OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Dziecko Merkel i Sorosa. Kim naprawdę jest Leszek Jażdżewski, kreowany na nowego lidera opozycji?

Jego aktywność dziennikarska i publicystyczna, delikatnie mówiąc, jest mierna. Mając lat 37 i publikując od kilkunastu lat nie zdołał przebić się z żadnym przekazem. Aż do dnia, w którym postanowił zaistnieć prymitywną obrazą ludzi wierzących. Rzeczywiście Jażdżewski może mówić o sukcesie, bo z dnia na dzień stał się rozpoznawalny.

37-letni dziennikarz Leszek Jażdżewski stał się bohaterem lewicowych mediów po tym, jak występując przed Donaldem Tuskiem na spotkaniu na Uniwersytecie Warszawskim porównał duchownych i katolików do świń tarzających się w błocie.
Ale szyderstw na tym nie skończył, oskarżając polski Kościół katolicki, że „zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa i gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to prawdopodobnie przez tych, którzy używają krzyża jako pałki do tego, aby zaganiać pokorne owieczki do zagrody”. Zebrani tam politycy Koalicji Europejskiej (m.in. szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz) i Tusk zrobili Jażdżewskiemu dużą owację. Gdy skandaliczna wypowiedź została nagłośniona, politycy KE zaczęli się dystansować od słów Jażdżewskiego. Nikt jednak wprost z liderów opozycji go nie potępił. Jażdżewski jest redaktorem naczelnym lewicowego kwartalnik „Liberte”. I tutaj ciekawostka. Pismo wydaje fundacja Industrial, otrzymująca pieniądze m.in. od niemieckiej Fundacji Naumanna, która tylko w 2013 r. przekazała na ten cel 150 tys. Ta zaś związana jest z liberalną niemiecką Wolną Partią Demokratyczną (FDP). Na samym końcu tego łańcuszka znajduje się niemiecki budżet. W mediach są też wypowiedzi samego Jażdżewskiego, który podkreśla, że finansuje go też słynny miliarder George Soros za pośrednictwem Instytutu Społeczeństwa Otwartego (Open Society Institute). Akcja promowania Jażdżewskiego pokazuje, że rozpoczęło się wśród opozycji poszukiwanie nowego kandydata na lidera – „polskiego Emanuela Macrona”. Wydaje się, że skompromitowany ujawnieniem przez „Warszawską Gazetę”, iż był skazany za bicie matki, Robert Biedroń traci poparcie europejskich salonów. Jego miejsce postępowego lewaka ma właśnie zająć Jażdżewski.

Intelektualny deficyt


Jaka jest opozycja spod znaku Koalicji Europejskiej – każdy widzi. Jej liderzy są obecni w polityce od kilkudziesięciu lat. Grzegorz Schetyna, szef Platformy Obywatelskiej może i słusznie uchodzi za mistrza gabinetowych gier politycznych (polegających na wykańczaniu partyjnych kolegów, którzy mu się sprzeciwią), ale charyzmy mu natura poskąpiła. Drużyna KE składa się z politycznych emerytów o różnych rodowodach. Od sędziwych byłych komunistów jak Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz czy Dariusz Rosati, a na emerytowanych pseudoliberałach jak Janusz Lewandowski kończąc. Taka ekipa nie ma szans zdobyć władzy w jesiennych wyborach. Temu właśnie ma służyć kreowanie Jażdżewskiego na nowego lidera opozycji. Ma on już nieudany epizod walki politycznej. W 2007 r. bez sukcesu próbował dostać się do parlamentu z list Platformy Obywatelskiej. Wcześnie próbował sił w Partii Demokratycznej, ale to ugrupowanie – zombi (żywy trup) po nieboszczce Unii Wolności nie było w stanie nie tylko wypromować nowych liderów, ale nawet wykarmić starych. Jego aktywność dziennikarska i publicystyczna, delikatnie mówiąc, jest mierna. Mając lat 37 i publikując od kilkunastu lat nie zdołał przebić się z żadnym przekazem. Aż do dnia, w którym postanowił zaistnieć prymitywną obrazą ludzi wierzących. Rzeczywiście Jażdżewski może mówić o „sukcesie”, bo z dnia na dzień stał się rozpoznawalny. Ceną za taki „sukces” jest obnażenie intelektualnego deficytu opozycji. „Ależ muszą tacy ludzie jak Wojciech Sadurski, Andrzej Saramonowicz doświadczać pustki intelektualnej po stronie opozycji, skoro w Jażdżewskim po tym jego wzmożeniu już upatrują zbawiciela opozycji i przywódcy nowej siły. Z jednej strony śmieszne, z drugiej przerażające, jeżeli taki mamy zasób elit” – skomentował konserwatywny publicysta Mariusz Gierej. Sadurski to znany profesor prawa, jeden z bardziej znanych krytyków obecnych rządów. Saramonowicz zaś to przeżywający kryzys twórczy reżyser (ostatni przyzwoity film komedię „Testosteron” nakręcił w 2007 r.). Dla nich Jażdżewski to powiew świeżości. Faktycznie zaś klasyczny ćwierćinteligent, który ma przerost formy nad treścią. Nawet guru salonu sam Adam Michnik nazwał jego przemówienie „nieinteligentnym”, zaznaczając jednak, że Jażdżewski inteligentny jest. Wystarczy poczytać, co mówił i pisał w ostatnich latach, aby stwierdzić, że nie ma ani wiedzy, ani poglądów, które potrafiłby przekonująco uzasadnić.

Liberalny rewolucjonista, czyli w pogoni za rozumem


„Jest liberalną wersją lewicowego Sławomira Sierakowskiego - młodzi, rozchwytywani przez media, w konflikcie z politycznymi elitami” – ekscytowała się już 5 lat temu Jażdżewskim „Gazeta Wyborcza”. Te słowa są bardzo prawdziwe. Z Sieradzkim Jażdżewskiego łączy ogromne parcie lewicowych salonów, aby ich wypromować i równie wielka pustka intelektualna, którą reprezentują. Jażdżewski jest jak gwiazdy telewizyjnych reality show, o których mówi się, że „są znane z tego, że są znane”.

„Zostaje nam szukanie w polskości tego, co postępowe, liberalne i emancypacyjne” – tłumaczył Jażdżewski w wywiadzie dla sztandarowego periodyku lewactwa „Krytyki Politycznej”. Zdradził też, że transfery socjalne trzeba utrzymać – w domyśle, aby już nigdy ludzie nie wybrali tych, których nie powinni. Jego receptą na pozyskanie pieniędzy jest zaś podniesienie podatków. „Moim zdaniem Polska dorosła już do opodatkowania nieruchomości podatkiem katastralnym. To poprawiłoby racjonalność rozwoju miast, no i było sprawiedliwsze niż obciążanie pracy. Nawet liberał się zgodzi, że od nieruchomości i gruntów należy się podatek, bo po prostu ziemia ma ograniczoną powierzchnię…” – tłumaczył Jażdżewski. Podatek katastralny jest jednym z najbardziej dzielących społeczeństwo podatków. Polega on na płaceniu państwu co roku części wartości nieruchomości. Jak nietrudno przewidzieć, służy to pozbywaniu się biedniejszych ludzi z „lepszych” dzielnic czy miejscowości. Zwyczajnie nie stać ich na płacenie takiego podatku.

Liberał deklarujący podwyżki podatków żadnym liberałem nie jest. Jego poglądy można streścić w kilku zdaniach: chodzi o wymyślenie takiej ściemy, aby ludzie nas wybrali. Miałkość nie przeszkadza Jażdżewskiemu w snuciu wielkich planów. „Tusk powiedział na Igrzyskach Wolności, że »nie ma co czekać na jeźdźca na białym koniu«, i ja się tego trzymam. Ale ten, kto użyje swojej politycznej siły do tego, żeby otworzyć polską politykę na zmianę ideową i pokoleniową, będzie mógł chodzić w glorii zwycięzcy. Każdy dzień rządów PiS przybliża Polskę do liberalnej rewolucji” – podsumował swój wywiad.

Najlepszym komentarzem do wygłupów Jażdżewskiego był internetowy żart. Zdjęcie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego maszerującego korytarzem i trzymającego ogromny bukiet kwiatów. A pod spodem podpis: „Którędy do pokoju redaktora Jażdżewskiego”. Jeżeli bowiem Leszek Jażdżewski ma być cudowną bronią (Wunderwaffe) opozycji, która ma pokonać PiS, to prezes Kaczyński może najbliższe miesiące do wyborów spać spokojnie.


© Bogdan Konopka
8 czerwca 2019
źródło publikacji:
www.PolskaNiepodlegla.pl










Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2