Antysemita Migalski wypadł pajacem!
Współczesny „polityk” to jest takie zwierzę, które nieustannie zwraca na siebie uwagę, macha ogonem jak paw, skrzeczy jak papuga i wierzga jak źrebak, aby dobiec na czołówki stron gazet i serwisów informacyjnych. Były polityk robi dokładnie to samo tylko dwa razy częściej i mocniej, inaczej nie potrafi zwrócić na siebie uwagi. Najgorsi są jednak byli politycy, niedoszli doktoranci i niespełnieni kochankowie. Cały ten zestaw da się opisać jednym nazwiskiem – Migalski. Pamiętacie jeszcze Marka Migalskiego, eksperta od wszystkiego, felietonistę, pisarza, byłego eurodeputowanego i współtwórcę PJN
Tak myślałem i właśnie dlatego Marek Migalski odkąd Prezes z nim i wieloma innymi się pożegnał, przypomina o sobie regularnie, a raczej nie daje zapomnieć.
Wzmiankowany poszedł najkrótszą drogą do mediów, po prostu zapukał do drzwi, a raczej wlazł z przysłowiowego kopa. Uczynił to w starym "stylu" Migalskiego, czyli pokazał stringi, ale nie takie z chińskiej "bawełny", tylko takie intelektualne. Napisał Migalski coś niezmiernie głupiego, tkwiąc w przekonaniu, że błysnął inteligencją. Zresztą, co taki biedny magister, jak Matka Kurka, będzie się wysilał i budował opisy przyrody, gdy można sięgnąć po cytat. Taka oto wymiana zdań miała dziś miejsce na Twitterze:
Pajac @mmigalski, bo trudno go inaczej nazwać, próbuje portalowi @tvp_info szyć antysemickie buty. Ignorancie jeden, wyjmij słomę z butów i zacznij myśleć.— Samuel Pereira 🇵🇱 (@SamPereira_) March 31, 2019
Autor tekstu używa dokładnie takich samych określeń co żydowskie media. Przykład z Haaretz i The Times of Israel: pic.twitter.com/5g86snS9SF
Dzień, jak co dzień, chciałoby się rzec, mimo wszystko parę smaczków da się wyłowić. Przede wszystkim przywołany do odpowiedzi szef portalu TVP Info, nie hamował się z doborem środków wyrazów i nawet sięgnął po klasykę „Wypad pajacu”, ale „kto się pierwszy zaczął”, to chyba każdy widzi. Były polityk Migalski ma ten sam problem, co większość celebrytów z jego półki. Nazywa się to antysemityzm nieuświadomiony. Proszę zwrócić uwagę, że najzwyklejsze w świecie określenie narodowości, a dokładnie takim określeniem jest słowo Żyd, wywołało w Migalskim oburzenie.
Czy Migalski podnieciłby się tak słowem: Bułgar, Hiszpan, Norweg lub obywatel NRD? Nie sądzę! Coś się dziwnego dzieje z celebrytami, politycznymi również, na zasadzie odruchów bezwarunkowych, za każdym razem jak usłyszą, że ktoś jest Żydem. Migalski uznał nazwanie Żyda Żydem za zniewagę i prócz tego, że jest to nieuświadomiony antysemityzm, to w pełni wyjaśnia, dlaczego Migalski to były polityk, niedoszły doktor i niespełniony kochanek ze stron kolorowych pism.
O co chodzi w brexicie, czyli historia upadku Wielkiej Brytanii
Próżno szukać w mediach informacji o co naprawdę chodzi w brexicie, czemu nie można się dziwić, wszak to smutny standard. Jednocześnie standardowe komunikaty medialne podpowiadają o co może chodzić. Gdy jedynym przekazem dnia jest propaganda ideologiczna, a tak się przy tym temacie dzieje, to wiadomo, że prawdy należy szukać w zupełnie innym miejscu. Gdzie konkretnie? W polityce lub raczej, w tym co się dziś polityką nazywa, chociaż nią nie jest, chyba że mówimy o parodii, czy karykaturze polityki.
Wszystko w brexicie jest postawione na głowie, od samego początku, do samego końca. O ile koniec, w postaci opery medialnej, obserwujemy od wielu miesięcy, to o początku niewielu pamięta. Wróćmy zatem do początku stawiania spraw na głowie. O tym, czy Wielka Brytania ma być, czy nie ma być w Unii Europejskiej mówi się na Wyspach od dawna, podobnie zresztą jak w wielu krajach, gdzie sceptycyzm wobec UE nie jest komentowany tak histerycznie, jak w Polsce. Naturalnie polityk nie zrobi niczego, co się nie spodoba wyborcy i dywagowanie na temat wyjścia lub pozostania nie miałoby sensu, gdyby sami Brytyjczycy nie uważali tego za ważny problem. Uważali i to do tego stopnia, że zaczęto brexit traktować jako kluczowy argument dla zdobycia władzy. Napisałem, że sprawy są postawione na głowie i na dowód przedstawię krótkie kalendarium.
Wydawać by się mogło, że termin brexit stworzyli przeciwnicy UE, tak podpowiada logika i doświadczenie życiowe, ale nic z tych rzeczy. Pierwszy paradoksem brexitowym jest to, że autorem tej zbitki słownej był gorący zwolennik i propagator pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Peter Wilding w 2012 roku, będąc prezesem zespołu prowadzącego kampanię na rzecz obecności Wielkiej Brytanii w UE, po raz pierwszy użył brexitu. Zaledwie rok później debata stała się tak gorąca, że David Cameron, ówczesny lider konserwatystów i premier Wielkiej Brytani, postanowił brexitem utrzymać władzę w partii i wygrać wybory parlamentarne. 23 stycznia 2013 roku David Cameron obiecał przeprowadzenie referendum w sprawie brytyjskiego członkostwa w UE. Czy Cameron był zwolennikiem wyjścia z UE? Nic podobnego! Cameron chciał głębokiej reformy UE i jednocześnie gorąco apelował, aby Brytyjczycy głosowali za pozostaniem w UE.
Dzięki obietnicy referendum Cameron utrzymał fotel lidera konserwatystów, a w 2015 wygrał wybory do Izby Gmin. Wygrana Camerona nie uspokoiła nastrojów wewnątrz Partii Konserwatywnej, w której istnieje silna frakcja domagająca się wyjścia z UE i to jest akurat normalne zjawisko we wszystkich dużych partiach prawicowych i tylko w Polsce buduje się wokół tego „faszyzm”. Referendum Cameron zamierzał tę frakcję uciszyć i ugruntować swoją pozycję w partii. 23 czerwca 2016 roku przeprowadzono referendum i przy okazji polityczny pogrzeb Davida Camerona. 51,89% obywateli Wielkiej Brytanii zagłosowało za opuszczeniem Unii Europejskiej. Niecały miesiąc później, 13 lipca 2016 roku liderem torysów i premierem Wielkiej Brytanii zostaje Theresa Mary May. Czy Theresa May była zwolenniczką brexitu? Pytania retoryczne! Cały czas mówimy o stawianiu spraw na głowie. Była przeciwniczką!
Referendum w żaden sposób nie jest wiążące dla rządu, co oznacza, że rząd Wielkiej Brytanii może podjąć w sprawie brexitu dowolną decyzję i będzie ona zgodna z prawem. Nie było też i nadal nie ma konieczności, aby zgodę na brexit musiał wyrazić parlament brytyjski. Wprawdzie 24 stycznia 2017 roku Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa stwierdził, że proces opuszczenia UE można rozpocząć po uzyskaniu zgody parlamentu brytyjskiego na uruchomienie procedury, ale proces wyjścia to nie to samo, co zgoda parlamentu na umowę wyjścia. Czy parlament dał zgodę na wyjście z UE? Oczywiście, że tak i to w ekspresowym tempie! Dokładnie to w marcu 2017 roku, niecałe dwa miesiące po wyroku sądu, ale to wcale nie jest złamanie serii paradoksów, tylko podtrzymanie.
Dziś ten sam parlament blokuje wyjście z UE. Czy zgoda parlamentu na jakąkolwiek formę brexitu lub braku brexitu jest konieczna? Jasne, że nie! Rząd Theresy May może zrobić co chce, wyjść z umową podpisaną z UE, wyjść bez umowy lub zdecydować, że Wielka Brytania zostaje w UE. W tym ostatnim przypadku Theresa May też nie potrzebuje niczyjej zgody. 10 grudnia 2018 roku TSUE orzekł, że Wielka Brytania ma prawo jednostronnie wycofać się z procedury wyjścia z Unii Europejskiej, bez konieczności zgody zarówno organów Unii jak państw członkowskich. Theresa May ma do dyspozycji wszelkie opcje i jeden jej podpis kończy operę mydlaną. Dlaczego tego nie robi? Oficjalnie chodzi o tradycję i kulturę polityczną, ale wiadomo, że jak polityk używa takich frazesów, to chodzi o prywatę i władzę dla władzy.
Theresa Mary May gra o tę samą stawkę i boryka się z tymi samymi problemami, co Cameron. Nic się nie zmieniło wewnątrz Partii Konserwatywnej i w samej Wielkiej Brytanii, poza tym, że brexit stał się czymś więcej niż tematem numer jeden. Brexitem można dziś na Wyspach załatwić wszystko i wszystkich, co przekłada się na żenujący spektakl i wojnę pomiędzy walczącymi ze sobą partiami i frakcjami. W ostatnich dniach Theresa May w akcie desperacji obiecała zwolnienie dwóch najwyższych stołków, ale nie podała terminu. Ona po prostu tkwi w pułapce nie tylko jako polityk, ale jako człowiek. Jeśli zrezygnuje ze szefowania torysom i rządowi, bez zakończenia sprawy brexitu, to stanie się historycznym pośmiewiskiem. Bez względu na to jaki będzie finał sprawy zwanej brexit, to gra toczy się o kariery, nie o interes Wielkiej Brytanii.
Gdzie w tym wszystkim jest polityka na miarę czasów Imperium Brytyjskiego, Churchilla, czy Margaret Thatcher? Nigdzie! Jeden z ostatnich krajów w Europie, który potrafił doskonale dbać o swoje interesy, bardzo często ponad podziałami politycznymi, i zawsze stawiał własne interesy ponad wyimaginowane wspólnoty, kompletnie zdziadział i o to chodzi w brexicie. W obecnym stanie rzeczy wyjście Wielkiej Brytanii z gnijącej UE nie jest żadnym dylematem, ale oczywistością. Nie ma jednak przemyślanej strategii na miarę tej historycznej decyzji, całość kręci się wokół partyjniackich rozgrywek na różnych poziomach, a ogólny poziom tego wszystkiego ryje po dnie. Tak padają imperia i tak się kończą poważne państwa, a wszystko zaczyna się od upadku obyczajów. Wielka Brytania zmierza w kierunku Szwecji i taką ma w tej chwili klasę polityczną i taką prowadzi politykę. Cała tajemnica brexitu.
Implementacją ACTA2 PiS wyprowadził kolejny cios i zabił „polexit
Paradoksy maja to do siebie, że całkowicie sprzeczne ze sobą składniki układają się w logiczną całość. Tak się zadziało w przypadku wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego w Gdańsku. Prezes PiS dał przekrojowy wykład o wolności, zaczynając od Wincentego Kadłubka, a kończąc na Internecie. Śmiechy, śmiechami, ale gdy się słucha Kaczyńskiego, szczególnie na tle pozostałych politycznych trzecioligowców, to każdym neuronem czuje się intelektualną przepaść. Nie na tym jednak polega paradoks, bo to akurat jest norma, paradoks polega na tym, że Kaczyński ACTA2 zabił „polexit”.
Dyrektywa wypluta przez UE zrobiła więcej szumu niż jest warta. W jednym z ostatnich felietonów szczegółowo wykazałem, co ten bubel prawny znaczy i dlaczego nic nie znaczy. Kto przeczyta lub przeczytał, to na pewno potwierdzi, że punkt analizy dotyczący łatwości z jaką PiS obieca i dotrzyma obietnicy, w związku blokadą ACTA2, właśnie się realizuje. Nie było to trudne do przewidzenia, ale wymagało powstrzymania emocji i trzeźwego spojrzenia na fakty. Prawny bełkot przygotowany w Brukseli mówi mniej więcej tyle, że państwa członkowskie mają zabezpieczyć prawa autorskie i przyjąć jakąś formę rozliczenia za cytowane dzieła. Takie rozwiązania w Polsce, podobnie jak w innych krajach, obowiązują od dawna. U nas nazywa się to ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych i do tej ustawy wystarczy dopisać równie nijaki artykuł, jak dyrektywa ACTA2 i po krzyku.
Czy PiS zaproponuje takie czy inne rozwiązanie, nie ma większego znaczenia, wszystko można zrobić z ACTA2 i jednocześnie nic nie musi z tego wynikać. Najważniejsze jest jednak to, że PiS będzie mógł wprowadzić swoje rozwiązania bezkarnie, bo tym razem ma za sobą nie tylko swój elektorat, ale jakieś 80% społeczeństwa. I nie ważne, że to jest dyrektywa unijna, żadne TSUE tu nie zadziała, a gdyby PO-KO, czy „prejudycjalna” kasta, do tego stopnia zgłupiały, aby blokować polską wersję ACTA2, to większego prezentu na jesień PiS nie dostanie. Paradoks polega na tym, że PiS może kompletnie olać „wartości europejskie” i uwalić ACTA2, nie ryzykując uruchomienia histerii „polexit”.
Polityka, jako cześć życia, podlega identycznym prawom, jak cała reszta życia. Najlepsze pomysły i genialne strategie nic nie znaczą, jeśli zabraknie odrobiny szczęścia. PiS przez miesiąc dostał tyle prezentów, że musi wynająć kilka TIR-ów, aby wszystko zapakować. Po "Wiośnie" Biedronia, która odbiera punkty KE i po wejściu PSL do KE, co dodaje PiS punkty na wsi, a także LGBT, z czym wypalił Trzaskowski z Rabiejem, przyszedł prezent ACTA2. Szczęście dopisuje w nadmiarze, ale wiadomo, że od nadmiaru szczęścia można zwariować, dlatego nie przesadzajmy. Plus dodany do „Piątki Kaczyńskiego” to nie jest temat, który da tyle paliwa, ile się optymistom marzy. LGBT żyło intensywnie dwa tygodnie, teraz jest wypierane przez inne tematy, między innymi ACTA2.
Większych cudów nie ma się co spodziewać, ACTA2 za lokomotywę wyborczą nie posłużą, tym bardziej, że najbliższe dwa tygodnie wypełnią się strajkiem ZNP. Za to „polexit” na pewno straci siłę i znacznie łatwiej da się wytłumaczyć Polakom, co znaczy dbać o polskie interesy w UE, zamiast bezmyślnie przyklepywać szkodzące Polce przepisy. Z drugiej strony nie wolno lekceważyć siły tego ciosu, zwłaszcza, że to jeden z serii ciosów i swoje zrobi. Do tej pory PiS punktuje celnie i sprowadza POKO Koalicja Europejska do narożnika. Wynika to zarówno z przemyślanej taktyki i przygotowanego planu, jak i z otrzymanych prezentów od przeciwnika. Implementacją ACTA2 PiS zabił „polexit”, tyle na pewno można powiedzieć, co do reszty i końcowego sukcesu potrzeba jeszcze wiele pracy, bo szczęścia jest w nadmiarze.
Program niesie Grześ przez wieś
Złośliwy ciemnogród i propaganda państwa policyjnego, nieustannie i faszystowsko zarzuca PO-KO Koalicja Europejska brak programu. Jest to typowa Białoruś i putnizm, a także bez wątpienia „polexit”, gdyż… PiS, PiS, PiS, PiS, PiS, PiS, PiS, PiS cofa nas o pięćset lat do ery dinozaurów. A Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, dzieli Polaków, szczuje mniejszości, nie odbiera awizo i ma ochronę, zamiast dać 1000 zł nauczycielom.
Lider PO-KO Koalicja Europejska postanowił zmienić ten wypaczony i niesprawiedliwy obraz rzeczywistości i raz na zawsze zerwać z wizerunkiem PO-KO Koalicja Europejska, w którym nie przewidziano żadnego merytorycznego programu. Dziś we Wrocławiu Grzegorz Schetyna zaskoczył wszystkich malkontentów i szukających dziury w całym niedowiarków. W swoim burzliwym przemówieniu zapowiedział, że od tej chwili wszystko w Polsce będzie wyglądało inaczej, bo…
PiS, PiS, PiS, PiS, PiS, PiS, PiS, PiS cofa nas o pięćset lat do ery dinozaurów. A Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, Kaczyński, dzieli Polaków, szczuje mniejszości, nie odbiera awizo i ma ochronę, zamiast dać 1000 zł nauczycielom.
Na potwierdzenie nowego kierunku działań, wspartego jasno sprecyzowanym horyzontem politycznego sukcesu, Grzegorz Schetyna wprowadził dwie kolejne innowację, nadające ton debacie publicznej. Już w poniedziałek PO-KO Koalicja Europejska złoży wniosek o wotum nieufności dla „pisowskiego” ministra. Szach! Zaraz potem PO-KO Koalicja Europejska nie spocznie dopóki PiS nie rozliczy wszystkich afer. Mat!
W obozie PiS zapadła głucha cisza i kompletna konsternacja. Dwoma ruchami wyprzedzającymi Grzegorz Schetyna porozstawiał sztab PiS jak pionki. Gambit Schetyny w ułamku sekundy przebudował polską scenę polityczną i zmienił trendy, co zobaczymy w najbliższym, zamówionym wcześniej, sondażu IBRIS. Wielką tajemnicą Grzegorza Schetyny pozostaje tylko to, które afery PiS ma rozliczyć:
- Afera taśmowa
- Afera hazardowa
- Afera wyciągowa
- Afera stadionowa
- Afera autostradowa
- Afera stoczniowa
- Afera AmberGold
- Afera Elewarru
- Afera z informatyzacją MSW
- Afera z budową gazoportu w Świnoujściu oraz dostawami gazu z Kataru
- Afera z budową elektrowni atomowej (od 5 lat trwa “wybieranie” jej lokalizacji, a kasa dla zarządów specjalnych spółek leci)
- Afera z opóźnieniem publikacji przez Rządowe Centrum Legislacji ustawy o rajach podatkowych
- Grabież Polakom połowy oszczędności emerytalnych zgromadzonych w OFE (153 mld zł)
- Wydłużenie obowiązku pracy (wieku emerytalnego) o 7 lat u kobiet i 2 lata u mężczyzn
- Rozrost biurokracji (sto tysięcy nowych etatów)
- Drastyczny wzrost zadłużenia kraju (z 530 mld zł do blisko 1 bln zł)
- Podniesienie VAT-u na wszystko
- Podwyższenie o 1/3 składki rentowej (ZUS) dla przedsiębiorców
- Zamrożenie na 8 lat kwoty wolnej od podatku, kwot uzyskania przychodu oraz progów podatkowych
- Podniesienie akcyzy na paliwo
- Likwidacja ulg podatkowych (budowlana, internetowa)
- Zmniejszenie o 1/3 zasiłku pogrzebowego
- Wprowadzenie nowego podatku paliwowego – tzw. opłaty zapasowej
- Nałożenie na Lasy Państwowe haraczu w postaci podatku od przychodu (a nie dochodu!)
- Prace nad wprowadzeniem podatku smartfonowego i tabletowego
- Prace nad wprowadzeniem podatku audiowizualnego
- Przyjęcie zabójczego dla polskiej gospodarki pakietu klimatycznego
- Zgoda na wprowadzenie do Polski GMO
- Przyjęcie ustawy o ograniczeniu dostępu obywateli do informacji publicznej
- Przyjęcie ustawy o ograniczeniu wolności zgromadzeń
- Przyjęcie ustawy o “bratniej pomocy” (tzw. ustawa 1066)
- Spuszczenie w sejmowym klozecie kilku milionów podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami referendalno-ustawodawczymi
- Utajnienie raportu o nieprawidłowościach w ZUS do jakich doszło w latach 2008 – 2013
- Próba nocnej zmiany Konstytucji RP, która umożliwiłaby sprzedaż Lasów Państwowych
- Doprowadzenie do tragicznego stanu publicznej służby zdrowia (czekanie po kilka lat na wizytę u lekarza specjalisty)
- Podpisanie z Rosją niekorzystnej umowy gazowej (najdroższy gaz w Europie)
- Blisko 3-letni paraliż legislacyjny w sprawie wydobywania gazu łupkowego
- Drenaż Funduszu Rezerwy Demograficznej
- Wyprzedaż majątku narodowego za ponad 65 mld zł (w tym spółek strategicznych takich jak Azoty Tarnów)
- Ograniczenie potencjału militarnego
- Brak przemyślanej i suwerennej polityki zagranicznej
- Wszechobecny nepotyzm i kolesiostwo (tysiące stanowisk opłacanych z publicznej kasy dla platformianych kolesi
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz