W Polsce próby mówienia o konieczności zmiany patologicznej struktury własnościowej na rynku medialnym, na którym rządzi zagraniczny kapitał – w 75 proc. niemiecki, spotyka się z atakiem. Nie tylko samych zainteresowanych niemieckich firm, lecz także grupy ludzi, którym wydaje się, że to właśnie zagraniczne firmy są gwarantem wolności i pluralizmu w polskich mediach. Krytykom swojej dominacji medialnej niemiecki (w części też szwajcarski) gigant medialny Ringer Axel Springer wytacza absurdalne pozwy o setki tysięcy złotych. Liderem w tej kategorii jest „Warszawska”, przeciwko której szef RASP Mark Dekan założył już sprawy na 700 tys. zł, pozwani są też zwykli dziennikarze jak Witold Gadowski (50 tys. zł) czy Samuel Pereira z portalu TVP info (100 tys. zł). Plan jest prosty jak przysłowiowa konstrukcja cepa. Chodzi o to, aby każdy, kto krytykuje dominacje niemieckiego kapitału w Polsce, musiał liczyć się z pozwami. Każdy z procesów cywilnych potrwa latami. Pozwany musi mieć pieniądze na prawników. Coś, co dla międzynarodowej korporacji nie jest żadnym kosztem, dla mniejszych wydawnictw jest sporym obciążeniem. W ten sposób RASP broni własnej dominacji na rynku. Trudno nawet szacować, ile mniejszych mediów czy publicystów zrezygnowało z publicznego komentowania niemieckiej hegemonii w polskich mediach, w obawie przed kosztami latami trwającego procesu. „Warszawska” nie da się zastraszyć w tej sprawie. Bliskie są nam słowa, „jeżeli się boisz, to już jesteś niewolnikiem”. Niemieccy wydawcy chcą wymusić w Polsce hipokryzję, w której obowiązującą „prawdą” stanie się, że narodowość kapitału wydawcy nie ma wpływu na treści jego mediów. Oczywiście, że ma.
Gra interesów
Próby przedstawienia troski o dominację niemieckiego kapitału w polskich mediach, jako przejawu ksenofobii, antyeuropejskości itp., jest infantylna. W „Warszawskiej” wielokrotnie pisaliśmy, że zależy nam, doceniając mądrość i doświadczenie w demokracji Niemców, na tym, aby Polska skopiowała właśnie niemieckie ustawodawstwo medialne. Słowo w słowo. Niemcy bowiem nie tylko bronią dostępu do swoich mediów zagranicznemu kapitałowi, lecz także mają wręcz konkretne wzory, które nie pozwalają jednemu koncernowi medialnemu (nawet niemieckiemu!) zyskać zbyt dużego wpływu na opinię publiczną. To nie jest kaprys, to konieczność. W demokracjach to media decydują w dużej części do kogo trafi władza. Praktycznie wszystkie niemieckie media (te w Polsce, jak i w Niemczech) dziś aktywnie wspierają totalną opozycję wobec rządu PiS. Ci, którzy są w opozycji, dziś uważają to oczywiście za troskę o demokrację i wolność mediów. Ale czy aby na pewno tak jest? Pozywając nas wielokrotnie, Mark Dekan, prezes Ringer Axel Springer, uznawał za obraźliwe sugestie jakoby wpływał na to, co i jak piszą dziennikarze pracujący dla koncernu. Dowodów, że to czysta hipokryzja, jest aż nadto. Nie tylko słynny list do pracowników z 2017 r., w którym cieszył się, że Donald Tusk wygrał jako kandydat na szefa Rady Europejskiej z rządem PiS 27:1. W 2014 r. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznało tytuł Hieny Roku szefowi rady nadzorczej Ringier Axel Springer Polska Ralphowi Buechi, wydawcy magazynu biznesowego „Forbesa”, za ingerowanie w niezależność redakcji i dziennikarza w czasie pracy nad publikacją materiału „Kadisz za milion dolarów” (Kadisz to jedna z najważniejszy żydowskich modlitw, wyznanie wiary). Tekst był merytoryczną krytyką nieprawidłowości dotyczących losów zwracanego przez państwo polskie mienia żydowskim gminom. W wyniku publikacji tekstu autor Wojciech Surmacz (dziś szef Polskiej Agencji Prasowej) musiał zmienić pracę. Wydawca zaś przepraszał opisanych bez żadnych przesłanek ku temu.
Pierwsza hiena roku
RASP chce się procesować także za sugestie, że jego media nie działają w polskim interesie. Absurdalność procesowania się o taki zarzut jest prosta: to opinia, a do takiej każdy ma prawo. Na przykład na bazie książki „Dalej jest noc” prof. Jana Grabowskiego i prof. Barbary Engelking „Newsweek” daje tytuł tematu okładkowego „Jak Polacy mordowali Żydów”, a następnie przekonuje, że ta książka wstrząśnie naszą wiedzą historyczną. Mamy do czynienia z krzywdzącą – według nas – ale opinią. Jednak gdy w niemieckich mediach zapada milczenie na publikację Instytutu Pamięci Narodowej „Korekty obrazu?”, w której wypunktowane są poważne zarzuty pod adresem autorów „Dalej jest noc”. W tym manipulowania źródłami, aby uzyskać pożądaną tezę (współodpowiedzialność Polaków za Holokaust Żydów), jednocześnie przemilczając wszystkie informacje nie pasujące do niej, a tłem tego wszystkiego jest kompletne marginalizowanie faktu, że Holokaust był niemiecką zbrodnią popełnioną w dużej części na polskich obywatelach. Blokowanie dostępu czytelnikom „Newsweeka” i innych tytułów do rzetelnej wiedzy o „Dalej jest noc” jest więc faktem. Mark Dekan oczywiście może przekonywać, że nie ma nic wspólnego z takim postępowaniem dziennikarzy, których zatrudnia, że to ich samodzielna decyzja.
Faktem jest, że to właśnie niemieckie media należące do Axel Springer (m.in. „Focus”, „Bild”, „Die Wielt”) używały w swoich publikacjach oszczerczego zwrotu „polskie obozy koncentracyjne” w odniesieniu do niemieckich obozów zagłady.
Wspomniana Hiena Roku nie była pierwszą, którą SDP przyznał Axel Springer. W 2008 r. podczas Mistrzostw Europy otrzymał ten tytuł za podjudzanie przeciwko sobie Polaków i Niemców poprzez artykuły towarzyszące – w polskich i niemieckich gazetach tego wydawnictwa – europejskim mistrzostwom w piłce nożnej. Chodziło o dwa tytuły z tej grupy – tabloidy „Bild” i „Fakt”, które obrzucały się obelgami z podtekstem nacjonalistycznym. Krótko mówiąc, niemiecki wydawca toczył wojnę sam ze sobą, próbując przy tym korzystać z prymitywnych antyniemieckich stereotypów. Trudno o większy cynizm wydawcy we współczesnym świecie medialnym. Pytanie, czy miało to jakiś większy podtekst niż tylko podbijanie sprzedaży w oparciu o najniższe instynkty, to kwestia otwarta. Pokazuje jednak instrumentalne podejście do polskiego czytelnika przez sam koncern, który dopuszcza takie manipulowanie swoimi odbiorcami.
Kwestia obciążania Polaków za współudział i korzystanie z Holokaustu to tylko jeden z wielu tematów, który upodobały sobie media z niemieckim kapitałem. Do takich należy też promowanie euro jako waluty, która – co jest oczywiste dla każdego, kto zna się na gospodarce − jest szkodliwa dla Polski. Last but not least w najnowszym „Newsweeku” można przeczytać w tekście „Żydzi zastąpili uchodźców” o tym, że rozpoczynając polsko-żydowską wojnę o historię, PiS znów ma pokazać się wyborcom jako jedyny obrońca narodowej tożsamości pamięci i majątku. Problem w tym, że nawet niechętni obecnej władzy nie mogą twierdzić, że to ona rozpoczęła wspomnianą „wojnę”. Zaczęły je obraźliwe i nieprawdziwe wypowiedzi najpierw izraelskich polityków. Szczytem zaś było rasistowskie stwierdzenie ministra spraw zagranicznych Izraela, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Oczywiście w żadnych niemieckich mediach w Polsce nie ma w sprawie starcia polsko-żydowskiego uczciwego tekstu. Takiego, który opisze rzeczy naprawdę, jakie są. Nie chodzi o to, jak próbują to przedstawić salonowi dziennikarze, że Polacy byli święci w czasie II wojny światowej, ale o elementarną uczciwość historyczną, że zachowanie kryminalistów ścigane i karane przez polskie państwo podziemne nie może być pretekstem do stawienia pod pręgierzem całego narodu. A media z niemieckim kapitałem w Polsce uwielbiają się bić w piersi Polaków. Próba zakazania mówienia, że jest to polityka w interesie Niemiec, a szkodząca Polsce, to po prostu próba ograniczania wolności słowa przy pomocy zastraszania procesami. Szkoda, że PiS nie spróbował wywiązać się z obietnicy wyborczej repolonizacji mediów. Na łamach „Warszawskiej” będziemy do znudzenia powtarzać „REPOLONIZACJA MEDIÓW”, jak Katon Starszy, który w Senacie Imperium Rzymskiego każde swoje wystąpienie kończył A poza tym uważam, że Kartaginę należy zniszczyć. My uważamy i będziemy powtarzać, że repolonizację mediów należy przeprowadzić.
© Jan Piński
25 kwiecień 2019
źródło publikacji: „TYLKO U NAS! Dominacja niemieckiego kapitału w polskich mediach szkodliwie wpływa na wolność słowa”
www.WarszawskaGazeta.pl
25 kwiecień 2019
źródło publikacji: „TYLKO U NAS! Dominacja niemieckiego kapitału w polskich mediach szkodliwie wpływa na wolność słowa”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © Warszawska Gazeta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz