Do ministra Tchórzewskiego…
Tak chciałem zacząć ten artykuł przed kilkunastu dniami: nikt w Polsce nie broni górnictwa węgla kamiennego, związkowcy robią to nieudolnie, a Ministerstwo Energii jest jakieś takie ciche, potulne i jakby oderwane od rzeczywistości.
Nieszczęsny kraj, Premier ma czas na branie udziału w uroczystościach poświęconych gminnej straży pożarnej, Prezydent wypowiada się o stadzie bezdomnych krów… ludzie, czym wy się zajmujecie? Odważnych brak, ludzi decyzyjnych brak, brak wizji, brak strategii – ale Pan Premier Morawiecki wrócił z Brukseli „z tarczą” więc jednak gratuluję wykonania kroku w dobrą stronę. Da się! Po prawie czterech latach marazmu w gospodarce wreszcie dobry krok. Ale to za mało.
Polska ma jako jedyna w UE potężne zasoby węgla kamiennego, które sięgają od Wałbrzycha, przez Tarnów aż do Lublina. Są one dobrze rozpoznane i różnie szacowane, ocenia się je na ponad 20 miliardów ton (a nawet 40 mld ton). Wartość rynkowa tego surowca to na dziś 1, 4 biliona USD, z grubsza jakieś 5 bilionów złotych, a więc mamy skarb pod nogami i co? … ano nic. W Polsce panuje moda na wstydzenie się z posiadania węgla – Rosjanie i Amerykanie się nie wstydzą, Kolumbijczycy też nie, nie wstydzi się ani Australia, ani RPA, ani Indonezja. Wydobywają i eksportują. Wartość tego surowca w Polsce przewyższa nasz dług narodowy! Trwamy w marazmie i braku koncepcji.
Mamy szansę na zagospodarowanie tych 5 bilionów złotych i nic się nie dzieje. Pora na odrobinę propagandy branżowej, na zerwanie raz na zawsze z obowiązującą zasadą politycznej poprawności: o węglu wcale, a jeśli to negatywnie. Czego się Pan obawia Panie Ministrze? Związkowcy pomogą, branżowe firmy także, kontrolowane przez Pana polityczne ugrupowanie media mogą z łatwością zainteresować społeczeństwo tym tematem, wręcz pójść w kierunku debaty narodowej i dobrze pojętego businessu. Państwo też może zarabiać, to [EHT1] żaden wstyd, a że na węglu?... a na broni?... na alkoholu?... na papierosach? Politycy wolą opowiadać o dotacjach czy zapomogach, bo to łatwe, a tu leży 5 bilionów zł do uruchomienia i jakoś temat przerasta wszystkich, na to nie ma czasu – o to mam do Pana pierwszą pretensję. Zostawiliście temat odłogiem i wyłącznie lewaccy półidioci wypowiadają się w mediach o szkodliwości spalania węgla – gazu nie, mazutu nie, benzyny nie!
Ze wszystkich paliw kopalnych na świecie najwięcej jest węgla: aż 75 procent (w tym wliczono gaz, ropę, uran). Nikt tego nie neguje, bo geologii trudno zaprzeczyć, nawet w Kosmosie właśnie węgiel jest podstawowym pierwiastkiem i odznacza się pięknym fioletowym kolorem. Węgiel jest tani, nie wymaga rurociągów do transportu, nie wymaga zbiorników ciśnieniowych, można go składować pod gołym niebem i nie wybucha – jak to ma miejsce co jakiś czas u użytkowników gazu. Oczywiście tlenkiem węgla można się zatruć tak jak i pitym denaturatem, ale co z tego? Co najciekawsze, symulacje budowy w Polsce prywatnej kopalni zasilającej równie prywatną elektrownię węglową wykazują koszt pozyskania 1 MWh w wysokości 8 Euro (bez taks, bez kar za CO2 – o czym za chwilę). Na żadnym innym paliwie nie uzyska się tak niskiej ceny MWh.
Rachunki są elementarnie proste: cena wydobycia 1 tony w górnictwie prywatnym: 88 zł, produkcja 1 MWh: 278 kg węgla (Hitachi/Siemens) czyli 24,5 zł. Dorzućmy koszt i zysk grupy Kopalnia-Elektrownia: 40 % i mamy 34 zł = 8 E. To jest główny powód Panie Ministrze dla którego Unia Europejska chce się pozbyć polskiego górnictwa. Oni doskonale wiedzą, że jeśli w Polsce prywatna branża węglowa stanie na nogi to natychmiast powstaną też elektrownie prywatne i Polska stanie się potentatem w produkcji taniej energii elektrycznej. Energia pozyskana z gazu i ropy jest sześciokrotnie droższa, a ta rzekomo czysta, ta jądrowa, ta Pana ulubiona, jest tak tania, że he, he, Francja jest w czołówce europejskich cen za energię. Fotovoltaika nie działa w nocy i trzeba by kraj cały pokryć panelami, a wiatraczki bez dotacji z budżetu też się nie opłacają. Zebrani więc do kupy „zieloni”, ci od gazu i ci od atomu przygotowują przedpole aby zatłuc konkurenta czyli energetykę węglową, a to najłatwiej się robi poprzez wytłumienie działalności górniczej. Coś Panowie Ministrowie robicie z tym w UE? Odważacie się na jakąkolwiek akcję? Czy w ogóle potraficie stworzyć model energetyki na paliwie narodowym? A może oddajecie walkowerem ten mecz, mecz o własną energetykę na własnym paliwie? Jest to druga pretensja – brak koncepcji, choć ogólna postawa Premiera Morawieckiego jest tu światełkiem w tunelu.
Teraz pora na klimat i bzdury o CO2. (Też brak reakcji ze strony Ministerstw Środowiska, Energii, Premiera, Prezydenta). Wygląda wręcz, że wierzycie Panowie w walkę z ociepleniem. Pierwszy połapał się Donald Trump, człowiek o zupełnie średnim IQ. Z biegu wypisał się z Porozumienia Paryskiego, bo ewidentnie było ono nastawione na łupienie amerykańskiego podatnika. Kary za emisję CO2 są daniną umyślną i skierowaną na zabicie polskiej energetyki węglowej. Ten, kto złożył podpis na dyrektywie o CO2 i jej karach umownych ze strony Polski powinien być rozstrzelany… jest to kradzież zuchwała. (Wkrótce też uaktywniła się kobieta wyjątkowo tępa (E. Kopacz) i usłużnie sprzedała za grosze prawa do nadwyżki emisyjnej Hiszpanom… Nieszczęsny kraj! – jak mawiał Książę w „Lalce”).
Ociepla się – zgoda nikt tego nie może zanegować. Ale nie przypisujmy tego faktu działalności przemysłowej człowieka i spalaniu paliw kopalnych. Nie bądźmy aż tak dufni, żeby uważać, że człowiek potrafi zmienić klimat na Ziemi! Klimat zależy głównie od pozycji naszej planety w układzie słonecznym, jej odległości od Słońca (wcale nie stałej) i jeszcze od pewnych zmian magnetycznych naszego płynnego jądra ziemskiego. Pogadanka z rozgarniętym astronomem byłaby tu ciekawym lekarstwem na te wmawiane społeczeństwu cygaństwa. Toż na Wenus temperatura sięga nawet + 460 st. C – bo Wenus jest bliżej Słońca od Ziemi, a na Marsie spada do – 133 st. C bo Mars jest dalej od Słońca niż Ziemia. Pytam więc: czy to wskutek działalności człowieka czy też wskutek odległości tych planet od Słońca?
Zresztą wulkany produkują znacznie więcej CO2 niż przemysł ludzką ręką uczyniony i jest to bezcenne dobrodziejstwo dla flory, w tym alg oceanicznych. Bez obecności CO2 życie przestałoby istnieć. Od setek tysięcy lat mamy cykliczne zlodowacenia i okresy pustynnienia całych obszarów na Ziemi, przypomnę, że w średniowieczu bywało, że Bałtyk zamarzał, ale było i tak, że w Polsce produkowano wino (Winnica, Winniczki itp.). Jedynym winowajcą w tym „podgrzewaniu klimatu” stał się węgiel, ale trwa o dziwo milczenie na temat energetyki jądrowej – czyżby były to procesy endotermiczne? Trwa milczenie na temat spalania gazu i mazutu, wreszcie benzyny. Jeszcze niedawno straszono narody dziurą ozonową, gorszą od terroryzmu. Poszły na to miliardy i co? Ktoś przeprosił? Obwiniam Pana Ministra o brak reakcji. TVP poświęca psom ze schroniska czas antenowy, a sprawy ważne nie istnieją. Przy okazji proszę o zapamiętanie faktu, o którym nikt w UE nie chce wiedzieć. Otóż największym emitentem CO2 na świecie, w przeliczeniu na powierzchnię państwa lub na liczbę jego mieszkańców są NIEMCY, daleko przed Chinami i USA.
Emisja CO2 Niemiec: 2 272 kg/km2, 9,8 kg/mieszkańca; USA: 281 kg/km2, 8,5 kg/mieszkańca; Chiny: 943 kg/km2,7 kg/mieszkańca. Nie ma to zresztą znaczenia, jak i to, że w Paryżu i na jego obrzeżach działa sześć central węglowych do produkcji ciepłej wody i są one, o zgrozo!, węglowe! Po prostu spalanie odbywa się sposób czysty (kotły fluidalne) i niska emisja jest niezauważalna. Taniej się nie da, a Francuzi potrafią liczyć.
Energetyka jądrowa jest chyba Pana ulubionym tematem, bo od czasu do czasu wypuszcza Pan taki mały balon próbny (sprawa budowy elektrowni jądrowej jest już praktycznie przesądzona). Skoro tak to proszę o odpowiedź na kilka pytań: Ile kosztuje 1 MWh wyprodukowana ze wzbogaconego uranu? Pewnie jest to policzone, bo jak inaczej można by cokolwiek przesądzać? Z węglem jest prosto: koszt wydobycia x 278 kg na 1MWh plus koszt elektrowni i zaplanowany zysk. Czy mamy ew. zdywersyfikowanych dostawców tego paliwa? W węglu znowu to jest proste, ale z uranem może być zupełnie inaczej.
Budowa bloku energetycznego na węgiel (1070 MW) to około 1 miliarda E. Budowa takiego samego bloku w elektrowni jądrowej, to ile? Moje dane mówią o 10 miliardach E, czyli ekwiwalent 10 bloków węglowych. Jest oczywiste, że to się nie zwróci i Państwo Polskie musi dać gwarancję finansową z kieszeni podatnika, zechce Pan się do tego odnieść? Ale zaraz, po 30 latach trzeba taki zakład zamknąć, koszt likwidacji elektrowni węglowej spłaca się złomem z rozbiórki, koszt rozbiórki elektrowni jądrowej przekracza koszt jej budowy. Czy jestem w błędzie? Jeśli tak, to proszę o podanie źródła takiej wyceny (moje pochodzi ze środowisk związanych z EDF).
We Francji istnieje ok. 1200 składowisk poprodukcyjnych, pochodzących z działających tam elektrowni jądrowych. Czy ma Pan już wytypowane gminy w Polsce, które przyjmą te sarkofagi i złożą je bezpiecznie i radośnie u siebie? Na razie nie ma z nich przecieków, ale czas połowicznego rozpadu to 150 tysięcy lat, może jednak w tym czasie coś się jednak rozszczelni – a może po prostu ma Pan nadzieję, że komuś to sprzedamy? A ile kosztuje budowa sarkofagów, ich transport i składowanie?
W razie konfliktu zbrojnego zwykła rakieta wyrządzi w elektrowni węglowej szkody, ale po remoncie ta elektrownia znowu ruszy. W razie ataku na centralę jądrową będzie trzeba ewakuować pół Polski i zapomnieć o życiu w Bałtyku. Ja wiem, że dziś jest trudno komuś sprzedać centralę jądrową i trwa walka o klienta na najwyższym poziomie, w tym politycznym, ale dlaczego kosztem narodowego paliwa? Za darmo bym tego nie zainstalował u siebie mając węgiel pod nogami, czym więc jest nacechowane Pana rozumowanie? A może ktoś Panu wydał takie polecenie Panie Ministrze?
Wreszcie chcę wyrazić satysfakcję, że nie ugina się Pan przed naciskami dotyczącymi importu węgla. Węgiel z importu zawsze wleje się tam gdzie wydobywa się go za drogo. Państwowe górnictwo agonizuje w swych głębinowych kopalniach, a zatrudnienie w nich jest rozdęte do absurdu. W efekcie wydobywa się nieco ponad 700 ton węgla na głowę zatrudnionego, a więc drogo! Projekcje kopalń prywatnych są zupełnie inne: 560 osób zatrudnionych, wydobycie upadowymi prawie 5000 ton na głowę pracującego, wysokie pensje (10 000 zł/m), niezwykle wysoka zyskowność. Sektor państwowy sam się skazuje na zagładę i nikt tego nie zatrzyma.
Natomiast moja ostatnia pretensja jest natury matematycznej: Zaimportowaliśmy 18 mln ton węgla w 2018. Ma to wartość ok. 1 260 000 000 USD rocznie. Przecież jest to budżet pokrywający budowę kilku płytkich kopalń w Polsce ( 130 mln E najtańszy projekt, 480E mln najdroższy) i to skutecznie wypchnie import dając zatrudnienie tysiącom osób.
Powie ktoś, że to kapitał prywatny importuje węgiel, że Państwo Polskie tu nie ingeruje i nie angażuje się finansowo. A czy Państwo nie może wraz z kapitałem prywatnym pójść kierunku budowy kopalń? Przy politycznym wsparciu nawet pieniądze nie są potrzebne, inwestorzy to sami załatwią, tylko czy tak w Polsce dzisiaj wolno? A jeśli nie wolno, to dlaczego? Cóż, za 15-20 lat znikną ostatnie państwowe kopalnie i będziemy importować węgiel siedząc na węglu.
Mane, tekel, fares.
© Paweł Grudzień
brak daty publikacji
źródło publikacji: „Myśl Polska” nr 31-32 (28.07-4.08.2019)
www.mysl-polska.pl
brak daty publikacji
źródło publikacji: „Myśl Polska” nr 31-32 (28.07-4.08.2019)
www.mysl-polska.pl
Wydobycie węgla kamiennego w Polsce
Przez wiele lat Polska zajmowała miejsca w pierwszej piątce krajów o największym wydobyciu węgla kamiennego.
Obecnie nasz kraj spadł w tej klasyfikacji na 10 pozycję.
Największe ilości węgla kamiennego wydobyto w naszym kraju w 1979 roku i było to wg niektórych źródeł nawet 200 mln ton. Od tego czasu ilość wydobywanego surowca spada, podobnie jak zatrudnienie w branży górniczej. W roku 1990 w 70 funkcjonujących kopalniach wydobyto 151,3 mln ton węgla kamiennego, przy zatrudnieniu wynoszącym 416 tys. pracowników. W 2016 r. wydobycie surowca wyniosło 66,484 mln ton, a zatrudnienie w sektorze górnictwa węgla kamiennego wynosiło około 85 tys. osób.
Najwięcej węgla kamiennego wydobyto w 2016 r. Górnośląskim Zagłębiu Węglowym – 59,173 mln ton. W Lubelskim Zagłębiu Węglowym wydobyto w tym samym okresie 7,311 mln ton.
Szacuje się, że od rozpoczęcia wydobycia po II wojnie światowej z polskich kopalń wydobyto już 8697,1 mln ton węgla kamiennego.
Głównym zagłębiem w Polsce jest Górnośląskie Zagłębie Węglowe, w jego obrębie zlokalizowane są prawie wszystkie zakłady górnicze. W Lubelskim Zagłębiu Węglowym działa jedna kopalnia „Bogdanka”. W Dolnośląskim Zagłębiu Węglowym wydobycie węgla kamiennego zakończono w 2000 r. zamykając ostatnią z działających tu niegdyś kopalń w Nowej Rudzie (pole Słupiec). Powodem zaniechania eksploatacji złóż z DZW była nieopłacalność wydobycia węgla kamiennego, spowodowana głównie trudnymi warunkami geologiczno-górniczymi.
Przy obecnym stanie zasobów geologicznych, wydobycia i zapotrzebowania na obecnym poziomie, węgiel kamienny wystarczyłby licząc matematycznie na ponad 860 lat. Jednak wystarczalność zasobów operatywnych**** węgla kamiennego w Polsce jest dużo niższa i wynosi 40-50 lat w zależności od wysokości strat przy eksploatacji, a przy wykorzystaniu zasobów niezagospodarowanych – na około 100 lat.
© autor(ka) nieznany(a)
brak daty publikacji
źródło publikacji: Państwowy Instytut Geologiczny, 4 VIII 2019
www.PGI.gov.pl
brak daty publikacji
źródło publikacji: Państwowy Instytut Geologiczny, 4 VIII 2019
www.PGI.gov.pl
Wydobycie węgla w Polsce spadło do poziomu z 1950 roku
Niezależnie od wszystkich politycznych deklaracji, że polskie górnictwo jest ratowane a energetyka będzie się na nim opierać przez kolejne dekady, krajowe wydobycie węgla systematycznie spada.
Według ostatnich danych GUS produkcja węgla kamiennego w Polsce wyniosła w 2017 roku 65,8 mln ton, czyli o 6,5% mniej niż przed rokiem. Węgla brunatnego wydobyliśmy ponad 61 mln ton, co oznacza wzrost rok do roku o 1,5%. Ogółem rzecz biorąc - wydobycie węgla spadło i było najniższe od lat 50-tych XX wieku.
Trzeba przy tym pamiętać, że spadek wydobycia nie oznacza takiego samego spadku zużycia. Ilość energii wytworzonej w Polsce z węgla w 2017 r. niemal się nie zmieniła. Wzrósł za to import węgla kamiennego, głównie tego z Rosji.
Spadek produkcji w kraju, który obserwujemy przez ostatnie lata, bierze się z wcześniejszego wyhamowania inwestycji. Na to nakłada się czynnik długofalowy - stopniowo potrzebujemy coraz mniej węgla. Najwięcej surowca Polska produkowała w końcówce lat 90-tych XX w. Byliśmy również eksporterem netto surowca. Wraz z transformacją ustrojową upadł jednak przemysł ciężki, co doprowadziło do raptownego spadku popytu na prąd. Później jednak popyt na energię zaczął się odbijać, a popyt na węgiel już nie wrócił do poziomu z czasów PRL. Rozpoczęła się era efektywności energetycznej.
Co to oznacza? Nie tylko kolejne potwierdzenie, że szczyt zapotrzebowania na węgiel mamy dawno za sobą. Nie wydaje się też, byśmy byli w stanie powstrzymać dalszy spadek produkcji, jak zapowiadają politycy. Jak pisaliśmy niedawno, w swojej strategii Polska Grupa Górnicza zakłada, że w 2030 r. wydobędzie 24 mln ton węgla czyli o 6-7 mln ton mniej rocznie niż obecnie. Jastrzębska Spółka Węglowa chce w ogóle zrezygnować z wydobycia węgla energetycznego (obecnie 2-3 mln ton rocznie) i skupić się na koksowym.
Nie sposób również nie zauważyć, że jeśli produkcja krajowego węgla będzie spadała tak szybko jak w ostatnich latach, to nierealne wydaje się utrzymanie 50-procentowego udziału węgla w miksie energetycznym Polski do 2050 r. Chyba że zmienimy paradygmat i otwarcie przyznamy, że będziemy bazować na węglu z importu.
Ilustracje:
fot.1
fot.2 © brak informacji / za: www.wysokienapiecie.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz