To nie prawda, że czwartego czerwca odbyły się pierwsze wolne wybory, czy pierwsze częściowo wolne wybory.
Odbyły się wybory w jawny i bezczelny sposób sfałszowane. Jak pamiętamy wyborcy całkowicie wyeliminowali kandydatów tak zwanej listy krajowej, ale kontraktowa opozycja zbratana z esbecją w Magdalence czuła się zobowiązana do dotrzymania dokonanych tam przy wódce ustaleń. W trakcie wyborów zmieniono więc ordynację wyborczą co jest ewenementem na skalę europejską i wprowadzono przyobiecaną liczbę komuchów do parlamentu. Dzień 4 czerwca jest zatem dniem hańby parlamentaryzmu polskiego oraz dniem upadku demokracji. Dlatego dobrze się nadaje na symbol założycielski nowego ruchu pod przewodnictwem kłamliwego Pinokio.
Nocą z 3 na 4 czerwca 1992 roku obalono rząd premiera Olszewskiego. W nocnych knowaniach dotyczących obalenia tego rządu obok ewidentnych agentów jak Bolek oraz różnych pożytecznych idiotów uczestniczył również nasz kłamliwy Pinokio. „Panowie policzmy głosy”- mówi w dokumentującym to wydarzenie filmie „Nocna zmiana”. Teraz chce celebrować tę datę – chyba jako symbol swojej zdrady i zaprzaństwa.
Tej samej fatalnej nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku armia chińska na rozkaz władz, przy użyciu czołgów i ognia z broni maszynowej, rozpędziła uczestników studenckich protestów. Szacuje się, że było około 2600 śmiertelnych ofiar tej masakry. Większość zginęła podczas walk na przylegającej do placu Tiananmen alei Changan Jie. Przypominam plac Tiananmen nie bez przyczyny. Komunistyczni decydenci bez zmrużenia oka zmasakrowali wówczas kwiat swojej młodzieży. Podobnie nasi rodzimi zdrajcy bez zmrużenia oka proponują kolejny rozbiór Polski. Bo cóż chce nam zaproponować nowa koalicja? Ni mnij ni więcej tylko rozbicie dzielnicowe Polski, jej podział na regiony, które szybko okazałyby się euroregionami zarządzanymi przez potężnych sąsiadów. Oznacza to utratę państwowości kraju. Masakra na placu Tiananmen jest więc dla mnie nośnym symbolem planów tych ludzi.
Wielu wspominających datę 4 czerwca twierdzi, że byli wówczas bardzo naiwni. Naiwnie głosowali i kierowały nimi naiwne nadzieje.
Mam tę satysfakcję, że nie wiązałam z drużyną Wałęsy najmniejszych nadziei i nie głosowałam wcale. Pamiętam, że nocą z 3 na 4 czerwca znajomy solidarnościowiec Kostek zaciekle namawiał mnie i męża do głosowania . Nie mógł zrozumieć, że nie chcemy brać udziału w historycznym jego zdaniem wydarzeniu a naszym zdaniem w historycznym oszustwie. Byliśmy lepiej poinformowani, ale zaślepienie było wówczas tak silne, że nikt nie wierzył w nasze rewelacje. Na rok przed tymi wyborami wracając z dziećmi z Ochotnicy spotkałam w pociągu przy kawie mego byłego kolegę Marcina Króla, wracającego ze spotkania w Tygodniku Powszechnym. „Wszystko jest dogadane”, powiedział z entuzjazmem „ tyle miejsc wezmą nasi, tyle i tyle oni , Jaruzelski zostanie na krótko prezydentem”. Nic nie powiedziałam, moje zdanie nie miało przecież dla niego najmniejszego znaczenia, ale natychmiast postanowiłam się wypisać z operacji „ fałszywa wolność po sfałszowanych wyborach”. Kostek nakłaniający nas nocą do udziału w wyborach nie przyjmował jednak tego do wiadomości. „Jaruzelski nie będzie prezydentem, nigdy do tego nie dopuścimy” wykrzykiwał. O 3 nad ranem wyprosiłam go z domu. Miałam swoje powody, 21 lipca urodziła się moja najmłodsza córka.
Gdy powtarzaliśmy, że okrągły stół jest cyrkiem dla mas, że głosowanie na drużynę Wałęsy skończy się zaprzepaszczeniem historycznej szansy ostatecznej rozprawy z komuną spotykaliśmy się z niedowierzaniem i agresją. W obronie Michnika rzucił się mężowi dosłownie do gardła nasz przyjaciel Krzysztof. Rozczarowany polityką, gdy historia ostatecznie przyznała nam rację, wrócił do uprawianej z powodzeniem dyscypliny naukowej. Dodajmy, że środowisko KORowskie wytarło sobie nim przedtem buty pomawiając go niesprawiedliwie o zawłaszczenie jakiś pieniędzy. Aby wszystko było jasne– Krzysztof ośmielił się zapłacić bez uzgodnienia za tłumaczenie książki, której Michnik nie akceptował z pieniędzy, które sam Krzysztof ofiarował na ruch wydawniczy. To nie było nieporozumienie, środowisko KORowskie przygotowywało się moim zdaniem do konsumowania łupów transformacji i eliminowało bezwzględnie każde ciało obce.
W obronie Michnika podczas długiej nocnej rozmowy stanął również hrabia Wodzicki. Twierdził, że jak bohater bajki Andersena mam w oku okruch zaczarowanego lustra przez co wszystko co białe wydaje mi się czarne. Ze wszystkich znajomych jedyny Wodzicki przeprosił mnie po latach za to co pod moim adresem powiedział. To kwestia wychowania, inaczej mówiąc - co hrabia to hrabia.
Podobne zaślepienie dotyczyło Wałęsy. Jak już pisałam znajomi naukowcy mieli w domu specyficzny ołtarzyk. Pomiędzy zdjęciami Jana Pawła i Wałęsy umieścili wizerunek Matki Boskiej. Wiedzieli, że byłam zaprzyjaźniona z Anią Walentynowicz i bywałam u niej w Gdańsku, ale naszych opinii na temat Wałęsy słuchali ze zgorszeniem i obrzydzeniem. Twierdzili, że kierują nami niskie pobudki, zawiść, wybujałe ego i że powinnyśmy się tego wstydzić. Potem Wałęsa dyskretnie zniknął z ich ołtarzyka, ale za ciężkie słowa nikt mnie dotąd nie przeprosił.
Teraz to zupełnie nieistotne kto i kiedy miał rację. Wszyscy wiemy co nas spotkało z rąk piewców demokracji i co nas nadal spotyka. Nazwijmy to po imieniu, jest to po prostu zdrada stanu.
Dziwne święto. Jedni świętują w tym dniu odzyskanie przez Polskę niepodległości, dla innych jest to stypa po utraconych złudzeniach. Ja obchodzę 4 czerwca jako święto zdrowego rozsądku tych wszystkich którzy nie brali udziału w hucpie sfałszowanych wyborów.
A jeżeli brali to tego teraz żałują.
© Izabela Brodacka Falzmann
23 czerwca 2019
źródło publikacji: „4 czerwca- święto kłamliwego Pinokia”
www.naszeblogi.pl
23 czerwca 2019
źródło publikacji: „4 czerwca- święto kłamliwego Pinokia”
www.naszeblogi.pl
Ilustracja © Manuel Ceneta / AFP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz