OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Komik prezydentem Ukrainy. Moskwa a wybór Zełenskiego

Moskwa a wybór Zełenskiego


Zasadniczym powodem, dla którego Moskwa rozważa możliwość normalizacji, jest ugruntowane wśród jej elit przekonanie, że bez zmiany w relacjach z Ukrainą nie będzie możliwe odprężenie z Unią Europejską.

Mija już drugi dzień od zwycięstwa w ukraińskich wyborach Wołodymira Zełenskiego, a Moskwa nadal nie złożyła prezydentowi–elektowi życzeń i gratulacji. Wyjaśnienia rzecznika Kremla, Dmitrija Pieskowa, że powodem jest oczekiwanie na oficjalne rezultaty wyborów, nie brzmią wiarygodnie i skłaniają do spekulacji na temat przyczyn takiego zachowania, ale przede wszystkim do postawienia pytania: czy stosunki Ukrainy z Rosją zmienią się w nadchodzących miesiącach?

Media zwykły kwalifikować Zełenskiego jako polityka znacznie bardziej strawnego dla Kremla niż jego poprzednik, i być może zwolennika jakiejś formuły poprawy relacji.
Decydować miało o tym wiele uznanych za prorosyjskie wypowiedzi nowego prezydenta Ukrainy z kampanii wyborczej i z czasów, kiedy znany był jako artysta estradowy. Takie, jak choćby nazwanie tomosu „termosem”, określenie separatystów z Donbasu mianem „powstańców”, niezbyt przychylny stosunek do Stepana Bandery, czy szerzej – polityki historycznej poprzedniej ekipy, oraz krytyczny stosunek wobec polityki preferencji dla języka ukraińskiego. Sam Zełenski jest zresztą rosyjskojęzyczny, co w oczach Rosjan jest plusem.

Jednym z powodów wstrzemięźliwości Kremla, jak się w Moskwie spekuluje, mogły być słowa wypowiedziane przez Zełenskiego już po ogłoszeniu w wieczór wyborczy wyników narodowego exit poll, które dawały mu pewność zwycięstwa. Miał on powiedzieć wówczas, zwracając się do społeczeństw państw z obszaru postsowieckiego, „wszystko jest możliwe”, co niektórzy odebrali jako próbę eksportu „pomarańczowych” idei na inne obszary, również do Rosji.

Wydaje się jednak, że Moskwa wysłała jeszcze przed ukraińskimi wyborami oraz zaraz po nich szereg „balonów próbnych” i teraz czeka na gesty ze strony prezydenta-elekta, potwierdzające wolę rozpoczęcia poważnych rozmów. Jednym z nich była wypowiedź byłego prezydenta Ukrainy, Łeonida Krawczuka, który wezwał nowe władze w Kijowie do zdjęcia „z powodów humanitarnych” ukraińskiej blokady Krymu. Dmitrij Miedwiediew napisał na swej stronie w jednym z portali społecznościowych już w kilkanaście godzin po ukraińskich wyborach, że jego zdaniem „szanse na poprawę wzajemnych relacji istnieją”. Koniecznym tego warunkiem, jak zaznaczył, jest „uczciwe, pragmatyczne i zdroworozsądkowe podejście” do problemów na linii Kijów-Moskwa. Już bez metafor, wprost, o możliwościach „nowego otwarcia” w wywiadzie dla Reutersa w przeddzień wyborów mówił Wiktor Medwedczuk. Jego zdaniem Kijów uzyskać może nie tylko 25% zniżki na gaz i idące w miliardy dolarów rosyjskie inwestycje, ale również w ciągu kilku miesięcy odzyskać kontrolę nad Donbasem, a na początek, dla poprawy klimatu, Moskwa uwolnić może „w geście dobrej woli” zatrzymanych ukraińskich marynarzy. Aby nie było wątpliwości, że nie jest to prywatny pomysł ukraińskiego polityka, w tym samym tekście przywołane są komplementujące go opinie Pieskowa, i pojawia się informacja, że dwa tygodnie wcześniej rozmawiał on z Putinem. Warto też pamiętać, że niedawne sondaże opinii publicznej na Ukrainie wskazywały, że te dwie sprawy: uwolnienie marynarzy, czy szerzej – trwałe zawieszenie broni na Wschodzie oraz obniżenie stawek na usługi komunalne (znaczącą pozycją są wśród nich opłaty za ogrzewanie gazowe) są dla społeczeństwa najważniejsze, a zatem propozycja może być kusząca.

Moskwa pokazała też w ostatnich dniach, że gotowa jest do zaostrzania relacji, jeśli nowa ekipa rządząca w Kijowie wybierze drogę kontynuowania polityki swych poprzedników. Wprowadzenie przez rosyjski rząd embarga na eksport ropy naftowej i paliw na Ukrainę oraz nowy, przyspieszony tryb wydawania paszportów rosyjskich mieszkańcom samozwańczych „republik” na wschodzie Ukrainy uznać trzeba za posunięcia tego rodzaju.

Jednak deklaracji o gotowości rozpoczęcia „nowego etapu” jest więcej. Igor Iwanow, były rosyjski minister spraw zagranicznych, a dziś prezes wpływowej Rady ds. Polityki Zagranicznej, napisał, że Ukraina sama nie poradzi sobie z dławiącym ją kryzysem gospodarczym, i aby sytuacja się nie pogarszała, „potrzebna jest aktywna międzynarodowa polityka stabilizowania sytuacji” – pomoc przede wszystkim o charakterze ekonomicznym. I Rosja jest zainteresowana zbudowaniem takiej formuły, która, uruchomiona – jego zdaniem – przyczyni się do „spadku napięcia wokół Ukrainy”, a zatem wsparcie ekonomiczne traktować należy jako wstęp do poszukiwania rozwiązań politycznych. Iwanow nie jest przeciwny propozycji, jaką w czasie kampanii wyborczej formułował Zełenski – poszerzenia składu tzw. formatu mińskiego. Proponuje jedynie modyfikację. Jego zdaniem format winien być uzupełniony o przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Kolejnym krokiem mogłoby być powołanie grupy kontaktowej, na wzór tworu, jaki działał w czasach wojny w Jugosławii. Grupa taka na bieżąco reagowałaby na wydarzenia na Ukrainie i formatowała niezbędne wsparcie gospodarcze, ale też i polityczne. Z kolei Fiodor Łukianow z Klubu Wałdajskiego formułuje szerszą koncepcję, w myśl której Ukraina pod rządami Zełenskiego mogłaby podążyć drogą Gruzji po 2008 roku. Wszystkie problemy nie zostaną rozwiązane, nawet nie ma potrzeby podejmowania takich starań, ale ważne jest, by zacząć pragmatyczną współpracę, głównie gospodarczą.

Zasadniczym powodem, dla którego Moskwa rozważa możliwości normalizacji jest ugruntowane wśród jej elit przekonanie, że bez zmiany w relacjach z Ukrainą nie będzie możliwe odprężenie z Unią Europejską, sankcje nie zostaną zniesione, a Rosja pozostanie w politycznej izolacji. Wybór Zełenskiego daje szansę przełamania tego impasu. Obecnie Moskwa bada grunt.


© Marek Budzisz
23 kwietnia 2019
źródło publikacji:
www.NowaKonfederacja.pl







Komik prezydentem Ukrainy. Kim jest Wołodymir Zełenski?


Wołodymir Zełenski zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich na Ukrainie, pokonując ustępującego prezydenta Petra Poroszenkę. Kim jest Wołodymir Zełenski i skąd wzięła się jego popularność?

Skąd jego popularność?


Władimir [ukr. Wołodymir] Zełeński nie wziął się znikąd. Ba, nawet był już prezydentem Ukrainy – w serialu telewizyjnym „Sługa Narodu” i zyskał ogromną popularność. W telewizji „1+1” niedawno ruszył trzeci sezon historii o nauczycielu, który przypadkiem został prezydentem. Na kilka dni przed pierwszą turą mogliśmy obejrzeć w nim perypetie czarnych charakterów, do złudzenia przypominających Petra Poroszenkę i Julię Tymoszenko. A między nimi on - tytułowy Sługa Narodu, którego gra komik Wołodymir Zełenski.

Co przekazuje wyborcom serial? Punkt pierwszy: lepszy prezydent bez doświadczenia, ale uczciwy, niż z doświadczeniem, lecz umoczony. Punkt drugi: wojna wynikiem zaniedbań wewnętrznych, a nie polityki Moskwy. Punkt trzeci: UE boi się sukcesu Ukrainy. Punkt czwarty: język ukraiński jest tylko folklorem i nie należy się wstydzić tęsknoty za rosyjską kulturą rodem z sowieckiej Ukrainy.

Ale Zełenski nie wziął się znikąd - od 20 lat wgryzał się w umysły zjadaczy chleba i telewizji. Najpierw jako kabareciarz, potem prezenter, właściciel studia producenckiego „Kwartał 95” oraz jako aktor. W serialu, który był raczej najdłuższym spotem wyborczym w historii, Zełenski pokazał, jakim chciałby być prezydentem: słuchającym ludzi, cierpliwym i mądrym. Poza tym czuje publiczność, wie, kiedy rzucić żart, sprytnie wywija się dziennikarzom, obiecuje cuda. Nawet program wyborczy pisali mu fani na Facebooku.

Wyborcy z YouTube'a


Dlatego 41-letni Zełeński okazał się trudnym przeciwnikiem dla zawodowych polityków, którzy przejedli się już zmęczonym kryzysem Ukraińcom.

– Widzimy wyraźną różnicę pokoleniową: na Poroszenkę i Tymoszenko głosowała generacja telewizji i Facebooka, a na Zełenskiego – pokolenie YouTube’a i Instagrama. Piarowcy komika dobrze też wyczuli, że spora część Ukraińców chce zerwania z Rosją, ale niekoniecznie z rosyjskojęzyczną kulturą. Liberałowie zawsze traktowali to jak pakiet, a Zełeński powiedział: nie musicie wybierać – wyjaśnia dr Olena Babakowa, dziennikarka i ekspertka ds. stosunków międzynarodowych.

Sługa Narodu


Zełenski doskonale wie, jak sterować zbiorową wyobraźnią Ukraińców. Nawet partię, która wystawiła go do wyborów, nazwano tytułem serialu. Poza rolą prezydenta komik nie musiał w zasadzie już nic dodawać, a przekaz i tak docierał do wyborcy – nawet skuteczniej, bo w sfabularyzowanej i dobrze zrobionej formie. – Przyznam, że pozwoliło nam to oszczędzić spore pieniądze – mówi Zełeński w wywiadzie dla „Ukraińskiej Prawdy”.

Jaki to przekaz? W zasadzie każdy Ukrainiec może wybrać z repertuaru coś dla siebie, bo Zełenski obiecuje wszystko dla wszystkich w lekkostrawnej, komediowej oprawie. Ot, trybun ludowy, który ma oczyścić politykę z betonu, a na Ukrainie jego marzeń nie ma ogłoszeń: „Praca w Polsce”, są za to ogłoszenia w Polsce: „Praca na Ukrainie”.

– Nasza główna misja polega na tym, by ściągnąć do polityki naszego kraju absolutnie nowych, świeżych, porządnych ludzi, którym nie można nic zarzucić – mówi Zełeńki w wywiadzie dla „Ukraińskiej Prawdy”.

Skąd się wziął Zełenski?


Zanim Wołodymir Zełenski został prezydentem, odebrał prawnicze wykształcenie na Kijowskim Uniwersytecie Ekonomicznym. Nigdy jednak nie pracował w wyuczonym zawodzie. Postawił na to, czym interesował się od dziecka: teatr i muzykę. Jeszcze na studiach został zaproszony do udziału w słynnej w ZSRR zabawie „Klub wesołych i zaradnych”, w której grupy amatorów rywalizowały na śmieszne odpowiedzi na pytania i improwizowane gry słowne. Ekipa Zełenskiego odnosiła z turniejach spore sukcesy, co zachęciło młodych komików do założenia własnego zespołu kabaretowego „Kwartał 95”.

Zaczęło być o nich głośno na początku lat dwutysięcznych, a grupa przekształciła się studio telewizyjne. Zełenski zaczął produkować własne programy (np. satyryczny „Kwartał wieczorny”), pisał też scenariusze do musicali i filmów. Jego twarz nie znikała z ekranów telewizora, oglądać ją można było choćby w ukraińskim „Tańcu z gwiazdami” i w roli współprowadzącego rosyjską wersję „X-Factora” – „Faktor A”. Komik trafił też do kin.

W noc sylwestrową ogłosił natomiast, że startuje na prezydenta: w telewizji oligarchy Ihora Kołomojskiego „1+1” wystąpił po północy niczym z orędziem głowy państwa. Dopiero potem pokazano Petra Poroszenkę.

Obiecuje pokój z Rosją


W programie (napisanym po części poprzez Facebooka) nie brakuje też odniesień do konfliktu z Rosją. Zełenski stawia jednak na dialog z Moskwą, nie na siłowe rozwiązanie sporu. Metoda może co prawda nie podobać się narodowo rozbudzonym Ukraińcom, których krewni przelewali krew na froncie, trafiła jednak do wyborców ze wschodu kraju, którzy są już zmęczeni konfliktem. Pięć lat po Majdanie obywatele wschodnich i południowych terenów Ukrainy - rządzonych w dużej mierze przez stare mafijno-klanowe struktury oligarchiczne - czuli się zepchnięci na margines przez Kijów, zdominowany przez galicyjskich polityków.

– Ci zachodnioukraińscy patrioci opanowali kulturę, propagandę, przekaz historyczny. To jest na tyle agresywne, że wywołuje zaniepokojenie wśród ukraińskiej ludności rosyjskojęzycznej. Nie chodzi o to, komu wierzą, bo mają dosyć jednej i drugiej strony, ale po prostu słabo rozumieją zachodnią symbolikę – mówi Robert Cheda, specjalista ds. polityki wschodniej przy Fundacji Pułaskiego oraz były oficer operacyjny i analityk Agencji Wywiadu.

– Zełenski jest natomiast kandydatem nie tyle prorosyjskim, ile populistycznym, bez politycznego sentymentu wobec Rosji, ale z kulturową tęsknotą za postsowiecką Ukrainą – precyzuje dr Olena Babakowa.

Jak ocenia Michał Kacewicz z „Biełsatu”, choć Zełenski jest silnie osadzony w kulturze rosyjskiej, to raczej nie odważy się głosić prorosyjskich haseł. W końcu bonusy dostaje się dziś nie za prorosyjskość, ale antyrosyjskość właśnie. Wnioskując jednak z wypowiedzi Zełenskiego, jest się czego obawiać. Według wielu ekspertów niefrasobliwość, chęć bratania się z Putinem i brak rozeznania w polityce zagranicznej kandydata doprowadzą do pogłębienia kryzysu.

Brzydka twarz prezydenta


Zełenski nie jest jednak panem wyciętym z czasopisma. – Kilkukrotnie miał już okazję pokazać swoją prawdziwą twarz poza show, w którym sam jest reżyserem i producentem – mówiła w TOK FM dr Olena Babakowa. – Na przykład podczas rozmowy z dziennikarzami Radia Swoboda, którzy ujawnili w śledztwie, że po pięciu latach od aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie Zełenski ma trzy firmy producenckie w Rosji. Mało tego, jedna z tych spółek [zarejestrowana na Cyprze Green Films – przyp. red.] dostała nawet dotację od rosyjskich organów władzy na jakąś produkcję telewizyjną. I gdy dziennikarze przyjechali zapytać o to Zełenskiego, który zawsze się uśmiecha, prezentuje jako gość na luzie i obyty na salonach, ten zaczął zachowywać się bardzo po chamsku. Jak Wiktor Janukowycz - wyjaśniała ekspertka.

Ale to nie był pierwszy raz, gdy Zełenski znalazł się w centrum medialnego skandalu. Zdarzyło już mu się publicznie obrażać prezydenta Poroszenkę, a Ukrainę porównać do „aktorki z niemieckich filmów dla dorosłych”. W 2017 r. głośno było o jego sitcomie „Swaty”. Kontrakt na produkcję podpisano do 2021 r, ale kontynuacja stanęła pod znakiem zapytania. Powód? Zakaz wjazdu na teren Ukrainy dla odtwórcy głównej roli Fiodora Dobronrawa – rosyjskiego aktora, który popierał aneksję Krymu. Zełenski upominał się o swojego pracownika.

Komik został prezydentem


Według dr Oleny Babakowej, uczestnictwo Zełeńskiego w polityce jest przejawem światowej tendencji do „błaźnienia się” polityki. Wyborcy oddali na niego głos, bo mają dosyć starych twarzy w polityce i chcą zamanifestować bunt przeciwko establishmentowi.

Choć Zełenski nie zbudował jeszcze struktur politycznych w regionach, to od Donalda Trumpa czy brazylijskiego prezydenta Jairo Bolsonaro odróżnia go oligarchiczne zaplecze. Finansuje go najpewniej (a na pewno intensywnie promował w swojej telewizji) Ihor Kołomojski – oligarcha, który na początku Majdanu stworzył wojsko ochotników, by odeprzeć Rosjan i separatystów. Nowe pionki na szachownicy stawiają też inni oligarchowie, którym Poroszenko zaszedł za skórę.


© Marta Tomaszkiewicz
21 kwietnia 2019
źródło publikacji:
www.Newsweek.pl





Ilustracja © Wolodymyr Zelensky / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2