Inny dzielny młody człowiek naćpany rozjechał na przejściu dla pieszych rodzinę - 34-letni ojciec ratując dzieci i żonę zginął na miejscu. Jeszcze inny młody kierowca rozjechał - też na przejściu - przechodzące dziewczynki. Też był nawalony - uciekł z miejsca wypadku.
W Szczecinku z kolei konkubent matki gwałcił jej 9-letnią córkę. Inny konkubent tym razem z Drawska gwałcił małoletnich synów swojej partnerki, matki chłopców. Robił to na jej oczach.
W Lubinie matka zabiła dwójkę swoich dzieci. W Ciecierzynie swoją córkę zabiła 27-letnia Aleksandra - z zawodu nauczycielka w przedszkolu.
Nie tylko dzieci padają ofiarami. W Jarocinie opiekunka z MOPS znęcała się nad staruszką chorą na Alzheimera.
I tak dalej i tak dalej. Atakuje nas zalew podobnych informacji każdego prawie dnia.
Tymczasem jestem przekonany, że 50 lat temu takich przypadków bestialstwa i braku elementarnego sumienia prawie nie było. Byli bandyci, byli złodzieje ale funkcjonowało najświętsze tabu każdej cywilizacji - opieka nad dziećmi, kobietami, instynkt macierzyński. Funkcjonowało też społeczne potępienie dla ludzi, którzy naruszali owo tabu.
W dzieciństwie do szkoły chodziłem w dzielnicy, którą zamieszkiwali - co tu dużo mówić - ludzie mający problemy z prawem. Jeden z największych nyskich zabijaków chodził do mojej szkoły. Były bójki, biliśmy się ale obowiązywały reguły. Nie kopało się leżącego, nie biło się poniżej pasa i nie posługiwało się w szkolnych bójkach nożem czy innymi narzędziami. Były reguły.
Jestem zatem pewien, że pół wieku temu zjawiska bestialstwa, mordowania dzieci przez własnych rodziców, gwałcenia ich - były całkowitą rzadkością. Po prostu ludzie - nawet ci, którzy popełniali przestępstwa mieli wpojone zasady szlachetnej walki.
Można sięgnąć do znakomitych powieści Sergiusza Piaseckiego - Białorusina piszącego po polsku, bandyty i złodzieja - opisującego przestępczy półświatek Mińska, Wilna i Kresów. To wierny opis, bo z własnych doświadczeń autora. Półświatek przestępców miał swoje żelazne reguły honoru, które wykluczały to co dzisiaj nie przeszkadza ludziom wykształconym bezstresowo, w szkołach z psychologami, używających laptopów i komputerów.
Co zatem różni te dwa różne światy - tamten sprzed pół wieku, przecież nie idealny, ale też nie bestialski w takim stopniu jak nasz - nowoczesny, bezpieczny, z darmową opieką medyczną, luksusowymi, bezstresowymi szkołami i telewizją? No może właśnie wszystkie te wynalazki. Ot np. telewizja, która pakuje w głowy ludu najbardziej prymitywną rozrywkę, przyucza do bezmyślności, epatuje seksem i przekonuje, że jak masz ochotę to zrób to, a jak cię boli łeb to weź apap. Pół wieku temu w raczkującej telewizji bohaterami filmów był szlachetny Zorro broniący ubogich, dzielny szeryf stający sam przeciw całej bandzie W samo południe czy Wilhelm Tell walczący o wolność swojego kraju.
Dzisiaj atrakcyjnymi "bohaterami" są, a to złodziej, a to prostytutka, a to narkoman.
A szkoła? Co się w niej zmieniło? Ano za moich czasów (jak lubię ten zwrot!) nauczyciel wymierzał nam sprawiedliwość linijką tłukąc młodych rozrabiaków po łapach. A jakby się ktoś poskarżył rodzicom to w domu dostałby poprawkę. Tym normalnym to nie zaszkodziło, a tych z psychopatycznymi skłonnościami nauczyło, że jest ból.
Nikt nie ma odwagi zbadać jak na wzrost patologii wpłynęło wykluczenie wszelkich kar i wprowadzenie w istocie bezstresowego wychowania w szkołach.
Tak jak nikt nie ma odwagi zapytać czy np. wprowadzenie religii do szkół poprawiło sytuację wychowawczą, czy pogorszyło?
I nikt nie ma odwagi zapytać czy nie należałoby cenzurować treści, którymi media bombardują publikę. I dlaczego - jak zbadali Finowie - iloraz inteligencji od lat 70. co pokolenie spada o 6 punktów?
Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz