OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Przypadek Jacka Kurskiego

Prezes Telewizji Publicznej Jacek Kurski (22 lutego skończył 53 lata), to jedna z najbardziej wyrazistych postaci polskiej polityki. Zasłynął jako „bulterier” braci Kaczyńskich, człowiek od brudnej medialnej roboty. To on wziął na siebie w 2005 r. ujawnienie faktu, że dziadek Donalda Tuska służył w Wehrmachcie.

Za karę został nawet usunięty z PiS, ale gdy okazało się, że mówił prawdę, to decyzję tę unieważniono. W listopadzie 2011 r. usunięto go z PiS na dobre, za tworzenie konkurencyjnej Solidarnej Polski. Szef PiS Jarosław Kaczyński wybaczył mu tę zdradę w drugiej połowie 2014 r. i pozwolił mu stać się wpływowym politykiem „dobrej zmiany”. Na początku 2016 r. został prezesem TVP. Gdy w maju PiS wyraźnie wygrał wybory do Europarlamentu, Kurski powszechnie zbierał gratulacje. Gdy teraz zwycięstwo wyborcze PiS było mniejsze niż oczekiwano, to na Kurskiego sypią się gromy.
Wszystko dlatego, że programy informacyjne w TVP Kurskiego są prymitywną polityczną agitką. Nawet sympatycy „dobrej zmiany” i „żelaźni wyborcy” PiS krytykują sposób przedstawiania rzeczywistości w Telewizji Publicznej. Głowy Kurskiego od dwóch lat chce premier Mateusz Morawiecki. Teraz jego dymisji publicznie zażądał również Jarosław Gowin. Kurski, słynący z bezczelności i tupetu, zdaje sobie z tych zamachów drwić. W pierwszym wywiadzie po wyborach wypalił, że „właśnie dzięki pluralizmowi medialnemu, który TVP zapewnia Polakom, Prawo i Sprawiedliwość osiągnęło rekordowy, historyczny wynik, najlepszy po '89 roku”. Kurski doskonale wie, że o jego losie zadecyduje jedna osoba: szef PiS Jarosław Kaczyński. A on ma słabość do „chuligana” Kurskiego.

Potężna maszyna propagandowa


Media publiczne to potężna maszyna propagandowa. Ci, którzy zarzucają dziś PiS wykorzystywanie mediów publicznych do agitacji, zapominają, że zawsze rządząca partia obstawiała je „swoimi” dziennikarzami i używała ich jako zbrojnego ramienia. W czasach rządów Platformy mediami rządziły różne koalicje. W 2010 r. gdy Platforma odbiła kontrolę nad mediami publicznymi, rządziła nimi wspólnie z postkomunistami. Później zastąpiła ich postkomunistami z PSL. Ten wymuszony pluralizm sprawiał, że media nie wyglądały aż tak tendencyjnie. Po prostu każdy z koalicjantów miał swój kawałek tortu. Propaganda była w nich obecna, bardziej subtelna i mniej rzucająca się w oczy. Ale na pewno skuteczna. W 2016 r. PiS przejął władzę nad mediami publicznymi samodzielnie. Niewielki kąsek, jaki dano ludziom wskazanym przez Kukiz’15, nie miał większego znaczenia. Tutaj nastąpiła radykalizacja przekazu. Za lata tępienia w publicznych mediach PiS wziął srogi rewanż. Pozbył się dziennikarzy kojarzonych z poprzednikami i zatrudnił swoich. Oprócz zmiany treści przekazu, spadła przy tym jakość programów. Nowy narybek musi się bowiem najpierw telewizji nauczyć, a nie bardzo miał od kogo.

Kurskiemu przypisuje się tekst „ciemny lud to kupi”, jaki miał rzekomo (on sam bowiem zaprzecza) wypowiedzieć poza anteną, rozmawiając z salonowymi dziennikarzami (m.in. Tomaszem Lisem i Tomaszem Wołkiem). Miał to być jego komentarz do faktu, że wie, iż z dziadkiem z Wehrmachtu Tuska „to lipa”, ale że będą tym jechać „bo ciemny lud to kupi”. Niezależnie od tego, czy Kurski to mówił czy nie, to właśnie to zdanie najlepiej ilustruje podejście Telewizji Publicznej do przekazywania wiadomości. Programy informacyjne mieszają tutaj informacje z komentarzem. Rzeczy niewygodne dla partii rządzącej są pomijane lub marginalizowane. Klasycznym trikiem z kampanii wyborczej było publikowanie przez TVP sondaży z pominięciem Konfederacji, jeżeli przekraczała ona próg wyborczy. Narracja TVP miała bowiem przekonywać, że każdy głos nieoddany na PiS to głos za powrotem rządów Platformy i układów III RP.

TVP to bez wątpienia ogromna siła propagandowa. Ale sposób używania jej dziś przez Kurskiego ogranicza jej zasięg. Toporny, by nie rzec: prymitywny przekaz nie jest w stanie przekonać bardziej wyrobionych widzów.

Na dodatek TVP Kurskiego zalicza takie wpadki jak zaproszenie do TVP Info polityk SLD Joanny Senyszyn, którą poproszono o skomentowanie 35. rocznicy mordu na ks. Jerzym Popiełuszce. Senyszyn niemalże oświadczyła, że kapłan sam był sobie winien i zginął nie za wiarę, ale za politykę. Czemu miało służyć promowanie lewackiego „Urbana w spódnicy”, pewnie nikt nie wie. Telewizji Kurskiego brakuje bowiem wizji.

Nawrócony rycerz Jarosława


Jarosław Kaczyński lubi Kurskiego nie tylko dlatego, że jest „chuliganem” medialnym. Jednym z ważniejszych atutów Kurskiego jest to, że nie jest lubiany wśród polityków PiS. Z Solidarnej Polski wyleciał na jesieni 2014 r. po tym, jak zaczął pokazywać się w towarzystwie polityków PiS. Dziś jego relacje z ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym (liderem Solidarnej Polski, członkiem koalicji Zjednoczona Prawica, czyli PiS plus mniejsze partie) są chłodne. Ta samotność Kurskiego sprawia, iż nie bierze on udziału w intrygach wewnątrzpartyjnych. Okazuje bezgraniczne posłuszeństwo i lojalność Jarosławowi Kaczyńskiemu. – Ci wszyscy, którzy mówią, że ktoś chce podnieść rękę na Jarosława Kaczyńskiego, muszą wiedzieć, że Jacek Kurski mu tę rękę obetnie – mówił w styczniu 2010 r. i chociaż później zaliczył moment zwątpienia i zdrady PiS, to Kaczyński mu go wybaczył. Gdy 2 sierpnia 2016 r. Kurski został odwołany z funkcji szefa TVP, na skutek akcji szefa Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego, to Kaczyński kazał natychmiast go przywrócić na stanowisko.

Błędy przeszłości


Szef PiS doskonale bowiem pamięta, że wybór swoich szefów mediów publicznych to jedno, a możliwość zarządzania treścią na antenach to drugie. W lutym 2007 r. rządzący PiS odwołał z funkcji prezesa Bronisława Wildsteina (otwarcie sympatyzującego z tą partią), bo okazał się on zbyt niezależnym prezesem. – Chciałem zrobić z TVP telewizję publiczną, czyli taką, która nie jest własnością żadnych grup biznesowych, lobby czy partii politycznych. Z czasem tych politycznych przeciwników przybywało – mówił tuż po odwołaniu Wildstein, otwarcie przyznając, że odwołano go z powodów politycznych. Jednym z powodów odwołania Wildsteina miał być właśnie niewłaściwy sposób przedstawiania rzeczywistości w programach informacyjnych TVP. Jak zauważył wówczas Wildstein: dziennikarz, który nie ma jasnych poglądów politycznych jest bałwanem. Ale własne poglądy polityczne dziennikarza to co innego niż partyjniactwo i uleganie mu – podkreślał. Jego następca, nieżyjący już Andrzej Urbański, jako prezes i nadzorca programów informacyjnych okazał się jeszcze mniej efektywny niż Wildstein. Sprowadził on do telewizji Hannę i Tomasza Lisów, czyniąc ją tym samym bardziej pluralistyczną, ale niekoniecznie efektywną od strony propagandowej. Jest ironią historii, że atakujące PiS małżeństwo Lisów swoją obecność w mediach publicznych zawdzięczało politykowi związanemu z tą formacją.

Kontrola nad mediami publicznymi pozwala bowiem nie tylko wpływać na przekaz do społeczeństwa, ale także stanowi sposób wynagradzania przychylnych dziennikarzy. PiS wrócił do władzy w 2015 r. m.in. dzięki kilkudziesięciu dziennikarzom, którzy pozbawieni możliwości pisania w mediach głównego nurtu tworzyli poza nim, atakując i recenzując władzę. Gdyby w 2016 r. PiS nie odebrał koryta z kasą stronnikom PO-PSL-SLD i nie przesunął strumienia pieniędzy w kierunku bardziej przychylnych mu dziennikarzy czy publicystów, byłoby to po prostu niezrozumiałe. Tak dla elektoratu, jak i dla tych, którzy ujawniali patologie rządów poprzedniej koalicji.

Pytanie jest jednak o to, czy można robić mądrzejszą propagandę? Wydaje się, że tak. Premier Mateusz Morawiecki uważa, że właśnie toporna propaganda à la Jacek Kurski sprawiła, iż PiS nie zdołał pozyskać centrowych wyborców, którzy popierali kiedyś PO. Siłą Kurskiego pozostaje brak alternatywy. Kaczyński nie może bowiem powierzyć tak ważnego stanowiska przedstawicielowi jednej frakcji partyjnej, bo spowoduje to konflikt. Ponadto pamięta, że przecież wydawałoby się kompletni sympatycy PiS nie sprawdzali się na tym stanowisku.

Na razie firma bukmacherska STS obstawia, że Kurskiemu uda się zachować stanowisko. Za każde 100 zł postawione na to płaci 118,8 (kurs 1,35). Za to ktoś, kto postawi 100 zł na jego odwołanie, otrzyma 254,32 zł (kurs 2,89).


© Bogdan Konopka
13 listopada 2019
źródło publikacji: „Przypadek Jacka Kurskiego. Dymisji prezesa TVP chce premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Gowin” / www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © domena publiczna / Piotr Waglowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2