II. DIAGNOZA. OD POSTKOMUNIZMU DO POLSKIEGO MODELU NOWOCZESNEGO PAŃSTWA DOBROBYTU
Po odzyskaniu utraconej w 2007 r. władzy rządy Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczonej Prawicy stanęły przed zadaniem odrzucenia systemu, jaki ukształtował się pod rządami PO-PSL. System ten można określić jako późny postkomunizm i opisać, poczynając od krótkiej charakterystyki postkomunizmu jako takiego. Od tego rozpoczniemy naszą diagnozę.
PODSTAWY SYSTEMU
Upadek systemu komunistycznego w 1989 roku zapoczątkował
budowę nowej rzeczywistości społecznej, gospodarczej i politycznej w Polsce. W powszechnym, choć nie od razu ukształtowanym przeświadczeniu, nowy kształt Rzeczypospolitej miał być określony przez dwie wielkie instytucje społeczne: demokrację, a dokładnie mechanizm demokratyczny, który zastąpił monopartyjną dyktaturę oraz rynek, który zastąpił gospodarkę nakazowo-rozdzielczą, czyli kierowaną metodami administracyjnymi. Powrót rynku miał łączyć się z prywatyzacją, choć jej kształt nie był jasno określony. Całkowicie zapoznano natomiast sprawę budowy nowego aparatu państwowego i nowej, niewywodzącej się z komunizmu stratyfikacji społecznej.
Główni twórcy III RP odrzucali refleksję nad kwestią beneficjentów prywatyzacji i skutków utrzymania dawnego aparatu państwowego, spraw funkcjonalnie ze sobą związanych. W przypadku państwa zasadniczymi posunięciami zmieniającymi sytuację były: wprowadzenie w pełni demokratycznych wyborów (od lat 1990–1991), przeniesienie ośrodka decyzyjnego z partii komunistycznej do konstytucyjnych organów władzy (prezydent, parlament, rząd) oraz wprowadzenie samorządu gminnego. Służb wojskowych nie zmieniono w ogóle, tak samo postąpiono w przypadku wojska, milicji przemianowanej w policję, centralnego aparatu państwowego (ministerstwa, urzędy centralne). Były nowe nominacje personalne, ale ciągle dominowały zdecydowanie stare kadry. Stare kadry pozostały też w bankach. Powolne i rzadkie były zmiany w przedsiębiorstwach, których kierownictwa także wywodziły się z części dawnego aparatu PRL. Przebudowa cywilnych służb specjalnych – powołanie UOP – była realizacją planów przygotowanych przez władze komunistyczne przy stosunkowo niewielkich zmianach personalnych – elementy kontynuacji zdecydowanie przeważały nad elementami zmiany, chociaż zakres działania i sposób realizacji zadań był w dużej mierze zmodyfikowany.
W aparacie państwowym uruchomiono procesy dostosowawcze do nowej sytuacji. Najważniejszy z nich łączył się z ekspansją ideologii liberalnej, która w praktyce przybierała formy czegoś w rodzaju darwinizmu społecznego maskowanego hasłami wolności jednostki. Wolność ta oznaczała jednak bardzo często permisywizm, czyli daleko idące przyzwolenie na łamanie norm społecznych.
Sytuacja taka stworzyła znakomite warunki dla przejmowania własności przez komunistyczną nomenklaturę. Proces ten rozpoczął się wyraźnie przed 1989 rokiem, tak jak i przed upadkiem komunizmu nastąpiła zmiana komunistycznego aparatu w grupę mocno powiązaną nie tylko wspólną działalnością, ale na wiele innych sposobów, w tym rodzinnie. Interes ekonomiczny tego środowiska ewoluował od własności zbiorowej, charakterystycznej dla okresu późnego PRL, w kierunku własności indywidualnej, a także polegał na zajmowaniu przez tę grupę strategicznych punktów struktury społecznej. Te cechy okazały się konstytutywne dla nowego systemu, nazwanego przez socjologów postkomunizmem. W III RP zostały dokooptowane do komunistycznej nomenklatury niektóre środowiska opozycyjne w okresie PRL oraz osoby uprzednio niezaangażowane politycznie.
Komunizm we wszystkich swoich fazach łączył się ściśle ze społeczną patologią, w tym z przestępczością, która narastała gwałtownie w latach osiemdziesiątych. Sprzyjał jej głęboki kryzys gospodarczy oraz ogromny deficyt dóbr konsumpcyjnych. W nowym systemie te patologie nie osłabły, lecz nabierały siły w zetknięciu ze słabo opłacanym aparatem państwowym i z rynkiem oferującym znaczne możliwości zarobkowe. To zderzenie prowadziło do przechodzenia wielu pracowników państwowych, między innymi z wymiaru sprawiedliwości, do pracy w sektorze prywatnym, czego konsekwencją było wyprowadzanie do tego sektora zarówno informacji, jak i kontaktów, łatwych do wykorzystania w nowej działalności.
Innym skutkiem wskazanego zjawiska była korupcja będąca swoistym urynkowieniem i prywatyzacją funkcji państwa. Takie właśnie mechanizmy rodziły nową, a jednocześnie starą (dokładnie – w znacznym stopniu symetryczną wobec starej) stratyfikację społeczną, na której szczytach znaleźli się w dużej mierze (choć nie wyłącznie) ludzie wywodzący się z nomenklatury. Szczególną rolę w tych mechanizmach odegrały kontakty ze służbami specjalnymi. Trzy zabiegi, które mogły doprowadzić do rozbicia albo przynajmniej osłabienia sieci wywodzących się z poprzedniego systemu powiązań, czyli likwidacja dawnych służb (opcja zero), lustracja oraz dekomunizacja, odnosząca się także do sfery finansów, nie zostały przeprowadzone w ogóle albo też zostały przeprowadzone z opóźnieniem, w formie wysoce ułomnej, nie spełniając podstawowego celu.
W opisanych warunkach społecznych ani mechanizm demokratyczny, ani reguły rynkowe nie mogły działać w sposób właściwy, a odchylenie od podstawowych założeń, które te instytucje winny spełniać, było tak znaczne, że można mówić o nowej jakości systemowej, nazwanej postkomunizmem.
Mechanizm demokratyczny, na który składają się procedury wyborcze, prawa obywateli i pluralizm mediów, był od początku poważnie zakłócony. Rynek, którego głównym zadaniem jest selekcjonowanie podmiotów gospodarczych, nagradzanie dobrego gospodarowania i karanie lub eliminowanie złego, w niewielkim stopniu spełniał swoje funkcje. Istniała wielka ilość barier blokujących wejście na rynek nowych firm, a sukces rynkowy zależał w dużym stopniu od wejścia w różne sieci powiązań, mających swoje źródło w patologii starego lub nowo tworzącego się systemu.
Patologia aparatu państwowego łączyła się z patologią rynku oraz z przestępczością zorganizowaną. Tego rodzaju połączenie miało ogromny wpływ na kształt systemowy III RP. System ten działał na zasadzie, którą można określić jako odwrotność reguły pro publico bono. Z natury rzeczy koncentrował się na interesach partykularnych, także i wtedy, gdy nie chodziło o działania przestępcze. Można śmiało stwierdzić, że preferował organizowanie się wokół nieekwiwalentnego przejmowania własności wspólnej lub cudzej, a łatwość tego rodzaju organizowania się nadawała szczególną cechę całemu systemowi. Był on też całkowicie nieodporny na wpływy zewnętrzne, przede wszystkim na działania obcych służb i na zewnętrzny lobbing.
