OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Piszmy dzienniki

Miałem mądrych i utalentowanych dziadków, Piotra i Ignacego. Jeden grał na instrumentach ludowych, drugi rzeźbił świątki, anioły, rycerzy i wojowników.

Od najmłodszych lat czekałem z niecierpliwością na ich odwiedziny i mrożące krew w żyłach opowieści o dziejach naszego rodu, idące przez pokolenia. Może dlatego tak silnie zakorzeniło się we mnie poczucie ciągłości historycznej. Być może w dzieciństwie zasiane zostało owo ziarno ciekawości i prawdy, które wciąż we mnie kiełkuje, objawiając się w różnych postaciach i formach do dzisiaj. Na jednej z wieczornych wiejskich biesiad dziadek Piotr wziął mnie na kolana, dokładnie mi się przyjrzał i powiedział:
Ty, Stasiu, pisz dzienniki.
A dziadek Ignacy dodał:
Tak, tak, pisz, bo z dzienników rodzi się historia, a w naszej rodzinie było kilku skrybów, którzy zapisywali świat, na który patrzyli. I ty zapisuj, by nie przerywać tej ciągłej linii.
Być może nieco inaczej brzmiały słowa dziadków, ale sens był podobny. Wprawdzie nie miałem wtedy pojęcia, co to są dzienniki – musieli mi tłumaczyć, nie bardzo też rozumiałem, czym jest historia, jakie znaczenia mają skrybowie i dlaczego oni są tacy ważni, ale na pewno to wtedy właśnie zacząłem sięgać po ołówek, a potem po pióro i zapisywać, co się ze mną dzieje, a także co się dzieje ze światem. Z tych zapisków wyrastały już w liceum poważniejsze dokumenty, które rejestrowały mój rozwój duchowy i intelektualny, a także stanowiły znakomitą wprawkę do późniejszych prób literackich. Dlatego obecnie, kiedy tylko mam spotkania z młodzieżą, często zadaję pytanie: kto z was pisze dzienniki? – i już z odpowiedzi wiem, w którym kierunku pójdzie tej czy innej osoby rozwój. Ci, co piszą, będą analizowali swoje i cudze postępki, będą świat jakoś wartościowali, a więc będą samodzielnie i krytycznie uczyli się życia. Z potrzeby pisania zrodzi się potrzeba rozumienia siebie i ludzkiego istnienia.

Gdyby nie dzienniki, wspomnienia, zapiski, dokumenty, fotografie Kresowian, ukazujące zarówno piękne, jak i dramatyczne historie swoich ziemi, nie mielibyśmy dzisiaj tej wiedzy i tego rozumienia dziejów, które mamy dzięki ocalonej pamięci. Najwyższą bowiem wartością pisarstwa jest ocalanie pamięci, przesuwanie granicy poznania, budowania solidarności pokoleń. Wprawdzie pisarstwo po drodze załatwia wiele innych spraw, mierzy się ze swoją epoką, spiera się z mitami i legendami, prezentuje wizje i obrazy rzeczywistości, zapładnia zbiorową wyobraźnię, kształtuje smaki i gusta estetyczne i wypełnia wiele innych ról społecznych, ale to, co czyni z niego wartość szczególną i wyjątkową, to fakt, iż objaśnia swój czas i ocala pamięć jakiejś generacji, czyli przesuwa granice rozwoju człowieka i świata. Bez pisarstwa nie dałoby się bowiem zrozumieć tego rozwoju.

Czytam obecnie kilka książek naraz i delektuję się wielością i różnorodnością przekazu. Wspomniałem o wątku kresowym i chciałbym go pociągnąć dalej. Kresy to nie tylko kraina geograficzna, nie tylko część Rzeczypospolitej, ale to przede wszystkim rdzeń naszej tożsamości narodowej, a jak wiadomo, bez ugruntowanej tożsamości naród się rozpada, przestaje sam siebie rozumieć i traci znaczenie. Dlatego tak ważna i tak głęboko potrzebna jest każda zapisana historia Kresów, bo jest to zapisana historia polskich dziejów. Dzięki przekazom Kresowian zdołaliśmy ocalić kawałek zbiorowej pamięci. Tym bardziej, że państwo polskie, już to nowe państwo, po 1989 r., niemal całkowicie zatraciło instynkt trwania historycznego. Skupiło się na bezsensownej polityce obrony obcych interesów, zapominając, że najważniejszym interesem jest własny naród i jego tradycje. Na tym tle wszelkie ruchy społeczne, kulturalne, oświatowe, które przywracają pamięć, stają się bezcenne. Rodzą się one także poza granicami Rzeczypospolitej, nie tylko wschodnimi, ale i zachodnimi: we Francji, Anglii, Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie. Powstaje tam ważna i ciekawa literatura polska. Odkrywane są dzienniki i wspomnienia. Z Kanady dotarł do mnie właśnie fascynujący zbiór dokumentów, wspomnień rodaków, którzy dzielą się swoją wiedzą o przeżytych, często tragicznych wydarzeniach na Kresach, ale też na Syberii, dokąd zostali zesłani przez Sowietów. Pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów ze znakomitej książki Anny i Krzysztofa Alwastów „Kresowianie za oceanem”, opublikowanej w Kanadzie, ale też dostępnej w Polsce. Oto, czego się dowiadujemy z przedmowy: Jest to książka o
emigrantach, którzy w znacznym stopniu wywodzą się ze wschodnich Kresów II Rzeczypospolitej, a którzy znaleźli się za oceanem – w kraju klonowego Liścia (…). Jest to szczególna grupa Polaków, bowiem oni nawet po odzyskaniu przez Polskę suwerenności i niepodległości, po 1989 roku, w przeciwieństwie do emigrantów z innych części naszej ojczyzny, nie mają dokąd wracać. Ich Ojczyzna pozostała, z wyroków wielkich tego świata, na mocy zdrady jałtańskiej, poza granicami Rzeczypospolitej – dziś tworząc obce państwa – Litwę, Białoruś i Ukrainę. Dlatego ich świadectwa mają swoją wagę, dla każdego, kto chce zrozumieć polską duszę, chce poskładać w jedną całość polskie doświadczenie. Czternaście relacji, osób różnego stanu, różnego pochodzenia, połączone są jednym wspólnym elementem – bohaterowie tych relacji znaleźli się wszyscy w Kanadzie. Opowiadają oni o swoim dzieciństwie i młodości właśnie tam na Kresach Wschodnich, a potem o swoich życiowych doświadczeniach – wojennych i tych powojennych. Często są to doświadczenia ekstremalne”.
Oto wyimki ze wspomnień. Pisze Mirosław Cwalino w „Junaku z Kobrynia”:
„(…) Mnie, mamę, brata i siostrę w styczniu 1940 roku wpakowano do bydlęcych wagonów i wywieziono na Syberię. Jechaliśmy przez ok. 4 miesiące, czasami przystając, aby załatwić pilne potrzeby i wyrzucić z pociągu zmarłych pasażerów”.
Małgorzata Jachowicz z domu Kazimierczak – „Szyfrantka z Nowojelni”:
„(…) Pierwszą noc w baraku spędziliśmy śpiąc na skrzynkach. Głodne pluskwy rzuciły się na ludzi. (…) Przysłali specjalistów, ze zbiornikami z gazem trującym, na pluskwy. Po tygodniu zginęły i wyrzucaliśmy ich tysiące miotłami z baraków. (…). Zobaczyliśmy kołchoz, a w nim sklep. Niestety, w sklepie (…) tylko książki o Leninie i wódka”.
Ryszard Zdzisław Stefan Paudyn – „Pancerniak spod Piedimonte”:
W więzieniu, bez sądu, uznano mnie za »niebezpieczny element« dla związku Radzieckiego i skazano na 10 lat więzienia na Syberii. (…) w drodze transport przejeżdżał przez Lwów, gdzie zdołałem przez szparę w deskach wagonu wyrzucić list do mojej rodziny. Jakimś cudem ten list do nich dotarł”.
To ważna, wartościowa i atrakcyjna czytelniczo książka. Zarówno wątki kresowe, jak i syberyjskie, a także historie związane z armią Andersa, losy kanadyjskie, słowem całe bogactwo tematyczne wynoszące polskie losy do świadomości zbiorowej, to bezcenny kapitał historyczny i duchowy. Dzięki takim książkom pamięć o Kresach, Syberii, prześladowaniach i ludobójstwie naszych rodaków żyje. Żyje ona też np. we wspomnieniach Sybiraków, zaprezentowanych przez Anielę Kozłubską-Dmytrasz w zbiorze „Bliżej Polski”. W pięknie ilustrowanej monografii jednego rodu Justyny Szymańskiej „Czy jeszcze tu wrócę”, w „Tomiku poezji kresowej”, w którym znajduję takie strofy jak w wierszu Krystyny Użenaite
Kończyły się marzenia
i taniec się zatrzymał
W kropelce wody…
i słychać gdzieś w dolinie
wśród chłodów wiernych zimie
Żałosny tylko wiatru płacz
Albo piękne metafory Soni Pajgert z Ukrainy:
Samotna dziewczyna
Bezludny przestanek…
czy
Pamięć jest krótka
Jak ogień zapałki
lub
Prze miasto biegają cienie
Bez celu lecz z walizkami…
Strofy, w których pamięć idzie w parze z pięknem, lęki z miłością, a zwątpienie z prawdą. A gdzieś przed tym wszystkim kroczą nieśmiało, ale z poczuciem odpowiedzialności za losy pamięci pierwsze postaci kultury, dzienniki licealistów i pamiętniki naszych matek i ojców. Oby ich było jak najwięcej, ponieważ one uwiarygodniają sens polskiej drogi do prawdy.


© Stanisław Srokowski
30 listopada 2019
źródło publikacji:
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © domena publiczna / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2