OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Zwycięstwo pod Komarowem

Była to największa od 1813 roku i zarazem ostatnia wielka bitwa kawalerii w historii.
31 sierpnia 1920 roku pod Zamościem, dwa tygodnie po tzw. „Cudzie nad Wisłą” 1 Dywizja Jazdy Wojska Polskiego zwarła się w boju z dwoma dywizjami jazdy Konarmii Budionnego (armii konnej). W wyniku trwającej cały dzień bitwy Wojsko Polskie rozgromiło bolszewickie wojska rosyjskie, które straciły aż 2/3 swego stanu osobowego. 
Walki ustały wraz z zapadnięciem ciemności i początkowo zwycięstwo Wojska Polskiego nie było oczywiste. Jednak z ponad 20-tysięcznej 1 Armii Konnej pozostało 3 tys. sowietów, którzy będąc w odwrocie nadal zaciekle walczyli i udało im się przebić przez źle dowodzony odcinek (przez płk. Żymierskiego - przyszłego marszałka LWP w PRL), oraz pokonać 4. Pułk Piechoty, napotkany następnego dnia pod Hrubieszowem podczas ucieczki.

Miesiąc później jednak niedobitki dywizji Konarmii zostały w Rosji karnie rozwiązane z powodu szerzącego się w jej szeregach bandytyzmu.
Straty polskie w bitwie pod Komarowem wyniosły ok. 300 poległych i rannych i 500 koni, a do historii przeszła decydująca szarża oddziału rotmistrza Krzeczunowicza.


Bitwa pod Komarowem – Wikipedia (j. polski)
„Szabla polska” – odcinek programu „Sensacje XX wieku” o bitwie pod Komarowem





Rozwinięty, galopem, hurra!


31 sierpnia 1920 roku, pod Komarowem stoczona została bitwa w wyniku której rozbita została osławiona Konarmia Budionnego. Bitwa komarowska była największą bitwą kawaleryjską wojny polsko-bolszewickiej. Po obu stronach starło się w sumie ok 20.000 konnych.
Wymarsz 25 sierpnia 1 Armii Konnej spod Lwowa w kierunku na Zamość i Lublin na odsiecz wojskom Tuchaczewskiego mógł okazać się bardzo groźny dla polskich oddziałów ścigających uciekających żołnierzy Frontu Zachodniego. Dlatego też Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego zarządziło przygotowanie operacji mającej na celu zniszczenie szerzącej panikę wśród polskiej piechoty Konarmii Siemiona Budionnego. Powodzenie tej operacji pozwoliłoby na zintensyfikowanie działań ofensywnych w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu oraz szybkie wyparcie bolszewików za Zbrucz.

Kliment Woroszyłow (L)
Siemion Budionny (P)
Przeznaczone do walki z Konarmią polskie ugrupowanie składało się z grupy gen. Stanisława Hallera (13 DP i 1 Dywizja Jazdy), 2 Dywizji Piechoty Legionów płk. Michała Żymierskiego, 10 DP gen. Lucjana Żeligowskiego oraz słabej liczebnie, ale bitnej ukraińskiej dywizji płk. Marko Bezruczki.

Pod Zamość Budionny na czele swych 6 tysięcy żołnierzy dotarł dopiero 29 sierpnia. Garnizon miasta, składający się z 31 pp kpt. Mikołaja Bołtucia oraz wspomnianej dywizji ukraińskiej Bezruczki, przez dwa dni odpierał kolejne ataki zdecydowanie silniejszego przeciwnika. Rankiem 31 sierpnia pod Zamość przybyły pierwsze jednostki 13 DP.

Budionny zagrożony okrążeniem swej armii, podjął decyzję wycofania się w kierunku Hrubieszowa. W pościg za Konarmią wyruszyła polska 1 DJ płk. Juliusza Rómmla, składająca się z 6 BJ płk. Konstantego Plisowskiego (w jej skład wchodził słynny 1 Pułk Ułanów Krechowieckich płk. Sergiusza Zahorskiego oraz 12 Pułk Ułanów Podolskich rtm. Tadeusza Komorowskiego i 14 Pułk Ułanów Jazłowieckiech kpt. Michała Beliny-Prażmowskiego), 7 BK płk. Henryka Berezowskiego oraz 8 Pułku Ułanów im. Ks. Józefa Poniatowskiego rtm. Kornela Krzeczunowicza. Polska dywizja liczyła ok. 1500 żołnierzy i dysponowała 70 ckm oraz 12 działami.

gen. Stefan Dembiński w 1932 r.
Polscy ułani dotarli do Komarowa, którego ludność powitała ich niezwykle serdecznie. „Nigdzie więcej nie spotkałem – wspominał Stefan Dembiński – takiej szczerej serdecznej przychylności dla żołnierza jak w tych stronach. Żaden ułan i koń nie opuścił głodny ich gościnnych progów, a co ważniejsza, unosił ze sobą cząstkę ich serca i świadomości, że walczy za wielką i sprawiedliwą sprawę”.Z kolei ppor. Bronisław Wojciechowski napisał: „A zwycięstwo było nam w tym dniu pisane. Zwiastowało nam o tem nasze przeczucie własne, tajemne. Zwiastowały działa nasze, które grzmiały jakoś więcej tryumfalnie, niż dni ubiegłych. Zwiastowały dzwony zwycięstwo co biły w kościele pobliskim, gdzie przed godziną ksiądz z monstrancją błogosławił nas, jadących na bój śmiertelny. Klęczeli wieśniacy przed chatami błagając Pana Zastępów o zwycięstwo dla braci, szlochały kobiety, wyciągające ręce ku niebiosom i żegnając nas pobożnem «Boże błogosław», kiedyśmy w pędzie już bitewnym gnali za wrogiem. A słońce jasne i piękne po raz pierwszy od dni wielu uśmiechało się ku nam w tysięcznych blaskach i wzniecało pełną radość życia”.

rtm Kornel Krzeczunowicz
W wielkiej bitwie kawaleryjskiej, która trwała przez cały dzień 31 sierpnia, wzięło udział 6 pułków polskich oraz 10 bolszewickich (z 11 i 6 Dywizji Jazdy). Kronikarz tego boju, rotmistrz Kornel Krzeczunowicz, tak zapisał:
„Owego dnia Dywizja Jazdy miała iść jako boczne ubezpieczenie 13 Dywizji Piechoty, w kierunku północnym na Cześniki. Już o godzinie 7 natyka się swoim pierwszym rzutem na oddziały armii konnej u zachodniego krańca bagien komarowskich we wsi Wolica Śniatycka i w ten sposób dochodzi na wyżynie na północ od linii bagien do największego w XX wieku, całodziennego boju konnego i śmiem twierdzić – największego od 1813 roku. Takiego boju nie było przez następne 107 lat”.
Dla przebiegu bitwy pod Komarowem najbardziej istotne były szarże pułków 7 Brygady Jazdy, wykonane w godzinach rannych. Płk Brzezowski wspominał: „Po zorientowaniu się w terenie i przestudiowaniu mapy wiedziałem, że muszę zająć jak najprędzej wzgórze 255, na północ od Wolicy Śniatyckiej. Był to punkt dominujący, który umożliwiał obserwację aż po Sitno. Posiadanie tego wzgórza zabezpieczało 6 Brygadzie podejście i dawało podstawę do rozpoczęcia właściwej naszej akcji, jednym słowem, wzgórze 255 było kluczem sytuacji. Na całym długim południowym stoku wzgórza 255, które ciągnie się w kierunku wschodnim na Śniatycze, nie mogłem na razie stwierdzić nieprzyjaciela; artyleria nieprzyjaciela strzelała z kierunku Cześniki. 2 Pułk Szwoleżerów i 8 ułanów zbierały się szybko. 9 pułku nie było, miałem więc tylko dwa pułki”.

płk Henryk Brzezowski
Po zdobyciu wzgórza 255, bolszewicy podjęli kontratak, przeprowadzony wielkimi siłami. „Widziałem, że pułk ten – wspominał Henryk Berezowski – tak potężnego uderzenia wytrzymać nie jest w stanie i że będzie w krótkim czasie z dużymi stratami zepchnięty na Wolicę Śniatycką, a może nawet zawahać się i nawróci przed szarżą. A jednak ta szczupła garstka szwoleżerów ani na moment się nie zawahała: słyszę ich zdecydowany okrzyk „hurra” i już tworzy się jedna skłębiona masa – walka wręcz się rozpoczęła. (…) W tym tak krytycznym momencie podjeżdża do mnie galopem major Dembiński, d-ca 9 Pułku Ułanów, melduje swoje przybycie z pułkiem. Nocował w Tyszowcach, od godz. 5 jest w marszu i przebył już 20 km. Pokazuję mu, co się dzieje na wzgórzu i daję rozkaz do szarży. Major Dembiński galopem podjeżdża do swojego pułku, widać jak w galopie wyjeżdżają taczanki, a za nimi szykuje się pułk do natarcia. Obawiam się, że szwoleżerowie nie wytrzymają aż do przybycia 9 Pułku Ułanów i śledzę wciąż marsz tego pułku, a chociaż ułani szybko się posuwają, mam wrażenie, że trwa to bez końca. 2 Pułk Szwoleżerów wytrzymał. Szarżował raz po raz i podtrzymywał walkę konną z niezwykłym męstwem nie ustępując terenu. Walka się wzmogła”.

Około godziny 10. uderzył 9 Pułk Ułanów po dowództwem majora Stefana Dembińskiego. Na jego rozkaz ruszył 1 i 2 szwadron. „Zawahały się szeregi bolszewickie, – wspominał Tadeusz Machalski – zamarł krzyk przeraźliwy, który przechodził już w nutę zwycięstwa. A kiedy oba szwadrony, nie zważając na przewagę liczebną rozsypanych na polu nieprzyjaciół, wbijają się między nich klinem – zawracają bolszewicy w pośpiesznej ucieczce ku Cześnikom. Mimo zmęczenia poprzednich dni pędzą za nimi nasi ułani. Już dopadają pojedynczych grupek nieprzyjaciół, sieką, biją, rąbią. Konie choć upadają na mokrej zaoranej ziemi, dobywają wszystkich sił, aby jeźdźcom swoim dać możność doścignięcia wroga. Zda się pościg zmieni się w klęskę zupełną bolszewików. Coraz bezładniejsze wielkie ich kupy uchodzą przed rozhukanym, choć słabszym liczebnie przeciwnikiem”.

Jednak bolszewicy rzucili do walki nowe siły i zepchnęli Polaków. „Kryzys osiągnął swój szczyt” – wspominał Stefan Dembiński. „Dowódca brygady wraz z rotmistrzem Morawskim kierują sami ogniem baterii. Artylerzyści z oparzonymi rękami obsługują działa, obok istna reduta karabinów maszynowych zieje żywym ogniem wprost przed siebie na wschodnią część Wolicy Śnatyckiej. Tam właśnie ześrodkowało się natarcie nieprzyjacielskie, szukające naszego skrzydła. Na szczęście bagnista łączka uniemożliwiała szybkie posuwanie się w konnym szyku. Ześrodkowany ogień zmusił nieprzyjaciela do szukania zasłony poza domami wsi. Na przedpolu kotłuje się nadal. Nie rozumiesz kto kogo bije, kto zwycięża, ale każdy doświadczony żołnierz czuje, że długo nie trzeba będzie czekać na załamanie – musi ono nastąpić lada chwila. Zdawałem sobie sprawę, że pułk poniósł bardzo ciężkie straty, że napięcie nerwowe jest ogromne, że jeżeli nastąpi załamanie i odwrót, to będzie on ucieczką, której się nie da tak łatwo opanować. Potrzebne będą do tego świeże oddziały. Osobiście nie miałem już żadnych odwodów, a zatem straciłem możność interwencji. Znając swoich oficerów wiedziałem, że nie ustąpią żywi z placu; dalsza ingerencja w walkę była bezcelowa. Doskoczyłem więc do moich karabinów maszynowych, zsiadłem ze swojej broczącej krwią kasztanki i postanowiłem tu pozostać dla zorganizowania ewentualnej osłony odwrotu. Do załamania szczęśliwie nie doszło”.
kpt Stanisław Maczek (gen. w 1944 r.)

W tym momencie na pole bitwy przybyły galopem 1 i 14 Pułk Ułanów. Jak huragan ruszyły do walki zmiatając przed sobą wszystko co napotkał. W słońcu błysnęły szable ułańskie. Jak łan maków zakwitły czerwone otoki Krechowiaków, którzy rozwinięci w ławę zbliżali się szybko wraz z Jazłowiakami. Jak nawałnica wpadli na pole bitwy i w ciągu kwadransa oczyścili cały plac z wojsk bolszewickich. „Pośpiesznie cofały się – pisał rtm. Wojciechowski – groźne przed chwilą watahy. Czego nie dokonały kule karabinów maszynowych i dział, kończyła szabla ułańska. Plac boju pozostał przy nas”.

Zdecydowane wkroczenie 6 Brygady doprowadza w krótkim czasie do zupełnego przełomu położenia, dając dywizji zwycięstwo. O godzinie 11.30 zakończyła się poranna faza bitwy. Bohaterem tej bitwy była 7 Brygada płk Henryka Brzezowskiego, która wzięła na siebie główny ciężar walk i od rana walczyła na polu bitwy.

Budionny (jako marszałek)
na znaczku ZSRS z 1974 r.
Po kilku godzinach przerwy bolszewicy podejmują nowy atak. „W ostatnich blaskach zachodzącego słońca migotały krzywe szable, łopotały czerwone chorągwie, a groźne krzyki i dzikie wycia rozdzierały powietrze. Obraz mrożący krew w żyłach. Nie było innego wyjścia, jak tylko zawrócić całą Brygadą i szarżować. Wszyscy czuli to instynktownie, nikt nie czekał na rozkazy. Wszystkie karabiny maszynowe wytrysnęły na grzbiet wzgórza, które panowało nad całą okolicą i otworzyły ogień. Artyleria odprzodkowała i już widać było w zapadającym zmroku błyski jej wystrzałów. 9 Pułk Ułanów, który maszerując na ogonie kolumny był najbardziej narażony, dosiadł natychmiast koni. Padły ostre słowa komendy. Oficerowie z dobytymi szablami wyskoczyli przed front oddziałów. Za ich przykładem pułk ruszył w stronę przeciwnika, najpierw stępem, rozmyślnie szanując swoje konie, by w ostatniej fazie szarży wszystko z nich wydobyć. W między czasie nasze karabiny maszynowe zbierały krwawe żniwo. Nieprzyjaciel natychmiast zwolnił tempo” – opisuje Dembiński.
Ale już pada jak grom komenda: „rozwinięty, galopem, hurra!”. Jadący w roli szperacza przed prawym skrzydłem pułku (grzbietem wyżyny) adiutant pułku podporucznik Aleksander Krzeczunowicz, oddaje szereg strzałów z pistoletu, rotmistrz Krzeczunowicz płazem szabli wprowadza swego przemęczonego deresza w cwał, i już pułk całym impetem rusza do szarży i w mgnieniu oka pokrywa odległość kilkudziesięciu zaledwie kroków, dzielącą go jeszcze od wroga. Tej niezwykle silnej szarży nie wytrzymał nieprzyjaciel. Przyjął ją salwą z pistoletów, ledwie dosłyszalną wśród naszych gromkich „hurra” i natychmiast podał tyły.
Szarża, Przegląd Kawaleryjski nr 5, 2003, s. 9
płk Juliusz Rómmel
(na fot. jako generał - fot. bez daty, sprzed 1939)
8 pułk ułanów rozpoczyna ostatnią szarżę: „rotmistrz Krzeczunowicz płazem szabli wprowadza swego przemęczonego deresza w cwał, i już pułk całym impetem rusza do szarży i w mgnieniu oka pokrywa odległość kilkudziesięciu zaledwie kroków, dzielącą go jeszcze od wroga. Tej niezwykle silnej szarży nie wytrzymał nieprzyjaciel. Przyjął ją salwą z pistoletów, ledwie dosłyszalną wśród naszych gromkich „hurra” i natychmiast podał tyły”.

Zakończenie bitwy nastąpiło już po zupełnym zmroku, czerwona kawaleria przepadła w ciemnościach przepadającej nocy. „Spokój, pustkę i kojącą ciszę – napisał Machalski – przyniosła nastająca noc, a ogromna biała tarcza księżyca rozlała swe mdłe i zimne światło na pola i gaje, na których odbywały się cały dzień tak gorąco zmagania tysięcy ludzi. Oto ostatnia walna bitwa, którą wydała sowiecka armia konna polskiej kawalerii. Bitwa została wygrana; siła bojowa armii konnej została tutaj złamana i więcej jej już nie odzyskała”.

Pułkownik Juliusz Rómmel po zakończonej bitwie podziękował ułanom za bohaterską i zwycięską walkę, w której zginęło lub zostało rannych 300 kawalerzystów. Wszyscy oszołomieni byli sukcesem. Pokonali tego, który wcześniej siał panikę w ich szeregach. Zwycięstwo było jednym z najchlubniejszych wyczynów polskiej jazdy w kampanii przeciw bolszewikom.


© Godziemba
28 sierpnia 2011
źródło publikacji: „Rozwinięty, galopem, hurra! Bitwa pod Komarowem 31 sierpnia 1920 r.”
Portal Historyczno-Wojskowy





od lewej: Henryk Brzezowski, Rudolf Rupp, Stanisław Riess de Riesenhorst

„Grono podoficerów 8 Pułku Ułanów im. Księcia Józefa Poniatowskiego
odznaczonych Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych”




Bohaterowie spod Komarowa


1500 polskich żołnierzy naprzeciw 6000 czerwonoarmistów. Czekające w domach rodziny, okoliczna ludność cywilna, konie.... Z komarowskich pól nie wróciło 300 zabitych i 500 koni. Po latach pamięć o tej ofierze krwi wciąż jest żywa. Ku chwale poległych, dla przestrogi żyjących podejmujemy działania, które co roku przyciągają tysiące widzów i uczestników.

Bohaterowie spod Komarowa to bezimienni żołnierze jak i dobrze znani dowódcy. Dla każdego z Nich powinno być miejsce w naszej wdzięcznej pamięci i to Im dedykujemy tę stronę jak i cały nasz wysiłek związany z Komarowską Potrzebą.
Zapraszamy do zapoznania się z efektami naszych prac.

  • Wspomnienia uczestników bitwy pod Komarowem jakie zostały przedstawione na zebraniu w Londynie w dniu 11 lipca 1954 roku, które odbyło się z inicjatywy Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii
    otwórz: ☞ plik PDF — kopia zapasowa: pobierz ☞ plik ZIP
  • Wspomnienia o bitwie kawaleryjskiej pod Komarowem - zapis odczytu gen. Aleksandra Pragłowskiego z dnia 31 sierpnia 1970 r. wygłoszonego w Radiu Wolna Europa
    otwórz: ☞ plik PDF — kopia zapasowa: pobierz ☞ plik ZIP
  • Komarów widziany „od dołu” - wspomnienia mjr. Jana Bielickiego, uczestniczącego bitwie jako z szwoleżer 1 Pułku Ułanów
    otwórz: ☞ plik PDF — kopia zapasowa: pobierz ☞ plik ZIP
  • Bitwa pod Komarowem jak ja ją widziałem - wspomnienia płk. Henryka Brzezowskiego opublikowane w miesięczniku „Przegląd Kawaleryjski” w styczniu 1934 roku
    otwórz: ☞ plik PDF — kopia zapasowa: pobierz ☞ plik ZIP
  • Z notatnika mjr. Władysława Kołaczkowskiego - Opracowane na podstawie rękopisów mjr. Kołaczkowskiego spisanych w lipcu i sierpniu 1920 roku, przepisanych z komentarzami opatrzonych przez syna majora, pana Zbigniewa Kołaczkowskiego
    otwórz: ☞ plik PDF — kopia zapasowa: pobierz ☞ plik ZIP

W naszych planach jest również odpowiednie zagospodarowania pola bitwy pod Komarowem. W tym celu Stowarzyszenie pracuje nad stworzeniem ścieżek historycznych, muzeum, pomnika oraz ośrodka edukacji historycznej dotyczącej etosu kawalerii polskiej. Szczególne znaczenie w naszej działalności ma edukacja środowisk kawalerii ochotniczej oraz współpraca z Wojskiem Polskim. Ciągłość tradycji kawalerii polskiej oraz ich powrót do Wojska Polskiego ma dla nas szczególne znaczenie.

Służebna rola jaką przyjęło stowarzyszenie ma wymiar ogólnopolski
i wierzymy, iż nasza praca przyczyni się do budowania postaw patriotycznych i dumy narodowej kolejnych pokoleń Polaków.

Chcąc realizować postawione zadania, konieczne jest gromadzenie środków, które przeznaczamy na działalność statutową. W związku z tym podajemy dane do przesyłania darowizn:

Stowarzyszenie „Bitwa pod Komarowem” Bank Pekao S.A. I/O. w Zamościu
nr konta: 88 1240 2816 1111 0010 1471 2792
Dziękujemy!


© Stowarzyszenie „Bitwa pod Komarowem”
autor nieznany / bez daty
www.BitwaPodKomarowem.pl





Jerzy Kossak
„Rozgromienie konnej armii Budionnego 31 sierpnia 1920”
(tryptyk, 1938)


Klik w miniatury aby otworzyć obrazki w dużym rozmiarze

Tryptyk został namalowany specjalnie dla dla Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, gdzie znajdował się do września 1939 roku. Po wkroczeniu Niemców tryptyk został przez nich wywieziony i do dzisiaj nie został odnaleziony. Jednak dzięki malowaniu przez Jerzego Kossaka licznych replik swoich obrazów, do dzisiaj zachowały się repliki lewego i prawego skrzydła tryptyku namalowane w latach 1938-1939, które znajdują się w zbiorach prywatnych w Polsce i w USA.
Środkowa replika obrazu pochodzi z czarno-białej fotografii, która została komputerowo koloryzowana.




Oni mieli podbić całą Europę… ale najpierw musieli podbić Polskę
„Zwycięskie wojska Konarmii Budionnego” latem 1920 roku (fot. sprzed pobicia wojsk rosyjskich pod Warszawą)

Pomnik Chwały Jazdy Polskiej w Komarowie (fot. z 2004 roku)



Ilustracje:
wszystkie © domena publiczna

MATERIAŁY PRZYWRÓCONE Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

OSTATNIE UAKTUALNIENIE: 2018-08-30-19:10 CET / J. (linki wszystkich ilustracji; usunięto martwe linki oraz ilustracje nie będące w domenie publicznej)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2