OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Skąd wzięła się wybitna pozycja w finansach i ekonomiczna potęga Żydów? Czarownice dobre i złe. Rozpoczyna się rejestracja „obiektów”

Czarownice dobre i złe


        Polowanie na czarownice uważane jest za hańbiące przede wszystkim dlatego, że polowania na ludzi na tym etapie podobno wyszły już z mody, a poza tym - czarownic „nie ma”. To jasne, że „nie ma” - ale czy aby na pewno? Izraelskiej broni jądrowej też „nie ma” - ale żydowskie organizacje przemysłu holokaustu w Stanach Zjednoczonych jednak zapolowały na panią Helenę Thomas tylko za to, że ta leciwa dziennikarka akredytowana przy Białym Domu chyba jeszcze od czasów prezydenta Roosevelta, podczas konferencji prasowej zapytała prezydenta Obamę, czy wie, jakie państwo na Bliskim Wschodzie posiada broń jądrową.
Prezydent Obama już miał odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język, zaczął coś bełkotać, konferencję przerwano, a następnego dnia organizacje przemysłu holokaustu zorganizowały na panią Thomas polowanie pod pretekstem „antysemityzmu”. Rzecz w tym, że w 1972 roku wyszła w USA ustawa, według której z amerykańskiej pomocy nie mogą korzystać kraje łamiące zasady nierozprzestrzeniania broni nuklearnej. Gdyby tedy prezydent Obama przyznał, że wie, jaki to kraj, mógłby zostać oskarżony o spisek przeciwko Stanom Zjednoczonym, a Izrael mógłby zostać wyłączony z amerykańskiej pomocy, co postawiłoby pod znakiem zapytania możliwość dalszego istnienia „żydowskiego” państwa. Zatem nawet w sytuacji, gdy mądrość etapu zakazuje polowań na czarownice, bywają wyjątki, kiedy takie polowania nie tylko są dozwolone, ale nawet – nakazane. Podobnie z teoriami spiskowymi; ich wyznawcy uważani są przez mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu, za wariatów w sensie medycznym – ale niech no tylko Rywin przyjdzie do Michnika z propozycją korupcyjną, to następuje zwrot o 180 stopni, w związku z czym każdy mądry, roztropny – i tak dalej – nie tylko może wierzyć w straszliwy spisek przeciwko spółce „Agora”, ale nawet musi pod rygorem utraty przyzwoitości. Generalnie jednak nawet michniki respektują mądrości etapu i na jednym etapie nie tylko polują, ale w dodatku mordują swoje ofiary w tak zwanym „majestacie prawa”, a na etapie innym powstrzymują się nie tylko od mordów, ale nawet od polowań, chociaż czasami trudno emocje utrzymać na wodzy.

        Przykładem takiej sytuacji było ustanowienie Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Jeszcze nikt nie zdążył być nagrodzony, a już „Gazeta Wyborcza” piórem pana Artura Domosławskiego wysmażyła artykuł na dwie kolumny druku, piętnując inicjatorów i sponsorów Nagrody za honorowanie „faszysty” i „hitlerowskiego kolaboranta”. Smaczku tym wszystkim oskarżeniom dodawała okoliczność, że Józefa Mackiewicza potępiła gazeta kierowana przez potomka sowieckich kolaborantów, który nawet dochodził czci swoich antenatów przed niezawisłym sądem. Tak się jednak składa, że sowieccy kolaboranci nie są przez nikogo potępiani, podczas gdy hitlerowscy – jak najbardziej i to bez względu na etap, a więc nawet w okresie, gdy polowania na czarownice są odwołane aż do nadejścia etapu surowości. Nawiasem mówiąc, Józef Mackiewicz żadnym „kolaborantem” nie był, tylko nie chciał wysługiwać się „sojusznikowi naszych sojuszników”, ponieważ był – jak sam mówił – narodowości „antykomunistycznej”. Ale potomstwo sowieckich kolaborantów antykomunizm potępia, zwłaszcza ten „zoologiczny”, bo wiadomo, że kolaboracja z Sowietami ma „ludzką twarz”. Jak tam z zadem, szponami i kopytami – tego już mądrzy, roztropni – i tak dalej – nie precyzują, więc nie jest wykluczone, że ukryte w mroku pozostałe części ciała przez cały czas zachowują pierwotną grozę.

        Na przykładzie Józefa Mackiewicza widzimy, że nienawiść, jaką w swoich czystych sercach pielęgnują mądrzy, roztropni - i tak dalej – sięga poza grób. Ale nie jest to przykład jedyny, bo oto niedawno hiszpański rząd wpadł na pomysł wyrzucenia z grobu generała Franco, pochowanego w bazylice w Dolinie Los Caidos, to znaczy – poległych w hiszpańskiej wojnie domowej. Bazylikę tę wykuli we wnętrzu góry komunistyczni jeńcy i pewnie to jest dodatkową okolicznością, by prochy generała Franco stamtąd usunąć. Ciekawe, co by się stało, gdyby jakiś zoologiczny antykomunista w Polsce wystąpił z pomysłem wyrzucenia Bolesława Bieruta z jego grobowca w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach. Jestem pewien, że michnikowszczyzna podniosłaby klangor jeszcze większy niż w przypadku ustanowienia Nagrody im. Józefa Mackiewicza, a kto wie, czy głosu w tej sprawie nie zabrałby pan Adam Bodnar, umieszczony na operetkowej posadzie „rzecznika praw obywatelskich”, bo jużci – Leon Petrażycki utrzymywał, że nieboszczycy również mają prawa podmiotowe, może nie „obywatelskie” - niemniej jednak. W obronie generała Franco wystąpił tylko nuncjusz apostolski w Hiszpanii, zauważając, że wyrzucanie z grobu nieboszczyka w 44 lata po jego śmierci motywowane jest przede wszystkim względami „politycznymi i ideologicznymi”. Na takie dictum zareagował hiszpański rząd. Słodszymi od malin usteczkami pani wicepremier Carmeny Calvo poskarżył się na „watykańskiego ambasadora”, że wtrąca się w wewnętrzne sprawy Hiszpanii.

        Od razu widać, że hiszpański rząd, niechby i socjalistyczny, ma trochę większe poczucie honoru i godności narodowej, niż rząd „dobrej zmiany” w Polsce, który nie ośmielił się skomentować ostentacyjnego wtrącania się w polskie wewnętrzne sprawy pani Żorżety, postawionej przez Departament Stanu na stanowisku ambasadora USA w Polsce. Ale zgodnie z przysłowiem: „co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”, nasi dygnitarze sami pamiętają, skąd wyrastają im nogi i skwapliwie korzystają z okazji by „siedzieć cicho”. Skoro jednak hiszpański rząd tak pryncypialnie piętnuje wtrącanie się ambasadorów w „sprawy wewnętrzne”, to dlaczego ambasador Hiszpanii nie tylko ochraniał Paradę Równości, zorganizowaną w Warszawie przez sodomitów, ale nawet złożył swój podpis pod listem popierającym „ciężką pracę środowisk LGBT”, w celu „ochrony” przed „mową nienawiści” i na rzecz „wzajemnej akceptacji”. Trudno nie zauważyć tej niekonsekwencji, bo ambasador Hiszpanii nie jest osoba prywatną i nawet gdyby był sodomitą, czy gomorytą, to powinien by swoje upodobania seksualne przesunąć na drugi plan i zdecydowanie stanąć na nieubłaganym gruncie powstrzymywania się przed wtrącaniem się w „sprawy wewnętrzne”, którego tak przestrzega jego rząd. Inna rzecz, że generał Franco żadnym sodomitą ani gomorytą nie był, bo wtedy o ekshumacji nie byłoby mowy. Widzimy tedy, że o ile na sodomitów i gomorytów ustanowiony został na tym etapie okres ochronny, to na tych, którzy sodomitami nie są ani nie byli, polowania są dozwolone, jak gdyby nigdy nic.



Fascynujący wykład!
Skąd wzięła się wybitna pozycja w finansach i ekonomiczna potęga Żydów?





Stanisław Michalkiewicz, podczas spaceru po ulicy Próżnej w Warszawie, opowiada, skąd wzięła się wybitna pozycja w finansach i ekonomiczna potęga Żydów na świecie i w Polsce. Ze Stanisławem Michalkiewiczem rozmawia Jarosław Kornaś, wydawca książki "Rzeczpospolita judaszy, czyli slalom między volkslistami".

► Książkę Stanisława Michalkiewicza "Rzeczpospolita judaszy, czyli slalom między volkslistami" kupisz tutaj --- https://bit.ly/2Nn3gaJ
z autografem autora kupisz tutaj --- https://bit.ly/2LtqHwj
z imienną dedykacją autora kupisz tutaj --- https://bit.ly/2X9Y7SY

► Książkę Mariana Miszalskiego "Ukryta wojna — cicha kapitulacja. Polityka Polska wobec żydowskiego rasizmu" kupisz tutaj --- https://bit.ly/2Gjqtor



Rozpoczyna się rejestracja „obiektów”


        Za sprawą tromtandrackiego oświadczenia Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego, że Polska, a już z całą pewnością on sam, nie odda Żydom ani guzika, zapanowała złowróżbna cisza – a w tej ciszy – jak to w ciszy – harcują sobie różne myszy, przede wszystkim z Najwyższej Izby Kontroli, która nakazała lubelskim, a pewnie i wszystkim innym muzealnikom, z podskokach odpowiedziała na pytanie, które z „obiektów” należy do „mniejszości”. Na udzielenie odpowiedzi zostawiono mniej więcej 24 godziny, co pokazuje, że ktoś na pana Kwiatkowskiego nacisnął tak mocno, że aż zaczął nosem puszczać bańki. Korespondencję w tej sprawie ujawniła pani dr Ewa Kurek, do której lubelscy muzealnicy się zwrócili w słusznym mniemaniu, że konieczność rejestracji „obiektów” może być wstępem do przekazania ich żydowskim organizacjom przemysłu holokaustu w ramach zadośćuczynienia roszczeniom dotyczącym „własności bezdziedzicznej”

        Zawraca bowiem uwagę dziwaczna konstrukcja, które ma stworzyć nie tylko pozory normalności, ale i legalności. Prawo cywilne nie zna bowiem żadnej „mniejszości”, jako podmiotu jakichkolwiek praw rzeczowych – bo takimi podmiotami są osoby fizyczne albo prawne, podczas gdy „mniejszości” nie należą ani do jednej ani do drugiej kategorii. Zatem takie sformułowanie w całej rozciągłości potwierdza podejrzenia, że pod tymi eufemistycznymi terminami kryje się „własność bezdziedziczna”, o której mówi amerykańska ustawa nr 447 JUST i której przekazania domagają się od Polski żydowskie organizacje przemysłu holokaustu. Okazuje się zatem, że wszystko jest realizowane zgodnie ze scenariuszem, który 25 października ub. roku w rozmowie z panem ambasadorem Jackiem Chodorowiczem, nakreślił pełnomocnik Departamentu Stanu USA Tomasz Yazdgerdi. Jak pamiętamy, oświadczył on, iż strona amerykańska „rozumie”, że w horyzoncie roku wyborczego w Polsce nie można podejmować przedsięwzięć „publicznych i formalnych”, pod którymi należy rozumieć „kompleksowe ustawodawstwo”, którego 14 lutego br. domagał się od dygnitarzy naszego bantustanu sekretarz stanu USA pan Mike Pompeo. Pan Yazdgerdi, niezależnie od „rozumienia” sytuacji w „horyzoncie roku wyborczego” podkreślił konieczność dokonania „znaczącego postępu” w sprawie zadośćuczynienia żydowskim roszczeniom i nawet wyjaśnił, co przez to rozumie. Otóż rozumiał on przez to przejście do negocjacji na temat „konkretnych kwot finansowych”. Pismo skierowane do muzealników pokazuje, że ten „znaczący postęp” cały czas postępuje.

        Zwraca uwagę okoliczność, że wspomniane pismo zostało skierowane już po buńczucznej deklaracji Naczelnika Państwa, że nie odda ani guzika. Wprawdzie szef NIK, pan Kwiatkowski, który już raz był od stryczka odcinany, formalnie Naczelnikowi Państwa nie podlega, ale trudno sobie wyobrazić, by wykraczając poza swoje ustawowe kompetencje nie uzyskał błogosławieństwa od pana posła Jarosława Kaczyńskiego, który – jako prosty poseł - formalnie za nic nie odpowiada. Dzięki temu łatwiej mu duraczyć swoich wyznawców, którzy lekkomyślnie ufają jego zapewnieniom, a propagandzistom zasilanym z gadzinowego funduszu „dobrej zmiany” - szczuć na każdego, który usiłuje przekazać opinii publicznej przerażającą prawdę.

        Warto przypomnieć, że kiedy we Francji na przełomie wieku XIX i XX rozgorzała walka z Kościołem katolickim, jednym z pierwszych posunięć premiera Emila Combesa, nawiasem mówiąc – byłego księdza, a tacy, wiadomo; są najgorsi – było nakazanie rejestracji przedmiotów kultu, z których większość reprezentowała sporą wartość materialną. Opinia katolicka nie bez racji uznała to za wstęp do konfiskaty i w wielu miastach wybuchły rozruchy, które rząd nakazał tłumić wojsku. Wojsko jednak raczej sprzyjało protestującym, zwłaszcza gdy wybucha afera generała Ludwika Andre, który w swoim Ministerstwie Wojny miał dwa pudła na fiszki z nazwiskami oficerów; jedno z napisem „Korynt”, a drugie z napisem „Kartagina”. Oficerowie, których fiszki powsadzał do „Koryntu” byli promowani przy awansach, a ci z „Kartaginy” - pomijani jako „klerokanalie”, czy nawet „klerokaraluchy”. Tak się składa, że i w naszym nieszczęśliwym kraju sodomici i – jak mówił marszałek Piłsudski - „kobiety z rozdziwaczoną płcią”, z walki z Kościołem uczynili sobie program polityczny. Kościół, który też cierpi na potężny kryzys przywództwa, próbuje zejść im z linii strzału umizgując się do michnikowszczyny, ale nie jest to łatwe, bo stare kiejkuty, których, jak wiadomo, „nie ma”, w przeczuciu rychłego nadejścia żydowskiej okupacji próbują pokazać Żydom, że oni najlepiej utrzymają w ryzach mniej wartościowy naród tubylczy, byle tylko obiecano im możliwość dalszego na nim pasożytowania. Foedus Żydów i starych kiejkutów jest zatem kwestią najbliższej przyszłości, tym bardziej, że Nasz Najważniejszy Sojusznik jeszcze w roku 2015, zaraz po Międzynarodwej Konferencji Naukowej „Most”, wciągnął bezpieczniaków na listę „naszych sukinsynów”.

        „Nie płoszmy ptaszka, niech mu się zdaje, że naszej partii siły nie staje – aż o poranku za oknem dojrzy kontury tanku, potem na schodach usłyszy kroki” - pisał Janusz Spotański, którego wspierały proroctwa – toteż i „dobra zmiana” zaczyna od „obiektów”, które można by przypisać jakiejś „mniejszości” - a jak już się do tego przyzwyczaimy, to przyjdzie pora na resztę – bo wprawdzie Nasz Najważniejszy Sojusznik uchwala ustawy „bez znaczenia”, ale co z tego, kiedy nawet takie potrafi wyegzekwować na rządzie „dobrej zmiany”, który wisi na cienkiej nitce amerykańskiego poparcia? Toteż tylko patrzeć, jak w mrokach podziemia rozpoczną się „negocjacje”, których domagał się pan Yazdgerdi, a do muzealników i innych dzierżycieli „obiektów” zakwalifikowanych do „własności bezdziedzicznej” popłyną monity, nakazujące ich inwentaryzację, a jak już ta inwentaryzacja zostanie przeprowadzona, to przedsiębiorstwa przemysłu holokaustu podgarną wszystko na kupę i to będzie finis Poloniae. Ciekawe, co wtedy nam powie Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński – bo chyba będzie musiał swoim wyznawcom powiedzieć coś, w co oni skwapliwie uwierzą, bo wiadomo – w coś wierzyć przecież trzeba.


© Stanisław Michalkiewicz
10-11 lipca 2019
www.Michalkiewicz.pl / www.YouTube.com
☞ WSPOMÓŻ AUTORA





Ilustracja © brak informacji / za: www.wykop.pl
Wideo © Stanisław Michalkiewicz / za: www.youtube.com/channel/UCtnpvFVFVlS8sf5blhTr1lQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2