OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Norman Davies „Sam o sobie” – Brytyjczyk ukarany za pisanie prawdy o Polsce i Polakach

Historia, wedle żydowskiej narracji, jest jak western. Są dobrzy Żydzi i pozostałe narody – złe i zaczadzone antysemityzmem


Norman Davies został zakrzyczany, kiedy zaoponował przeciw tezie o tym, że Polacy biernie patrzyli na Holokaust. Czy lobby żydowskie zablokowało jego karierę naukową w USA?

Kiedy pada słowo „polonofobia”, często możemy przeczytać i usłyszeć, że jest ono wymysłem Polaków, którzy nie potrafią krytycznie spojrzeć na swoją historię. Co jednak zrobić ze świadectwem brytyjskiego historyka dotyczącym kampanii zniesławiania Polaków przez środowiska żydowskie?

Tym historykiem jest profesor Norman Davies. Znamienne, że nad Wisłą wśród ludzi surowo oceniających postawy swoich rodaków na przestrzeni dziejów – a więc co najmniej z rezerwą podchodzących do terminu „polonofobia” – cieszy się on niekwestionowanym autorytetem.

Tydzień temu na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” ukazała się rozmowa Magdaleny Rigamonti z brytyjskim uczonym. Okazją była jego nowa książka – chodzi o autobiografię „Norman Davies. Sam o sobie”.

Historyk pytany w wywiadzie o różne zawarte w niej wątki przypomniał ujawniony już niegdyś przez siebie epizod – czyli okoliczności, w których nie doszło do objęcia przez niego posady wykładowcy na Uniwersytecie Stanforda w połowie lat 80. Nikt Daviesowi wprost nie powiedział, dlaczego tak się stało, lecz dano mu jednoznacznie do zrozumienia, że to z powodu zajmowania się – w rzekomo niewłaściwy sposób – stosunkami polsko-żydowskimi.

I w tym miejscu trzeba się cofnąć do wcześniejszego fragmentu wywiadu. Profesor Davies zrelacjonował zamknięte spotkanie w ambasadzie w Londynie z roku 1974. Były to warsztaty dla młodych historyków. Prym wiódł izraelski historyk profesor Yehuda Bauer, który w odniesieniu do okupowanej przez Niemców Polski zaprezentował następujący schemat: Żydzi jako ofiary Holokaustu, następnie przyglądający się biernie ich zagładzie Polacy, wreszcie sprawcy zbrodni, czyli hitlerowcy, naziści.

Przy czym – podkreślił Davies – z ust Bauera nie padło słowo „Niemcy”. Izraelczyk zbrodniarzy nazywał konsekwentnie hitlerowcami i nazistami. Kiedy zaś Davies stanowczo zaoponował przeciw tezie o tym, że Polacy biernie patrzyli na Holokaust stwierdzając, że w trakcie okupacji cierpiały, ginęły ich miliony, został zakrzyczany.

„Przeszkadzałem, bo z całego spotkania miało wyniknąć, że Polska była historycznym ośrodkiem antysemityzmu, w związku z czym zasadne jest określanie Polaków mianem antysemitów” – podzielił się swoimi wspomnieniami brytyjski historyk. I dodał, że decyzja o upowszechnianiu takiej narracji zapadła „na górze” – czyli w kręgach osób, które w Izraelu i USA mają istotny wpływ na żydowską politykę historyczną.

Teoria spiskowa? Trudno o jej snucie podejrzewać kogoś takiego, jak profesor Davies. A opowieść o tym, co się działo w ambasadzie Izraela w Londynie 45 lat temu, mówi sama za siebie.

Warto zastanowić się nad paradygmatem żydowskiej polityki historycznej. Ma ona co najmniej pięć aspektów, które trzeba wskazać.

Pierwszy dotyczy pamięci o Holokauście. Aż do lat 60. straszliwe doświadczenie Auschwitz było w zbiorowej świadomości społeczeństwa izraelskiego wstydliwym epizodem. Potem jednak to się zmieniło – w Izraelu ofiary Holokaustu trafiły do panteonu nowego świeckiego kultu państwowego.

Drugi aspekt to stosunek państwa izraelskiego i prominentnych środowisk żydowskich do Związku Sowieckiego i komunizmu. Od końca lat 60. ZSRR i Izrael były zantagonizowane, ponieważ Kraj Rad w konfliktach bliskowschodnich popierał Arabów. Przekładało się to też na dyskryminację obywateli sowieckich narodowości żydowskiej.

Niemniej w krajach Europy Zachodniej, Ameryce i Izraelu ZSRR ma wizerunek mocarstwa, które było sojusznikiem w wojnie z Hitlerem. Dlatego wobec Stalina stosuje się tam taryfę ulgową – może był dyktatorem, ale nie takim, jak przywódca III Rzeszy. Stawianie znaku równości między Związkiem Sowieckim a Niemcami Hitlera wywołuje gniewne reakcje w opiniotwórczych kręgach.

Trzeci aspekt to historyczna rola, którą Żydzi przypisują Polakom. Skoro Polacy stawiają znak równości między sowieckim komunizmem a niemieckim narodowym socjalizmem, to zadają kłam narracji o Stalinie jako oswobodzicielu Europy spod faszystowskiego jarzma. Stają się więc negacjonistami, kalającymi dobre imię Armii Czerwonej, której żołnierze wyzwalali Żydów z obozów koncentracyjnych.

Rzecz jasna, kiedy w roku 1974 Norman Davies przysłuchiwał się wywodom Yehudy Bauera, nie było niepodległej Polski. PRL uprawiał politykę historyczną zgodną z kremlowską wykładnią dziejów. Ale przecież wrogi – z konieczności skrywany – stosunek Polaków do Sowietów był historykom z zachodniej strony żelaznej kurtyny znany. Zresztą niewyczerpanym źródłem wiedzy w tym zakresie byli imigranci z PRL – także ci pochodzenia żydowskiego.

Czwartym aspektem są stosunki Izraela z RFN. W latach 50. Niemcy Zachodnie zaczęły Żydom wypłacać odszkodowania za skutki drugiej wojny światowej i Holokaustu. W ten sposób RFN uzyskała kartę przetargową, żeby przekonać światową opinię publiczną, że za zbrodnie III Rzeszy odpowiada nie naród niemiecki, lecz hitlerowcy i naziści, co znalazło swój wyraz w wypowiedziach Yehudy Bauera.

Polska była w zupełnie innej sytuacji niż Niemcy Zachodnie. Po wojnie było czymś oczywistym, że Polacy są ofiarami III Rzeszy. Nie było więc żadnych podstaw, żeby państwo polskie – świat uznawał za takie PRL – płaciło Żydom jakiekolwiek odszkodowania. Z relacji Normana Daviesa wynika, że w latach 70. nastąpił w tej sprawie zwrot (a może już wcześniej?) i Polacy zostali wpisani na – sporządzoną „na górze” – czarną listę narodów pomagających Niemcom w Holokauście.

Wreszcie piątym aspektem jest zakamuflowany żydowski nacjonalizm. Nie można się do niego publicznie przyznawać. Stąd antypolska kampania, o której opowiedział profesor Davies, musiała być prowadzona tak, żeby jawiła się jako odkłamywanie dziejów przez pozbawionych jakichkolwiek nacjonalistycznych uprzedzeń orędowników humanizmu.

W lansowanej przez Izrael i diasporę żydowską narracji o historii mamy jasny podział na dobrych i złych. Po jednej stronie są Żydzi jako ofiary wielowiekowych prześladowań, po drugiej – pozostałe narody jako zaczadzeni antysemityzmem oprawcy. To pozbawiony wszelkich niuansów komiksowy czy westernowy obraz, który ma oddziaływać na wyobraźnię, a nie przybliżać do prawdy.

Stosunki polsko-żydowskie w ciągu dziejów były bardzo skomplikowane. Nie stanowiły one bynajmniej sielanki – wbrew temu, co głoszą zwolennicy tezy o I Rzeczypospolitej jako wielokulturowym państwie będącym „rajem Żydów”.

Ale to nie oznacza, że za wszelkie konflikty polsko-żydowskie odpowiada antysemityzm. Holokaust nie może być argumentem za tym, żeby przymykać oko na choćby wrogie zachowania części Żydów wobec ludności polskiej czy państwa polskiego w okresie międzywojennym. Choć oczywiście czymś haniebnym byłoby porównywać te zachowania z tym, co Niemcy z pomocą polskich szmalcowników wyrządzili Żydom.


© Filip Memches
11 października 2019
źródło publikacji:
www.TVP.info






Dwie twarze Normana Daviesa


Polska była historycznym ośrodkiem antysemityzmu, w związku z czym zasadne jest określanie Polaków mianem antysemitów” – pod takimi hasłami odbyło się 45 lat temu spotkanie w ambasadzie Izraela w Londynie, co ujawnił teraz w wywiadzie dla dziennika.pl prof. Norman Davies. Ale to jedna twarz polsko-brytyjskiego historyka. Bo Davies przyjaźnił się z małżeństwem Brusów, w tym krwawą prokurator Heleną Wolińską-Brus i był przeciwny obchodzeniu 1 sierpnia: rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Dlaczego?

W 1974 r. w spotkaniu w izraelskiej ambasadzie w stolicy Wielkiej Brytanii wzięło udział ok. 30 młodych historyków. Według relacji obecnego tam Normana Daviesa, izraelski prof. Yehuda Bauer stwierdził, że w czasie wojny w Polsce były trzy kategorie osób: wykonawcy: „hitlerowcy”, „naziści” (w żadnym razie Niemcy), ofiary (wyłącznie Żydzi) i ci, którzy biernie patrzyli (tzw. „bystanders”).
Na takie dictum Davies miał powiedzieć:
Przepraszam, mój teść, Polak, w czasie Holokaustu siedział w dwóch obozach koncentracyjnych - Dachau i Mauthausen. Zapytałem prof. Bauera, czy w związku z tym mój teść był biernym obserwatorem Holokaustu. Usłyszałem, że są wyjątki. Ja na to, że mój teść nie był jedynym Polakiem w obozach koncentracyjnych, tylko miliony Polaków cierpiały, ginęły, więc cały ten schemat nie bardzo pasuje do rzeczywistości.

W wywiadzie dla dziennika.pl Norman Davies ocenił teraz, że takie kłamstwa są upowszechniane od lat 70. w krajach zachodnich. Czyli chwała profesorowi, który od lat upowszechnia nie kłamstwa, ale prawdę o polskiej historii.

Mógł nie wiedzieć?


Ale jest jeszcze inny prof. Davies. Gdy w 1999 r. byłem w Oksfordzie, prowadząc reporterskie śledztwo w sprawie żyjącej tam Heleny Wolińskiej-Brus, zadzwoniłem też do Normana Daviesa. Nie mógł się spotkać, ale porozmawialiśmy chwilę przez telefon. Spytałem profesora, czy zna Wolińską. Odparł, że tak, że to żona innego oksfordzkiego profesora: Włodzimierza Brusa. Stwierdziłem wówczas, że Wolińska to przede wszystkim krwawa stalinowska prokurator, morderczyni zza biurka, winna śmierci gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” i wielu innych polskich patriotów. Davies odparł, że to niemożliwe. Bo to sympatyczna, starsza pani, pani profesorowa.

Czy rzeczywiście nie wiedział o przeszłości Wolińskiej? Czy mógł nie wiedzieć? Polacy z Oksfordu – szczególnie ci z pokolenia powojennego – świetnie wiedzieli. A to jednak niewielkie środowisko. Wiedział, znany w tym w polsko-brytyjskim środowisku naukowym historyk, prof. Józef Garliński. A Norman Davies?

Jak Kołakowski
Jak Pawlikowski


Dopiero później dowiedziałem się, że prof. Davies nie tylko zna prof. Brusa, ale przyjaźni się również z jego żoną, bywa u Brusów w domu. Podobnie zresztą, jak prof. Leszek Kołakowski, który w 2008 r. uczestniczył również w tajnym pochówku Wolińskiej na cmentarzu żydowskim w Oksfordzie.

Podobnie, jak reżyser Paweł Pawlikowski, który będąc goszczony przez państwa Brusów na podwieczorkach, uczynił z prokurator Wolińskiej-Brus pierwowzór jednej z głównych bohaterek swojego – jak się później okazało – oscarowego filmu „Ida”. Pawlikowski był pod wrażeniem Wolińskiej, tego, „ile osobowości może pomieścić się w jednym człowieku”. Dla Polaków z AK, WiN, a szerzej: polskich niepodległościowców, pozostała komunistyczną morderczynią w mundurze. Zimną, mściwą zbrodniarką.

Skasować rocznicę Powstania Warszawskiego


I jeszcze jedno: w 2015 r. prof. Norman Davies zaapelował, żeby w ogóle przestać obchodzić rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Powód? Bo w uroczystościach 1 sierpnia – jego zdaniem pogrzebowych - jest za dużo „triumfalizmu, samozadowolenia i samobiczowania”. To, że cechy te wzajemnie się znoszą, nie było istotne. To trochę tak – przepraszam za porównanie - jak postulat Joanny Senyszyn, aby zlikwidować 1 marca – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Z polsko-brytyjskim historykiem prof. Normanem Daviesem polemizował polski historyk prof. Jan Żaryn: „Pan profesor powinien wiedzieć, że obchody wybuchu Powstania Warszawskiego są związane z samą Godziną "W", ale także z tym, co wokół tego wydarzenia działo się w okresie PRL. My, jako naród wolny i niepodległy, próbujemy zadośćuczynić tym, którzy zginęli w czasie walk powstańczych, a przez 50 lat nie mogli być uhonorowani. Kiedy więc mamy to robić, jeśli nie teraz?”

Mama czuła dumę


Z Normanem Daviesem polemizowała także żołnierz AK, łączniczka w Powstaniu Warszawskim Hanna Szczepanowska: „Położenie akcentu na żałobę w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego jest dużym nieporozumieniem. Przecież ten dzień jest budzeniem się ducha Polaka, który przez wieki swoją rycerskością i walecznością bronił niepodległości naszego kraju. 1 sierpnia 1944 chodziło nam, powstańcom, o to samo. To nie jest więc pogrzeb, ale przypomnienie ducha walki, który nam wtedy towarzyszył. Cieszę się, że młodzież, która jest z nami 1 sierpnia, rozumie to tak samo jak my”.

Na koniec żołnierz AK, łączniczka w Powstaniu Warszawskim wspomniała swój 1 sierpnia 1944 r.: „Tuż przed Powstaniem poszłam pożegnać się z matką, ta nawet nie drgnęła. Wyciągnęła tylko rękę do pocałowania, bo wtedy taki był zwyczaj, tak jakbym szła do szkoły. Kiedy po latach zapytałam ją, co wtedy czuła, kiedy jej 15-letnia córka szła na wojnę, odpowiedziała, że czuła dumę. I to jest ważne”.

Hanna Szczepanowska, rocznik 1929, zmarła 9 października 2017 r. w Warszawie.


© Tadeusz Płużański
11 października 2019
źródło publikacji: „[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Dwie twarze Normana Daviesa”
www.TySol.pl






Norman Davies
„Sam o sobie”

Premiera: 25 wrzesień 2019
Wydawca: Wydawnictwo Znak
ISBN: 9788324021994

KUP OD WYDAWCY (książka)
KUP OD WYDAWCY (e-book)
KUP W AMAZON


Opis wydawcy:
Kiedy się urodził, mama karmiła go za pomocą wiecznego pióra z pompką. Nie wierzono, że przeżyje.

Uwielbiał podróże i świeże powietrze. Po studiach na Oksfordzie chciał zostać… przewodnikiem górskim. Sport miał we krwi. Nie znosił wylegiwania się na plaży, za to uwielbiał samodzielnie prać koszule w wannie i prasować je, stojąc na balkonie z widokiem na Pacyfik.

Wybitny historyk, autor przełomowego "Powstania ’44", jeden z najlepszych znawców Europy Wschodniej, wnikliwy obserwator rzeczywistości, po raz pierwszy opowiada tak osobistą historię: o rodzinie, dorastaniu w Bolton, karierze nauczyciela, związkach z Francją i Polską, samochodach, futbolu, trudnych decyzjach, odważnych celach. Wszystko w charakterystycznym, erudycyjnym Daviesowym stylu – pełnym anegdot i z szerokim tłem historycznym, a także z ostrym realizmem – bez grama idealizacji, za to ze szczyptą angielskiego humoru.







Ilustracje © Wydawnictwo Znak

Redakcja ITP niniejszym informuje Szanownych Czytelników, że NIE otrzymaliśmy żadnego wynagrodzenia (pieniężnego lub w jakiejkolwiek innej postaci) za promowanie powyższej książki, a nasi redaktorzy nabyli ją za własne pieniądze. Wszelkie filmy, publikacje i inne wydawnictwa, jakie są promowane przez naszych redaktorów, pojawiają się na naszych łamach tylko i wyłącznie wtedy, gdy MY SAMI uznamy je za warte polecenia naszym Czytelnikom. To właśnie jest jedna z zalet posiadania przez nas absolutnej i niczym nieskrępowanej niezależności od kogokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2