Obok odrzucenia zasady pro publico bono duże znaczenie miały też predyspozycje nowo-starej elity do podporządkowywania się wpływom zewnętrznym, również na poziomie tożsamościowym. Przybierało to różne formy, w tym najbardziej widoczną, niemal ostentacyjną, było kwestionowanie wartości polskości i przeciwstawianie jej „europejskości”. Takie nastawienie łączyło się często z całkowicie bezkrytyczną gotowością, interesowną bądź bezinteresowną, przyjmowania płynących z zewnątrz postulatów odnoszących się do polskich spraw. Tego rodzaju postawę, spotykaną nie tylko wśród elity, naukowcy i publicyści nazywają postkolonializmem – z powodu analogii do poglądów i zachowań warstw przywódczych w koloniach uzyskujących niepodległość, ale ciągle podporządkowanych metropolii oraz odnoszących się z niechęcią do własnych obywateli. Niezależnie od poprawności naukowej pojęcia „postkolonializm”, rezygnacja znacznej części elity z lojalności wobec państwa polskiego jest bez wątpienia poważną cechą systemu utworzonego po 1989 roku. Do początku XXI wieku system ten działał sprawnie w tym sensie, że eliminował siły go kontestujące oraz zyskiwał wsparcie znacznej części dawnej opozycji antykomunistycznej, która nie wykazywała woli, a w każdym razie wystarczającego zdecydowania, by działać na rzecz jego zmiany. Dochodziło co prawda do korekt, takich jak uchwalenie łagodnej ustawy lustracyjnej czy powołanie IPN, ale system pozostał w swojej istocie ten sam.
Warto jeszcze wskazać na ideowe podstawy systemu, którymi były prymitywny liberalizm, przechodzący w społeczny darwinizm, a także permisywizm przechodzący z kolei w nihilizm.
KRYZYS I ODBUDOWA SYSTEMU
Kryzys nastąpił w momencie, gdy zbiegły się dwa wydarzenia. Po pierwsze, pierwotna dynamika gospodarcza związana z odrzuceniem komunizmu i uwolnieniem drobnej inicjatywy prywatnej zaczęła gasnąć. Po drugie, siły postkomunistyczne, które doszły do władzy po upadku AWS poczuły się tak silne, że postanowiły zaatakować, ograbić i całkowicie uzależnić od siebie najpotężniejszy z filarów systemu III RP; ten zaś, broniąc się, doprowadził do ograniczonego, ale wystarczającego, by wywołać szok, odsłonięcia głębokich mechanizmów systemu, które pozostawały dotychczas ukryte przed zdecydowaną większością społeczeństwa (afera Rywina).
Kryzys doprowadził do wyborczego zwycięstwa w 2005 roku zjednoczonych w Prawie i Sprawiedliwości sił dążących do rzeczywistej zmiany. Powołana w momencie kryzysu Platforma Obywatelska także głosiła potrzebę zmian, w niektórych dziedzinach bardzo radykalnych. W momencie próby okazało się jednak, że jej hasła miały charakter zabiegów taktycznych. Już po przegranych wyborach i mimo deklaracji chęci uczestniczenia w przeprowadzeniu zmian, PO zastosowała podwójną taktykę – z jednej strony popierała, chociaż w wersji łagodnej, projekty zmian, których odrzucenie obciążyłoby ją politycznie, a z drugiej strony podjęła wraz z mediami głównego nurtu potężny, niespotykany poprzednio atak na nowo wybranego Prezydenta RP oraz Prawo i Sprawiedliwość. Uruchomiono gigantyczną akcję propagandy, oczerniania, kłamstw i obelg, nazwaną trafnie przemysłem pogardy.
Dezawuowanie przy pomocy mediów, próby niszczenia przy udziale służb specjalnych, wezwania do podejmowania działań prawno-karnych, a w pewnych przypadkach nawet podejmowanie śledztw i formułowanie aktów oskarżenia było metodą znaną już przedtem, szczególnie z lat 1991–1993. Na ogół w tych wcześniejszych ekscesach służb, instytucji państwowych i mediów, nie uczestniczyli jednak bezpośrednio czołowi politycy, a przede wszystkim nie formułowano wprost tezy o potrzebie zakwestionowania praw politycznych dużej części społeczeństwa, a taka teza została sformułowana przez Donalda Tuska już w 2005 roku (moherowe berety); podjęły ją następnie media. Atak rozpoczęty w 2005 roku okazał się skuteczny na tyle, że przekonał znaczną część społeczeństwa, iż okres, wedle obiektywnych kryteriów, bardzo udany gospodarczo i społecznie, a także bardzo spokojny (w 2006 roku zanotowano najmniejszą ilość strajków i demonstracji po 1989 roku) został odebrany jako czas niepokojów.
Poziom skuteczności manipulacji był tak wysoki, że wielu obywateli zostało przekonanych, iż sytuacja, w której rząd jest ze wszystkich stron ostro atakowany, a Prezydent RP obrażany, jednocześnie zaś opozycja ani opozycyjne media nie doznają najmniejszych ograniczeń w swych działaniach, to okres rządów autorytarnych albo przynajmniej zdążających do autorytaryzmu.
Oczywiste sukcesy rządów Prawa i Sprawiedliwości w sferze gospodarczej, finansów publicznych, polityki społecznej, rolnictwa, stworzenia mechanizmu przyjmowania, a następnie wykorzystywania środków europejskich, polityki kulturalnej czy historycznej albo były ignorowane, albo traktowane jako nadużycie (np. polityka historyczna czy przedsięwzięcia zmierzające do promowania patriotyzmu).
Powołana w 2007 roku nowa władza wykonawcza okazała się, zgodnie z formułowanymi już w trakcie kampanii wyborczej przewidywaniami, typową ekipą restauracji. Postawiła sobie za cel przywracanie, a niekiedy nawet wyostrzanie osłabionego w latach 2004–2007 systemu. Różnica polegała na tym, że główną siłą dokonującą tej operacji stała się formacja, która poza nielicznymi i nieważnymi wyjątkami, nie wywodziła się, przynajmniej w sensie biograficznym, z komunistycznej nomenklatury. Można powiedzieć, że w ten sposób właśnie powstał „system późnego postkomunizmu”.
Późny postkomunizm nie był systemem nowym, był, jak już wskazano, tylko systemem odresturowanym, co wcale nie oznaczało jego złagodzenia ani też w jakikolwiek sposób naruszenia głębokich struktur stabilizujących, jakie powstały w trakcie rodzenia się i umacniania postkomunizmu. Chodzi zarówno o wielką własność, jak i o rolę czynników zewnętrznych, w tym obcego kapitału, powiązania sfery postkomunistycznego biznesu z aparatem państwowym, wreszcie o system medialny. Elementem tej głębszej struktury była też bardzo wciąż silna, jeśli nie dominująca, skłonność do organizowania się różnych grup wokół nieekwiwalentnego przejmowania dóbr. Zmiany dotyczyły sztandaru, który już jednoznacznie stał się solidarnościowy (można przyjąć, że późny postkomunizm funkcjonował pod sztandarem „Solidarności”, wchodząc równocześnie w ostry spór z solidarnością realną, jak i z tradycją solidarnościową). Uzyskano ten stan zarówno poprzez odwołanie się do życiorysów znacznej części twórców i prominentnych działaczy PO, wywodzących się w ten czy inny sposób z ruchu solidarnościowego, jak i – i to najważniejsze – poprzez odwołanie się do jej historycznych przywódców z Lechem Wałęsą na czele. Nastąpiła też zmiana powiązań politycznych dużej części największego, dużego, a także średniego kapitału, która w sytuacji przegranej swojego największego sojusznika (SLD) i gotowości PO do kontynuowania systemu zmieniła opcję i przeszła do PO. Pewną ewolucję przeszła też ideologia systemu: liberalizm przechodzący w społecznych darwinizm pozostał, pozostał też permisywizm, zmalał może poziom nihilizmu. Sytuacja ta zmieniła się jednak, choć w nieco innej już formie, pod koniec omawianego okresu.
Główne cechy późnego postkomunizmu przejawiły się w specyficznym stosunku do państwa, demokracji, obywateli, w sposobie rządzenia, miały też inne aspekty, o których niżej. Całe przedsięwzięcie restauracji i utrzymania systemu określano w kręgach nowej koalicji (PO-PSL) jako „projekt”.
Fundamentalną zasadą, na której opierał się późny postkomunizm, jest traktowanie utrzymania władzy jako celu nadrzędnego. Z tej zasady Donald Tusk i jego otoczenie wyprowadzili wnioski natury socjotechnicznej, określające praktyczny kształt polityki rządzącej koalicji, w której dominująca rola przypadała Platformie Obywatelskiej. Do wniosków tych należy nakaz uwzględniania w możliwie najwyższym stopniu interesów skonsolidowanych – wewnętrznych i zewnętrznych – grup nacisku. Idzie to w parze z lekceważeniem merytorycznych racji społeczeństwa jako całości oraz wielkich grup społecznych, a także z ignorowaniem ich interesów. Ponieważ jednak funkcjonowanie procedur demokratycznych, w tym wyborczych, nie pozwala na całkowite lekceważenie odczuć i preferencji większości obywateli, politykę merytoryczną, odnoszącą się do interesów szerokich kręgów elektoratu, zastąpiła propaganda, zwana eufemistycznie „polityką wizerunkową”. Ta polityka była w istocie masowym systemem manipulacji.
Polityka wizerunkowa miała kilka odmian i celów. Pierwszym z nich było dezawuowanie politycznego przeciwnika. Zastosowano tu metody wypróbowane w latach 2005–07, przy czym zostały one wyostrzone, a celem szczególnie brutalnej akcji dyfamacyjnej stał się Prezydent RP. Ogólne przesłanie tej kampanii (nie ujmowane wprost) dzieliło społeczeństwo na uprawnionych i nieuprawnionych do udziału w życiu publicznym, tymi drugimi mieli być ci, którzy przeciwstawiali się postkomunizmowi. Konkretyzując to politycznie, sens głównego przekazu miał być następujący: Prawo i Sprawiedliwość nie tylko nie może dojść do władzy, gdyż przegra każde wybory z „lepszymi”, ale także nie ma takiego prawa, jest bowiem w istocie formacją antysystemową, a więc sensu largo nielegalną.
Druga odmiana to akcje mające zdezorientować społeczeństwo, skupić jego uwagę na sprawach i celach albo nieosiągalnych (szybkie przyjęcie euro) albo też nie pierwszorzędnych (300 mld zł – osiągnięte poprzez „przesypanie” z innej koperty i nie mające w praktyce innego, poza symbolicznym, znaczenia; np. 295 mld plus mechanizm ich bardziej racjonalnego wydawania dałby lepszy rezultat niż owe 300). Innym przykładem było tak zwane poszukiwanie oszczędności albo też kreowanie innych, mniej ważnych niż PiS, wrogów. Tu szczególną rolę odegrała „wojna” z kibicami, ale także bardziej doraźnie walka z dopalaczami czy z pedofilami. W centrum tych przedsięwzięć wizerunkowych stawiano zwykle Donalda Tuska. Były one więc z jednej strony dezorientujące, a z drugiej promujące premiera. Jest oczywiste, że nie mogłyby być one prowadzone bez poparcia prawie wszystkich mediów.
Podobnie było z akcjami, które można określić jako „ratownicze”. Chodziło o osłonę władzy w momentach, gdy nieszczelność systemu prowadziła do ujawnienia afer; taka sytuacja miała np. miejsce po aferze hazardowej. W trakcie tej właśnie operacji można było dostrzec moment szczególnie charakterystyczny. Premier Tusk uzależnił w wypowiedzi publicznej dalsze losy przewodniczącego klubu parlamentarnego PO Z. Chlebowskiego od tego, jak wypadnie podczas publicznego przesłuchania przed komisją sejmową, od tego jak ocenią go dziennikarze. Decydować więc miały nie względy merytoryczne, a przebieg „widowiska”, a więc już nie tylko polityka, ale także procedury obowiązujące w państwie (komisja sejmowa działa na podstawie kpk) zostały niejako przeniesione w tę właśnie sferę.
Akcje „ratunkowe” przeprowadzano także w innych niewygodnych dla rządu sytuacjach, np. akcja „Polacy, nic się nie stało” po porażce naszej drużyny w mistrzostwach Europy w piłce nożnej.
W tym miejscu warto też wspomnieć o stosunku do narodu, który nie różnił się zasadniczo od opisanego wyżej, właściwego dla elit „czystego” postkomunizmu, natomiast znajdował znacznie poważniejszy wymiar praktyczny. Chodzi z jednej strony o ograniczenie nauki historii i przedmiotów humanistycznych w szkołach, ale także z drugiej – o czynną realizację w Polsce niemieckiej polityki historycznej, choćby przez budowę Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i jej stałą ekspozycję. Podobną rolę, choć w jeszcze znacznie drastyczniejszej formie, pełniły niektóre filmy, realizowane w znaczącej mierze ze środków publicznych.
Stosowanie wskazanej powyżej socjotechniki było długo wysoce skuteczne i łączyło się w jakiejś mierze ze stosunkiem twórców i realizatorów „projektu” do państwa polskiego. Był on generalnie niechętny, zgodny z poglądami trzonu elit rządzącej formacji, wywodzących się z KLD. Jednocześnie jednak w tej niechęci mieściła się też pewna ambiwalencja. Z jednej strony państwo i jego aparat na wszystkich szczeblach łączono ściśle z władzą, a ta była potrzebna do realizacji „projektu” i to była potrzeba duża. Stąd realizowano, nie deklarując tego zupełnie wprost, koncepcję jednolitej władzy państwowej, co sprowadzało się do nakazu symetrycznych w stosunku do koalicji w Warszawie koalicji w samorządach, szczególnie wojewódzkich, mających bardzo poważne możliwości w sferze rozdawnictwa. Symetrię można było naruszać jedynie tam, gdzie wymagała tego arytmetyka polityczna, ale z wykluczeniem Prawa i Sprawiedliwości. W imię tej reguły rozbijano stare, dobrze funkcjonujące koalicje (np. w Koszalinie). Operacja ta udała się z nielicznymi wyjątkami (Siedlce, gdzie istniała w dalszym ciągu koalicja PO-PiS), pozostały też nieliczne samorządy, w których rządziło Prawo i Sprawiedliwość (Radom) albo też inne siły nie związane z PO.
Z drugiej strony państwo to jednak także procedury, mechanizmy kontrolne, a to wyraźnie przeszkadzało, szczególnie w momentach kryzysów. Właśnie w trakcie takiego kryzysu, po wybuchu afery Amber Gold, D. Tusk sformułował szczególnego rodzaju definicję państwa, jako zespołu w istocie niezależnych od siebie instytucji, które wcale nie mają obowiązku strzeżenia interesów obywateli. Znaczenie mechanizmu demokratycznego nie zostało w tej wypowiedzi (z trybuny sejmowej) sprecyzowane, ale w istotny sposób musiało być w praktyce ograniczone. Ograniczony miał być też cały aparat państwowy, który zwijano, podobnie jak zwijano inne instytucje publiczne (połączenia kolejowe i autobusowe). Można powiedzieć, że wycofywano państwo z prowincji i dotyczyło to także terenów nadgranicznych na zachodzie. Zmniejszono też Wojsko Polskie, ograniczając liczebność i likwidując jednostki. Dodatkowo wprowadzono niezwykle skomplikowany mechanizm dowodzenia siłami zbrojnymi.
Miał też miejsce bardzo specyficzny proces, a mianowicie prywatyzacja funkcji państwa. Dotyczyło to nawet funkcji tak ściśle związanych z samą istotą państwa i będących zwykle jego monopolem, jak użycie przymusu i to na dużą skalę (pacyfikacja hal na Placu Defilad, pacyfikacja pracowników fabryki kabli w Ożarowie, których dokonały spółki ochroniarskie). Prywatyzowano też inne funkcje, które przekazywano często firmom zatrudniającym pracowników urzędów, które powinny je realizować w ramach swoich obowiązków.
Kolejną sferą, o której koniecznie trzeba wspomnieć jest polityka zagraniczna, prowadzona wobec „projektu”. Była ona w pełni zgodna z jego założeniami, a w szczególności założeniem głównym – nie narażać się silnym. Nastąpił więc powrót do pełnego klientyzmu, szczególnie w stosunku do Niemiec i Brukseli. Funkcją tego klientyzmu był też stosunek do Rosji. Dodatkowo zwijano aparat dyplomatyczny, likwidując szereg ambasad, konsulatów i innych placówek.
Kolejnym problemem, który musimy podnieść, był stosunek do demokracji. O socjotechnicznym wykluczeniu jedynej realnej opozycji i jej swoistej delegalizacji już pisaliśmy. Ale rzecz szła dalej. W ramach „projektu” wyłączono wszystkie funkcjonujące w realnej demokracji mechanizmy kontrolne. Ten podstawowy dla demokracji, który opiera się na realnej możliwości przejęcia władzy przez opozycję, był traktowany w sposób już opisany. Towarzyszyło temu zniszczenie obyczajów parlamentarnych, łamanie regulaminowych i ustalonych zwyczajów (np. niedopuszczenie kandydatów opozycji do zajmowania stanowisk im należnych, jeśli nie byli akceptowani przez większość) czy fikcyjny charakter powoływanych komisji śledczych (całkowicie zdominowanych przez rządzących i nie dążących do prawdy). Zdemontowano też mechanizm kontroli rządowej, przejmując CBA (podczas tego przejęcia wielokrotnie złamano prawo) i zmieniając jego funkcje. Podobnie było także z ABW oraz GUS-em, który jest także swojego rodzaju specyficznym instrumentem kontroli. Jeśli chodzi o kontrolne instytucje pozarządowe, to przejęto także NIK oraz urząd Rzecznika Praw Obywatelskich (nowa rzecznik zajęła się natychmiast „krzywdami” ludzi z WSI). Paraliżowano także kontrolne funkcje Prezydenta RP, póki był nim Lech Kaczyński.
Nie ma też wątpliwości, że władze koalicji PO-PSL dysponowały dużymi możliwościami wpływu w sądownictwie (co ujawniła prowokacja dziennikarska, po której dyspozycyjny prezes sądu poniósł niewielkie konsekwencje, a wykonujący swoją misję dziennikarz konsekwencje poważne). Rozdzielenie urzędu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego miało pozornie służyć politycznej neutralizacji prokuratury, w istocie zaś immunizowało ją wobec kontroli parlamentarnej i w jeszcze większym stopniu otwierało na wpływy lokalnych i ogólnopolskich środowisk dysponujących dużą siłą.
System domykała, choć nie do końca szczelnie, faktyczna kontrola rządzących nad wszystkimi silniejszymi mediami. Sytuacja taka powstała po przejęciu Telewizji Polskiej i radia publicznego i miała jeszcze jeden aspekt, tj. wyraźne dążenie do ograniczenia roli tych instytucji, a być może nawet do ich likwidacji. Właśnie ten stan rzeczy pozwalał nie tylko na prowadzenie wskazanych wyżej akcji socjotechnicznych, ale także na zupełne lekceważenie właściwej demokracji potrzeby wiarygodności. Zapowiedzi wyborcze nie tylko nie były wykonywane, ale wręcz były łamane (wiek emerytalny). Zakładano przy tym, że nie przyniesie to negatywnych skutków wyborczych. Z tych samych powodów zakładano,
że negatywnych skutków nie przyniesie również jawne łamanie praw człowieka i obywatela.
Prawa człowieka łamano podczas tzw. wojny z kibicami, zatrzymując setki osób bez jakiejkolwiek podstawy prawnej i znęcając się później nad częścią z nich na różne sposoby. Łamano je też przy innych okazjach, np. pacyfikując z użyciem broni gładkolufowej protesty górników, łamano, przetrzymując na upale ludzi, w tym rodziny z małymi dziećmi, którzy chcieli zaprotestować przeciw demonstracjom homoseksualistów. Łamano też prawa obywatela, atakując przy pomocy ABW autora strony internetowej Antykomor, krytykującej prezydenta i skutecznie ją likwidując, łamano w stosunku do uczelni, atakując wolność nauki poprzez represjonowanie uniwersytetu za treść pracy magisterskiej. Łamano prawo także poprzez bezczynność, tu szczególnym przykładem jest bierność wobec wielkiej kryminalnej akcji przejmowania kamienic w Warszawie i oprymowania ich mieszkańców przy użyciu kryminalistów, by zmusić ich do opuszczenia mieszkań. Można powiedzieć, że w pełni realizowano system określony celnie przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako państwo silne wobec słabych i słabe wobec silnych.
Wreszcie bardzo charakterystycznymi i brzemiennymi w skutki były dwie inne praktyki w ramach tzw. „projektu”. Pierwszym było ostentacyjne traktowanie władzy jako zabawy, ze słynnym „harataniem w gałę”, „podróżami życia”, spotkaniami w gmachach urzędowych przy wykwintnych alkoholach i cygarach. Łączyło się to z cechą drugą, tj. zjawiskiem, które można określić jako prywatyzacja polityki przez przywódcę. Było to zjawisko bardzo groźne, szczególnie gdy dotyczyło spraw bardzo ważnych, jak podporządkowanie polityki zagranicznej indywidualnym ambicjom Donalda Tuska, chcącego zająć bardzo wysoką pozycję w strukturach Unii Europejskiej, co miało szczególny wpływ na wskazany już charakter stosunków z Niemcami, czyli głównym patronem Tuskowych ambicji, jak i z Rosją, przynajmniej do chwili, gdy jej stosunki z Zachodem gwałtownie się pogorszyły. Pośrednio wpływało to też na stosunki z USA, szczególnie na sposób potraktowania umowy ze Stanami Zjednoczonymi o pociskach antybalistycznych.
Bardzo silna pozycja premiera Donalda Tuska miała dodatkowo fatalne dla „projektu” skutki. Nieodpowiedzialna, zła polityka gospodarcza podporządkowana celom wizerunkowym doprowadziła bowiem do ogromnych deficytów budżetowych, te zaś do zadłużenia zbliżającego się do konstytucyjnej granicy. D. Tusk wykorzystał swoją silną pozycję, by ratować finanse poprzez uderzenie w OFE, a to już był poważny cios w głębokie struktury systemu, i choć inna część tych struktur prawdopodobnie korzystała z niebywałej tolerancji wobec okradania budżetu (afera VAT), to jednak spowodowało to poważne osłabienie systemu. System niebywale marnotrawny i niedołężny, popadający w wewnętrzne sprzeczności i konsekwentnie atakowany przez niezłamaną kolejnymi uderzeniami opozycję zaczął się chwiać, i to mimo próby ratowania go ostrym skrętem w stronę skrajnej lewicy, którą potraktowano jako niewykorzystany zasób sił stabilizujących.
POLITYKA DOBREJ ZMIANY
Po wyborach jesienią 2015 roku władzę przejęła koalicja Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczonej Prawicy. Można bez obawy ryzyka stwierdzić, że odrzuciła ona w praktyce wszystkie cechy opisanego wyżej „projektu”, czyli sposobu rządzenia. Postawiła na wiarygodność, na uczciwe relacje z obywatelami, a także na sprawiedliwość i działania zmierzające do umocnienia społecznej bazy demokracji. Niszcząc „przemysł VATowski” uderzyła też mocno w część głębokich struktur postkomunizmu. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że nie oznacza to, że zostały one całkowicie podważone. W sferze ekonomicznej i medialnej oraz jeśli chodzi o wpływy w aparacie państwowym, siły postkomunistyczne zachowują wciąż silną albo bardzo silną pozycję. Postkomunizm ma te swoją ciągle liczącą się reprezentację polityczną, przy czym jej bardzo poważna część występuje dziś znów pod czerwonym, ale także – co jest w pewnej mierze nowością – kontrkulturowym sztandarem. Groźba powrotu skrajnie niesprawiedliwego i nieefektywnego ustroju jest ciągle aktualna. Od nas zależy, czy podtrzymując fundament demokracji, jakim jest wiarygodność, a także wykazując pełną determinację w umacnianiu demokracji, zdołamy zwyciężyć w kolejnych wyborach, rozszerzyć front „Dobrej Zmiany” i ostatecznie zabezpieczyć Polskę przed nawrotem choroby, która ją dotknęła. Musimy to uczynić w ramach demokracji, praworządności i realizując zasady gospodarki rynkowej. Jesteśmy jednak przekonani, że właśnie te prawidłowo działające mechanizmy, jeśli tylko spełniony jest podstawowy warunek ich funkcjonowania, jakim jest pełny dostęp do prawdy dla wszystkich obywateli, ostatecznie wyeliminują tę groźną dla naszej przyszłości patologię.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości, powołany w roku 2015, musiał jednak sprostać wielu wyzwaniom wynikającym z konieczności zdecydowanego odrzucenia polityki swoich poprzedników, odrzucenia systemu późnego postkomunizmu. Pierwsze wyzwanie miało charakter intelektualny – odrzucając determinizm, bezalternatywność i akceptację dla imposybilizmu państwa oraz odrzucając radykalnie socjotechnikę jako metodę budowy relacji ze społeczeństwem, a co za tym idzie także gotowość do podporządkowywania polityki państwa interesom najsilniejszych grup – Prawo i Sprawiedliwość podjęło wielkie ryzyko.
Po pierwsze, ryzyko starcia z wielkimi siłami wewnętrznymi i zewnętrznymi, po drugie ryzyko podjęcia zobowiązań wobec społeczeństwa, których spełnienie mogło być trudne, po trzecie ryzyko weryfikacji polityki gospodarczej, w tym finansowej, na skalę, poczynając od zmian na początku lat 90., nigdy nie spotykaną. Decyzje o wejściu na tę trudną drogę podjęto świadomie i to mimo w pełni zweryfikowanej w latach 2005–07 wiedzy dotyczącej oporu z jakim spotka się to wewnątrz aparatu państwowego, wiedzy o wielkiej przewadze medialnej przeciwnika i bardzo daleko idącym poparciu dla niego ze strony sił zewnętrznych, wreszcie także – niepewności co do reakcji społecznych. Zdawano sobie też sprawę, że przyjdzie zmierzyć się z zaszłościami, których źródła tkwią niekiedy nie tylko w patologiach i niedostatkach przemian lat 1989–2015, ale także w czasach PRL, a nawet – np. w przypadku uwarunkowań kulturowych czy infrastrukturalnych – w poprzednich okresach, czyli okresie międzywojnia czy nawet czasu zaborów.
Ryzyko zostało podjęte i uzyskano bardzo znaczące efekty, chociaż przeciwdziałanie było i jest bardzo intensywne. W porządku, który można określić jako prakseologiczny, na pierwszym miejscu podjętych przedsięwzięć trzeba postawić naprawę państwa, począwszy od odtworzenia i umocnienia jego legitymacji historycznej, aksjologicznej i pragmatycznej, a skończywszy na naprawie jego struktur. Następna w tym porządku jest polityka gospodarcza – bez jej dobrych wyników inne działania nie byłyby możliwe. Na trzecim – polityka bezpieczeństwa, szeroko rozumianego, chodzi tu zarówno o sferę polityczno-militarną, jak też gospodarczą, zwłaszcza bezpieczeństwo energetyczne czy cyberbezpieczeństwo. Po czwarte, chodzi o politykę społeczną, czyli daleko idącą redystrybucję dóbr na rzecz rodzin wychowujących dzieci, ludzi w wieku starszym, emerytów, osób niepełnosprawnych, a także równoległą do niej politykę zmierzającą do podnoszenia płac.
W praktyce ten porządek musiał być realizowany według nieco innych reguł ze względu na potrzebę uzyskania trwałego poparcia społecznego i – co za tym idzie – stabilności nieustannie atakowanego rządu; i ze względu na ścisły związek między poszczególnymi posunięciami w różnych dziedzinach, w tym także ewidentny związek między polityką rozwoju i naprawy państwa z jednej strony, a wzrostem siły nabywczej niedostrzeganych dotychczas przez władze grup społecznych z drugiej.
Konieczność zapewnienia możliwie szybkiego wzrostu gospodarczego jako zabezpieczenia dla zwiększających się świadczeń i konieczność naprawy finansów publicznych dla uzyskania niezbędnych wpływów do budżetu były także oczywiste. W efekcie, w centrum całej polityki Prawa i Sprawiedliwości i Zjednoczonej Prawicy znalazły się przedsięwzięcia społeczne, a na dalszy plan w odbiorze społecznym zeszły inne bardzo ważne i trudne działania, niezbędne dla podjęcia i kontynuowania polityki redystrybucyjnej i dla utrwalania pozytywnych zmian.
W warunkach demokracji, a zwłaszcza w sytuacji, gdy opozycja ma zdecydowaną przewagę w większości mediów, mechanizm koncentracji opinii publicznej jest także w jej rękach. W latach 2015–2019 nacisk zwrócony został ku problemom naprawy państwa, a w szczególności sądownictwu. W konstrukcji ustrojowej przyjętej w konstytucji 1997 r., a także w innych aktach, kognicja sądów została bardzo szeroko rozbudowana i dotyczy ona dziś spraw, które nie mają związku z prawami obywateli, a także tych, które związane są z bardzo szeroką dziedziną działania państwa, także w sferze gospodarczej. Praktyka polskiego sądownictwa po roku 1989, wspierana tu w wielkiej mierze także przez naukę prawa, doprowadziła do tego, że decyzje podejmowane mogły być bardzo często na podstawie subiektywnych ocen. Nie ma też wątpliwości, że sądownictwo, w którym po 1989 r. wprowadzono tylko pobieżne zmiany, stało się bardzo znaczącą, a wręcz może podstawową, szczególnie po roku 2000, opoką systemu postkomunizmu i późnego postkomunizmu. Oznaczało to niejednokrotnie ochronę patologii i mechanizmów antyrozwojowych, a niekiedy nawet wprost ochronę świata przestępczego. Szczególnie ważnym objawem, który odnosił się do interesu szerokich grup społecznych, była i jest powolność działania sądów, oparta między innymi o rozbudowane mechanizmy spowalniania, a niekiedy także całkowitego blokowania wymiaru sprawiedliwości. Charakterystyczne są też uwikłania poszczególnych sędziów, a niekiedy także szerszych grup, w związki z różnego rodzaju lokalnymi i szerzej działającymi grupami interesu, a także z władzą wykonawczą na różnych szczeblach.
Alexis de Tocqueville, opisując mechanizm dobrego działania trójpodziału władzy (bezwzględnie potrzebnego dla funkcjonowania demokracji, a przede wszystkim praworządności), stwierdzał, iż może on działać dobrze tylko wtedy, gdy aksjologia przyjęta przez grupy tworzące władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą jest przynajmniej w podstawowych swoich zrębach taka sama. Wydarzenia ostatnich lat pokazały w sposób jednoznaczny, że w przypadku Polski bardzo znacząca część środowiska sędziowskiego, i to część najbardziej wpływowa i najbardziej aktywna, odrzuca system wartości, który jest fundamentem demokracji przedstawicielskiej, a więc przede wszystkim zgodę na to, że o kształcie władzy decyduje w wyborach społeczeństwo, poprzez parlament, który, uchwalając ustawy, wykonuje jego wolę, która jest obowiązująca dla sądów, zaś w razie wątpliwości co do zgodności tej woli z Konstytucją spór rozwiązywany jest, po zastosowaniu pewnej procedury, przez Trybunał Konstytucyjny, wybierany przez władzę ustawodawczą. Trzeba tu podkreślić, że przy wszystkich mankamentach obecnie funkcjonującej Konstytucji taki sposób rozumienia demokracji i praworządności leży u podstaw skonstruowanego w niej ustroju. Sprzeciw wobec takiego stanu rzeczy jest więc sprzeciwem wobec Konstytucji, jest w istocie jej odrzuceniem. Znaczna część sądów nie wyraża jednak zgody na tak rozumiane podstawy systemu demokratycznego. Towarzyszą temu wypowiedzi często wewnętrznie niespójne i zawierające także manipulacje językowe, ale o przesłaniu, które można odtworzyć. W tym modelu w centrum ustroju RP są sądy i to one w istocie są suwerenem.
Zasada suwerenności ludu, czyli społeczeństwa, jest odrzucana. Teza taka była formułowana wprost na różne sposoby, np. poprzez twierdzenie, że suwerenem jest konstytucja, że są nim normy tkwiące w „umysłach i sercach” sędziów; nie była natomiast szerzej uzasadniana z prostego powodu, iż na podstawie istniejącej konstytucji nie sposób udowodnić, że w Polsce istnieje system trybunalski.
W warunkach politycznych, jakie kształtowały się w Polsce po roku 2014, a szczególnie w roku 2015, wobec zwiększającego się prawdopodobieństwa przejęcia rządów przez PiS, koalicja PO-PSL podjęła próbę takiego ukształtowania składu TK, by gwarantował on, że wszelkie działania legislacyjne zmierzające do zmiany systemu panującego w Polsce (późnego postkomunizmu) będą blokowane. Termin upływu kadencji pięciu sędziów TK, w których miejsce mieli być wybrani nowi sędziowie, mijał jednak w momencie, w którym mogła już rozpocząć się nowa kadencja, a skład personalny i polityczna struktura obu izb miała być już znana. Decyzja o zwołaniu pierwszego posiedzenia Sejmu należy do Prezydenta RP. Przyjęcie, że można wybrać w trakcie jednej kadencji sejmu członka Trybunału, którego kadencja kończy się w kolejnej kadencji Sejmu oznaczałaby, że Sejm może wybrać członków TK na dowolny okres czyli na wiele kadencji. Ponieważ tego typu rozwiązanie byłoby absurdalne i nie ma do niego żadnych podstaw w Konstytucji, trzeba je odrzucić. W Konstytucji nie ma też najmniejszych podstaw do dokonania wyboru warunkowego, który zależy od decyzji innego organu, czyli Prezydenta RP. Wyboru jednak dokonano i był to właśnie wybór warunkowy, a więc nieprzewidziany w Konstytucji, a więc z mocy prawa nieważny. Trzeba tutaj dodać, że Sejm był ostrzegany przez Prezydenta RP, że nie będzie on mógł zaakceptować tego wyboru. W tej sytuacji Sejm następnej kadencji uznał zgodnie z prawem, że wybór jest nieważny, a prezydent odmówił przyjęcia przysięgi. Wybrano też nowych sędziów, co stanowiło przywrócenie stanu legalnego. Niepowodzenie przedsięwzięcia opozycji doprowadziło do decyzji o podjęciu przez nią potężnej kontrakcji. Miała ona doprowadzić do wielkiej mobilizacji społecznej a także ingerencji zewnętrznej. Najkrócej mówiąc, celem całego działania było podtrzymanie postkomunizmu, przeprowadzone innymi metodami niż opisana powyżej próba. Wiązał się z tym jawnie deklarowany cel obalenia władzy – legalnego rządu – przy pomocy akcji społecznych i interwencji zewnętrznej. Ujęto to wprost w haśle „ulica i zagranica”.
Zamysł ten nie udał się, władza się utrzymała, wygrała kolejne wybory samorządowe i europejskie, ma szanse na sukces w parlamentarnych i władzę w kolejnej kadencji. Opisujemy całą sytuację dlatego, że tworzyła ona kontekst całego procesu naprawy państwa i to w istocie przez cały okres rządów. Pozwalała też na mobilizację znaczącej części społeczeństwa pod całkowicie fałszywymi hasłami zagrożenia demokracji i praworządności wokół projektu odsunięcia PiS od władzy, mimo tego, iż znaczna część tej grupy, do której trafiała owa propaganda, w pełni akceptowała zmiany społeczne, a nawet – szczególnie w ostatnim okresie – zaczęła krytycznie oceniać główną partię opozycyjną.
Trzeba też wskazać, że działania zmierzające do mobilizacji zagranicy nie tylko utrudniały bieżącą politykę państwa i dokonywanie potrzebnych zmian, ale przede wszystkim dawały asumpt dla erozji suwerenności państwa. Erozji, na którą rządy PO-PSL się zgadzały, a obecna władza zdecydowanie się nie zgadza. Spór stał się w ten sposób nie tylko starciem wokół pytania o podtrzymanie lub likwidację późnego postkomunizmu, ale zaczął się też odnosić do najbardziej podstawowych kwestii dotyczących przyszłości Polski jako państwa. Obserwowana przy końcu poprzedniej kadencji, a od jakiegoś czasu bardzo gwałtownie prowadzona polityka, którą można określić jako inwazję dominującej już na zachodzie Europy kultury kwestionującej fundamenty cywilizacji zachodniej, rozszerzyła jeszcze pole sporu o kwestię trwania narodu polskiego jako swoistego i oddzielnego od innych fenomenu kulturowego, o kwestię istnienia najbardziej podstawowych zasad naszej wspólnoty i jej przyszłości.
W tych warunkach Prawo i Sprawiedliwość, realizując swój program i umieszczając w jego centrum sprawy społeczne, podejmując, wraz ze zwiększającymi się możliwościami, coraz to nowe działania zmierzając do poprawy warunków życia rodzin, dzieci itd., tworzyło podstawę legitymizowania swojej władzy i to w dwóch wymiarach: w wymiarze wiarygodności, fundamentalnym dla sensu funkcjonowania demokracji przedstawicielskiej, i w wymiarze pragmatycznym, poprzez ukazywanie skuteczności władzy. Polityka ta odnosiła się także do sfery wartości, czyli wymiaru aksjologicznego, realizując zasady sprawiedliwości, empatii, a także pozytywnego stosunku do rodziny – instytucji szczególnego znaczenia w polskiej hierarchii wartości. Ale umacnianie legitymizacji państwa odbywało się także w innych sferach: poprzez politykę historyczną (prowadzoną także w wymiarze oświaty), odrzucenie pedagogiki wstydu, nawiązanie do tradycji wolnościowych Polski, w ich różnych odmianach, w tym tradycji solidarnościowej, w odrzucaniu narodowych kompleksów.
Podjęto także bardzo wiele przedsięwzięć zmierzających do usprawnienia państwa rozumianego jako aparat administracyjny. Bardziej szczegółowo omówiono je w kolejnej części niniejszego Programu. Trzeba tylko stwierdzić, że zreformowano rząd, powołując nowe ministerstwa, Centrum Analiz Strategicznych, powołano Krajową Administrację Skarbową, częściowo przeprowadzono reformę sądów, a także prokuratury, powrócono do rozpoczętej w latach 2005–07 modernizacji służb mundurowych, zreformowano administrację rolną, administrację zawiadującą zasobami wodnymi, podjęto daleko idące zmiany w służbie zagranicznej i służbach specjalnych, w MRPiPS i MKiDN. Do reform państwa należy także zaliczyć reformę szkolnictwa podstawowego i średniego, szkolnictwa wyższego, a także częściową (nie objęła PAN) reformę nauki. Elementem programu reform i zabiegów o usprawnienie państwa jest też program informatyzacji administracji publicznej. Prowadzona była i jest akcja „przywracania” państwa na prowincji – odtwarzania komisariatów, poczt, połączeń komunikacyjnych i różnego rodzaju instytucji w miejscach, gdzie je zlikwidowano. Zbudowano też szereg nowych instytucji mających służyć aktywności obywatelskiej, szczególnie tej motywowanej patriotyzmem, tradycyjną postawą społecznikowską, głęboko osadzoną w dziejach polskich elit inteligenckich, robotniczych i chłopskich, a także motywacją religijną.
Odrzucenie determinizmu i imposybilizmu odnosiło się także do polityki gospodarczej. Ma ona też pewien dodatkowy rys, który można określić jako narodowy i autonomiczny, tzn. w pełni doceniając znaczenie środków europejskich, które zostały w kończącej się perspektywie budżetowej wykorzystane ostatecznie w całości, mimo że w momencie przejmowania władzy przez PiS były bardzo zagrożone, postawiono w nieporównanie większym niż poprzednio wymiarze na przedsięwzięcia własne, choć w pewnych wypadkach także wspierane przez środki europejskie: Centralny Port Komunikacyjny; rozbudowę portów morskich; Via Carpatię, czyli rozpoczęcie wielkiego przedsięwzięcia obliczonego na wiele lat, a zmierzającego do pełnego zabezpieczenia infrastrukturalnego Międzymorza i radykalnego ułatwienia współpracy gospodarczej na jego terytorium; wielkie inwestycje wodne (także rozpisane na wiele lat), mające przywrócić na terytorium Polski możliwości rozwoju ważnego przede wszystkim ze względu na niski koszt transportu wodnego; przekop Mierzei Wiślanej; działania zmierzające do stworzenia wielkiego koncernu petrochemicznego (tzn. połączenia Orlenu i Lotosu, co ma umożliwić wielkie inwestycje w przemysł chemiczny, a także w energetykę); programy budowy energetyki atomowej; programy związane z elektromobilnością; wreszcie inwestycje kapitałowe prowadzące do repolonizacji wielkiej części polskiego sektora bankowego. Przedsięwzięciom tym służą nowe instytucje, w szczególności Polski Fundusz Rozwoju, ale także nowa polityka wobec spółek skarbu państwa.
Działaniom na wielką skalę towarzyszą liczne inicjatywy zmierzające do wsparcia średniej i drobnej, w tym także mikro-przedsiębiorczości. Chodzi o rozmaite ułatwienia, zwolnienia podatkowe, uchylenie zakazów administracyjnych, stworzenie dużo większej niż dotychczas przestrzeni swobody gospodarczej; dotyczy to także rolnictwa.
Odrębną, bardzo ważną kwestią, są działania zmierzające do budowy najnowocześniejszych działów gospodarki, a także do aktywizacji i przyciągania do sfery przedsiębiorczości najmłodszych. Szereg bardzo istnych zmian nastąpił też w rolnictwie, przy czym za najważniejsze trzeba uznać wprowadzenie ochrony polskiej ziemi, zmianę zasad gospodarowania areałami będącymi własnością państwa tak, by służyły one rozbudowie polskich rodzinnych gospodarstw rolnych oraz udzielenie bardzo daleko idącej pomocy rolnikom dotkniętym suszą.
Poważne zmiany objęły też służbę zdrowia, w szczególności jeśli chodzi o płace pielęgniarek, lekarzy – w tym rezydentów – oraz programy zmierzające do skuteczniejszego leczenia osób, które zapadły na ciężkie choroby, a także skrócenia kolejek do specjalistów. Niemniej służba zdrowia pozostaje w dalszym ciągu wielkim wyzwaniem. Ważne jest jak najszybsze zrealizowanie naszego zobowiązania do zwiększenia wydatków na ten cel do poziomu 6% PKB. Zupełny zwrot nastąpił w polityce bezpieczeństwa.
Chodzi zarówno o modernizację i rozbudowę polskich sił zbrojnych, jak i zmianę statusu Polski w NATO, czego wyrazem jest stała obecność wojsk NATO, zwłaszcza amerykańskich, na naszym terytorium.
W polityce zagranicznej odrzucono zdecydowanie klientyzm, zasadę, że niezależnie od polskich interesów, nawet najbardziej oczywistych, musimy znajdować się w tzw. głównym nurcie europejskim. Odrzucono także swoistą prywatyzacje polityki zagranicznej, której celem było osiągnięcie osobistych korzyści przez przywódcę obozu rządzącego. Wyrazem nowej, realizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, polityki był m.in. skuteczny sprzeciw wobec przymusowej relokacji imigrantów, skuteczne przeciwstawienie się wyborowi Fransa Timmermansa na stanowisko Przewodniczącego Komisji Europejskiej i przeprowadzenie innych, potrzebnych Polsce posunięć w Unii. Polska polityka zagraniczna wypłynęła też na szersze wody, poprzez organizację np. wielkiej konferencji bliskowschodniej, odnoszącej się do procesów będących dzisiaj w centrum zainteresowania światowej polityki. Zdecydowanie umocniono rolę grupy wyszehradzkiej, podjęto bardzo ważną, choć niełatwą, inicjatywę w sprawie zbudowania podstaw stałego działania tzw. Międzymorza, przy czym ta ostatnia inicjatywa ma także wskazane już wyżej aspekty gospodarcze.
Dokonano też szeregu zmian personalnych w aparacie dyplomatycznym.
Szczególnym aspektem naszych przedsięwzięć międzynarodowych jest podjęcie pierwszy raz na tę skalę walki z dyfamacją narodu polskiego, co przyniosło pierwszy w dziejach tej walki poważny sukces w postaci deklaracji dwóch premierów – Polski i Izraela. Rozbudowywane są też instytucje mające bronić na arenie międzynarodowej polskich racji historycznych, a także propagować polską kulturę.
Polityka dobrej zmiany trwa. Rozwija się wśród społeczeństwa, coraz więcej Polaków docenia jej pozytywne rezultaty, a wzrost PKB na tle innych krajów europejskich, wzrost poziomu życia, wzrost dochodów budżetowych, obniżenie poziomu zadłużenia, ograniczenie sfery niedostatku, w szczególności skrajnego niedostatku, zwłaszcza wśród dzieci, a także zmniejszanie się różnic społecznych pokazują jednoznacznie jej skuteczność.
Zadaniem, przed którym stoimy, jest kontynuacja tej polityki. Ujmujemy to najkrócej jako program budowy polskiej wersji państwa dobrobytu. Sposób realizacji tego programu w jego etapie przypadającym na lata 2019–23 przedstawiony jest bardziej szczegółowo w dalszej części tego dokumentu, w odniesieniu do wszystkich wymienionych tutaj dziedzin. W centrum pozostaje wiarygodność, której główną weryfikacją ma być polityka społeczna zmierzająca do możliwie szybkiego wzrostu poziomu życia, ze szczególnym naciskiem na wzrost płac. Podkreślić musimy też jednak jeszcze jeden, dziś aktualny i najprawdopodobniej aktualny jeszcze w kolejnej kadencji, aspekt naszej polityki. Będzie nim zdecydowane odrzucenie ofensywy zmierzającej do podważenia fundamentów naszej kultury, naszej tożsamości i wreszcie naszej wolności. Cel ten będziemy realizować przede wszystkim poprzez działania pozytywne, odnoszące się do wskazanego problemu zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio czy w pewnych wypadkach nawet bardzo pośrednio, a nastawione przede wszystkim na budowę mocnej wspólnoty wolnych Polaków. Wspólnoty, która ma rozwijać się i trwać. Bo warto, by Polska trwała i warto być Polakiem.
* * *
Program budowy polskiej wersji państwa dobrobytu opiera się na kilku podstawowych filarach, a jednocześnie odnosi się zdecydowanie do kilku kluczowych wyzwań współczesności, sprostanie którym jest naszym celem i zadaniem na najbliższe lata.
Pierwszy filar programu to sprawne państwo jako kluczowy mechanizm i narzędzie pożądanych zmian. Filar drugi to polityka społeczna, zapewniająca polskiemu społeczeństwu wyższy poziom i jakość życia. Jest to jednocześnie, jak wskazaliśmy wyżej, fundament wiarygodności naszej władzy. Bardzo ważnym elementem polityki społecznej jest też służba zdrowia i polityka demograficzna. Trzeci wymiar programu to nasza polityka rozwoju, dzięki której budujemy podstawy dla realizacji innych koniecznych polityk i rozwiązań. Czwarty filar odnosi się do edukacji narodowej jako niezbędnego dla narodu zasobu świadomości, systemu wartości, wiedzy i kwalifikacji. Piąty wymiar naszego programu to sprawy wsi i rolnictwa. Szósty element programu to ochrona środowiska. Wreszcie siódmy to polityka zagraniczna i obronna – decydująca o pozycji międzynarodowej i trwaniu wspólnoty politycznej.
Opisowi programu budowy polskiej wersji państwa dobrobytu poświęcamy III część niniejszego dokumentu programowego. Natomiast część IV i ostatnia Programu Prawa i Sprawiedliwości traktować będzie o naszych obecnych i przyszłych działaniach w obszarze najważniejszych wyzwań dla Polski. Te podstawowe wyzwania odnoszą się do obrony i realizacji trzech kluczowych dla nas wartości: wolności, solidarności i tożsamości. Uważamy, że sprostanie tym wyzwaniom jest – z jednej strony – naszym bezpośrednim celem, osiągnięcie którego zapewni wysoką jakość życia Polaków i sprawne oraz spójne funkcjonowanie naszej wspólnoty politycznej, z drugiej zaś strony – jest niezbywalnym warunkiem zaspokajania podstawowych potrzeb społeczeństwa poprzez realizację programu budowy polskiej wersji państwa dobrobytu. Polskiego modelu dobrze funkcjonującej wspólnoty politycznej i państwa dobrobytu nie da się po prostu zrealizować bez swoistej osłony przed kryzysem współczesnej kultury globalnej i agresją rozmaitych zewnętrznych i wewnętrznych, groźnych dla podstaw życia społecznego ideologii, aksjologii i systemów interesów.
© autorzy nieznani / Prawo i Sprawiedliwość
brak daty publikacji
źródło dostępu: 28 IX 2019
www.PiS.org.pl
brak daty publikacji
źródło dostępu: 28 IX 2019
www.PiS.org.pl
CZYTAJ POZOSTAŁE ROZDZIAŁY PROGRAMU:
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (I) Wartości i zasady
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (II) Diagnoza
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (III) Dokonania i plany, cz.1
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (III) Dokonania i plany, cz.2
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (III) Dokonania i plany, cz.3
☞ Prawo i Sprawiedliwość: (IV) Wyzwania
LUB POBIERZ CAŁOŚĆ:
☞ Program PiS 2019 – całość [plik PDF z serwerów PiS]
☞ Program PiS 2019 – całość [plik PDF z kopii zapasowej ITP]
Ilustracja © brak informacji / materiał wyborczy KW Prawo i Sprawiedliwość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz