Kilka dni temu załatwiałam coś w ZUS. W kolejce była matka z nastoletnim niedorozwiniętym chłopcem, który posadzony w poczekalni natychmiast zaczął się gwałtownie masturbować. Matka usiłowała go bezskutecznie uspokoić, przepuszczona przez nas bez kolejki, ze łzami w oczach podeszła do okienka, klienci odwracali głowy. Gdyby takie zachowanie było – jak chcą nasi postępowi edukatorzy – społeczną normą, nikt nie czułby się zawstydzony. Przyjmijmy jak chcą ci postępacy, że masturbacja jest tylko jedną z form aktywności seksualnej.
Publiczne jej uprawianie podobnie jak publiczne oddawanie się jakimkolwiek innym czynnościom seksualnym jest jednak tolerowane wyłącznie w szpitalach psychiatrycznych oraz w ogrodach zoologicznych. Panowanie nad własną fizjologią jest jednym z wymogów życia w kulturze. Brak tego panowania tolerujemy wyłącznie u zwierząt oraz u osób które nie wiedzą co robią, nie odpowiadają za swoje czyny. Proces wychowania małego dziecka zaczyna się od treningu czystości, od przyuczania go żeby nie robiło pod siebie. U dorosłego człowieka tolerujemy robienie pod siebie tylko gdy jest ciężko chory, nieprzytomny albo nienormalny. Zarówno heteroseksualni jak homoseksualni nie mają prawa naruszać niczyjej wrażliwości nie tylko publicznym uprawianiem seksu lecz również ostentacyjnym manifestowaniem swoich preferencji erotycznych. Organizatorzy love parade powinni pamiętać, że uprawianie seksu w miejscu publicznym jest po prostu ścigane przez prawo. Dlatego zupełnie nie ma sensu przyzwyczajenie dzieci do faktu, że tak intymne sprawy są omawiane publicznie w czasie lekcji czy, co gorsza, w trakcie specjalnych warsztatów. (W książce „Kinsey -Seks i oszustwo”, której redakcję robiłam kiedyś dla wydawnictwa Antyk opisywane są takie warsztaty dla dzieci i młodzieży, wywołujące protesty amerykańskich rodziców).
W szczególności najmniejszego sensu nie ma uczenie dzieci masturbacji. Pomijając względy moralne – traktuje się te dzieci jak stado pawianów w klatce w ZOO albo jak osoby niedorozwinięte. Oczywiście zdarza się i zawsze się zdarzała wśród małych dzieci spontaniczna masturbacja ale wychowawcy starali się jej przeciwdziałać delikatnie odwracając uwagę dziecka od genitaliów. Uczenie dziecka masturbacji ma dokładnie taki sam sens jaki miałoby uczenie go załatwiania się pod siebie, albo dłubania w nosie czy puszczania w towarzystwie bąków, jest to przyzwyczajanie dziecka do nie panowania nad własną fizjologią, jest to cofanie go do wcześniejszych stadiów rozwoju. To tak jakbyśmy uczyli dzieci robienia błędów ortograficznych, albo błędów rachunkowych. Ortografia jest sprawą umowną, kulturową. A jednak nie godzimy się na nieprawidłowe pisanie tak jak nie godzimy się na załatwianie się dorosłych ludzi pod siebie.
Istnieją okoliczności w których wszystkie normy kulturowe zostają zawieszone, ale są to okoliczności tragiczne, ekstremalne. Ludzie załatwiali się publicznie w transportach bydlęcymi wagonami na Syberię. Ci którzy nie byli już w stanie nawet się podnieść robili pod siebie. Onanizują się więźniowie, podobno chłopcy w internatach, być może samotni starcy. Jest to jednak czynność zastępcza, a przy tym upokarzające świadectwo ich osamotnienia, izolacji społecznej, braku atrakcyjności. To co może być w pewnych okolicznościach tolerowane nie musi być akceptowane a tym bardziej propagowane.
Szczególną rolę w rozbrajaniu dziecięcej wrażliwości ma zakaz nazywania rzeczy po imieniu wprowadzony pod hasłem zwalczania tak zwanej „mowy nienawiści” oraz postulat nie oceniania innych ludzi. Jest to postulat równie głupi co utopijny. Jesteśmy oceniani przez całe życie , w szkole, przedszkolu, w pracy, w trakcie każdej rozmowy kwalifikacyjnej i trzeba się z tym pogodzić. Nauczyciel mówi dziecku: „jesteś leniwy”. Zgodnie z zasadami politycznej poprawności powinien powiedzieć: „drogie dzieci, jestem zdecydowanym przeciwnikiem lenistwa” nie wskazując na nikogo palcem, bo mały leniuszek poczuje się dyskryminowany. Lekarz zamiast powiedzieć „jest pan chory na żółtaczkę i musi pan natychmiast iść do szpitala” powinien wygłosić zdanie, w którym deklaruje się jako przeciwnik chorób zakaźnych. Sędzia zamiast skazać złodzieja czy mordercę powinien puścić go wolno i oświadczyć, że jest przeciwnikiem przestępstw. Przecież powinniśmy potępiać zło a nie człowieka.
Jeszcze wygodniej dla złodziei i morderców byłoby wyłączenie kradzieży i morderstw z kategorii przestępstw i zaliczenie ich do kategorii ekspresji osobowości. „Ja już taki jestem proszę wysokiego sadu, że lubię sobie coś ukraść” powie złodziejaszek a sąd pochyli się nad nim ze zrozumieniem i szacunkiem.
– Żądam szacunku dla mego partnera! – wykrzykiwał nasz sąsiad, ciemnoskóry aktor gdy podczas podwórkowej sprzeczki przez pomyłkę nazwałam jego kolegę panią. Naprawdę się pomyliłam, gdyż kolega był blondynem i nosił długie loki.
– Czy jeżeli szanowny pan raczy żyć z krową też będę musiała okazywać nieszczęsnej należyty szacunek? – zapytałam rozjuszona i Afroamerykanin (jestem przecież politycznie poprawna) wezwał policję.
Jeżeli wybierając pracownika do redakcji mamy prawo oceniać jego możliwości intelektualne, albo wybierając modelkę do kolekcji mamy prawo oceniać jej wygląd, przy czym możemy powiedzieć, że nie odpowiada nam jej tusza, czy kolor włosów, dlaczego mamy wyłączyć spod oceny przestępców i zboczeńców. Dlaczego nie mamy prawa powiedzieć, że nie odpowiadają nam czyjeś preferencje seksualne i nie życzymy sobie, żeby nasze dzieci były indoktrynowane w ich kierunku. Tak jak nie życzymy sobie żeby paliły, dozwolone przecież, papierosy czy piły alkohol.
© Izabela Brodacka Falzmann
31 marca 2019
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
31 marca 2019
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz