OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Cholerni Polacy znowu ratują Londyn

Na nagraniach z ataku wściekłego terrorysty muzułmańskiego na Moście Londyńskim (London Bridge), do jakiego doszło w piątek w Wielkiej Brytanii widać, jak dwóch mężczyzn walczy z terrorystą aby powstrzymać go przed zadźganiem innych ludzi. Jeden z nich używa gaśnicy, a drugi… ogromnego, około półtorametrowego kła narwala.
Jak się okazuje, bohaterski mężczyzna z kłem narwala* drągiem w rękach to Polak, kucharz Łukasz pracujący w pobliskim „Fishmongers’ Hall”,
a kieł narwala (ssaka morskiego z rzędu waleni, czyli wieloryba) jest jedną z restauracyjnych dekoracji.



© Ilustrowany Tygodnik Polski²
2 grudnia 2019
www.tiny.cc/itp2



* UWAGA:
ZOBACZ UAKTUALNIENIE NA DOLE






Dramatyczne wydarzenia, do których doszło w piątek wczesnym popołudniem, zaczęły się nie na samym moście, lecz w znajdującym się przy jego północnym krańcu budynku Fishmongers’ Hall, gdzie odbywała się konferencja na temat wymiaru sprawiedliwości. Sprawca najpierw groził wysadzeniem budynku w powietrze, po czym zaczął atakować sporej wielkości nożem osoby będące w budynku. Broniły się one przy użyciu przedmiotów, które znalazły pod ręką i zdołały wypchnąć napastnika na zewnątrz, na most.

Tam terrorysta próbował atakować przypadkowych przechodniów, ale został powalony na ziemię przez osoby, które wybiegły za nim z Fishmongers’ Hall - w tym m.in. Polaka z kłem narwala i innego mężczyznę z gaśnicą - oraz przez osoby znajdujące się akurat na moście. Powalili terrorystę na ziemię i wyrwali z ręki nóż. Chwilę później przybyli na miejsce funkcjonariusze policji, którzy obawiając się, że terrorysta może zdetonować ładunki wybuchowe w jakie był „ubrany”, natychmiast zastrzelili sprawcę.

Bohaterstwo przypadkowych przechodniów, którzy ryzykując własnym życiem rzucili się, aby obezwładnić uzbrojonego terrorystę, spotkało się z powszechnym uznaniem brytyjskich polityków ze wszystkich opcji.

W ataku zginęły dwie osoby, a trzy zostały ranne. W nocy z piątku na sobotę policja podała, że sprawcą był 28-letni Usman Khan, który wcześniej został skazany za przestępstwa związane z terroryzmem i zwolniony warunkowo z więzienia w ubiegłym roku.


© Polska Agencja Prasowa
1-2 grudnia 2019
www.PAP.pl





POL: „Facet z kłem wieloryba w rękach to polski kucharz Łukasz. Warte zapamiętania na przyszłość, gdy ktoś znowu będzie mówił, że wpuściliśmy za dużo Wschodnich Europejczyków do naszego kraju”:






POL: „Właśnie widziałem. Fragment z tego, jak szalony i niebezpieczny był ten terrorysta. Ci trzej mężczyźni niech lepiej przygotują się na odbiór Medalu Jerzego (George Medal - co tojest?). Potencjalnie wiele istnień uratowanych przez gaśnicę, kieł wieloryba i męstwo.”:











Bohaterski jak Polak. Poświęcenie naszych rodaków ocaliło wiele osób podczas licznych ataków na zachodzie Europy


Gdy we wtorek 11 grudnia w Strasburgu terrorysta islamski Cherif Chekatt zaczął strzelać na jarmarku bożonarodzeniowym, ludzie w panice zaczęli uciekać. Z wyjątkiem Polaka Bartosza Niedzielskiego. Ten 36-letni dziennikarz pracujący m.in. w Parlamencie Europejskim, spróbował powstrzymać zamachowca. Za swoją odwagę zapłacił życiem (zmarł z powodu postrzałowej rany głowy 16 grudnia).

Jego poświęcenie nie było jednak daremne, bo dał ludziom w klubie, do którego zmierzał zamachowiec, czas na zablokowanie drzwi. Dzięki temu nie doszło do masakry, a liczba ofiar wyniosła, „tylko” 5 osób. Gdy w krajach zachodnich dochodzi do kryzysowych sytuacji, ludzie najczęściej zachowują się biernie. Lata lewackiej propagandy promującej rozwiązywanie problemów poprzez wezwanie sił porządkowych, doprowadziło do sytuacji, w której zwykli ludzie są bezradni wobec przemocy czy kryzysowej sytuacji. „Zacofanie” Polski w odniesieniu do krajów Unii Europejskiej pod względem kultury poprawności politycznej ma więc swoje mocne strony. W ostatnich latach było kilkanaście głośnych wypadków, w których Polacy dawali dowód bezinteresownej odwagi. Nie oglądając się na ryzyko, spieszyli na ratunek potrzebujących.

Do samego końca


Niemal dokładnie dwa lata temu podobne zdarzenie miało miejsce na berlińskim jarmarku. Islamski terrorysta porwał ciężarówkę, kierowaną przez Polaka Łukasza Urbana. W zamachu zginęło 12 osób. Śmierć poniósł także Polak, który według niemieckich mediów do ostatniej chwili walczył z zamachowcem, aby uniemożliwić mu rozjeżdżanie ludzi. Na końcu terrorysta, uciekając z miejsca zbrodni, zastrzelił Polaka.

Problem na Zachodzie dotyczy nie tylko braku odwagi, ale pewnej formy znieczulicy. W grudniu 2017 r. Polak jadący motocyklem po ulicach Londynie jako jedyny zainteresował się siedzącą… na środku jezdni kobietą. Okazało się, że próbowała popełnić samobójstwo. Nikt na nią jednak nie zwracał uwagi. Dzięki pomocy udzielonej przez Polaka, kobieta przeżyła.

W maju 2018 r. głośno było na Wyspach Brytyjskich o wyczynie 33-letniego Bartosza Bogusza, pochodzącego z Lublina. Gdy u sąsiadów wybuchł pożar, ten bez wahania pośpieszył na ratunek i najpierw pomógł dzieciom bezpiecznie wydostać się z płonącego budynku, a potem uratował ich matkę. Kilka lat wcześniej w 2014 r. irlandzkie media nie mogły się nachwalić Polaka Romana Najdzinowicza, który wspólnie, a jakże, z Węgrem uratował z płonącego budynku kobietę z dwójką małych (3 i 1 rok) dzieci. Ponieważ ogień uniemożliwiał normalne wejście do mieszkania, Polak wspiął się do niego po… balkonach.

Furorę zrobiło nagranie w internecie z eksperymentu społecznego przeprowadzonego w Szwecji w grudniu 2016 r. Nagranie ujawnił portal „Nyheter24”. Badacze sprawdzali reakcje ludzi na publiczną przemoc wobec kobiety. Chociaż była popychana i wyzywana, nikt nie reagował. Do czasu. W pewnym momencie można na nagraniu usłyszeć swojskie: „Co jest kur...! Przeproś ją!” i od razu słychać, że to nasz rodak wkroczył do akcji.

W marcu 2016 r. w Los Angeles Polak został okrzyknięty bohaterem, gdy powstrzymał agresywnego bandytę w metrze. Całość incydentu została nagrana przez jednego z pasażerów, który wolał filmować, niż samemu interweniować. Agresywny mężczyzna bez koszuli po kolei atakował pasażerów. Do czasu, gdy nagle został obezwładniony przez Polaka.

Europejska choroba


Miły dla naszej narodowej próżności zachwyt europejskich mediów nad bohaterstwem Polaków każe jednak zapytać, dlaczego normalne zachowanie stało się w starych krajach Unii Europejskiej tak rzadkie. Odpowiedź jest niestety smutna. To skutek zorganizowanej walki z przemocą i tłuczenia uczniom w szkołach do głowy, że zaatakowani mają iść na skargę do nauczyciela, a nie samemu się bronić. W ten sposób lewackie elity produkują ludzi, którzy nie są w stanie stawiać realnego oporu. Na dodatek, jeżeli jakiś człowiek wymsknie się systemowi, to gdy nie dochodzi do wielkiej tragedii, interweniujący często ma większe kłopoty niż bandyta.

Na początku grudnia w szwedzkim Malmö 45-letni włamywacz natknął się na rodzinę w mieszkaniu, do którego się wdarł i uprowadził 7-letniego chłopca, któremu groził władając pistolet do ust. Pojawił się ojciec chłopca i pobił włamywacza. Wezwana policja zatrzymała jednak zarówno bandytę, jak i ojca broniącego dziecko. Ponieważ broń okazała się atrapą do wytwarzania dwutlenku węgla, to obecnie większe problemy z prawem ma ojciec broniący rodziny, któremu zarzuca się pobicie niż włamywacz.

Europa zapadała na chorobę poprawności politycznej. Wyraża się ona nie tylko pilnowaniem, aby ludzie nie nazywali rzeczy po imieniu, ale także tym, aby na przejawy agresji wobec siebie lub innych reagowali wzywaniem sił porządkowych, a nie działali. Tego typu zachowania mają tragiczne konsekwencje. W bijącej rekordy poprawności politycznej Norwegii w 2011 r. doszło do słynnego krwawego zamachu dokonanego przez Andreasa Breivika na wyspie Utoya. Terrorysta spokojnie zastrzelił 69 osób, bo przebywający na wyspie nie byli w stanie podjąć próby stawienia mu oporu. Gdyby ludzie przełamali się i zaatakowali terrorystę, ofiar byłoby znacznie mniej. Niestety, europejskie instytucje zamiast promować odwagę, odpowiedzialność i samodzielność wolą mieć do czynienia z bezradnymi obywatelami, którymi trzeba się opiekować. Tacy bowiem nigdy nie zbuntują się, jak chociażby ostatnio we Francji. Europa jest chora, ale nie jest to bynajmniej choroba śmiertelna. Wciąż jest czas, aby lewackie brednie zastąpić starymi, sprawdzonymi wzorcami.


© Bogdan Konopka
2 grudnia 2019
źródło publikacji:
www.PolskaNiepodlegla.pl





U A K T U A LN I E N I E :
„GAZETA WYBORCZA” Z WIELKĄ RADOŚCIĄ CYTUJE
IŻ TO NIE POLAK BYŁ MĘŻCZYZNĄ Z KŁEM NARWALA


Londyńska policja opublikowała oświadczenie 38-letniego Łukasza, którego interwencja zapobiegła dalszemu rozlewowi krwi podczas ataku nożownika na London Bridge. W zamachu zginęła dwójka studentów Cambridge - 23-letnia Saskia Jones i 25-letni Jack Merrit. Brytyjskie media już wcześniej zaznaczały, że ofiar nożownika mogłoby być dużo więcej, gdyby nie interwencja świadków, którzy - nie zważając na własne bezpieczeństwo - rzucili się, by obezwładnić mężczyznę

W oświadczeniu Polak zaznaczył, że nie trzymał kła narwala, a kij, który znalazł w restauracji. To w budynku, z którym znajduje się restauracja, nożownik zaczął atakować ludzi. W oświadczeniu czytamy:
W piątkowe popołudnie 29 listopada pracowałem normalnie w Fishmongers Hall, kiedy wydarzyło się coś niewyobrażalnego i doszło do tragicznego ataku terrorystycznego. Wraz z kilkoma innymi osobami próbowałem powstrzymać mężczyznę, który atakował ludzi w budynku. Użyłem drąga, który znalazłem, ktoś inny trzymał kieł narwala.
Łukasz przyznał, że już wtedy został zaatakowany, ale i tak pobiegł za terrorystą w stronę mostu:
Mężczyzna mnie zaatakował, po czym wybiegł z budynku. Byłem w grupie, która za nim podążyła i zatrzymała na moście. Zostałem pchnięty nożem, a później trafiłem do szpitala. Jestem wdzięczny, że mogłem wrócić do domu.
Jego szef, Toby Williamson, w rozmowie z mediami zdradził, że w pewnym momencie Łukasz został sam na sam z terrorystą, co dało innym ludziom czas na ucieczkę:
W pewnym momencie uderzył zamachowca w klatkę piersiową i odbił się od niej, wtedy wiedział już, że coś jest nie tak. A on miał na sobie tę kamizelkę. Później doszło do walki między nimi z użyciem noża. Łukasz został zraniony aż pięć razy. Był ciężko ranny, ale ani przez chwilę się nie zawahał. Później dołączyły do niego dwie lub trzy osoby. Napastnik uciekł po schodach, Łukasz biegł tuż za nim: był ranny, ale walczył do końca
- opisywał. Łukasz podkreślił, że jego zachowanie w tej kryzysowej sytuacji było instynktowne. Poprosił też, by uszanować jego prywatność i dać czas na rekonwalescencję:
Kiedy doszło do ataku, działałem instynktownie. Próbuję teraz jakoś się uporać z traumą wywołaną przez to zajście i chciałbym, by pozwolono mi to zrobić w prywatności i ze wsparciem mojej rodziny.
Polak na końcu swojego oświadczenia przekazał wyrazy współczucia rodzinom ofiar nożownika:
Chciałbym przekazać swoje kondolencje rodzinom, które straciły ukochane osoby. Wysyłam im wyrazy wsparcia oraz wszystkim, którzy ucierpieli przez ten bezsensowny atak.


© autor(ka) nieznany(a) (jab, red.)
3 grudnia 2019
źródło publikacji: „Gazeta Wyborcza”
tiny.cc/GoWno





Ilustracje:
pierwsza i ostatnia © domena publiczna / rzut ekranu ITP
pozostałe © brak informacji


OSTATNIE UAKTUALNIENIE: 2019-12-03-21:55 CET

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2