OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Bukowski, Władimir Konstantinowicz

27 października 2019 roku zmarł Władimir Bukowski, Rosjanin częściowo polskiego pochodzenia, znany działacz polityczny i sowiecko-rosyjski dysydent. Był jednym z wielu ludzi dobrej woli, dzięki którym komunizm skończył się we wschodniej Europie, a najbardziej nieludzki reżym w historii ludzkości – jakim był Związek Sowiecki – rozpadł się i to w miarę spokojnie, bez typowych dla Rosji i zwykle krwawych „drgawek” pośmiertnych…

Bardzo rzadko zamieszczamy osobne artykuły poświęcone osobom nie będącymi lub nie uważającymi się za Polaków, jednak pan Bukowski – nawet gdyby nie był w ⅛ Polakiem – to jednak z Jego słów, Jego czynów i z Jego osobowości widać przecież nad wyraz wyraźnie, że geny polskich przodków absolutnie dominowały w tym Człowieku nad innymi.
Cześć Jego pamięci.


© Ilustrowany Tygodnik Polski²
28 października 2019
www.tiny.cc/itp2



P.S.
Pogrzeb pana Bukowskiego odbędzie się 19 listopada 2019 roku o godzinie 11 rano na cmentarzu Highgate Cemetery w Londynie [ tutaj: LINK do witryny cmentarza | MAPA Google z adresem ].
Ważne uwagi dla pragnących wziąć w nim osobisty udział:
Ponieważ cmentarna kaplica w której odbędzie się nabożeństwo jest niewielka, organizatorzy z góry przepraszają wszystkich chętnych, ale z powodu braku miejsc osoby bez zaproszeń nie zostaną wpuszczone do wnętrza kaplicy przed lub podczas trwania nabożeństwa. Rodzina zmarłego jednocześnie zawiadamia, że tuż po zakończonym nabożeństwie (trwającym według obrządku kościoła prawosławnego około 40-50 minut, a więc około godz. 12 w południe) kaplica i trumna z ciałem pana Bukowskiego zostaną udostępnione dla publiczności, aby wszyscy chętni mogli pożegnać pana Bukowskiego po raz ostatni.
Z uwagi na fakt, że bardzo trudno przewidzieć jest liczbę osób, jakie przybędą na pogrzeb pana Bukowskiego, zamknięcie trumny, kondukt żałobny i ceremonia pogrzebowa rozpoczną się około pół godziny po otwarciu kapliczki dla publiczności, ale nie później niż godzinę po zakończeniu nabożeństwa.
Organizatorzy przypominają także wszystkim pragnącym wziąć udział w pogrzebie, aby zabrali ze sobą parasolki, gdyż prognoza pogody na ten dzień przewiduje możliwość opadów deszczu w całym północnym i środkowym Londynie.
Informacja własna / Redakcja ITP (źródło: p. Elizabeth Childs z Bukovsky Center w San Francisco, 2 XI 2019)




Włodzimierz Bukowski – Wikipedia (polski)
(Владимир Константинович Буковский / Władimir Konstantinowicz Bukowski / Vladimir Bukovsky)






Związek Socjalistycznych Republik Europejskich?


Włodzimierz Bukowski dokonuje niezwykle ciekawego porównania między Związkiem Sowieckim a Unią Europejską. Przerażająca wizja, jaką przewidział ponad dekadę temu, nie tylko że była bardzo prawdopodobna, ale okazała się wyjątkowo trafna, gdyż – jak obecnie samemu możemy to naocznie już sprawdzić – od tego czasu niestety spełniła się w bardzo wielu spostrzeżeniach i przestrogach pana Bukowskiego.



(język angielski z polskim tłumaczeniem)
Wideo z polskim tłumaczeniem zamieszczono w 2009 roku, jednak sam film pochodzi z pierwszej połowy lat 2000.


© brak informacji
data publikacji: 29 stycznia 2009
źródło publikacji: użytkownik „odDymarkow”
www.youtube.com






Zdemaskował psychuszki, ograł KGB, chciał urządzić komunistom drugą Norymbergę


Władimira Bukowskiego bali się kolejni gospodarze Kremla, od Breżniewa po Putina. Legendarny dysydent wygrał wojnę z sowieckim Imperium Zła, ale współczesna Rosja nie jest taka, jaką sobie wymarzył.

Nigdy się nie cofał, nie oszukiwał, nie robił z siebie naczelnika – tak mówi o nim inny były dysydent Aleksandr Podrabinek. Władimir Bukowski był bezkompromisowy, twardy i odważny. Pokonał KGB, budził strach na Kremlu niezależnie kto tam rządził, nie owijał też w bawełnę, gdy diagnozował słabości Zachodu. Od 1976 roku, po upadku ZSRR i końcu zimnej wojny, mógł kilka razy odwiedzić Rosją. Nie zdecydował się na powrót na stałe. Szybko porzucił nadzieję, na zmiany na lepsze. Zmarł na emigracji, bo jego ojczyzna nigdy nie stała się taka, o jaką walczył – tak w sowieckich psychuszkach i łagrach (łącznie 12 lat za kratami), jak i potem, gdy stał się autorytetem dla takich wybitnych mężów stanu, jak Ronald Reagan.

Dysydent niezwyciężony


Powstanie listopadowe, bitwa pod Ostrołęką. Wzięty do niewoli polski oficer o nazwisku Bukowski trafia na zesłanie, na Syberię. Zapuszcza tu korzenie. Przeszło sto lat później w rodzinie jego potomka Konstantina Bukowskiego, pisarza i dziennikarza, na świat przychodzi Władimir. Jest rok 1942, rodzina tymczasowo mieszka w Baszkirii, ewakuowana z Moskwy w obliczu nadciągającej niemieckiej ofensywy. Później Bukowscy wracają do stolicy. Władimir miał 14 lat, gdy usłyszał słynne, potępiające „stalinowskie wypaczenia” wystąpienie Nikity Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR. To wtedy młody Bukowski stał się zagorzałym wrogiem komunizmu. Jak mówił po wielu latach w wywiadzie dla Radio Swoboda, „zasadniczo nic nowego po 16 roku życia w moim poglądzie na świat nie się pojawiło”. Były co najwyżej pewne doprecyzowania określonych już, twardych poglądów.

Pierwsze utwory samizdatu (drugi obieg w Związku Sowieckim), które Bukowski czytał, to utwory Pasternaka, Mandelsztama czy Achmatowej. „Zaczynaliśmy od recytowania zakazanej poezji na placu Majakowskiego, będąc 18-, 19-latkami” – opowiadał dysydent w 1999 roku. Dopiero potem były lektury o czysto politycznym charakterze. Ale przecież już nieco wcześniej, gdy miał 17 lat, Bukowski wyleciał ze szkoły za wydawanie podziemnej gazetki (kopiowanej ręcznie). Edukację kontynuował w szkole wieczorowej i udało mu się dostać na studia. Ale szybko 19-latek został wyrzucony także z uniwersytetu - za współorganizowanie spotkań młodzieży pod pomnikiem Majakowskiego (tzw. majakowki). Takie inicjatywy w totalitarnym reżimie były niedopuszczalne. „Wystąpienia określonej części młodzieży pełne są pesymizmu, ducha opozycyjności i fatalizmu” – to z raportu dla kierownictwa Komsomołu.

Bezkompromisowa walka z sowiecką władzą rozgorzała na dobre. W 1963 roku Bukowski został aresztowany po raz pierwszy za próbę powielania słynnej książki Milovana Dżilasa „Nowa klasa”. Uznany za niepoczytalnego, trafił na przymusowe leczenie do leningradzkiego Specjalnego Szpitala Psychiatrycznego. Zdiagnozowano „powolną schizofrenię”. Potem jeszcze nie raz Bukowski był więziony za publikowanie w samizdacie, za „antysowiecką agitację” i za organizowanie demonstracji w obronie dysydentów. W grudniu 1965 roku znów trafił do psychuszki. I to w owianym złą sławą Instytucie Serbskiego - za udział w przygotowaniu „wiecu jawności” w obronie pisarzy Andrieja Siniawskiego i Julija Daniela. Wyszedł na wolność po ośmiu miesiącach. Kolejne aresztowanie to rok 1967. Za organizację demonstracji przeciwko aresztowaniu grupy znanych dysydentów wyrok trzech lat kolonii karnej.

Gdy wrócił w styczniu 1970 roku do Moskwy, był już jednym z najbardziej znanych dysydentów sowieckich. Wtedy też zadał potężny cios sowieckiemu reżimowi. Dzięki niemu Zachód dowiedział się o sowieckiej praktyce zamykania dysydentów w szpitalach psychiatrycznych - bez procesów ani możliwości apelacji, niszczonych lekami psychotropowymi. W 1971 roku, niedługo przed kolejnym aresztowaniem, Bukowski przekazał zachodnim psychiatrom 150-stronicowy dokument poświęcony nadużyciom popełnianym przez sowieckich lekarzy. Fragmenty opublikował brytyjski „The Times”. Potem, w 1974 roku, pojawiło się opracowanie Bukowskiego i innego dysydenta Semena Gluzmana (psychiatry zresztą) pt. „Podręcznik psychiatrii dla dysydentów”, opisujące ze szczegółami, jak potencjalne ofiary sowieckich psychiatrów mogą walczyć z przemocą państwa. Bukowski siedział wtedy w łagrze – odsiadując wyrok z 1972 roku, łącznie siedem lat więzienia i zsyłki za „antysowiecką agitację”.

„Chuligan” na wolności


Po kolejnych aresztowaniach rosła reputacja Bukowskiego jako „niereformowalnego wroga systemu”. Nie dość, że sam nauczył się oszukiwać system, to jeszcze uczył tego innych. Naczelnicy więzień zaczęli się bać Bukowskiego. Jego sama obecność, jak sądzili, zachęcała innych więźniów do buntu. Politbiuro sowieckiej partii komunistycznej postanowiło pozbyć się coraz bardziej kłopotliwego przeciwnika. W grudniu 1976 roku z Moskwy wystartował czarter Aerofłotu. Na pokładzie samolotu był tylko Bukowski z najbliższą rodziną i obstawą agentów KGB. Dopiero w powietrzu dysydent dowiedział się, że leci ku wolnemu światu. Uzgodniono jego wymianę za więzionego od kilku lat lidera chilijskich komunistów Luisa Corvalana. Tyle że Corvalan z żoną przylecieli w dyskretnej asyście agentów amerykańskich służb rejsową Lufthansą.

Tak po wielu latach wspominał tę wymianę Bukowski: „Armia szwajcarska, żołnierze, otoczyli to miejsce, oba samoloty, co było ogromnym rozczarowaniem dla moich kagiebowców. Leciało ich ze mną dwunastu. Jeden z nich popatrzył, gwizdnął i powiedział: „Taaaak.. Poszli na lotnisko!”. Mieli nadzieję, że sobie pochodzą po lotnisku, kupią żonom rajstopy. A nie, wszyscy znaleźli się niczym w więzieniu. Pomachałem im i wyszedłem na wolność. Było w tym coś symbolicznego. Na miejscu było trzech ambasadorów w autach – sowiecki, chilijski i amerykański. I oni między sobą dokonali tej wymiany, bo to były trzy dogadujące się strony. Sowiecki ambasador podjechał do samolotu, którym przylecieliśmy, zabrał nas do auta, Amerykanin podjechał, wziął Corvalana i dostarczył na pokład sowieckiego samolotu”.

To wtedy po całym bloku wschodnim zaczęła krążyć prześmiewcza rymowanka: „Pomieniali chuligana na Luisa Corvalana. Gdzie najdiosz takuju bladź, sztoby Lońku pomieniać?”. Oczywiście rzeczonym „Lońką” był ówczesny przywódca ZSRR Leonid Breżniew. Autorem czastuszki był nie kto inny, jak dysydent Wadim Delaunay. Był jednym z tych, którzy wyszli w sierpniu 1968 roku na Plac Czerwony w proteście przeciwko inwazji Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Delaunay pochodził z zasłużonej francuskiej rodziny, która parę pokoleń wcześniej osiadła w Rosji (przodkiem był markiz Bernard-René de Launay, ostatni gubernator Bastylii, zamordowany podczas jej szturmu).

Wróćmy raz jeszcze do wspomnień Bukowskiego z lotniska w Zurychu: „Widziałem tylko plecy Corvalana. Widziałem, jak wspina się po trapie, maleńki, krzywonogi człowieczek. I mówiąc szczerze, żal mi się go zrobiło: biedaczyna, co on, nie wie, gdzie jedzie? Co tam Pinochet! Tam to go czeka! Było mi go szczerze żal. I się potwierdziło. Nie zapuścił korzeni w Związku Sowieckim, nie mógł. Potem poznałem jego historię. Znalazłem dokumenty i opublikowałem w ‘Moskiewskim procesie’. W 1983 roku zrobili mu operację plastyczną, dali fałszywe dokumenty i wysłali do Chile, żeby kierował walką swojej partii z krwawym Pinochetem. I siedział tam do 1989 roku. W 1989 roku Pinochet zorganizował wybory i oddał władzę. Krwawy Pinochet zniknął, a towarzysz Lucho nadal w podziemiu wykoleja pociągi. Jest w trudnej sytuacji. Pisze do KC [sowieckiej partii komunistycznej – red.]: ‘A nie mógłbym nielegalnie wrócić z powrotem, do Związku Sowieckiego, zmienić wygląd na poprzedni, zabrać stare dokumenty i legalnie wrócić do Chile?’. Tak i zrobili w 1989 roku. Telewizja rosyjska zrobiła program o naszej wymianie. Pojechali do Corvalana i przeprowadzili wywiad. A on wszystko potwierdza, opowiada i strasznie się żali: ‘Drugą operację źle zrobili, miałem wspaniały nos z garbkiem, stąd moja konspiracyjna ksywka Orzeł, a oni nie mogli mi przywrócić tego nosa’.”

Jak zabić Związek Sowiecki


Bukowski wybrał na miejsce życia Wielką Brytanię. Osiadł w Cambridge, przy Gilbert Road na obrzeżach miasta. „Mam nieduży domek, nie za duży sad, bardzo mi się to podoba. Mam kota, ogromnego kota o imieniu Koton. Prawdziwy bandyta. Sąsiedzi mi się skarżą, że wszystkie psy w okolicy goni. Ale mamy podobne charaktery” - opowiadał w 1999 roku o życiu na wygnaniu. W Cambridge wreszcie zrobił studia, uzyskał specjalność neurofizjologa. Ale przede wszystkim, nie rezygnował ze swej walki. Był jednym z założycieli i przywódcą antykomunistycznej Międzynarodówki Sprzeciwu. Był jednym z organizatorów kampanii bojkotu igrzysk olimpijskich w Moskwie (1980). W „Daily Telegraph” pojawia się jego artykuł pt. Jak Rosja narusza reguły gry, zaś w „The Wall Street Journal” tekst pt. Czy sportowcy chcą, by olimpiadę wygrało KGB? Kampania wspierana m.in. przez Andrieja Sacharowa okazała się na tyle skuteczna, że do Moskwy nie pojechali sportowcy z ponad 50 krajów. Angażował się w uwalnianie sowieckich żołnierzy wziętych do niewoli przez mudżahedinów. W 1978 roku wydał książkę „I powraca wiatr”, w której nie bez ironii opisywał doświadczenia z sowieckich psychuszek i łagrów. W „Listach rosyjskiego podróżnika” (tytuł taki sam jak w książce Nikołaja Karamzina opisującej podróż po Szwajcarii w końcu XVIII wieku) Bukowski porównuje sowiecki i zachodni sposoby życia.

Szybko stał się jednym z najbardziej znanych i poważanych krytyków ZSRR na Zachodzie. Jak później wspominał, właśnie na Zachodzie, mogli mieć większy wpływ na to, co działo się w ojczyźnie. „Rozmawiałem i z Reaganem, i z Thatcher bardzo poważnie, a Thatcher o tym napisała w pamiętnikach, że pchnęliśmy ich ku zajęciu zdecydowanie antykomunistycznej pozycji. Ponieważ udowodniliśmy twierdzenie, że można Związek Sowiecki zabić pokojowo, bez wojny. Wcześniej był dylemat: albo wojna albo przyjaźń. I jedna, i druga opcja nam się nie podobała, ale to oni nie widzieli wyjścia z tej sytuacji” – mówił Bukowski w 1999 roku. Twierdził, że wrogowie sowieckiego systemu tacy jak on, przekonali ówczesnych liderów Zachodu, że system ten zgnił, że nie wytrzyma kryzysu. Że wystarczy mocno i konsekwentnie nań naciskać. Reagan i Thatcher to zrozumieli – i doprowadzili do bankructwa ZSRR narzucając wyścig zbrojeń.

Rosyjskie rozczarowanie


Sowieci przegrali zimną wojnę. W kwietniu 1991, po latach, Bukowski znów postawił stopę na ojczystej ziemi. Podczas przygotowań do wyborów prezydenta Rosji (jeszcze jako republiki w ramach ZSRS) sztab Borysa Jelcyna miał podobno rozpatrywać Bukowskiego w charakterze kandydata na wiceprezydenta. Nic z tego nie wyszło, ale nowy rosyjski przywódca wykorzystał Bukowskiego w innym charakterze. W 1992 roku na zaproszenie nowych rosyjskich władz Bukowski wziął udział w procesie „w sprawie KPZS” w Sądzie Konstytucyjnym FR - jako oficjalny ekspert. To miał być drugi proces norymberski. Właśnie Bukowski najgłośniej mówił o potrzebie lustracji po upadku ZSRS i wzywał do publicznego sądu na sowiecką partią komunistycznej.

To wtedy Bukowski miał przez krótki czas dostęp do archiwów KGB i KC KPZS. Zdołał skopiować mnóstwo dokumentów – wykorzystał najnowsze zdobycze technologii. Pod nosem opiekunów archiwów wykorzystał skaner do skopiowania wielu dokumentów. To na nich się oparł, pisząc później książkę „Moskiewski proces”. A co z tym realnym procesem? Jelcyna Bukowski szanował za udział w rozbiciu ZSRR i zakazie działalności KPZR. Krytykował za fiasko sądu nad partią komunistyczną. Po puczu sierpniowym twardogłowych komunistów i kagiebistów (1991) Bukowski ostrzegał ekipę Jelcyna: „Jeśli nie przeprowadzicie swego rodzaju Norymbergi czy czegoś w tym rodzaju, nigdy nie zniszczycie tego reżimu. Co więcej, komuniści ożyją. Oni są jak ranny zwierz. Trzeba takiego dobić. Jeśli go nie dobijecie, rzuci wam się do gardła”.
Z relacji Bukowskiego wynika, że przekonał wszystkich kluczowych członków ekipy Jelcyna. Nawet ówczesnego szefa KGB (i jego grabarza) Wadima Bakatina – choć tu było o tyle łatwiej, że Bakatin nie był z Łubianki, wszedł tam z MSW. Ale na nic się to zdało. To Jelcyn osobiście zdecydował, że będzie jednak inaczej. Bukowski przekonywał, że chodzi o osądzenie systemu, jego ostateczne złamanie i pogrzebanie. Nie chodziło o wskazywanie konkretnych osób jako winowajców. Orzeczenie poszło w inna stronę. Wykazano winę pewnej grupy działaczy, ale nie kompartii jako takiej. To nie pozwoliło złamać systemu, zacząć proces rozliczenia i oczyszczenia w społeczeństwie. To nie pozwoliło przeprowadzić lustracji. A gdyby to zrobiono w 1992 roku, jak mówił potem Bukowski, „żaden Putin do władzy by nie doszedł”, a dziś nie byłoby toczonych sporów o to, jakim „dobrym menedżerem” był Stalin i nikomu do głowy by nie przyszło stawiać mu znów pomniki.

Mimo rozczarowania decyzją Jelcyna, by nie dobijać komunistów i czekistów, Bukowski później popierał wiele jego decyzji (choć reformy Gajdara krytykował). Wieczny dysydent poparł nawet siłową rozprawę Jelcyna z parlamentem w 1993 roku, ale ostro skrytykował „jelcynowską” Konstytucję. Dlaczego? „Jelcyn nie jest wieczny. Przyjdzie ktoś, kto te ogromne pełnomocnictwa prezydenta zacznie wykorzystywać. Nie należy pisać konstytucji pod konkretnego polityka”. Bukowski znów miał rację – co okazało się kilka lat później, gdy na Kreml przyszedł Putin.

Sprawdziła się też inna prognoza autora książki „I powraca wiatr”. Latem 1993 roku tak pisał o groźbie powrotu do władzy byłych kagiebistów i innych przemalowanych na demokratów byłych sowieckich działaczy: „Demokracja z reguły znaczy dla nich nic innego, jak dobrze kontrolowaną socjalistyczną ‘demokrację’, podczas gdy gospodarka rynkowa oznacza dla nich w najlepszym razie nic innego, niż korupcję. Dlatego w najlepszym przypadku można po nich oczekiwać prześladowania dowolnej prywatnej inicjatywy lub, w gorszym, usprawiedliwiania swej własnej korupcji potrzebami gospodarki rynkowej. Mówiąc krótko, jeśli ci ludzie są zdolni coś stworzyć, to najprędzej nową mafię w miejsce starej. To ta sama trzecia droga, o której tak lubią mówić”.

Wróg Putina


Bukowski przewidział putinowską Rosję, ale była to gorzka satysfakcja. „Społeczeństwo nie zdało sobie sprawy ani ze swej wolności, ani swej odpowiedzialności, a otrzymawszy jawność z góry, w charakterze podarku, nie wiedziało, jak to wykorzystać we własnym interesie. Przemilczawszy tak z dziesięć lat, sami wybrali sobie na rządzących starych znanych katów, pozbywając się od razu wszystkich trudnych pytań” – napisał we wrześniu 2007 roku w przedmowie do kolejnego wydania „I powraca wiatr..”. Wtedy też były sowiecki dysydent próbował mocniej zaangażować się w rosyjską politykę. W 2007 roku popierał liberalną partię Jabłoko w wyborach do Dumy. Z jej wsparciem miał wystartować w wyborach prezydenckich 2008 roku. Jednak rosyjska Centralna Komisja Wyborcza odmówiła rejestracji grupy inicjatywnej, składającej się z działaczy na rzecz praw człowieka, naukowców i niezależnych dziennikarzy, która chciała oficjalnie zgłosić kandydaturę Bukowskiego w wyborach. Głównym powodem odmowy - jak podano - był fakt, iż mieszkał on w Wielkiej Brytanii, a nie w kraju.

Bukowski od razu wiedział, co oznacza objęcie władzy w Rosji przez Władimira Putina i sam doświadczył, jak daleko sięgają macki KGB. Zaraz po tym, jak poparł sankcje nałożone przez Zachód na Rosję za aneksję Krymu, odmówiono mu przedłużenia ważności rosyjskiego paszportu. Rok później spotkało go coś dużo gorszego. Jako mentor Aleksandra Litwinienki, który w 2006 r. został otruty radioaktywnym polonem, Bukowski nie miał wątpliwości, kto za tym stoi. Gdy w 2015 r. złożył zeznanie przed brytyjskim sądem, wskazując, że jest „niemal pewien” przyzwolenia Putina na zamach, niedługo potem podczas policyjnego przeszukania w jego laptopie znaleziono pornografię dziecięcą. W kwietniu 2015 roku brytyjska prokuratura postawiła zarzuty związane ze sporządzaniem i przechowywaniem pornografii dziecięcej. Ciekawa jest teoria prokuratury: Bukowski najpierw badał problem cenzury w Internecie, a potem zdecydował się kolekcjonować zakazane materiały niczym „znaczki pocztowe”. Bukowski chciał prokuraturze wytoczyć proces o zniesławienie. Sąd odrzucił pozew ze względów formalnych („nieprecyzyjne sformułowania”). Starszy i schorowany człowiek nie przyznawał się do zarzutów i podkreślał, że toczy się przeciwko niemu rozmyślna kampania dyskredytacji i prześladowań. Przeprowadził nawet strajk głodowy. W 2018 roku sąd odroczył bezterminowo postępowanie z powodu złego stanu zdrowia Bukowskiego. To wtedy, w swoje 75. urodziny Bukowski napisał: „Nie jestem pesymistą i bardzo spokojnie do wszystkiego podchodzę. Dlatego że wiem, iż wszystko przeminie. Przeminął Związek Sowiecki, przeminie i putinowska Rosja”.

Krytyka Zachodu


Słynął z ostrych ocen, tak jak choćby polityki Zachodu wobec sowieckiego totalitaryzmu: „Nie pierwszy raz na naszych kościach budują ‘przyjazne stosunki’ ze Związkiem Sowieckim. Ale najbardziej obrzydliwe jest to, że Zachód zawsze próbował usprawiedliwiać się wszelkiego rodzaju żenującymi teoriami i doktrynami. Dokładnie tak jak człowiek sowiecki wymyślał niezliczone samousprawiedliwienia, aby ułatwić sobie współudział w totalitarnej przemocy, tak i Zachód uspokaja swoje sumienie. A te samousprawiedliwienia są czasem takie same. Przemoc jednak bezlitośnie mści się na tych, którzy ją popierają. I ci, co myślą, że granica wolności i braku wolności zbiega się z państwową granicą ZSRR – głęboko się mylą”. Bukowski miał jednak to szczęście, że rządy w USA i Wielkiej Brytanii przejęli Reagan i Thatcher. Z nimi znalazł nić porozumienia. Ale czasy wybitnych mężów stanu na Zachodzie dawno minęły. Rosjanin widział, co się dzieje. Także dlatego stał się zdeklarowanym przeciwnikiem Unii Europejskiej, widząc w niej taką formę totalitaryzmu, jaką znał ze swojej długiej antysowieckiej walki.

W 2004 roku opublikował książkę pt. „Unia Eurosowiecka: sowieckie korzenie europejskiej integracji”. Potem mówił, że podczas pobytu w sowieckich archiwach widział dokumenty świadczące o dalekosiężnych planach KGB wobec jednoczącej się Europy. Mówił też nie raz o licznych agentach wpływu Moskwy w unijnych strukturach. Bukowski był nawet członkiem partii UKIP opowiadającej się za Brexirem. Choć tutaj można się zastanawiać, czy Bukowski nie dostrzegał, że Brexit cieszy Moskwę, a sama UKIP należy do partii eurosceptyków sympatyzujących z Rosją? Jeszcze w 2007 roku, rok przed atakiem na Gruzję, Bukowski ostrzegał, że „Zachód zachowuje się tak, jak kiedyś wobec Hitlera. To tylko zwiększa apetyt na Kremlu, coraz bardziej i bardziej zyskują tam potwierdzenie, że Zachód nie będzie się sprzeciwiać, że nie ma więcej tego immunitetu, który był w czasie zimnej wojny”.

Nie chciałem żadnych rewolucji. W tym rzecz, że wszystko zaczynało się od obrony. Nie próbowaliśmy zmieniać systemu, poprawić go, pogorszyć, zniszczyć. Nie w tym rzecz. Rzecz cała w tym, że mówiliśmy: chcecie budować komunizm? Budujcie! Ale my nie chcemy. Zostawcie nas w spokoju! A można tak żyć, że wy wśród swojego komunizmu dacie nam maleńki kawałek, gdzie my go budować nie będziemy?
O to chodziło – mówił o początkach swej walki ze zniewoleniem Bukowski.
Ale jak podkreślił, dla władzy to było nie do przyjęcia, bo idea totalitarna nie może znieść niczego neutralnego: albo jesteś wrogiem, albo budowniczym komunizmu. „To był ich problem, nie nasz. My po prostu nie chcieliśmy tego widzieć, mieć z tym czegokolwiek wspólnego, być częścią tego nie chcieliśmy. A już potem logika walki zmuszała robić inne rzeczy”.


© Antoni Rybczyński
2 listopada 2019
źródło publikacji:
www.TVP.info






Władimir Bukowski na 5. Kongresie Sacharowa
(Amsterdam, 21 maja 1987 roku)


Władimir Bukowski i prof. Jerzy Przystawa na spotkaniu z Czytelnikami
(sala Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie, sierpień 2002)



Ilustracje:
fot.1 © Sjergiej Karpuhin / za: www.nationalreview.com
fot.2 © Rob C. Croes / domena publiczna
fot.3 © brak informacji / za: www.januszsanocki.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2