Gdyby nie wyrok Trybunału Konstytucyjnego, okazałoby się, że np. parafia wynajmująca sale musiałaby zgadzać się na to, aby ruchy LGBT mogły być ich klientami i organizować na ich terenie swoje kongresy i spotkania.
W maju 2017 r. pracownik łódzkiej drukarni, Adam J., został skazany prawomocnie za popełnienie wykroczenia. Zdaniem sądów obu instancji polegało ono na tym, że wysłał do Fundacji LGBT (czyli walczącej o prawa i przywileje lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transpłciowych) wiadomość o treści „Odmawiam wykonania roll upu z otrzymanej grafiki. Nie przyczyniamy się do promocji ruchów LGBT naszą pracą”. Sądy stwierdziły winę, ale odstąpiły od ukarania sprawcy. Sprawa była precedensowa. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro złożył w niej kasację do Sądu Najwyższego. Ten w czerwcu 2018 r. ją jednak odrzucił.
— To historyczne zwycięstwo równości w Polsce! Dzisiaj postawiliśmy wielki krok w kierunku równouprawnienia osób LGBT – cieszyła się Cecylia Jakubczak z Kampanii Przeciwko Homofobii.
Zbigniew Ziobro jednak nie poddał się i sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Ten zaś orzekł, że art. 138 kodeksu wykroczeń, który stał się podstawą skazania pracownika drukarni, jest niekonstytucyjny. Uchylony przepis brzmiał „Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny”. Z tego przepisu wprowadzonego w latach 70. XX wieku w PRL-u w celu walki z „prywaciarzami” zrobiono łamacz sumień. Uchylenie tego przepisu to wielkie zwycięstwo wolności z nadciągającym do Polski z Zachodu terrorem poprawności politycznej.
Próbne starcie
Drukarnia nie odmówiła bowiem wykonania zlecenia z powodu tego, kto zamawiał zlecenie, ale co zamawiał. Prawo prasowe zakłada, że redakcja może nie drukować ogłoszeń, z którymi się nie zgadza. Wszyscy uważają to za normalne prawo, nawet lewacy. Przecież trudno sobie wyobrazić, aby „Gazeta Wyborcza” czy „Krytyka Polityczna” zamieszczały w swoich pismach reklamy np. Obozu Narodowo-Radykalnego. Nikogo nie zdziwiłaby też odmowa wykonania tortu ze swastyką czy sierpem i młotem przez piekarnie. Mimo to próbowano zmusić drukarza do tego, aby wykonywał pracę, którą uważa za demoralizującą i szkodliwą. Cała sprawa była poważna, mimo robienia wrażenia błahej. Przecież wspomniana Fundacja LGBT nie miałaby żadnego problemu ze znalezieniem drukarni, która wykonałaby jej zlecenie. W tej sprawie jednak od początku chodziło o to, aby ukarać i publicznie napiętnować tych, którzy ośmielili się bronić swoich chrześcijańskich wartości. To publiczne poniżanie i oskarżanie o dyskryminacje łódzkiej drukarni miało sprawić,że nikt się nie odważy już na podobne, twarde stanowisko w obronie publicznej moralności. Gdyby nie wyrok Trybunału Konstytucyjnego, okazałoby się, że np. parafia wynajmująca sale musiałaby zgadzać się na to, aby ruchy LGBT mogły być ich klientami i organizować na ich terenie swoje kongresy i spotkania. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że coś jest nie tak. Niestety, jeżeli chodzi o sprawy dotyczące ruchów LGBT, zdrowy rozsądek już dawno przestał być wyznacznikiem polityki. Ruchy te z walki z rzekomą dyskryminacją uczyniły narzędzie prześladowania tych, dla których działalność tego typu ruchów to po prostu szerzenie demoralizacji.
Odwrotna dyskryminacja
Oprócz wyroku TK światło ujrzała sprawa pracownika polskiej filii koncernu sprzedającego meble – IKEA. Został on zwolniony z pracy po tym, jak agitkę na rzecz wspierania ruchu LGBT rozesłaną przez władze firmy skontrował na pracowniczym forum cytatami z Biblii. „Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: »Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich«. A także: »Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich«”. Zdanie Biblii w tej sprawie jest znane i jednoznaczne. List szefów IKEA był zaś agresywną próbą zmuszenia zależnych od siebie ludzi do tego, aby uczestniczyli w promocji czegoś, czego nie akceptują. Pamiętajmy: nie chodzi o to, że ktoś homoseksualistów prześladuje, lecz że oni domagają się publicznej akceptacji dla swojego stylu życia. Czyli z jednej strony mówią, że to co robimy w naszej sypialni to nasza sprawa, z drugiej zaś zmuszają ludzi do tego, aby mówili publicznie: fajne jest to, co robicie w waszych sypialniach. Niestety, szerzenie takiej demoralizacji dotyczy nie tylko osób dorosłych, ale także dzieci. To do nich z takim przekazem próbują dotrzeć środowiska LGBT, ukrywając swoją propagandę pod płaszczykiem edukacji seksualnej. Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris udzielił pomocy prawnej zwolnionemu mężczyźnie, który pozwał IKEA o dyskryminację.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że IKEA działa w krajach arabskich, m.in. w Arabii Saudyjskiej, gdzie homoseksualizm jest karany śmiercią. W katalogach IKEA z tego kraju próżno szukać kobiet. Tam bowiem dla szefów koncernu jest jasne, że jak zrobią coś wbrew miejscowej tradycji czy prawu, to grzecznie zostaną poproszeni o opuszczenie kraju. W Polsce tymczasem IKEA bez żadnych problemów dopuszcza się atakowania chrześcijanina za publiczną krytykę zgorszenia.
Wojna cywilizacji
Starcie z lobbystami LGBT to nie peryferyjna wojna ideologiczna, ale konflikt, którego wynik zadecyduje o przyszłości zachodniej cywilizacji. Na razie od kilku dekad wartości chrześcijańskie i normalność są w odwrocie. Działacze LGBT przyswoili sobie dobrze zasadę, że w demokracji nie rządzi większość, ale dobrze zorganizowane mniejszości. Ofensywę zaczęto w latach 60. XX wieku, gdy George Weinberg wymyślił termin „homofobia”. W ten sposób naturalna niechęć do homoseksualizmu normalnych ludzi zyskała nazwę taką jak schorzenia medyczne, np. klaustrofobia (lęk przed małymi pomieszczeniami) czy agorafobia (lęk przed otwartą przestrzenią). Dziś, manipulując nazewnictwem, ruch LGBT próbuje terroryzować normalną większość. „Gejizm jest to bolszewicka ideologia, której celem jest radykalna przebudowa naszego życia tak, aby służyło sprawie LGBT. To ideologia promująca rewolucję seksualną, aby rozwalić normalne społeczeństwo. Chodzi o postawienie świata do góry nogami. Wcale nie chodzi o tolerancję, a o aprobatę oraz o uległość w stosunku do wesołkowatych pomysłów inżynierii społecznej” – przekonuje amerykański profesor polskiego pochodzenia Marek Chodakiewicz w swojej książce „O cywilizacji śmierci”. Jego zdaniem kluczem do wygrania wojny z demoralizatorami LGBT jest narzucenie własnego języka drugiej stronie. „Tworzymy swoje nazewnictwo: stąd »wesołek« zamiast »gej«, »autosamica« zamiast »feministka« czy »odwrotek« zamiast »transgendered«. Odrzucić należy oskarżenia o »homofobię«, a kontrować, że to my – heteronormalni – jesteśmy ofiarami »heterofobii«”.
Wyrok TK to zwycięska bitwa w obronie normalności. Wojna cywilizacji wciąż jeszcze trwa. Możemy ją wygrać, ale nie możemy dać się sterroryzować. Mówienie prawdy i nazywanie rzeczy po imieniu nie może być uznawane za „mowę nienawiści”.
© Bogdan Konopka
7 sierpnia 2019
źródło publikacji: „Wyrok ws. drukarza z Łodzi to największe zwycięstwo ostatnich lat. Co robi, by nie przegrywać z ideologami?”
www.WarszawskaGazeta.pl
7 sierpnia 2019
źródło publikacji: „Wyrok ws. drukarza z Łodzi to największe zwycięstwo ostatnich lat. Co robi, by nie przegrywać z ideologami?”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz