Dla polskiej polityki wyniki wyborów na Ukrainie, to jest takie pół litra zero siedem, czyli chce się czegoś innego niż to, co ma się w głowie, uświadamia nam to ktoś zupełnie inny, a my w oczach tych, którzy na to patrzą, wychodzimy na gamoni.
Największe siły polityczne w Polsce chciałyby, żeby wybory na Ukrainie wygrały partie programowo antyrosyjskie. W zasadzie są nimi te, które odwołują się do tradycji OUN-UPA.
To jest te pół litra w głowach polskich polityków partii rządzącej i największej opozycyjnej. Tymczasem partie odwołujące się do banderyzmu przegrały. Problem w tym, że przez trzydzieści lat polscy politycy nie zbudowali na Ukrainie żadnego stronnictwa propolskiego. Za to dokładali i dokładają starań do budowania stronnictwa antyrosyjskiego. Dla nich to, co na Ukrainie antyrosyjskie jest tożsame z tym, co propolskie. I to jest kwintesencja myślenia kategoriami pół litra.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyniki wyborów na Ukrainie pokazały, że to myślenie się paskudnie zesrało. Póki co na Ukrainie polscy politycy takiego pół litra nie kupią. I co dalej? Wyjściem byłoby zero siedem, ale nie ma go u kogo kupić. Po wyborach sytuacja na Ukrainie wygląda tak, że Rosja wraca mocno do gry, USA jakby straciły impet, a Unia Europejska, czyli Niemcy i Francja, najchętniej pozbyłyby się problemu. Natomiast Polski, która powinna być najbardziej zainteresowana w aktywnej obecności w ukraińskiej polityce, po prostu nie ma. Odnośnie Ukrainy nastała kompletna bezradność. Gdyby było tam jakieś stronnictwo propolskie, to można by było wpływać na politykę korzystną dla Polski, co wcale nie znaczy, że antyrosyjską, choć w interesie Polski jest mieć lepsze stosunki z Ukrainą niż ma Rosja. Może się wydawać, że tak jest, o czym zapewniają różni przedstawiciele strony rządowej. To jednak tylko złudzenie.
Obecne relacje Polski z Ukrainą są tylko podrzędnym elementem amerykańskiej polityki wobec Rosji i politycy ukraińscy mają tego świadomość. Widać to po traktowaniu polskich interesów. Polska ma dać i się nie wtrącać. I Polska daje i się nie tylko nie wtrąca, ale jeszcze pozwala się upokarzać.
Podsumowanie tej sytuacji będzie również nawiązywać do rozmiarów butelek wódki. Kiedyś na butelkę o pojemności zero siedem litra mówiliśmy anitka. Chodziło o to, że nie była to ani ćwiartka, ani pół litra, czyli ani ta, ani ta i wychodziła anitka. Taką anitką jest polityka państwa polskiego wobec Ukrainy. Wziąwszy pod uwagę, co w tym kontekście oznacza pół litra i zero siedem, to szanse obecnej polityki partii rządzącej i największej opozycyjnej, to ani ta, ani ta.
© Andrzej Szlęzak
brak daty publikacji
źródło publikacji: 25 VII 2019 „Pól litra zero siedem”
www.mysl-polska.pl
brak daty publikacji
źródło publikacji: 25 VII 2019 „Pól litra zero siedem”
www.mysl-polska.pl
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz