Butenko nie był jedynym tej miary polskim twórcą. Tego roku pożegnaliśmy też Papcia Chmiela, autora uznawanych za kultowe komiksów o przygodach Tytusa, Tomka i A`Tomka. Któż ich nie zna? Zabawne perypetie dwóch chłopców i małpki znały już pokolenia naszych dziadków i babć, potem ich dzieci i wnuki. Prace Chmiela stały się wzorcem dla polskiego komiksu, także tego współczesnego. Bawią i uczą, nie brak w nich bowiem odniesień do naszych dziejów, kiedy trójka bohaterów wędruje przez kilka epok historycznych.
Polska szkoła ilustracji, bo taka bez wątpienia istniała, może się szczycić nie tylko wspomnianymi artystami. Jaśnieje tu kilka znakomitych gwiazd. Papcio Chmiel - Henryk Chmielewski (1923-2019), powstaniec warszawski o pseudonimie Jupiter, nie był jednak tym pierwszym. Jeszcze przed wojną, w roku 1932 pojawił się na rynku barwny, porywający komiks „120 przygód Koziołka Matołka”. Historyjka rysunkowa o niesfornym zwierzaku, który wędruje po różnych zakątkach świata, aby dojść do Pacanowa, gdzie kowale kozy kują, zachwyciła czytelników. Tę fantastyczną opowieść napisał Kornel Makuszyński a zilustrował Marian Walentynowicz.
Dodajmy, że właśnie ten artysta, będący korespondentem przy Dywizji Pancernej gen. Maczka zaprojektował, co jest faktem mało znanym, znak Cichociemnych: spadającego do walki orła.
Jeszcze słów kilka o naszym Koziołku Matołku. Komiks znakomitej spółki autorskiej cieszył się ogromną poczytnością nie tylko u dzieci; uwielbiało go i starsze pokolenie, któremu niósł, szczególnie w smutnych latach powojennych oraz w epoce stalinowskiej powiew przygody i uśmiech. To na nim tysiące polskich malców uczyło się składać litery. Mówię to z własnego doświadczenia. Tak bardzo chciałam wiedzieć, co mówią podpisy pod rysunkami o przygodach koziołka, że uparcie uczyłam się czytania.
Jednak najwięcej bodaj radości kozia opowieść przysporzyła mieszkańcom samego Pacanowa. Dzięki niej to niewielkie miasteczko między Sandomierzem a Krakowem stało się znane w całym kraju. Zaś Koziołek doczekał nie tylko swego pomnika, który wystawili mu nie pozbawieni poczucia humoru pacanowianie, ale natchnął ich też pomysłem założenia Europejskiego Centrum Bajki. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Odwiedzająca Pacanów dzieciarnia może obejrzeć tu Czarodziejski Ogród i Zaczarowany Dworzec Kolejowy, przejechać się Magicznym Pociągiem, zrobić sobie fotkę z wielkim Kotem w Butach, poznać innych bohaterów znanych bajek. Wizyta tutaj to niezapomniana przygoda i wielka frajda.
Nie rysował wprawdzie komiksów, ale to co nam zostawił jest czymś niedoścignionym, inny wielki rysownik, Jan Marcin Szancer (1902-1973). Nie bez powodu nadano mu przydomek króla ilustratorów. Ten malarz dziecięcych marzeń, twórca bajkowych światów, jak określają go miłośnicy jego fantazyjnych, kolorowych malowanek, do których nieodmiennie od lat i ja należę, zostawił nam wspaniałe dziedzictwo. Kto nie zna stworzonych przezeń postaci z „Baśni” Andersena, „Pinokia” albo chociażby „Akademii Pana Kleksa” – ten nie wie czym potrafi być i w jakie krainy wyobraźni może przenieść ilustracja. Szancer, świadek dwu okrutnych wojen światowych ( w drugiej był żołnierzem AK), potrafił, mimo doświadczeń, pozostać w głębi duszy chłopcem, szukającym w tym złym świecie tego co jest w nim dobre, warte ocalenia, kolorowe.
Przypomniała mi się rozmowa z pewną polonistką. Tematem była kondycja polskiego pisarstwa oraz współczesna książkowa grafika, często skrajnie amatorska i nijaka. Polonistka przeprosiła na chwilę i podeszła do regału. Zdjęła z półki tom. Był to „Pan Tadeusz”, wydany w 1988 r.
– To moja najukochańsza książka. Bo z ilustracjami Szancera. Fantastyczne dzieło sztuki. Żaden z obecnych ilustratorów-pacykarzy do pięt mu nie dorasta. Smutne… Ale że wielcy artyści to mimo wszystko rzadkość, więc przynajmniej pamiętajmy o tych, których mamy.
Trudno mi się było z tym nie zgodzić. Ja również mam na półce tego właśnie zachwycającego „Pana Tadeusza”.
Jeżeli podobają Ci się materiały publicystów portalu Prawy.pl wesprzyj budowę Europejskiego Centrum Pomocy Rodzinie im. św. Jana Pawła II poprzez dokonanie wpłaty na konto Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia: 32 1140 1010 0000 4777 8600 1001. Pomóż leczyć ciężko chore dzieci.
Henryk Jerzy Chmielewski „Papcio Chmiel”
Bohdan Butenko
Ilustracje:
fot.1-3,5
fot.4,6 © brak informacji
Papcio Chmiel nie żyje?! Jak to, kiedy umarł??
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to chyba jakaś pomyłka? Nigdzie nie ma żadnej informacji że pan Chmielewski umarł?
OdpowiedzUsuń