Z zacytowanego powyżej dowcipu widać też wyraźnie brak uświadomienia sobie faktu, że tzw. „język ukraiński”, to nic innego jak pograniczna gwara składająca się po połowie z rosyjskich i polskich wyrażeń.
Zostawmy jednak na boku sprawy obyczajowe i spójrzmy na geopolitykę i prawo międzynarodowe. Tereny obecnej Ukrainy stały się częścią składową Rzeczpospolitej (zwanej później Rzeczpospolitą Obojga Narodów) na skutek Unii Polsko Litewskiej, w wyniku czego Król Polski stawał się jednocześnie Wielkim Księciem Litewskim, w którego to władanie wchodził praktycznie cały obszar współczesnej Ukrainy. Nie zmieniła się tam natomiast, to co współcześnie określa się mianem „administracji terytorialnej”, czyli władza możnowładców Ruskich/Rusińskich(?), takich jak Radziwiłłowie czy Wiśniowieccy. To, że ich rody całkowicie się z czasem spolonizowały, nie zmienia faktu pełnej legalności polskiej władzy na tym obszarze.
Zbrodnia nastąpiła dopiero w momencie rozbiorów, kiedy to trzy bandyckie państwa Rosja, Prusy i Austria dokonały rabunku terytoriów należących do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tu należy podkreślić, że władza w tych trzech mocarstwach leżała całkowicie w niemieckich rękach.
Nie będę rozpisywał się tu co rabusie robili z zagrabionymi polskimi ziemiami do dnia dzisiejszego. Nie będę opisywał jakie grupy etniczne na nich zamieszkiwały i jakimi językami się posługiwały. Nie ma to najmniejszego znaczenia z punktu prawa międzynarodowego, zarówno ówczesnego, jak i dzisiejszego, które to nie sankcjonuje rozbiorów i rabunku ziem suwerennego państwa, jakim była Rzeczpospolita. Nie ma też znaczenia jakie „konfederacje” czy inne „grupy dywersyjne” (używając współczesnej terminologii) do jakich tam władców czy sąsiadów się nie zwracały. PRAWO pozostaje prawem, a bezprawie BEZPRAWIEM!
Oczywiście zwolennicy „prostego” rozumowania, będą głosić teorię bezwzględnego „prawa silniejszego”. W praktyce można się z tym gorzkim faktem pogodzić, ale tylko do czasu! Rabuś nie zazna spokoju, dopóki nie zostanie usankcjonowany jego rabunek. A tego ani Niemcy (obojga narodów), ani Rosjanie nie doczekali się i NIGDY nie doczekają się! Wcześniej czy później przyjdzie więc płacić za swe zbrodnie.
Rosjanie już się doczekali. Gdyby nie ich imperialne podboje, nie mieliby dziś do czynienia z nienawistnym islamskim terroryzmem na swym miękki południowym podbrzuszu. Gdyby nie zbrodnia dokonana na Rzeczpospolitej, nie mieli by dziś tragicznej bratobójczej wojny na etnicznie rosyjskim Donbasie, itd.
Następni w kolejce do zapłaty są Niemcy i cały zbrodniczy Zachód. I marna to dla nich pociecha, że wraz z nimi przepadną też niektóre ich ofiary, jak przykładowo ogłupiona Polska.
Wróćmy jednak do Ukrainy. Rządzona obecnie przez groteskowy reżim żydowsko- banderowski, znajduje się ona w trakcie ostatecznego rozpadu, z dysfunkcyjną skorumpowaną administracją, rozszarpywana przez zachłanną żydowską oligarchię i ręcznie sterowana przez ambasadę amerykańską w Kijowie. Co pozostanie po tym sztucznym tworze państwowym, wie jedynie sam Pan Bóg.
O ile Putinowi udało się po mistrzowsku rozegrać sprawę etnicznie rosyjskiego Krymu, który przyłączył do Federacji po wygranym referendum zgodnie zarówno z prawami międzynarodowymi jak i Ukraińskimi, o tyle sprawa Donbasu i reszty etnicznie rosyjskiej Ukrainy pozostaje wielką niewiadomą. Jest ona idealnym obszarem do ataku na Rosję i Ameryka nie opuści jej dobrowolnie do chwili swego (bliskiego zresztą) ostatecznego upadku. Każda wcześniejsza próba rozwiązania przez Rosję tego węzła gordyjskiego grozi rozpętaniem konfliktu nuklearnego. Sytuację komplikuje dodatkowo porażający dla Rosjan fakt, że Zachodowi udało się (zapewne permanentnie) skonfliktować z Federacją znaczną część etnicznych Rosjan zamieszkujących terytorium Ukrainy.
Drugi równie wielki problem, to banderowska Galicja ze stolicą w pięknym polskim mieście Lwowie. Ten czarci pomiot, stworzony w okresie rozbiorów przez drugi czarci pomiot, Austriackich Niemców, w celu skonfliktowania Rusinów z polską elitą tego obszaru, łączy wewnętrznie tylko patologiczna nienawiść do wszystkiego co nie banderowskie. Ten ropiejący wrzód na tyłku Europy stanowi niewyobrażalne wyzwanie dla sąsiadów. Jedynie w przypadku autentycznej harmonijnej współpracy państw ościennych: Rosji, Polski, Węgier, Słowacji, Rumunii i Mołdawii, można by ten region spacyfikować, ale współpracy tej nie widać na horyzoncie. Pozostaje się więc pogodzić się z rozgrywającą się na naszych oczach tragedią.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz