemi” kobiety oraz wszelkiego typu mniejszości uznano, że społecznie sprawiedliwie będzie, gdy to one zapanują nad światem, spychając „białych, heteroseksualnych mężczyzn”, na margines. To samo spotkać ma wytworzoną przez nich kulturę, odpowiedzialną za wszelkie zło dziejące się na planecie.

Konflikt klas zamienił się w konflikt płci, ras, praktyk seksualnych, religii. Socjologia z nauki o społeczeństwie przekształciła się w naukę o nierówności społecznej. Philip Carl Salzman zwraca uwagę, że dla teorii sprawiedliwości społecznej równość nie jest równością szans, z czym wiąże się rola zasług, ale równością rezultatów, którą można zapewnić jedynie wówczas, gdy dana grupa składa się z tej samej liczby osób reprezentujących różne kategorie: płciowe, rasowe, preferencji seksualnych. Dokładniej mówiąc „sprawiedliwość to równa reprezentacja według procentów ludności zamieszkującej dany obszar”.

Współcześni przywódcy rewolucji kulturowej czerpiący inspiracje z prac Karola Marksa oraz tych jego kontynuatorów, którzy uaktywnili się w okresie rewolty na zachodnich uczelniach w 1968 r., uważają że istnieje strukturalna dyskryminacja wszystkich kobiet, kolorowych i homoseksualistów. Dlatego, aby zapewnić równość rezultatów, każda organizacja, instytucja, a zwłaszcza każda grupa decyzyjna powinna składać się reprezentantów wszystkich grup uważanych za dyskryminowane. Postulaty sprawiedliwości społecznej idą tak daleko, że zaczynają domagać się, aby odpowiednie, sprawiedliwe proporcje pojawiły się również w cytatach książek bądź artykułów: tylu a tylu cytowanych autorów ma być kolorowych, płci żeńskiej, różnej „orientacji” seksualnych. Podobnymi kategoriami rasy, płci, wyznania, preferencji seksualnych należy się kierować podczas przyznawania nagród i awansów.

Takie pojęcia jak zasługa, zdolność, pracowitość, zapobiegliwość są traktowane jako wymysły „białych supremacjonistów” i jako takie muszą zostać odrzucone przy ocenie zdatności kandydata. Na ich miejsce wprowadza się ideę „różnorodności” płci, rasy, preferencji seksualnych, pochodzenia etnicznego, klasy ekonomicznej, religii i tak dalej. Jedna tylko różnorodność jest wyklęta, bowiem jest stworzona przez białego mężczyznę, aby umocnić swój patriarchalny i rasistowski status społeczny. Tą ekskludowaną różnorodnością jest różnorodność opinii, ponieważ tylko ideologia sprawiedliwości społecznej jest akceptowalna. Każda krytyka lub opozycja wobec niej jest uważana za „mowę nienawiści”. Komitety akademickie przekształcają się w trybunały rewolucyjne próbujące wyjaśnić, że „różnorodność to doskonałość”. Ktoś kto przeciwstawia się zasadom sprawiedliwości społecznej jest seksistą, rasistą, homo-lesbo-transfobem, ksenofobem i faszystą.

Zranione uczucia są mocnymi kryteriami „sprawiedliwości społecznej”. Decydują o tym co jest, a co nie jest dozwolone. Nie możesz mówić niczego, co mogłoby zranić czyjeś uczucia; jeśli to zrobisz, musisz zostać ukarany. Kiedy „ranisz uczucia”? Przede wszystkim wtedy, gdy myślisz i mówisz w kategoriach stworzonych przez cywilizację antyczną Greków i Rzymian oraz trwającego od dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa. Jak było bowiem wspomniane, te wszystkie kategorie postmodernistyczne, neokolonialne oraz omawianej właśnie sprawiedliwości społecznej stworzono nie po to, aby ludziom było lepiej, tylko dla urzeczywistnienia chorego i zabójczego dla ludzkości pomysłu zniszczenia cywilizacji Zachodu, a więc cywilizacji par excellence. Dlatego im mniej w gremiach kolegialnych białych heteroseksualnych mężczyzn wyznania chrześcijańskiego, tym lepiej – zasada reprezentatywności do nich się nie odnosi.

Na przykład w USA kobiety stanowią obecnie 60% absolwentów uniwersytetów, chociaż mężczyzn w tej kategorii wiekowej jest 51%. Sprawiedliwość społeczna w tym wypadku nie domaga się, aby mężczyźni byli w pełni reprezentowani wśród abiturientów szkół wyższych. Są oni wystarczająco „uprzywilejowani” przez patriarchalną strukturę społeczną. Inna sprawa to jakość wykształcenia dam dyplomowanych, otrzymanego w ramach parytetów.

Klasycy zachodniej cywilizacji powinni być ignorowani. Ich dzieła nazywane są pracami „martwych białych ludzi”. Tylko dzieła kobiet, osób kolorowych i autorów niezachodnich powinny być uważane za godne miana arcydzieł. Także w historii politycznej. Konstytucja amerykańska powinna zostać odrzucona, ponieważ jej twórcy byli właścicielami niewolników. Uniwersytet w Pensylwanii usunął portret Szekspira, twierdząc, że Szekspir nie jest wystarczająco zróżnicowany (biały, heteroseksualny, chrześcijanin, a według niektórych nawet kryptokatolik) i zastąpił go portretem czarnej lesbijki, poetki Audre Lorde.

Uniwersytety były kiedyś ostoją nauki. Ich zadaniem było rozpowszechnianie znanej i poszukiwanie nowej wiedzy. Ale w mury uczelni wkroczył wielki postęp: jego nosiciele znają odpowiedzi na wszystkie pytania, stąd problemem nie jest zrozumienie świata, ale jego zmiana. Salzman cytuje deklarację znajdującą się na stronie internetowej Szkoły Pracy Społecznej na Uniwersytecie Ryerson w Toronto, która doskonale obrazuje to, czym jest dziś uniwersytet opanowany przez ideologię sprawiedliwości społecznej: „Jesteśmy liderem w edukacji krytycznej, badaniach i praktyce z kulturowo i społecznie zróżnicowanymi studentami i społecznościami w zakresie przeciwdziałania represjom, rasizmowi, wszelkim przejawom kolonializmu lub neokolonializmu. Optujemy za dekolonizacją, odrodzeniem kultury aborygeńskiej. Wspieramy i rozwijamy feminizm, antykapitalizm. Walczymy o prawa homoseksualistów i transwestytów. Wspieramy sprawiedliwość społeczną”.

Na wielu uniwersytetach powołano komitety „sprawiedliwości i inkluzywności” nadzorujące wprowadzanie w życie zasad sprawiedliwości społecznej oraz rozpowszechniające „poprawne” poglądy poprzez literaturę, plakaty i warsztaty reedukacyjne, w niektórych przypadkach obowiązkowe. Owe komitety rewolucyjne, w pełnym tego słowa znaczeniu, represjonują członków wspólnoty akademickiej, którzy wyrażają niedopuszczalne poglądy. Szkoły edukacji zapewniają, że ich absolwenci, jako nauczyciele, będą wpajać swoim uczniom zasady „sprawiedliwości społecznej” i identyfikowania godnych pożałowania „multikultifobów” w swoich rodzinach i społecznościach.

Dziś pojęcie „być wykształconym” nie oznacza wiedzy, dystynkcji intelektualnej, głębi spojrzenia na rzeczywistość czy umiejętności wyrażenia swych przemyśleń, ale znamionuje kobietę i mężczyznę, którzy stoją po „właściwej stronie”, czyli zaangażowani są w budowę, oczywiście z „zaparciem”, postępowego świata. Bo jak inaczej zmierzyć obiektywnie poziom człowieka, jeśli nie ma prawdy obiektywnej? Jedyną „obiektywną” kategorią jest praktyka, a ta nakazuje, aby „mądry” człowiek płynął z prądem przemian. Nawet jeśli jest to kierunek donikąd.


© Dr Robert Kościelny
7 sierpnia 2019
źródło publikacji: „Logika lewacka albo gra w durnia. Czyli jak wygląda sprawiedliwość społeczna według lewaków”
www.polskaniepodlegla.pl





Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2