Dlatego wbrew regułom – gdyż podsumowanie powinno być przecież na końcu – stwierdzam już teraz: jeżeli ten plan kompleksowej naprawy Rzeczypospolitej chociaż w części zostanie zrealizowany, to okres rządów PiS-u przejdzie do historii Polski jako największy skok cywilizacyjny od czasów panowania króla Kazimierza Wielkiego.
Nie przesadzam.
Tak, jak o królu Kazimierzu III zasłużenie nazwanym Wielkim mówi się, że „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”, tak o Programie PiS 2019, jeżeli zostanie zrealizowany, w przyszłości będą mówić „przejęli Polskę utaplaną w błocie, a zostawili żyjącą w dobrobycie”.
Jest oczywiste, że 13 października PiS wygra w wyborach parlamentarnych. Nie jest natomiast oczywiste, czy wygra te wybory ogromną większością parlamentarną, a tego właśnie potrzeba, aby kolejna kadencja rządów PiS mogła doprowadzić do dokonania tych w choćby części ze śmiałych zmian, o jakich wspomina Program PiS 2019. Bo to nie jest program naprawy Rzeczypospolitej – to jest program fundamentalnych zmian, budowy praktycznie nowego państwa od podstaw, ogromnego przeskoku cywilizacyjnego z chorego, rozkradanego i popychanego przez wszystkich wasalskiego państewka postkomunistycznego PRL–bis do prężnego i nowoczesnego państwa polskiego na miarę Ameryki z początków ubiegłego wieku, na którą w tamtym czasie wszyscy normalni ludzie na naszej planecie spoglądali z zazdrością i podziwem. Gdyż jest oczywiste, iż jeśli Program PiS 2019 stałby się faktem w ciągu najbliższej dekady lub dwóch, to Polska bez najmniejszych wątpliwości stałaby się wówczas krajem marzeń i westchnień porównywalnym jedynie do Stanów Zjednoczonych Ameryki z początku XX wieku.
Dokładnie tak, proszę Państwa, program ten jest aż tak ambitny; jego ewentualnego sukcesu po prostu z niczym innym nie można porównać. Polecam przeczytanie Programu samemu zamiast czytania jego krytyk lub pochwał napisanych przez inne osoby (jak np. niżej podpisany). Proszę także nie sugerować się opiniami zwyczajowych czarnowidzów, a tym bardziej lewactwa (bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że opozycja z POKO, natematów, KryPo i innych szujni antypolskich natychmiast nazwą go fantastycznym).
Oczywiście są w Programie pewne rzucające się w oczy nieścisłości. Logiczne jest jednak, że nawet na 232 stronach dokumentu nie sposób było zapisać wszystkich szczegółów i Program musiałby liczyć tysiące stron gdyby tak miało być.
Jednak są w nim także pewne elementy, których wątki powinny były zostać szerzej opisane, a przynajmniej lepiej wyjaśnione. Na przykład bardzo ogólnikowo wspomniana jest budowa elektrowni atomowej, z czego wnioskuję, że nie jest to sprawa priorytetowa. Jeżeli zapowiadana od 2 lat elektromobilność ma stać się faktem, to wymagane będą do tego dodatkowe, ogromne źródła energii elektrycznej. Wiatraki, a już z pewnością ogniwa słoneczne w naszym klimacie, są jedynie modną ekologiczną fanaberią, która bez dotacji rządowych (a więc bez sowitego dopłacania do tego przez nas wszystkich) jeszcze przez wiele lat nie będzie opłacalna, gdyż jak dotąd nie jest nawet samowystarczalna pod względem kosztów uzyskania energii NIGDZIE na świecie. Nawet w słonecznej Kalifornii tylko sute dotacje i dopłaty rządu tego stanu powodują, że korzystanie z takich źródeł energii stało się tam cokolwiek powszechne. Jednak na podobne dopłacanie do ekoideologii w nadziei, że dzięki coraz powszechniejszemu użyciu koszt produkcji z czasem stanie się opłacalny, nie stać nawet ogromnej większości pozostałych stanów w USA, więc co tu mówić o naszym kraju! Poza tym nawet jeżeli pozyskiwanie energii elektrycznej z tych źródeł miałoby stać się w najbliższej przyszłości opłacalne, to polskie warunki klimatyczne nie pozwalają nam na poleganie na energii słonecznej, gdyż przez 2/3 roku bylibyśmy przecież bez energii elektrycznej. A co tu dopiero mówić o rozwoju elektromobilności bez uprzedniego zbudowania wystarczającego zaplecza energetycznego.
Nie można stawiać na rozwój elektromobilności nie posiadając przygotowanej uprzednio nadwyżki mocy produkcyjnych elektryczności, a Polska w chwili obecnej przecież ma pod tym względem bilans ujemny (zużywamy więcej energii elektrycznej niż jej produkujemy, czyli musimy ją od kogoś importować, np. z Litwy już posiadającej elektrownie atomowe). Nie jestem nawet pewien, czy budowa jednej, nawet najpotężniejszej elektrowni atomowej, mogłaby doprowadzić Polskę do bilansu zerowego pod tym względem, a co dopiero wesprzeć planowany rozwój elektromobilności? Bazując na publicznie dostępnych informacjach z Kalifornii, obecnie najbardziej elektromobilnego miejsca na świecie, widać tam przecież dwukrotny wzrost zużycia energii elektrycznej w ciągu dekady. Podkreślmy: mowa tu to mocach większych od obecnych możliwości produkcji całej Polski. I to pomimo faktu, że Kalifornia nadal jest elektromobilna w zaledwie ok.20% i to w większości składających się z pojazdów hybrydowych (a nie zupełnie elektrycznych), zaś pozostałe 80% tamtejszych pojazdów to te niechciane, staromodne pojazdy spalinowe.
Oczywiste jest więc, że Polska, aby posiadać moce potrzebne do zasilania choćby ćwierć miliona pojazdów elektrycznych potrzebuje zasobów (możliwości produkcji elektryczności) co najmniej dwukrotnie większej od tej, jaką wszystkie polskie elektrownie razem wzięte są w stanie dostarczyć obecnie! Jedna czy nawet dwie elektrownie atomowe to z pewnością za mało, aby sprostać ogromnym potrzebom energetycznym związanym z zapowiadanym rozwojem elektromobilności.
Być może czegoś nie doczytałem (pomimo kilkukrotnego czytania Programu) lub o czymś nie wiem, jednak uważam, że ten aspekt Programu nie jest możliwy do realizacji nie tylko w najbliższej dekadzie, ale prawdopodobnie nawet nie za życia obecnego pokolenia Polaków. Krótko mówiąc (gdyż nie chcę rozpisywać się o detalach), byłoby to możliwe jedynie wtedy, gdyby PiS nie tylko, że natychmiast - dziś, teraz! - rozpoczął budowę np. pięciu potężnych elektrowni atomowych w Polsce, ale też i ukończył ich budowę w ciągu najbliższej (bez wątpienia zwycięskiej w tych wyborach) kadencji swych rządów. Jest to oczywiście niewykonalne nawet w najbliższej dekadzie z uwagi na koszt takich inwestycji, a bez tego jakiekolwiek plany o elektromobilności dla całego kraju są po prostu mrzonką. Tylko lewaccy eko-oszuści mogą udawać, że wiatraki i ogniwa fotowoltaiczne to jakiekolwiek znaczące źródła energii; prawda jest taka, że są one niezmiernie drogie. Gorzej: w rzeczywistości są one najdroższymi na świecie i przeciętnemu zjadaczowi chleba tylko dlatego takimi się nie wydają, bo rządy wszystkich państw dopłacają krocie do ich produkcji i użytku. Dlatego też na tych wszystkich ekologicznych źródłach energii możemy jedynie napędzać hulajnogi i inne współczesne zabawki, a i to jedynie na krótki okres czasu, ale nadal nie możemy (i jeszcze długo nie będziemy mogli) na nich polegać jako źródłach energii dla całego państwa.
O ogromnych zanieczyszczeniach powstających podczas np. produkcji baterii potrzebnych do magazynowania energii pozyskiwanej w ten z pozoru „ekologiczny” sposób nawet nie wspomnę. Nie dlatego, że to problem zanieczyszczenia środowiska Chin czy Indii, ale dlatego, że nawet te dostępne publicznie (i jakże niepełne!) dane na ten temat są zbyt przerażające, aby przeciętny człowiek chciał w nie uwierzyć, a kompletnych i wiarygodnych danych po prostu brak; w Chinach obowiązuje totalna cenzura na ten temat, a w Indiach nadal nikt się tym nie przejmuje.
Także np. zapowiedź doprowadzenia światłowodów do każdego budynku w Polsce jest nie tylko ogólnikowa, ale wydaje się po prostu niemożliwa do dokonania. Wiele krajów na świecie od początku lat 2000-ch rozpoczęło podobne programy (Austria, Kanada, Niemcy, Szwajcaria, Szwecja, USA i zapewne jeszcze kilka innych), jednak z informacji uzyskanych w sieci jasno wynika, że po prawie 20 latach od rozpoczęcia tych inwestycji nadal – w żadnym z tych krajów i w żadnym z miast, w których podjęto takie próby – nie zostało to ukończone. Wszędzie przeszkodą jest koszt.
Według amerykańskiej FCC (Federalnej Komisji ds. Komunikacji) koszt doprowadzenia światłowodowego łącza do każdego pojedynczego budynku kształtuje się od 3000 do 8000 dolarów USA (zależnie od miejscowości). Nawet przyjmując najniższą kwotę jest oczywiste, że doprowadzenie światłowodów do choćby połowy budynków w Polsce przekracza możliwości budżetu Polski i w najbliższej dekadzie jest to po prostu nierealne, gdyż pomimo, że koszt produkcji i instalacji światłowodów zmalał w ciągu ostatnich lat, to jednak jest nadal zbyt ogromny nawet dla najbardziej uprzemysłowionych państw na świecie. Dlatego nawet w Nowym Jorku (podobno jednym z najlepiej oplecionych światłowodami miast na świecie) nadal aż 1/3 łączy to różne odmiany bezprzewodowej sieci Wi-Fi, a nie światłowody.
Nie rozumiem też, dlaczego nadal planowana jest kontynuacja fikcji polityki zagranicznej względem osób polskiego pochodzenia. Jest też oczywiste, że Polacy mieszkający w kraju w większości chcą mieć jedno dziecko; niewielka liczba rodzin wielodzietnych nie poprawi tego stanu, a co dopiero fakt, że wcale nie tak mała liczba Polaków nie chce mieć dzieci w ogóle. Po czterech latach jest więc oczywiste, że dotychczasowe zachęty ze strony państwa w postaci wszystkich programów pro-rodzinnych pod tym względem odniosły spektakularną porażkę i nie doprowadziły do poprawienia sytuacji demograficznej kraju. Owszem, programy te poprawiły sytuację wielu rodzin polskich, co jest chwalebnym i rzeczywiście bardzo ważnym osiągnięciem PiS-u, jednak nie zmienia to faktu, że liczba Polaków nadal maleje, a wkrótce zacznie maleć coraz bardziej i coraz szybciej wraz z wymieraniem pokoleń wyżu demograficznego sprzed pół wieku.
A przecież rozwiązanie tego problemu jest w zasięgu ręki.
Wystarczy tylko zaprzestać prowadzenia dotychczasowej polityki fikcyjnego wspierania Rodaków za granicami RP i bezwarunkowo (bez żadnych restrykcji) i na zasadzie preferencyjnej przyznać obywatelstwo polskie każdemu Polakowi ze Wschodu, który o to poprosi i jest w stanie udokumentować polskie pochodzenie. To są miliony Polaków. Z pewnością nie wszyscy, ale jestem przekonany, że duża część z nich, posiadając polskie obywatelstwo, zdecyduje się wraz ze swymi rodzinami przenieść się na stałe do Polski. I w ten prosty sposób zapaść demograficzną można byłoby zatrzymać, a może nawet odwrócić na najbliższe dwie lub trzy dekady.
Podkreślę jeszcze raz: wystarczy tylko przyznanie obywatelstwa wszystkim naszym Rodakom pozostającym na Wschodzie. Nic więcej. Polacy zawsze byli i są zaradni, nie potrzeba więcej, a tym bardziej nie potrzeba na to żadnych pieniędzy. Kto jak kto, ale ci ludzie – którzy przetrwali sowietów, nędzę komunizmu i pseudodemokracji po rozpadzie ZSRS – oni z absolutną pewnością sobie poradzą lepiej, niż niejeden Polak wychowany w PRL czy III RP. Dajmy im tylko takie same prawa, jakie mają Polacy w Polsce i stwórzmy im możliwość swobodnego przeniesienia się do Polski, ergo – przyznajmy im polskie obywatelstwo. To wszystko!
Przy okazji nasuwa się częściowo związane z tym tematem pytanie: dlaczego za rządów PiS nasi Rodacy nadal nie mogą żyć i pracować w Polsce, a jednocześnie ten sam rząd PiS nie tylko, że umożliwił już co najmniej dwu milionom Ukraińców imigrację zarobkową do naszego kraju, ale nawet finansuje Ukraińcom oficjalne stypendia na polskich uczelniach?
Muszę też wspomnieć o tym, czego zabrakło w dokumencie, a co zarazem najbardziej mnie zdziwiło. Czyli o braku jakiejkolwiek wzmianki o zorganizowanej i trwającej od kilku lat próbie bezczelnego okradzenia Polski i Polaków przez amerykańskie żydostwo, czyli problemie tzw. ustawy 447. W chwili obecnej jest to największym zagrożeniem dla Polski, gdyż zgoda na przekazanie jakiegokolwiek majątku amerykańskim Żydom doprowadzi do powstania w Polsce nowej klasy wpływowych, uprzywilejowanych bogaczy obcego pochodzenia. Brak zgody na przekazanie im pieniędzy spowoduje natomiast jeszcze większą antypolską nagonkę w światowych mediach będących w posiadaniu tychże samych Żydów, o czym przekonamy się już wkrótce (oczywiście zakładając, że pan prezydent Duda wcześniej nie obiecał niczego Żydom podczas swej ostatniej podróży do USA i spotkania z wieloma przedstawicielami amerykańskiego żydostwa pod koniec września, o jakim było niezmiernie cicho zarówno w mediach rządu PiS, jak i mediach będących w rękach antypolskiego ścierwnika - co samo w sobie jest przecież ogromnie podejrzane).
Drogie PiS; stwierdzenie oczywistej oczywistości pojedynczym zdaniem, że „Polska też nie ma żadnych zobowiązań materialnych wobec osób wymordowanych w czasie tej wojny” (str. 182 Programu), a nawet podkreślenie tego zdania przez wytłuszczenie czcionki, jest absolutnie niezadowalającym mnie - jako Polaka - unikaniem niezmiernie ważnego tematu. Takie traktowanie tego być lub nie być polskiej tożsamości narodowościowej nie tylko, że powinno być niedopuszczalne ze strony partii rządzącej, ale też nie powinno dziwić, iż doprowadza wielu zaniepokojonych Polaków do snucia podejrzeń, że „PiS coś tam jednak Żydom obiecał” i tym podobnych teorii spiskowych, prawda?
Nie wiem kto napisał Program PiS 2019. Analiza dokumentu sugeruje, że w jego stworzeniu brało udział przynajmniej troje różnych Autorów i wydaje mi się nieprawdopodobne, aby jednym z nich nie okazał się Prezes PiS, Jarosław Kaczyński.
Rzecz jednak w tym, że te naprawdę wspaniałe i rzeczywiście śmiałe plany PiS-u są możliwe do realizacji tylko przez pro-polskie, patriotyczne i praworządne polskie władze. Czyli (w chwili obecnej) tylko przez PiS. Nawet gdybyśmy założyli, że pan Kaczyński będzie żył i prezesował PiSowi jeszcze bardzo długo, to przecież wiemy już z doświadczenia, że wystarczy tylko parę lat dobrze opłaconej propagandy i jakieś mniejsze lub większe nieszczęście, a władza w Polsce może w mgnieniu oka gwałtownie trafić ponownie w ręce zdrajców typu Tuska i zagranicznych koterii antypolskich typu Platform Obywatelskich i innych, do tego celu założonych pseudopartii i ugrupowań politycznych.
Plan jest naprawdę wspaniały, jednak Pan Naczelnik zdaje się, że zapomniał, iż wyborcy wszędzie na świecie bardzo łatwo dają się manipulować, a prawie każdy Polak w szczególności ma w swej naturze stawianie się władzy choćby dla zasady i każda, choćby nawet najlepsza władza z czasem i tak staje się dla Polaka wrogiem. PiS nie będzie wyjątkiem od tej reguły; jeżeli Dobra Zmiana nie ulegnie „wypaczeniom” czy innym „błędom”, to rządy PiS-u potrwają przez trzy kadencje. Dlatego też moim zdaniem jest wielką szkodą, że Pan Naczelnik nie skupił się tylko na tym okresie w swym Programie, gdyż przykro będzie mi patrzeć, jak np. w połowie ukończone inwestycje (opłacone także z moich przecież podatków) w np. elektrownie atomowe ponownie zostaną zmarnowane przez któryś z przyszłych, nie-PiS-owskich rządów…
Przyznam, że jestem z natury anarchistą, któremu najbliższą (nadal praktycznie nie występującą w Polsce) opcją polityczną jest libertarianizm. A jednak w tych wyborach zagłosuję na socjalistyczny PiS. Bo wielkim grzechem byłoby nie dać szansy PiS-owi na choćby próbę doprowadzenia tych śmiałych planów do realizacji. Nie mam nic do stracenia, gdyż jeśli Panu Naczelnikowi i spółce uda się zrealizować Program PiS 2019, lub choćby jego połowę, to już za ok. dekadę Polacy będą żyli może jeszcze nie w bogatym, ale z pewnością w jednym z lepszych krajów na świecie. A jeżeli się nie uda? Cóż, potencjalne zmarnowanie 4 lat wydają się śmiesznie niską ceną za taką możliwość, a ja przynajmniej nie będę sobie pluł w przyszłości w brodę, że nawet nie spróbowałem przyłożyć ręki do tego tak gigantycznie ambitnego, jak dotąd jedynego w naszej historii tak śmiałego planu zmiany Polski na LEPSZĄ RZECZPOSPOLITĄ. Dlatego będę głosował na PiS i gorąco życzę sobie i wszystkim Polakom ogromnej, tzw. „konstytucyjnej” wygranej PiS-u w tych wyborach parlamentarnych.
© DeS
(Digitale Scriptor)
1 października 2019, specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
(zgodnie z życzeniem Autora publikujemy „na parę dni przed wyborami, nie wcześniej”)
(Digitale Scriptor)
1 października 2019, specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
(zgodnie z życzeniem Autora publikujemy „na parę dni przed wyborami, nie wcześniej”)
☞ Program PiS 2019 – całość [plik PDF z serwerów PiS]
☞ Program PiS 2019 – całość [plik PDF z kopii zapasowej ITP]
lub czytaj w sieci:
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (I) Wartości i zasady
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz