I. Tęczowa cenzura na You Tube
W minionych dniach prawicową część internetu obiegły dwie bulwersujące wiadomości dotyczące praktyk cenzorskich stosowanych przez należący do Google serwis You Tube. Pierwsza z nich to usunięcie przez władze portalu rozmowy przeprowadzonej na kanale wSensie.tv z redaktorem naczelnym tygodnika „Do Rzeczy” Pawłem Lisickim.
Rozmowa została przeprowadzona w ramach cyklu audycji pt. „Wierzę”, w których red. Lisicki wspólnie z prowadzącym Markiem Miśko roztrząsali różne zagadnienia religijne. Dopóki zajmowali się np. sporami na linii „moderniści” - „konserwatyści” w Kościele Katolickim, kryzysem kapłaństwa czy kwestią „unowocześniania” liturgii Mszy Św., You Tube nie widział powodów do ingerencji. Reakcję wywołał dopiero program poświęcony ideologii LGBT omówionej w kontekście nauczania Kościoła oraz Pisma Św. Jak łatwo się domyślić, analiza ideologii LGBT dokonana z perspektywy katolickiej wypadła miażdżąco – i to obudziło samozwańczych cenzorów z polskiego oddziału Googla, którzy usunęli program oraz zablokowali kanałowi wSensie.tv możliwość dodawania nowych filmów – wszystko, ma się rozumieć, pod zarzutem szerzenia „mowy nienawiści”. Jest to o tyle zabawne, że każdy kto miał okazję zapoznać się z jakimikolwiek publikacjami Pawła Lisickiego wie, że jest on wprawdzie konserwatystą jednoznacznie i zdecydowanie broniącym katolickiej Tradycji oraz zwalczającym „nowinkarstwo” - lecz zarazem trudno o publicystę bardziej merytorycznego, kulturalnego i wyważonego w słowach, przedstawiającego swe poglądy bez uciekania się do werbalnej agresji czy pogardy dla adwersarzy. To jednak w oczach cenzorów nie miało znaczenia – wystarczyło zacytowanie odnoszących się do homoseksualizmu fragmentów Biblii i kościelnego nauczania, by zasłużyć na „bana”. Co więcej, w przypadku dalszego ignorowania tego typu „ostrzeżeń”, kanałowi grozi całkowite usunięcie z serwisu. Zachowanie władz You Tube jest tym bardziej skandaliczne, że w uzasadnieniu decyzji standardowo powołują się jedynie na zapis regulaminu dotyczący zakazu szerzenia „mowy nienawiści” bez wskazania jakie konkretnie treści czy fragmenty programu ów zakaz naruszały. Sytuacja rodem z „Procesu” Kafki lub bardziej swojsko - „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”.
Dodajmy, że sprawa jest rozwojowa, bowiem twórcy programu przy wsparciu Ordo Iuris zamierzają wystąpić przeciw polskiemu oddziałowi Google na drogę sądową (wysłano już pismo przedprocesowe), gdyż blokada zastosowana przez You Tube i zarzut stosowania „mowy nienawiści” narusza wolność słowa oraz dobra osobiste zarówno dziennikarzy, jak i podmiotów tworzących program.
Drugi przypadek, jeszcze bardziej bulwersujący, to całkowite usunięcie przez You Tube kanału popularnej telewizji internetowej wRealu24.pl (ponad 250 tys. subskrybentów). Tu również zaczęło się od „ostrzegawczych” blokad programów (i to podczas nadawania na żywo) omawiających białostocką gej-paradę m.in. z udziałem Marcina Roli, Piotra Szlachtowicza i Marcina Dybowskiego. Co ciekawe, serwis chwilowo odblokował konto telewizji 1 sierpnia, dzięki czemu mogła ona wyemitować na żywo relację z Marszu Powstania Warszawskiego – jednak tylko po to, by 3 sierpnia całkowicie usunąć kanał pod pozorem... szerzenia „treści gloryfikujących przemoc lub podżegających do przemocy wobec drugiego człowieka lub grupy ludzi”. Rozumieją Państwo? Relacja z obywatelskich obchodów rocznicy Powstania wg You Tube rzekomo „szerzy nienawiść” (screeny z komunikatów You Tube dostępne są na stronie wRealu24.tv). Również i w tym przypadku nie podano żadnych konkretnych wypowiedzi czy treści, które miałyby naruszać regulamin. Po prostu: szerzycie nienawiść – a konkretnie? - a, bo tak! Istny „paragraf 22”. Twórcy portalu zapowiadają m.in. pikiety pod polską siedzibą Google oraz interwencję u wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza, który w ministerstwie odpowiada m.in. za media społecznościowe.
II. Liberalny zamordyzm
W tym miejscu należy się Czytelnikom wyjaśnienie, aby uniknąć podejrzeń, że uprawiam tu jakąś prywatę: oświadczam, że nie jestem w żaden sposób związany z którąkolwiek z wymienionych wyżej telewizji (no chyba, że jako jeden z setek tysięcy widzów). Jestem natomiast głęboko przekonany, że tej sprawy nie można ot, tak zostawić - w imię dobrze pojętego publicznego interesu. Widać bowiem jak na dłoni, że światowi giganci usług internetowych, wykorzystując swą monopolistyczną pozycję rynkową, przystąpili do systematycznego „wycinania” niewygodnych z ich punktu widzenia prawicowych, konserwatywnych treści. Nie dotyczy to bynajmniej jedynie Googla i naszego kraju – jest to trend ogólnoświatowy, w którym uczestniczy m.in. także inny globalny monopolista – Facebook, słynący z banowania prawicowych kont i stron, „obcinania” zasięgów czy ukrywania postów pod różnymi pretekstami. Tu osobisty wtręt – na swoim profilu FB mam zwyczaj wrzucać zapowiedzi kolejnych numerów „Warszawskiej Gazety” oraz zajawki swoich artykułów i notorycznie spotykam się z sytuacją „ukrywania” ich pod pozorem... szerzenia spamu. Ot, cenzurka w białych rękawiczkach... Odwoływać można się na Berdyczów.
Podkreślam – opisane na wstępie przypadki wymagają solidarnej postawy nas wszystkich, odbiorców prawicowego przekazu, inaczej korporacyjne lewactwo „zniknie” nas jednym pstryknięciem. Dziś cenzorzy przyszli po wSensie czy wRealu – jutro mogą przyjść po każdego z nas, skutecznie uniemożliwiając publikowanie i popularyzację naszych poglądów. „Mowa nienawiści” jest tu perfidnym wytrychem, bowiem umożliwia podciągnięcie pod ten celowo nieprecyzyjny, płynny termin każdej niewygodnej krytyki. Tak to już jest z „wolnością słowa” w liberalizmie – oznacza ona wolność propagowania wyłącznie treści lewicowo-liberalnych. Wszystko co znajduje się na prawo od tego wąskiego spektrum, kwalifikowane jest jako „nienawiść”. Wystarczy zresztą spojrzeć na „lewą” stronę internetu, gdzie fala prymitywnego hejtu pod adresem Kościoła, księży i osób wyznających tradycyjny system wartości nie spotyka się z żadną reakcją.
To wszystko, rzecz jasna, wpisuje się w ofensywę ideologii LGBT, której monopoliści w rodzaju Googla i Facebooka otwarcie sprzyjają – w Polsce są obecni chociażby na kolejnych gej-paradach, afiszują się z okolicznościowymi „tęczowymi” logami, promują treści propagujące „nieheteronormatywne” zachowania... „Tolerancja” w ich wydaniu oznacza jednostronną, lewacką propagandę afirmującą rozmaite „mniejszości” przy jednoczesnym kneblowaniu „zacofanej” większości. To nic innego, jak inżynieria społeczna. Globalne korporacje wykorzystując (nigdy dość powtarzania) monopolistyczną pozycję, usiłują urządzać nam życie, meblować głowy i narzucać określony światopogląd. Tyczy się to zresztą nie tylko internetu – dość przypomnieć sprawę zwolnionego za poglądy pracownika IKEA czy ostentacyjną obecność światowych korporacji na warszawskim Marszu Równości.
III. Prywatyzacja cenzury
Trzeba sobie powiedzieć jasno – żyjemy w świecie, do którego powróciła cenzura. Tyle, że zamiast jawnej cenzury państwowej, mamy obecnie do czynienia z o wiele groźniejszą, ukrytą mutacją. Dziś cenzura została „sprywatyzowana” przez globalne koncerny wykorzystujące w tym celu swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i wewnętrzne, firmowe regulaminy. Osobiście sądzę, że ta nagła akcja You Tube przeciw prawicowym kanałom wynika z tego, że korporacyjni macherzy zorientowali się w ich rosnącej popularności oraz co równie ważne – profesjonalizacji. To już nie są chałupniczo robione filmiki typu „laptop i komórka”, lecz programy realizowane na prawdziwie „telewizyjnym” poziomie. Należało zatem odebrać im „tlen”.
Podsumowując, kiedyś nam wmawiano, że kapitał jest „przeźroczysty” - nie ma ojczyzny ani poglądów. Kryzys finansowy pokazał, że kapitał jak najbardziej ma „narodowość”. Teraz natomiast przekonujemy się, że ma również nader wyraziste, lewackie „ideolo”. Warto mieć tego świadomość.
© Piotr Lewandowski
11 sierpnia 2019
Autor publikuje w sieci pod pseudonimem „Gadający Grzyb”
źródło publikacji: blog autorski
11 sierpnia 2019
Autor publikuje w sieci pod pseudonimem „Gadający Grzyb”
źródło publikacji: blog autorski
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz