OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Wybuchło „artystyczne” gówno i spadło elitom na głowy

Nikt mnie nie przekona, że z gówna autorytety i elity III RP nie potrafią ukręcić „sztuki”. Gdyby tylko chcieli, gdyby tylko widzieli jakikolwiek sens i pieniądze, każde gówno są w stanie nazwać arcydziełem, rzadkie gówno, które wyprodukował Patryk Krzemieniecki też. Wyczuwam małą konsternację i uszami wyobraźni słyszę pytanie: „Kto?”. Ano jeden z tych, co to byli Wojciechem Basiurą, a teraz nazywają się Modest Amaro albo Patryk Vega. Po tym zdaniu słyszę nie pytanie, ale wykrzyknik: „Daj spokój! Chyba nie będziesz o tym pisał!”. Będę, oczywiście, że będę, bo to jest niezwykle istotna i rewolucyjna zmiana w tak zwanej świadomości społecznej.

Wczoraj odbyła się premiera „Polityki”, rzekomej komedii, czy też tragikomedii podsumowującej to, co się w polskiej polityce dzieje. O filmie było bardzo głośno, zanim ktokolwiek go zobaczył, nawet sam Jarosław Kaczyński zabrał głos. Krzemieniecki wywoływał „skandale” i „sensacje”, żeby gniotowi nadać odpowiedni rozgłos. W tym miejscu warto jeszcze raz przypomnieć, że wszelkie złote rady z gatunku nie mówcie o tym, bo jemu o to chodzi, same w sobie są śmieszne. Gdyby w tej radzie był choć cień konsekwencji, to by jej w ogóle nie było. Apelowaniem, żeby o czymś nie mówić w dość zabawny sposób to coś się nagłaśnia. Puszczanie bąków w salonie, rysowanie styropianem po szkle, czy pokazywanie gołej dupy w miejscu publicznym, zawsze wywoła zamierzony efekt.

Krzemieniecki w przenośni, a z pomocą gołej dupy Olbrychskiego dosłownie zrealizował założenia marketingowe i swoje ugrał. O filmie, który był skazany na artystyczną porażkę mówili wszyscy: politycy, dziennikarze, artyści, ludzie. Co ciekawe i jedna i druga strona sporu politycznego uznała to „dzieło” za wyjątkowo niebezpieczne. POKO ze swoim mediami krzyczało o przełomie i końcu PiS, z kolei PiS z „niepokornymi” panikowali i widzieli w tej produkcji „zamach stanu”. Na końcu wyszło to co wyszło i o czym mądrzy ludzie pisali, na długo przed tym, nim to się stało oczywiste i modne.

Jakie dane były potrzebne, aby „proroctwo” się spełniło? Dwie podstawowe. Po pierwsze reżyser Patryk Krzemieniecki, po drugie zwiastun filmu. Nazwisko reżysera i sałatka jedzona przez aktorkę udającą Krystynę Pawłowicz, były pewną zapowiedzią żenady, która zakończy się pierdzeniem gołej dupy Olbrychskiego w sejmie. Prorokiem mógł zostać każdy i to z minimalną wiedzą. Kto wiedział, że autentyczne, ale na śmierć zamęczone „dowcipy polityczne” nie mają prawa wypaść lepiej w reżyserowanym obrazie niż na żywo, ten zostawał prorokiem. Jednak to wszystko ma się nijak do obowiązujących przez lata „reguł” promowania i nagradzania gówna.

Dało się z „Pokłosia” zrobić „arcydzieło”, dało się z „Pożaru w burdelu” zrobić najmodniejszy spektakl w Warszawie, dopóki całej Polsce nie pokazał go TVN, to z „Polityki” przy powszechnej mobilizacji można było zrobić „polskie Pulp Fiction”, co najmniej. Nie udało się i to jest powód, dla którego zająłem się tematem. Dlaczego nie zrobiono z gówna dzieła? Być może ktoś schrzanił prostą procedurę. Wystarczyło, żeby jeden „autorytet”, w tym wypadku umowny Wajda, ogłosił w GW lub w TVN, że Krzemieniecki to geniusz, a „Polityka” jest arcydziełem ekspresjonizmu i żaden topowy krytyk, aktor, czy dziennikarz nie odważałby się polemizować z „mistrzem”. Taki sygnał nie poszedł, ale niekoniecznie jest to wynik zaniechania.
W czasach Internetu i „mowy nienawiści” psychologia działa na największych mistrzów. 30 lat temu „autorytety” narzucały swoją wolę w gazetach i telewizjach otoczeni wianuszkiem klakierów i cmokających z zachwytu innych „autorytetów”. Takie cieplarniane warunki dawały pełen komfort i nie wiązały się z żadnym ryzykiem, można było bezkarnie gówno nominować do rangi dzieła i odwrotnie. Dziś komfortu nie ma i za jedno nierozważne słowo lub gest można w Internecie zostać pajacem. Nikt z „wielkich” nie chciał wziąć aż takiego gówna na swoje barki, no to reszta sobie pofolgowała i odreagowała za wszystkie czasy.

Salony, krytycy, „yutuberzy” i pozostali „święci” kopią leżącego, nie ma pół słowa, które próbowałoby „Politykę” i Krzemienieckiego ratować. W efekcie to nie „artyści” ośmieszyli Kaczyńskiego, ale Kaczyński nie pierwszy raz ośmieszył artystów. Jeden człowiek bez konta, prawa jazdy, mieszkający z kotem, pokazał całą miałkość „elit” i produkowanej przez nich „sztuki”. Rozpaczliwa wtórność, tandeta i beztalencie, przez lata uchodziły za sztukę wyższą uprawianą przez wybitnych. Tymczasem od czterech lat żadnemu z tych „geniuszy” nie udało się wyjść poza prawo jazdy, kota i sałatkę Pawłowicz, czyli poza wybrzmiałe memy internetowe. Tego przełomu nie wolno lekceważyć, doszło do samozapłonu niegdyś bardzo groźnej kolubryny i całe to gówno wyleciało w powietrze, a potem spadło na głowy „elit”.


© MatkaKurka (Piotr Wielgucki)
5 września 2019
źródło publikacji:
www.Kontrowersje.net





Ilustracja Autora © brak informacji / za: www.kontrowersje.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2