Kto obsadził Sekielskiemu aktorów i kto kryje użytecznych dewiantów w purpurze?
W sprawie pedofilii w Kościele wypowiadałem się wiele razy i za każdym razem powtarzałem to samo – wypalić żelazem, posypać wapnem. Minęło jednak trochę czasu od premiery filmu Sekielskiego, a co ważniejsze pojawiło się sporo interesujących faktów, co zmusza do zadania kilku ważnych pytań.
Dla porządku przypomnę istotne fakty dotyczące kariery Sekielskiego.
Pierwszy raz było o nim bardzo głośno przy okazji tak zwanej afery w sejmowym pokoju Renaty Beger. Ówczesna posłanka Samoobrony, prosta kobiecina, nie wychodząca poza obsługę pilota do telewizora, nagle była w stanie urządzić profesjonalne studio nagrań w sejmowym hotelu. Po czasie Sekielski przyznał, że razem z Morozowskim wyposażyli Beger w sprzęt i poinstruowali jak się ma nim posługiwać.
Rzecz miała miejsce w 2006 roku, 13 lat temu. Wtedy nie było to takie proste nagrać z ukrycia prominentnych posłów partii rządzącej, w dodatku w sejmie.
Przypomnę, że pierwszy model IPhona zaprezentowano dopiero rok później, a prawdziwy bum na smartfony, którymi można nagrać prawie wszystko, to był dopiero 2010 rok. W tym samym czasie w TVN24 wybuchła inna afera, mianowicie na etacie zastępcy dyrektora, telewizja Waltera i Wejcherta zatrudniała niejakiego Milana Suboticia, byłego agenta WSI.
Co większe „oszołomy” łączyły te dwie sprawy i patrząc z wieloletniego dystansu, trudno się nie doszukać analogii pomiędzy metodologią WSI, a tym jak akcja w pokoju Beger została zaaranżowana. Wiadomo też, że z afery nie zostało nic, co zresztą parę lat temu przyznał Morozowski, cytując słowa Tuska z rozmowy zakulisowej. Tusk miał powiedzieć Morozowskiemu, że takie rozmowy są w polityce normą i wręcz się śmiał z tego, jak sprawy się potoczyły, z korzyścią dla PO. Pomimo zasług i nagród, jakie Sekielski odebrał za wyreżyserowaną sensację, z TVN wyleciał/odszedł. Okoliczności rozstania nie znam, ale raczej nie odchodzi się z roboty, jeśli stosunki z przełożonymi i kolegami układają się idealnie. Coś poszło nie tak, może ktoś za dużo wiedział, komuś innemu to przeszkadzało, jeszcze ktoś inny się przestraszył.
Drugie mocne wejście Sekielskiego zostało prawie całkowicie zapomniane, chociaż swego czasu było niemniej głośne, niż załatwianie miejsca na liście PiS dla szwagra Beger. Chodzi o ujawnienie teczki TW SB Chrisa Cieszewskiego, polskiego naukowca mieszkającego na stałe w USA, który podważał raport MAK i Komisji Millera. Jak się okazało teczka została sfałszowana i Cieszewski nigdy TW nie był, ale to właśnie do takiej „teczki” pierwszy dotarł Sekielski, wówczas pracownik TVP, skąd też wyleciał. Obecnie Sekielski jest wolnym elektronem współpracującym z kilkoma portalami, ale szczęście nadal go nie opuszcza. Ostatni nieprawdopodobny wyczyn Sekielskiego, to nie hitowy film, ale „przypadkowy” przyjazd do Gdańska, o piątej rano z profesjonalnym sprzętem, na plac gdzie akurat demontowano pomnik „prałata Solidarności”.
Strasznie dużo przypadków i cudów, jak na jednego dziennikarza, no i wreszcie na fali rozmaitych afer w Kościele, Sekielski po cichu i tak trochę na uboczu zbiera kasę na swój film o pedofilii. Nawiasem mówiąc, po obejrzeniu kilku fragmentów, nie widzę tam kosztów większych niż zakup kamery i cena prądu za ładowanie baterii. Nie ma w tym filmie efektów specjalnych, podróży na drugi koniec świata, za to jest sporo scen zrobionych w takiej samej technologii, jak nagranie w pokoju Beger. Nie to jest jednak najciekawsze, ale coś zupełnie innego. Otóż niemal wszyscy księża pedofile ukazani w filmie Sekielskiego są byłymi TW SB i to jeszcze nie koniec. Wśród ujawnionych księży, poza nazwiskiem Cybuli, kapelana Bolka Wałęsy, nie ma ani jednego nazwiska z topu hierarchii kościelnej.
W filmie nie pada też jedno słowo, że księża są TW SB, natomiast sam Sekielski przyznaje, że spędził długie dnie w IPN. Tak się składa, że jestem jednym z tych publicystów, którzy w IPN byli i przeglądali teczki „na żywo”, nie w Internecie. Siłą rzeczy musiałem przejść przez procedurę, poczynając od złożenia wniosku, aż po wyznaczenie terminu kwerendy. W międzyczasie zadzwonił do mnie pracownik IPN i poprosił, abym doprecyzował o jakiego Artymowicza dokładnie chodzi, bo jest ich wielu i czy życzę sobie teczkę samego Artymowicza, czy też teczki, w których Artymowicz występuje w powiązaniu z innymi osobami?
Doświadczenie i wiedza, jaką zdobyłem w trakcie krótkiej przygody z IPN pozwala mi na podsumowanie śmiechem wszystkich mądrali, które bredzą, że: „każdy mógł wejść do IPN i poszukać”. Niczego w IPN się nie znajdzie, jeśli się nie wie gdzie szukać i przede wszystkim najciekawsze kwity znajduje się nie w teczkach przypisanych do nazwiska, ale w teczkach powiązanych. Stawiam dolary przeciw orzechom, że Sekielski doskonale wiedział gdzie, czego i na kogo szukać, ktoś mu tę wiedzę po prostu sprzedał. Takich Sekielskich, którzy chcieliby zrobić sławę i pieniądze są setki, jednak to konkretnemu Sekielskiemu, znanemu z innych akcji w podobnym stylu, „udało się” dotrzeć do sensacyjnych materiałów. Równie dziwnym zbiegiem okoliczności przed premierą filmu, Tusk pozwala, aby Jażdżewski wygłosił skrajnie antyklerykalne przemówienie. Tusk doskonale wiedział, co się za chwilę stanie i jak tematem pedofilii w Kościele będzie się okładać PiS i Kaczyńskiego, za przewidywalną obronę Kościoła po "występie" Palikota II. Ten scenariusz został rozpisany politycznie!
Ponadto jeszcze raz zwracam uwagę na przypadek Jankowskiego. O tym, że prałat Jankowski był agentem SB mówiło się półgębkiem, ale się mówiło. O tym, że był pedofilem nie mówił nikt, aż tu nagle odnajduje się, gdzieś w Australii, ofiara prałata i „przerywa milczenie”. Pytam, co ta kobieta ryzykowała przez ostatnie lata, przecież nie mieszkała w Polsce, nie zajmowała eksponowanego stanowiska, ani nie była pracownikiem budżetówki. Od lat siedziała sobie w Australii i miała 1000 okazji, aby opowiedzieć, co ją spotkało. Opowiedziała dopiero po śmierci Jankowskiego i to konkretnej „Gazecie”. Dlaczego?
A czy przypadkiem nie jest tak, że opiekunowie teczek doskonale wiedzą, gdzie szukać, mają ludzi, którzy „cudownie” do materiałów docierają, mają redaktorów od nagłośniania spraw, gdy to jest wygodne lub potrzebne? Czy nie jest tak, że teraz poświęcają albo trupy albo płotki TW, natomiast grube ryby nadal są w Kościele chronione, bo mają do wykonania grube zadania? Wszystko w tej układance pasuje do typowej akcji typowych służb. Pokazanie wierzchołka góry grzechu, z jednej strony ma wywołać polityczną rewolucję i ideologiczną wojnę, z drugiej zdyscyplinować pedofilów i homoseksualistów w purpurze. I piszę o tym wszystkim nie dlatego, aby bronić Kościoła. Przeciwnie, piszę po to, by skorzystać z okazji, jaką dał Sekielski i jego scenarzyści do oczyszczenia Kościoła z esbeckich złogów. Oczyścić do spodu, nie bacząc na nazwiska i „zasługi”.
Trzeba podziękować Bogu za atak Żyda na polskiego ambasadora
Chciałbym zebrać burę za takie stawianie sprawy, bo to by znaczyło, że świat jest piękny, uczciwy i sprawiedliwy, ale na burę nie zasługuję, ponieważ świat, szczególnie świat polityki, jest zupełnie inny. Przed polską ambasadą w Izraelu doszło do czegoś, co szybko otrzymało właściwą nazwę – zwykły incydent. W tym miejscu pragnę przypomnieć i podkreślić, że w drugą stronę, czyli przy ataku na żydowskiego ambasadora w Polsce, mielibyśmy do czynienia z pogromem. Nie muszę też nikogo przekonywać, że skojarzeń i analogii do Auschwitz, holokaustu, szmalcownictwa i roku 1968, też by nie zbrakło. Przy ataku żydowskiego rasisty na polskiego dyplomatę wszystko skończyło się na incydencie, ale na szczęście tylko na świecie i w Izraelu.
W Polsce naplucie w twarz Markowi Magierowskiemu zrobiło duże wrażenie i nie dlatego, że Polacy nagle zobaczyli żydowski rasizm, o czym piszę od lat, ale z zupełnie innego powodu. Jest to kolejna kropla, która już nie drąży, tylko wydrążyła skałę. Żydom całkowicie rozum odebrało i jak zwykle z pazerności, bo napastnik krzyczał o odszkodowaniach. Dokładnie takie „incydenty” sprawiają, że zmienia się legendarna „świadomość społeczna”. Jeszcze cztery lata temu zdecydowana większość polityków i dziennikarzy z wypiekami na twarzy używała słów: „Żyd”, „Żydzi”„żydowskie”. Natomiast całkowicie nie do pomyślenia było, aby jakikolwiek polityk odpowiedział na żydowskie roszczenia: „figa z makiem”, „nic nie jesteśmy winni”. Żydzi starymi i prymitywnymi metodami dyscyplinowali Polaków do tego stopnia, że nie pozwalali o sobie mówić po imieniu. Drugi nahaj okładał przy każdej próbie obrony przed absurdalnym zarzutami, że to Polacy odpowiadają za ludobójstwo, dostawaliśmy antysemityzmem po głowie i palcem pokazywano nam bramę Auschwitz.
Przełom nastąpił wówczas, gdy nasi „sojusznicy” najpierw się zawiedli tempem pozorowanych prac, a potem ostatecznie zrozumieli, że nie będzie żadnego zwrotu mienia „bezspadkowego”. Po kolei zaczęły puszczać wszystkie tamy i hamulce, na wstępie usłyszeliśmy wprost, że Polacy byli gorsi od Niemców, potem popis dała urodzona w ZSRR ambasador Anna Azari, następny był Netanjahu obciążający Polaków zbrodnią holokaustu, w końcu szef żydowskiej dyplomacji, Israel Katz, oficjalnie powtórzył najgłupszy stereotyp o Polakach, którzy antysemityzm wyssali z mlekiem matki. Naplucie w twarz Magierowskiemu, co należy czytać jako naplucie w twarz Polsce, biorąc pod uwagę okoliczności rasistowskiego ataku, jest podsumowaniem darów niebios. Brzmi to bardzo brutalnie, ale nie sposób politycznie przecenić żydowskich błędów, które nie tylko pogrzebały ich chore marzenia, ale też pokazały pełne hipokryzji oblicze.
Trzeba podziękować Bogu za atak Żyda na polskiego ambasadora, właśnie dlatego, że bez podniesienia kurtyny i opadnięcia masek, mielibyśmy nadal teatrzyk dla ubogich, gdzie Polak i Żyd mają wspólną aksjologię i interesy. Jedno z najgłupszych określeń pseudo naukowych brzmi: „judeochrześcijański krąg kulturowy”. Nic takiego w przyrodzie nie istnieje, to jest typowy oksymoron. Judaizm to zaprzeczenie chrześcijaństwa, a żydzi (wierni zawsze małą literą) katolików nienawidzą od zawsze, zwalczają i uważają za sektę. Wszystkie te dość proste kwestie można w teorii wyjaśniać do końca świata i jeden dzień dłużej, że tak zażartuję, ale to przynosi niewielki efekt. Do ludzi najbardziej przemawia obraz lub proste słowo i jak Polak słyszy, że Żydzi na Polaków bluzgają i plują Polakom w twarz, to tej lekcji nie zastąpi nic.
Niech mi Marek Magierowski wybaczy, że tak bezceremonialnie traktuję jego prywatne nieszczęście i próbę poniżenia, przy czym musiał zachować wiele spokoju, ale to nie prywata się liczy, tylko interes narodowy. Wulgarny i co tu dużo mówić, ze wszech miar rasistowski akt agresji, przyniósł Polsce i Polakom więcej korzyści niż tysiąc paneli naukowych i starań dyplomatycznych. Nastąpiła zmiana ról, Żydzi przedstawiali siebie jako ofiary i Polaków jako agresorów, jednak po serii prymitywnych ataków, to Polacy stali się ofiarami agresywnych Żydów, co zresztą jest prawdą historyczną, znaną od wieków.
Ilustracja Autora © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
UAKTUALNIENIE: 2019-05-16-20:41 CET / A.P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz