Podczas wspomnianego wywiadu musiało paść sakramentalne pytanie o przeciągający się moment nominacji nowego-starego dyrektora, na co minister Gliński odpowiedział:
– Wygrał konkurs, ale po tym jak wygrał konkurs ja się dowiedziałem o jeszcze dodatkowych bulwersujących informacjach o działalności pana Stoli. I to mnie jakoś powstrzymało od powołania go.
Bardzo ciekawy jestem, cóż to za nowe „bulwersujące informacje”, ale na pewno nie chodzi o antyrządową oraz szkalująca Polskę i Polaków działalność prowadzoną w POLIN, z której minister musi sobie od dawna zdawać sprawę, skoro w tym samym wywiadzie mówi, że już bez prof. Stoli:
– Muzeum normalnie funkcjonuje, natomiast jedno się zmieniło: no nie ma tam w tej chwili takiej bieżącej działalności politycznej wymierzonej w polski rząd, jak było przez ostatnie trzy lata, a była tam prowadzona celowo tendencyjna działalność polityczna poza działalnością instytucji. Ja nie mam zastrzeżeń do samej instytucji, także do ekspozycji itd., natomiast wiele wydarzeń było tam organizowanych bardzo jednostronnych politycznie, to jest delikatnie powiedziane.
Bardzo delikatnie, panie ministrze, ale ja pana jako polityka wyręczę, gdyż jako niezależny publicysta nie muszę silić się na eufemizmy. Otóż muzeum POLIN pod kierownictwem dyrektora Dariusza Stoli zachowywało się jak ośrodek obcej i wrogiej Polsce propagandy oraz zagraniczna eksterytorialna placówka wyłączona spod jurysdykcji polskiego państwa.
Co dalej będzie z prof. Stolą? Pożyjemy, zobaczymy, ale ja w związku ze zbliżającymi się wyborami mam pewne obawy. Otóż może być i tak, że trwa w tej chwili swoista gra na czas, zaś kandydatura zwycięzcy konkursu zostanie przyklepana już po 13 października. Dzisiaj PiS musi dopieszczać patriotyczny elektorat, który doskonale widzi antypolskie i antykatolickie sabaty czarownic organizowane w POLIN za nasze pieniądze. Oczywiście mogę się mylić, ale znając życie (zwłaszcza to polityczne) wole dmuchać na zimne i już dziś przypomnieć ministrowi Piotrowi Glińskiemu, co działo się w POLIN po wygranych przez PiS wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Zanim jednak zacznę, przypomnę zadania oraz misję, którą miało kierować się muzeum POLIN. Zobowiązało się bowiem:
Przywracać i chronić pamięć historii Żydów polskich, przyczyniając się do wzajemnego zrozumienia i szacunku wśród Polaków i Żydów, społeczeństw Europy i świata.
Spójrzmy, jak realizacja tej misji wyglądała.
W 2018 roku mijała 50 rocznica marca ‘68. W związku z tym w muzeum POLIN odbyła się debata Obcy w domu. Wokół Marca ‘68. Okazała się ona wielkim antypisowskim i antyrządowym spektaklem propagandowym zorganizowanym przez żydowską lożę B’nai B’rith, w którym udział wzięli między innymi Adam Michnik i Jan Lityński. Przytoczę tylko dwa cytaty:
Adam Michnik: Jak się tego dżina raz wypuści z butelki, to później jest nad tym bardzo trudno zapanować. I o tym przekonał się Władysław Gomułka, a teraz o tym będzie się przekonywał Jarosław Kaczyński.
Jan Lityński: Dzisiaj – tak jak 50 lat temu – wraca sposób myślenia, który cechował władze PRL-u. Moje pokolenie, które potem uczestniczyło w kolejnych wydarzeniach, które walczyło o wolność, odrzuciło ten system myślenia, ale ono dzisiaj niestety wraca. Za każdym razem mamy do czynienia z sytuacją, gdy zmieniają się aktorzy, ale pozostają dwie niezmienne postawy: otwartości na odmienność i zamknięcia. No i z tym musimy żyć.Kolejnym skandalem był zorganizowany w muzeum POLIN wykład prof. Uniwersytetu Warszawskiego Michała Bilewicza zatytułowany Epidemie mowy nienawiści. Jak blisko Marca ‘68 jesteśmy?, podczas którego stwierdzono, że polski antysemityzm zbudowany jest na „narcystycznej tożsamości narodowej”, zaś „potencjał antyjudaizmu tkwi w katolicyzmie”, czego najlepszym przykładem ma być oczywiście o. Tadeusz Rydzyk. Oberwało się całej „antysemickiej prawicy”, a przytaczane i na siłę naciągane pseudodowody antysemickiej myślozbrodni dotknęły nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale nawet Magdalenę Ogórek i Rafała Ziemkiewicza. Jak zwykle próbowano wykazać, że Polacy to antysemici, zaś wylęgarnią antysemityzmu jest Kościół katolicki.
A teraz przytaczana już przeze mnie na łamach „Warszawskiej Gazety” informacja, która ukazała się w grudniu ubiegłego roku:
– Szanowni Państwo, w imieniu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uprzejmie zapraszam Państwa do udziału w praktycznych warsztatach na temat formułowania pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Warsztaty odbędą się w ramach II Kongresu Praw Obywatelskich organizowanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich (14 grudnia 2018 r., 11.40–13.10, Muzeum Historii Żydów Polskich) i zostaną przeprowadzone przez prof. Agnieszkę Frąckowiak-Adamską (Uniwersytet Wrocławski), dr. Marcina Szweda (Helsińska Fundacja Praw Człowieka) oraz adw. Katarzynę Wiśniewską (Helsińska Fundacja Praw Człowieka). Z poważaniem, dr Marcin Szwed.Jak widzimy, muzeum POLIN udostępniło swoje podwoje lewakowi Bodnarowi oraz finansowanej przez George’a Sorosa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w celu zorganizowania warsztatów, których celem było szkolenie osób z zadaniem anarchizacji i paraliżowania państwa polskiego, bo przecież temu służyły pytania prejudycalne kierowane do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Niemal rok temu opisując te warsztaty swój tekst zatytułowałem W Polin szkolą anarchistów.
Obserwując antypolskie i antykatolickie spędy odbywające się w muzeum POLIN chyba nie tylko ja doszedłem do wniosku, że służą one kłamliwemu przekonywaniu polskiej i światowej opinii publicznej o tym, że największym zagrożeniem dla demokracji jest Kościół katolicki oraz środowiska narodowo-konserwatywne, które są jednocześnie „wylęgarnią polskiego antysemityzmu”. Regułą stało się też zapraszanie tam przedstawicieli opcji lewacko-liberalnej, którą cechuje nienawiść do Boga, Kościoła i ludzi wierzących, czyli neomarksistów czerpiących do dziś garściami ze „zdobyczy” rewolucji francuskiej.
I teraz chyba najsmutniejszy i jednocześnie najbardziej bulwersujący fragment mojego dzisiejszego tekstu. Minister Gliński, jak pisałem wcześniej, stwierdził, że:
… nie ma tam w tej chwili takiej bieżącej działalności politycznej wymierzonej w polski rząd, jak było przez ostatnie trzy lata.Czy aby na pewno, panie ministrze? Otóż w dniach 15–16 września br. odbyła się w muzeum POLIN konferencja zatytułowana Tworzymy pokój. Wiara w demokracji – czas wyzwań, której współorganizatorami byli między innymi: Rzecznik Praw Obywatelskich, Ambasada Niemiec w Polsce, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, Fundacja Konrada Adenauera, Fundacja im. Stefana Batorego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Kościół Ewangelicki w Niemczech. Moderatorem dyskusji był dobrze znany Czytelnikom „Warszawskiej Gazety” lewak z postkomunistycznej „Polityki”, Adam Szostkiewicz. Oczywiście wśród uczestników konferencji nie mogło zabraknąć takich zajadłych wrogów Kościoła jak profesorzyna Magdalena Środzina z domu Ciupak czy człowiek Sorosa Aleksander Smolar szefujący Fundacji Batorego. I oto w takim właśnie towarzystwie pojawił się w muzeum POLIN prymas Wojciech Polak. Na dodatek wziął udział w szytej grubymi nićmi ustawce. Oczywiście nie wypadało mu samemu zaatakować Jarosława Kaczyńskiego, ale od czego są pytania z Sali, zwłaszcza zadawane przez przechodzącego akurat z tragarzami sędziego Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, prof. Mirosława Wyrzykowskiego. Poprosił on prymasa o komentarz do słów Jarosława Kaczyńskiego, które padły podczas konwencji w Lublinie.
– Do tej pory spotkały się z milczeniem, a milczenie jest domniemaną zgodą – stwierdził Wyrzykowski. W odpowiedzi prymas, a właściwie otaczający się wrogami Kościoła lewacki prymus Polak odpowiedział:
– Nie jest to absolutnie stanowisko Kościoła katolickiego w Polsce ani w ogóle stanowisko Kościoła katolickiego. Gdyby tak było, to moja obecność tutaj byłaby co najmniej dziwna. Uważam, że to jest wypowiedź, która nie ma nic wspólnego z nauczaniem Kościoła. To może być pogląd, wizja kogoś, kto ją wypowiada.
Nie wiem, komu prymus POlak zameldował wykonanie zadania, ale nie da się ukryć, że wziął udział w kampanii wyborczej i tuż przed wyborami odciął się od PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego, ale do głowy mu nawet nie przyszło odciąć się od poglądów zajadłych antykatolików, Smolara i Środziny. O jakie słowa Jarosława Kaczyńskiego chodziło? Otóż prezes PiS podczas konwencji w Lublinie powiedział:
– Kościół był i jest głosicielem i dzierżycielem jedynego, powszechnie znanego w Polsce systemu wartości. Każdy dobry Polak musi wiedzieć, jaka jest rola Kościoła, musi wiedzieć, że poza nim jest nihilizm i my ten nihilizm odrzucamy.
Jak wysoki hierarcha Kościoła katolickiego mógł się odciąć od tak oczywistych i prawdziwych słów Jarosława Kaczyńskiego? Przecież to samo, tylko innym językiem, wyrażał papież Jan Paweł II mówiąc:
– Kultura, która odrzuca więź z Bogiem, zatraca własną duszę i schodzi na manowce, stając się kulturą śmierci, czego świadectwem są tragiczne wydarzenia XX stulecia i czego dowodzi szerzenie się nihilizmu, powszechnego dziś na rozległych obszarach świata zachodniego.
To samo niemal 150 lat temu pisał Fiodor Dostojewski: Zachód utracił Chrystusa i dlatego umiera, tylko dlatego. Czy prymus POlak z rozmysłem i premedytacją stanął po stronie cywilizacji śmierci i „Księcia Ciemności”, czy może stał się tylko zwykłym, tępym, politycznym narzędziem wykorzystanym przez wrogów Polski, wiary i Kościoła?
Zakończę pytaniem, które na swoim blogu zadał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski:
W jakim celu prymas pojawił się na takim spotkaniu, bo na pewno nie w celu ewangelizacji tych osób, które w mojej ocenie od wielu lat szkodzą życiu społecznemu w Polsce?Swój wpis ks. Tadeusz trafnie zatytułował: W jakim celu prymas Polak spotkał się z wyznawcami „tęczowej zarazy” i innowiercami lekceważącymi Słowo Boże? No właśnie: w jakim celu? – ponawiam pytanie.
© Mirosław Kokoszkiewicz
21 października 2019
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl
21 października 2019
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © Żukow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz