Teraz ta córa sędziego z czasów komuny bardzo szybko zareagowała na hasła rzucone z auli Uniwersytetu Warszawskiego wzywające do ogólnopolskiego ataku na katolików i sprofanowała w Płocku obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Chyba głupio zrobiło się komentatorom, szczególnie tym z prawej strony, którzy twierdzili, że Tusk był wściekły na Jażdżewskiego za jego atak na Kościół i jego wiernych. O tym, że akcja była zaplanowana, dowiodło kolejne wystąpienie króla Europy, tym razem na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie powiedział:
– Informacja o tym, że została zatrzymana i przez wiele godzin przesłuchiwana, autorka pewnej grafiki, kontrowersyjnej: Matka Boska z tęczą w tle. Jako Gdańszczanin mam okazję obcować od urodzenia z podobnymi dziełami. Jedno z nich wisi w kościele mariackim. To kopia obrazu Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”. W centrum obrazu jest postać Chrystusa, a w tle wielka tęcza.
Nazywając zbezczeszczenie wizerunku Matki Boskiej przez Podleśną podobnym dziełem do obrazu Memlinga, jest kolejnym dowodem na to, że Tusk to zwyczajny podlec i plugawy szubrawiec, a mówiąc wprost zwykła antypolska, antykatolicka szuja na garnuszku Berlina. Nigdy nie użyłby podobnego porównania, gdyby na śmietnikach i szaletach rozklejono tęczową menorę albo muzułmański półksiężyc. Przecież on, wypowiadając te słowa, doskonale wiedział, że swoje „dzieło” Podleśna rozwiesiła nie tylko w okolicach płockiego kościoła, ale także na śmietnikach i toi-toi-ach, czyli mobilnych wychodkach. W ten sposób chciała pokazać, że Kościół i jego wierni to siedlisko śmieci i odchodów. Nic w tej akcji nie było przypadkowe. Dlatego podobnymi epitetami co Tuska należałoby obdarzyć „katolików świeckich”, którzy podpisali się pod listem w obronie prowokatorki opublikowanym przez „Więź”. Napisali oni:
My, niżej podpisani członkowie Kościoła, wyrażamy swój sprzeciw przeciwko użyciu policji do ścigania rzekomej profanacji obrazu Matki Boskiej częstochowskiej poprzez wpisanie w aureolę tęczy.Oczywiście podobnie jak Tusk z premedytacją „nie zauważyli”, w jakich miejscach Podleśna umieściła sprofanowany wizerunek Matki Boskiej. Warto przytoczyć kilka nazwisk tych „świeckich katolików”. Na początek związani z „Gazeta Wyborczą”: Jan Turnau, Rafał Zakrzewski i Dominika Wielowieyska oraz jej ojciec Andrzej Wielowieyski. Kolejni sygnatariusze to Henryk Wujec, były doradca Komorowskiego, i Henryk Woźniakowski, prezes Wydawnictwa Znak.
Przypomnijmy, że ci wszyscy dzisiejsi obrońcy „wolności i swobody wypowiedzi” nie protestowali, kiedy za rządów „wolnościowca” Tuska bito i zamykano ludzi w aresztach za hasło, Tusk ty matole, twój rząd obalą kibole. Nie reagowali, gdy uzbrojeni po zęby funkcjonariusze wtargnęli o 6 rano do internauty, który śmiał zażartować z Bronisława Komorowskiego. Nie darli szat, kiedy za rządów koalicji PO-PSL służby wtargnęły do redakcji „Wprost” i chcieli skonfiskować niewygodne dla ekipy Tuska materiały. Siedzieli cicho, kiedy broniący dzisiaj „wolności na uniwersytetach” król Europy chciał cenzurować prace magisterskie po tym, jak Paweł Zyzak w swojej pracy obronionej na Uniwersytecie Jagiellońskim ujawnił niewygodne fakty z biografii Lecha „Bolka” Wałęsy.
Ten sam zawodowy oszust i kłamca Tusk mówi dzisiaj w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu:
– Europa będzie Europą tak, jak ją wybraliśmy i Polska będzie wolnościową demokracją – taką, o jaką walczyliśmy – póki nikt nikogo nie będzie straszył, prześladował, więził za przekonania, ekspresję myśli czy artystyczną wrażliwość. […] Kluczowe pytanie moim zdaniem brzmi: ile wolności na uniwersytetach?
Przecież ta marionetka Berlina na naszych oczach drwi sobie ze wszystkich, a przede wszystkich ze swoich słuchaczy. Po stronie totalnej opozycji widoczna jest pustka programowa godna jedynie politycznych analfabetów. Ich jedynym pomysłem politycznym jest nakręcanie agresji i napuszczanie jednych Polaków na drugich. Mam nadzieję, że moi rodacy w tegorocznych wyborach wymierzą sprawiedliwość tej lewackiej hołocie.
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz