— Jak doszło do wydarzeń 1 listopada 1918 roku i dlaczego jest to ważne w dziele odbudowy państwa polskiego?
prof. Włodzimierz Osadczy:
— Niecałe dwa tygodnie przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę doszło do ważnych wydarzeń na wschodnich rubieżach odradzającej się Rzeczypospolitej, które miały i powinny mieć do dnia dzisiejszego oddźwięk i znaczenie w świadomości Polaków. Mam na uwadze walki o Lwów, które rozpoczęły się 1 listopada 1918 roku, kiedy to znajdujące się w mieście oddziały ukraińskie, wspierane przez odchodzących Austriaków przejęły władzę w mieście i ogłosiły we Lwowie powstanie państwa ukraińskiego. Mamy do czynienia z pewną nowością geopolityczną, która nigdy nie istniała na mapie Europy, a mianowicie powstanie państwa ukraińskiego, co było inspirowane przez państwa centralne, głównie przez Niemcy. Znalazło się to w konfrontacji z naturalnymi dążeniami Polaków do odzyskania utraconej ojczyzny, czyli z jednej strony mamy szokującą nowość, z innej wieloletnią tradycję walk o niepodległość, zderzają się więc dwie rzeczywistości, dwie wizje państwowo-narodowościowe i interesy mocarstw w ramach wielkiej wojny. Jeśli chodzi o walki o Lwów i późniejszą wojnę polsko-ukraińską dochodzi też do zderzenia cywilizacji, dwóch sposobów życia opartych na wzorach religijno-kulturowych, wytworzonych w ciągu wieków. W ramach wielkiej wojny dochodzi do kataklizmów geopolitycznych, na styku których znalazł się Lwów. Odpowiedzią na ten szok, którego doświadczyli mieszkańcy Lwowa była mobilizacja, dość symboliczna, tych najmłodszych i najbardziej bezbronnych, którzy dali świadectwo polskości Lwowa. Czyn Orląt Lwowskich wchodzi do kanonu polskich walk o niepodległość.
— Czy gdyby Polacy przegrali walki o Lwów i Wschodnią Małopolskę możliwe byłoby odrodzenie suwerennego państwa polskiego?
— Oczywiście państwo polskie by się odrodziło, bo taka była powszechna wola narodu, ludności poszczególnych zaborów, stanowiącej jedność. Jeżeli chodzi o jakość tego odrodzonego państwa to dla nas, z perspektywy upadłości III RP, wzorce Polski międzywojennych są niedoścignione, tym niemniej wiemy, że było to państwo, jeśli chodzi o suwerenność i zarządzanie, dalekie od wzorców państwa, które się marzyło pokoleniom Polaków. Było ono w wielu obszarach nieudolne i klęska tego państwa i późniejsze losy w postaci poniewierki, zdrady przez sojuszników, przejęcie władzy przez komunistów, mimo heroicznych czynów patriotów, były to często przykłady smutne znajdujące krytyczne oceny w środowisku obozu narodowego. Państwo, w którym takie typy jak Nikodem Dyzma święciły sukcesy.
Prawdopodobnie Polska bez Lwowa byłaby Polską jeszcze mniej suwerenną, niż znana nam II RP. Niestety mocarstwa zwycięskie tradycyjnie już zachowały się w sposób lekceważący i wrogi w stosunku do Polski, jako kraju, który doświadczył jako pierwszy tej całej niesprawiedliwości zaborów i jako jedyne państwo wymazane z map Europy na skutek zmowy. Mimo iż bohaterskim czynem Polaków zachwycały się pokolenia Europejczyków oraz, że przelana krew Polaków stała się inspiracją dla np. walki o niepodległość Włochów (patrz hymn Włoch), to jednak Polska została zdradzona. Odcięto dostęp do morza, zabrano odwieczne tereny zachodnie, mimo, że Niemcy przegrały wojnę, nie przywrócono nam ich. Na wschód też bardzo nieprzychylnie patrzyły mocarstwa. Przypomnijmy chociażby casus Chełmszczyzny! Tylko zwycięstwo Rosji i komunizm, jaki miał się szerzyć jako zagrożenie dla Europy zmusiło mocarstwa, żeby uznać też granice Polski na terenach wschodnich, w ten sposób odsuwając granice z Rosją Sowiecka, która pochłonęła Ukrainę. Musimy wybrnąć z tego zakłamanego dyskursu, który próbuje się nam narzucić, ukazując nas w postaci okupanta ziem ukraińskich, co jest narracją obowiązującą na Ukrainie i wśród tzw. elit polskiego państwa. Tę narrację skutecznie upowszechnia tegoroczna Noblistka „tegokraju”. W 1928 roku arcybiskup Teodorowicz powiedział: dzisiaj świętujemy wielkie święto, które jest zarówno świętem dla zwycięzców, jak i zwyciężonych. Nie było szans na powstanie państwa ukraińskiego, bolszewia przez 20 lat rządów doprowadziłaby do totalnego spustoszenia. Czym się zakończyły rządy bolszewickie na Ukrainie sowieckiej? Do roku 1933 zostały zamknięte wszystkie kościoły rzymskokatolickie, zniszczeni księża, ludność wygłodzona i pozbawiona elit, wiec proces barbaryzacji tych terenów zostałby rozciągnięty jak najdalej na zachód i przynależność do państwa polskiego była jedyną szansą ratowania tego pięknego miasta dla cywilizacji zachodniej.
— Lwów to także symbol wojskowy, lotnictwo, broń pancerna. Czym Lwów, ten sprzed stu lat, powinien nas jeszcze zafascynować?
Legenda Lwowa została wykreowana w latach międzywojennych jako miasta zawsze wiernego, walecznego, które uzyskało odznaczenie Virtuti Militari i dało Warszawie szczątki Bohatera dla Grobu Nieznanego Żołnierza. Czyn Orląt Lwowskich był podręcznikowym przykładem waleczności, a pielgrzymki do Lwowa na cmentarz obrońców były elementem obowiązkowym edukacji, podobnie jak młodzież żydowska podąża do Auschwitz, czy na Majdanek, żeby zobaczyć historię swoich przodków, tak Orlęta przyświecały przykładem polskiej młodzieży, z której rośli późniejsi bohaterowie walk o wolność podczas II wojny światowej. Polskość Lwowa była tematem nie wymagającym podkreślenia, czy nagłaśniania. W powszechnym odbiorze był ultrapolskim miastem. Pod względem narodowościowym prawie w 40 procentach nie było polskie, ale polskość objawiała się w różnych barwach, również wielokulturowości. Znajdowali tam swoje miejsce twórcy żydowscy, związani z literaturą polską i duchowieństwo greckokatolickie z czasów sprzed Wiosny Ludów, które po powstaniu listopadowym aktywnie włączyło się w czyn niepodległościowy oraz piękne postacie ormiańskie, czyli była to polskość w wydaniu najlepszym, nie szowinistycznym, jak to próbuje się narzucać pewne stereotypy, uwłaczające Polakom. Równość, wolność i braterstwo w wydaniu chrześcijańskim, a nie masońskim.
— Jak Lwów wygląda obecnie?
Teraz polskość zepchnięta jest na margines, miasto przeżywa głęboki kryzys tożsamościowy, nowi włodarze dokonali gwałtu na tożsamości kulturowo-cywilizacyjnej, promując zbrodniarzy jako bohaterów. Nigdy Lwów nie był miastem, w którym się czciło ludobójców, było to miasto poetów, bohaterów, wielkich postaci ducha, czciło się w pomnikach hetmana Jabłonowskiego, Jana III Sobieskiego, Ujejskiego, Fredrę, teraz powstające pomniki świadczą o tym, że nastąpiło wypaczenie. Dodatkowo postępuje głęboki kryzys infrastruktury i gospodarki miasta. Jedynie turystyka ratuje miasto od degradacji do poziomu zaściankowego powiatu, lecz nie wnosi ducha, który zawsze żył we Lwowie. Ksenofobia i wrogość do polskości urosły do znaczenia metafory. Widok Lwa zabitego dyktą jest wymownym symbolem, kościoły bezprawnie zagarnięte, jawnie i nieskrępowanie. Obecni mieszkańcy nie czują tego, uważają, że to jest norma, następuje podmiana cywilizacyjna tożsamości miasta. Jednak szczególnie bolesne jest to, że społeczeństwo i władze obecnej Polski są obojętne na sytuację Lwowa.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz