Naturalnie była to osobliwa forma patriotyzmu, wsparta parszywymi życiorysami komunistycznych bandytów, jak generała Świerczewskiego, ale fakt pozostaje faktem, że w tamtych czasach za profanację hymnu dostawało się linijką po łapach, a i rodzice byli wzywani do szkoły, jak ktoś się zachował na apelu nieodpowiednio. Niestety za szacunkiem do „Mazurka Dąbrowskiego” szedł gwałt zmuszający dzieci, młodzież i dorosłych do oddania szacunku komunistycznemu bełkotowi „bój to jest nasz ostatni” i tak dalej. Pamiętam, że zawsze mnie ten „utwór słowno-muzyczny” przygnębiał i odstraszał. Pojęcia nie mam dlaczego tak się działo, bo dzieckiem będąc niewiele z tego „hymnu proletariackiego” rozumiałem. Pewnie instynkt zadziałał, dzieci zachowują się spontanicznie i jeśli coś jest ładne, to jest ładne, a jak straszy, to straszy. Tak, czy siak obie pieśni znajdowały się w repertuarze postaw patriotycznych PRL-u i nie było mowy o tym, aby ktokolwiek mógł bezkarnie dopuścić się profanacji.
Przełom nastąpił w 1989 roku, wtedy rzeczywiście na dźwięk „Międzynarodówki” wstawali nieliczni, głównie działacze istniejącej jeszcze PZPR: Kwaśniewski, Miller, Cimoszewicz, Nałęcz, Rzepliński i wielu innych. Podejrzewam, że chętnie w czasie śpiewania „Międzynarodówki” wstaliby również: Geremek, Mazowiecki i Michnik, ale trochę im nie wypadało. Współcześnie sporo się pozmieniało, gdyby dziś ktoś z lewackich „artystów” albo polityków nie wstał w czasie hymnu Polski, rodzice do szkoły nie byliby wzywani. Taki „szołmen” trafiłby z miejsca na czołówki medialne, gdzie mógłby opowiadać o swoim „happeningu”. Coś o proteście przeciw reżimowi Kaczyńskiego, mordowaniu karpia lub puszczy, tudzież zwalczanie emisji CO2 i walka z efektem cieplarnianym. I nie muszę zgadywać co by się stało, wystarczy sobie przypomnieć flagę Polski wsadzoną w psią kupę, czy „wrzód na dupie Europy” w wykonaniu komedianta Stuhra.
III RP nienawidzi patriotyzmu i postawy związanej z przywiązaniem do narodowej wspólnoty, pod tym względem „elity” neomarksistowskie są zdecydowanie gorsze od wierchuszki PRL-u. Bóg, Honor, Ojczyzna, to chyba najbardziej znienawidzony i wykpiwany katalog wartości, z drugiej strony powstała alternatywa dla Boga, honoru i Ojczyzny. Bogiem jest tolerancja pojmowana jako święta wojna z tradycją i religią, honorem brak honoru, a Ojczyną… „Międzynarodówka”. Internacjonalistyczna tęsknota za przewodnią siłą Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich jest tak wpojona genetycznie „elitom”, że odruchowo stają na baczność, gdy „związek ich bratni” puści ze szczekaczki „świętą pieśń”. Produkcja nowych świeckich tradycji idzie pełna parą, jak za PRL-u, ale i wtedy i dziś to się nie udaje w skali masowej, bo lud robi swoje, wbrew wymysłom „awangardy”.
Po długim wywodzie historyczno-aksjologicznym dochodzę do jednego z największych gniotów Beethovena: „Ody do radości”. W czasie inauguracyjnego posiedzenia nowego składu Parlamentu Europejskiego deputowani z Wielkiej Brytanii odwrócili się plecami przy odegraniu „hymnu” UE, a dwoje Polaków, Anna Zalewska i Witold Waszczykowski w ogóle nie podnieśli siedzeń. Ponieważ nie chodziło o hymn polski, ale internacjonalistyczną ramotę, to podniósł się lewacki lament, że Polacy nie zachowali się jak… i tu uwaga… europejscy patrioci. Cóż, jeśli ktoś by mnie zapytał o moją opinię, to odpowiem następująco. Też bym nie wstał przy „Międzynarodówce”, takie mam zasady. Poza tym nie lubię z siebie robić idioty, nie wstaję również przy „Despacito”.
© MatkaKurka (Piotr Wielgucki)
4 lipca 2019
źródło publikacji: „Też bym nie wstał przy „Międzynarodówce”, takie mam zasady”
www.Kontrowersje.net
4 lipca 2019
źródło publikacji: „Też bym nie wstał przy „Międzynarodówce”, takie mam zasady”
www.Kontrowersje.net
Ilustracja Autora © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz