Otóż jest to tablica poświęcona kolaborantowi Hitlera oraz miłośnikowi Stalina, arcybiskupowi wyznania greckokatolickiego we Lwowie w latach 1900−1944, Andrzejowi Szeptyckiemu.
W tym czasie, a szczególnie w okresie II wojny światowej, ukraińskie bandy spod znaku OUN i UPA, w akcie ludobójstwa masowo mordowały na Kresach Polaków. Mordy te pochłonęły ok. 200 tys. naszych rodaków, a także wiele ofiar obywateli polskich innych narodowości. Arcybiskup Szeptycki, mimo próśb i błagań purpuratów rzymskokatolickich, choćby arcybiskupa Lwowa Bolesława Twardowskiego, nic nie zrobił, by powstrzymać ten barbarzyński rozlew krwi. Prawdę mówiąc, i wcześniej nie zachowywał się godnie wobec Polaków i państwa polskiego, o czym przypominają autorzy apelu do stolicy Świętej, by tego osławionego złem pasterza nie wynosić na ołtarze. Oto co czytamy w owym apelu:
Dziesięć dni przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości wybuchła wojna z Ukraińcami pod hasłem „Polacy za San”. […] Ukraińscy żołnierze dopuścili się wielu bestialskich mordów, tortur, grabieży, gwałtów, profanacji świątyń […]. W Wiśniewie jednego z kapłanów zakopano głową w dół. W Stanisławowie siedmiu chłopcom wyłupiono oczy oraz obcięto języki i uszy. Innym razem w Chodaczkowie koło Tarnopola zamordowano cztery młode kobiety. Obcięto im piersi i grano nimi w piłkę. Kierowali się apelami: „Pamiętaj, ukraiński żołnierzu, że dopóty nie będzie spokoju ani dobra na ukraińskiej ziemi, dopóki tu żyć będzie polskie nasienie […]. Pamiętaj […], że kościoły, to szpiegowskie gniazda, a ich księża to czarne jadowite skorpiony […]. Śmierć Polakowi”. Święty abp Józef Bilczewski (łaciński metropolita lwowski), wiedząc o dokonywanych zbrodniach, wystosował odezwę do metropolity Szeptyckiego, by ten publicznie potępił ukraińskie barbarzyństwo i opamiętał swój lud. […] Na odezwę abp. Bilczewskiego i dokonywane mordy, metropolita greckokatolicki okazał się głuchy. (…) Doskonale wiedział o zbrodniach, jakich dokonują jego pobratymcy oraz duchowieństwo. […] Śmiało możemy stwierdzić, że już w 1918 r. sutanna arcybiskupa Szeptyckiego została umoczona w niewinnej polskiej krwi. [1]A później było już tylko gorzej i coraz gorzej. Wierni arcybiskupa Szeptyckiego święcili w jego świątyniach noże, siekiery i widły, którymi później zarzynali kobiety, dzieci i starców, a on o tym także wiedział, ponieważ, jak mówią ostatnie dokumenty, w latach 1941−1944, a więc wtedy, kiedy mordy osiągnęły apogeum, spotykał się z wysłannikami zbrodniarzy i notował ich relacje z morderczych napadów. Jak już wspominaliśmy, pisał wiernopoddańcze listy do Hitlera i Stalina i witał z entuzjazmem niemiecką Dywizję SS Galizien, gromadzącą w swoich szeregach ukraińskich żołnierzy, którzy na początku 1944 r. wymordowali Hutę Pieniacką, Podkamień i inne kresowe miejscowości. I taki duchowy przywódca Ukraińców zdobi dzisiaj mury jednej z największych polskich uczelni.
Od listopada 2018 r. młode pokolenie wrocławian z Obozu Radykalno-Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej, Ruchu Narodowego i Akademii Patriotów, wspierane przez Narodowe Forum Kresowe, protestuje pod siedzibą władz Uniwersytetu. Rektor jednak ani razu nie wyszedł do protestujących. Narodowe Forum Kresowe wystosowało trzy Listy Otwarte: do rektora, do profesorów i do studentów. Rektor broni Szeptyckiego. Profesorowie zapewne wystraszeni, milczą. W liście do studentów czytamy:
To jest wasza uczelnia. I ona ma nieść prawdę o życiu i świecie. A tablica hańby nie niesie tej prawdy. Nic nie mówi o kolaboracji Szeptyckiego z nazistami i o biciu pokłonów przed Stalinem. Nic nie mówi o zdradzie Polski i Polaków, kiedy władyka Lwowa jeździł na początku lat 20. XX w. po Europie i nakłaniał państwa europejskie, a także amerykańskie, by nie respektowały granic odradzającej się Rzeczypospolitej. Nic nie mówi o kolaboracji z Dywizją SS Galizien ani o wspieraniu niemieckiego batalionu Nachtigall. I najważniejsze, nic nie mówi o tym, że arcybiskup Szeptycki nie powstrzymał straszliwego ukraińskiego ludobójstwa na polskim narodzie, w wyniku którego Ukraińcy wymordowali blisko 200 tys. naszych rodaków. A mógł powstrzymać. Bo wiedział. Kłamliwa tablica nie informuje o tym. Jesteście więc okłamywani w waszej macierzystej uczelni.I właśnie na ten list studenci i absolwenci Uniwersytetu Wrocławskiego w marcu 2019 r. odpowiedzieli pismem skierowanym do reaktora, prof. dra hab. Adama Jezierskiego, w którym piszą m.in.:
z niepokojem przyjęliśmy informację, że w gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego została odsłonięta tablica poświęcona Andrzejowi Szeptyckiemu […]. Odsłonięcie tablicy jest tym bardziej przykre, że miało miejsce w setną rocznicę walk o Lwów, podczas których Andrzej Szeptycki opowiedział się po stronie ukraińskiej. Chichotem historii jest też fakt, że uroczystość miała miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim, w którego dziejach co krok natrafiamy na lwowskie ślady. Wystarczy tylko wspomnieć, że pierwszy powojenny rektor naszej uczelni, prof. Stanisław Kulczyński, wcześniej sprawował tę funkcję na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Jako studenci i absolwenci Instytutu Historycznego, którzy ślubowali dbać o dobre imię Uniwersytetu Wrocławskiego, zwracamy się do Pana Rektora z prośbą o zdjęcie tablicy. [2]Dodajmy, że nawet inny biskup kościoła unickiego, Grzegorz Chomyszyn, władyka stanisławowski, w książce „Dwa królestwa”, bardzo źle się wyraża o metropolicie lwowskim: działalność Metropolity − powiada − doprowadzi ostatecznie, jeśli nie do ruiny naszej Cerkwi, to w każdym razie wywoła chaos, zamieszanie i dezorientację. W przedmowie do dzieła Chomyszyna, prof. Włodzimierz Osadczy zaś przypomina: Bp Chomyszyn nie mógł się pogodzić z bezczynnością metropolity w tak ważnych dla narodu sprawach, kiedy nacjonalistyczne wypaczenia zataczały coraz szersze kręgi wśród ludności ukraińskiej. Metropolita to wszystko zaniedbał i dlatego zamiast trzeźwej i rozważnej polityki [wśród Ukraińców – przyp. red.] rozpoczął się kurs akcji terrorystycznych podziemnych bojówek. [3]
Właśnie. Metropolita Andrzej Szeptycki to wszystko zaniedbał, a dzisiaj przez nieodpowiedzialnych włodarzy Wrocławia i uniwersytetu jest chwalony i niegodnie czczony. Mam nadzieję, że list studentów pomoże rektorowi wyjść z tej kłopotliwej dla niego sytuacji. I rektor wycofać się ze złej decyzji, bowiem zawsze zło można naprawić. Nikomu to ujmy nie czyni. A tablica zniknie.
www.srokowski.art.pl
© Stanisław Srokowski
4 maja 2019
źródło publikacji: „TYLKO U NAS! Tablica hańby wciąż wisi. Studenci wzięli się do roboty”
www.PolskaNiepodlegla.pl
4 maja 2019
źródło publikacji: „TYLKO U NAS! Tablica hańby wciąż wisi. Studenci wzięli się do roboty”
www.PolskaNiepodlegla.pl
Ilustracja © TuWroclaw.com / YouTube.com / za: www.polskaniepodlegla.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz