OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Alaska a sprawa Polska. Hulaj dusza. Choć skromnie – ale hulaj!

Alaska a sprawa Polska


Dawid R. Barker, z żydowskiej rodziny od ośmiu pokoleń, mieszkających w stanie Iowa, jest ekonomistą, ale bynajmniej nie należy do żydo-komuny, dominującej wśród amerykańskich intelektualistów. Należy do Partii Republikańskiej, jest w Radzie Regentów Iowa, pisze dużo ciekawych artykułów naukowych – ale przede wszystkim prowadzi własny duży interes.
I oto p. Barker popełnił artykuł pt.: „Alaska; czy zwróciło się nam to, cośmy za nią zapłacili?” – z tezą, że zakup Alaski był jednym z najgorszych interesów, jaki zrobiły Stany Zjednoczone.
Argumenty p. Barkera są ekonomicznie nie do zbicia. Zapłacono za Alaskę $7,2 miliona w złocie. Ile to by było teraz? Nie tak dużo. To 360.000 złotych 20-dolarówek. To jakieś dwa miliardy złotych – mniej, niż kosztuje Polskę 500+. Byłoby nas stać.


Problem w tym, że już wtedy opinia amerykańska uważała to za wyrzucanie pieniędzy na nieużytki pokryte wiecznym lodem i wyklinała śp. Wilhelma H. Sewarda, który parł do tego zakupu i go przeprowadził. Śp. Aleksander II, Cesarz Wszechrusi, był zresztą gotów sprzedać Alaskę nawet za $5 mln! Rosyjski plenipotent wydał paręset tysięcy rubli na przekupienie amerykańskich senatorów i posłów, by klepnęli tę transakcję.

Potem okazało się, że na Alasce jest złoto, a duże pieniądze można zrobić na sprzedaży skórek zwierząt futerkowych. Jednak, argumentuje p. Barker, wszystkie te pieniądze poszły do prospektorów i myśliwych – państwo nie dostało z tego nawet centa. Nawet ropa z Alaski jest znacznie droższa, niż skądinąd – i państwo musi dopłacać do jej wydobycia. Ponadto dopłaca do infrastruktury – bo mieszkańcy Alaski chcą żyć na poziomie zbliżonym do reszty stanów – no, a budownictwo na Alasce jest zazwyczaj znacznie droższe.

Jaki jest wniosek z tego tekstu – i po co o tym teraz piszę? Nie dlatego, że przy fali upałów miło jest pomyśleć o wiecznej zmarzlinie. Dlatego, że jest to żywa ilustracja oczywistej tezy: „Interes państwa to zupełnie co innego, niż interes kraju!”. Dla Ameryki zakup Alaski to złoty interes; dla Unii Federalnej to strata.

Jednak w Ameryce Senat i Kongres służą do dbania o interes kraju – i ich głównym zadaniem jest pilnowanie, by państwo nie przedkładało swojego interesu (czyli interesu swojego budżetu) nad interes stanów. Bo państwo jest jak pancerz raka: bardzo potrzebny, szczypce też są potrzebne – ale, na litość Boską, nie można dbać tylko o pancerz i szczypce.

Ważny jest interes raka. Pancerz i szczypce to instrumenty, o które trzeba dbać – ale tylko wtedy, gdy są użyteczne.

Polacy utożsamiają interes Rzeczypospolitej z interesem Polski – a utożsamiają dlatego, że wszyscy: i sanacja, i PZPR ,i PO, i PiS wyłazili i wyłażą ze skóry, by Polakom wbić to do głów (i dlatego dzieci są w tym duchu pod przymusem indoktrynowane w reżymowych szkołach!!). Efekt jest taki, że gdy PiS się chwali, że za jego rządów do budżetu wpłynęło więcej pieniędzy – to ludzie jak głupi się z tego cieszą!!

Tymczasem, najoczywiściej w świecie, jeśli państwo ma w budżecie o miliard więcej, to my mamy w kieszeniach o miliard z dużym hakiem mniej (bo przecież pobór podatków kosztuje; kosztuje nie tylko państwo: kosztuje również nas!). Dlatego im mniej pieniędzy w budżecie państwa – tym lepiej dla obywateli.

Oczywiście: pewne rzeczy: wojsko, policja, pensja prezydenta, w obecnych warunkach również drogi – muszą być robione z pieniędzy publicznych; ale to jest 1/7 budżetu (14% – dla nie znających ułamków)!! Cała reszta jest w budżecie niepotrzebnie – i generuje stratę, wynosząca jakieś 25.000 zł rocznie na rodzinę!!

Bo w sposób oczywisty znacznie taniej jest zapłacić lekarzowi z własnej kieszeni – niż opłacić tego lekarza oraz: Ministra Zdrowia, Wydziały Zdrowia w województwach i powiatach, NFZ, część ZUS-u i całą kupę instytucyj, o których Państwo nigdy nawet nie słyszeli.

Np. składacie w aptece receptę. Wiecie, ilu ludzi sprawdza, czy macie uprawnienia do ulgi? A przecież to miliony recept DZIENNIE!!!

Ale państwo jest zadowolone, bo im więcej w budżecie, tym więcej mogą ukraść; w dodatku rządząca partia umieszcza swoich ludzi na dobrze płatnych stanowiskach w tych instytucjach!!

I przekonuje Was, że bez tego nie byłoby Was stać na lekarza!!!



Hulaj dusza. Choć skromnie – ale hulaj!


Moja dobra znajoma (już nie żyje, niestety…) parę lat temu otworzyła sklep. Miesiąc po otwarciu trafiła jej się okazja dość taniego wyjazdu na Kretę. Tłumaczyłem, że tak się nie robi – ale gdzie tam! „Musiała” wyjechać – a skoro musiała, to zabrała dziecko i wyjechała. Sklep, oczywiście, padł.

Ale dziecko miało dwa tygodnie frajdy. Przy 40 °C! Dziś PiS się chlubi, że wprawdzie inwestycje spadają, ale za to milion dzieci mógł wyjechać nad morze. Tak, że to 500+ to bardzo dobra inwestycja. Chociaż Globalne Ocieplenie w tym roku mocno nawaliło – więc spędzenie dwóch tygodni nad morzem w pierwszej połowie lipca przy temperaturze 14 °C było na pewno średnią przyjemnością…

Jednak nawet tylko dwa miesiące po 500+ dla miliona dzieci to miliard wzięty na konsumpcję. Oczywiście ludzie mają prawo wydawać swoje pieniądze albo na inwestycje – albo na konsumpcję. Ci, co wydają na konsumpcję, żyją potem w biedzie. Ci, co inwestują, żyją zazwyczaj znacznie lepiej.

Tak nawiasem: ci, co żyją w biedzie (ale na wódkę i papierosy na ogół mają) domagają się potem, by zabrać tym, co maja i dać im. W ramach „sprawiedliwości społecznej”, oczywiście.

Tu jednak mamy przypadek, gdy rząd świadomie zabiera pieniądze jednym – i daje innym. Daje im, celowo, z przeznaczeniem na konsumpcję. Do wydawania w ten sposób nawet otwarcie zachęca!
Chociaż znam pana, który jest na reżymową propagandę odporny. Żyje za zarobione przez siebie pieniądze. Te 500+ na troje dzieci bierze – i odkłada lub inwestuje. Za dwa lata za te pieniądze założy własny business.

Ale to raczej wyjątkowy przypadek.

Z moich nieletnich dzieci (starsze maja już własne dzieci…. na które biorą 500+ , oczywiście) Nadzieja (8 lat) wyjechała ze mną na 10 dni nad morze. Dzielnie pomagała przy organizacji spotkań w ramach „Wakacji z Korwinem” – ale przed tym zawsze 2-3 godziny mogła popływać w morzu i pobawić się w piasku. Karol (6 lat) jest u dziadków na Podkarpaciu i wcale nie czuje się pokrzywdzony. Robi wrażenie bardzo zadowolonego.
Chociaż nie pozwalają mu pływać w Sanie…


© Janusz Korwin–Mikke
28-30 lipca 2019
źródło publikacji:
www.Korwin-Mikke.pl





Ilustracja © Google Images / INEGI / ORION-ME / zrzut ekranu: ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2