W tej sprawie zatrzymano ponad 250 osób, o 90 więcej niż informowano jeszcze kilka miesięcy temu. Teraz gdy zapadają ostatnie prawne decyzje dotyczące imigracyjnej operacji ,,żądło”, znów pojawiły się pytania o granice prowokacji władz federalnych, dokonywanych notabene za pieniądze podatników oraz samych studentów. Nie są to zresztą jedyne metody działania ICE budzące poważne wątpliwości.
Wiza studencka za wszelką cenę
Celem operacji ICE byli tym razem młodzi ludzie wykorzystujący w sposób nieuczciwy system przyznawania wiz studenckich. Chęć kształcenia się na amerykańskich uczelniach jest przecież jedną z niewielu furtek pozwalających na legalne pozostawanie w USA. Posiadanie wizy F-1 i udział w Curricular Practical Training daje osobom uczącym się prawo do zatrudnienia. Dla wielu studentów przedłużenie legalnego statusu jest więc kwestią ,,być albo nie być” na amerykańskiej ziemi.
Oficjalnie University of Farmington w Farmington Hills pod Detroit reklamował się jako uczelnia gotowa przygotować studentów do odnoszenia sukcesu w warunkach globalizującej się gospodarki. Stąd oferta studiów na kierunkach powiązanych z komputerami i najnowocześniejszymi technologiami. Uczelnia znalazła się na rządowej liście instytucji mających prawo kształcić studentów zza granicy. University of Farmington oferował do tego niskie czesne (ok. 12 tys. dolarów na rok) i możliwość przeniesienia się z innych uczelni, które straciły akredytację.
Ale… Uczelnia nie oferowała żadnych zajęć. Immigration and Customs Enforcement (ICE) twierdzi więc, że każda z około 600 osób, które zapisały się do University of Farmington wiedziała, że bierze udział w oszustwie. Studenci mieli zdawać sobie sprawę z tego, że nie będzie żadnych wykładów, egzaminów i zaliczanych kredytów. ,,Zamierzali w sposób niezgodny z prawem utrzymać legalny status wiz studenckich i otrzymać zezwolenia na pracę” – czytamy w dokumentach przekazanych przez ICE do sądu.
Większość studentów stanowili obywatele Indii, co po ujawnieniu prowokacji wywołało reakcję rządu tego kraju. Ambasada Indii utworzyła nawet 24-godzinną gorącą linię dla zatrzymanych i ich rodzin, a urzędnicy konsularni odwiedzili aż 36 różnych ośrodków, w których przetrzymywano niedoszłych studentów.
Rekruterzy do więzienia
W tej sprawie ośmiu osobom przedstawiono konkretne zarzuty kryminalne. Chodziło przede wszystkim o osoby odpowiedzialne za rekrutację studentów. Zarzucano im udzielanie pomocy studentom przy załatwianiu wiz i formalności w zamian za łapówki. Siedem z nich poszło na współpracę z prokuraturą i otrzymało wyroki od półtora do dwóch lat więzienia, ósma usłyszy wyrok w styczniu przyszłego roku.
Pozostali cudzoziemcy odpowiadali tylko za naruszenie prawa imigracyjnego a nie w sprawach karnych. Według ICE, z tej grupy aż 80 procent zdecydowało się na dobrowolne opuszczenie terytorium USA (voluntary departure) po pozbawieniu ich legalnego statusu imigracyjnego. Z pozostałych 20 procent około połowa została albo deportowana, albo otrzymała już nakaz deportacji. Tylko co dziesiąty cudzoziemiec zdecydował się na walkę w sądach. Broniący ich adwokaci twierdzą, że studenci zostali w nieuczciwy sposób wciągnięci w pułapkę, skoro DHS i współpracująca z rządem agencja akredytacyjna potwierdziły wiarygodność uczelni. Kiedy w styczniu zamykano University of Farmington, strona LinkedIn prezydenta fikcyjnej uczelni była wciąż aktywna.
Nie tylko Trump
Sprawie próbowano dorobić tło polityczne, zapisując pomysł prowokacji na konto administracji Donalda Trumpa. Prawicowe media szybko jednak skontrowały oświadczenia polityków Partii Demokratycznej potępiające działania ICE. Okazało się bowiem, że na pomysł utworzenia fikcyjnego uniwersytetu służby imigracyjne wpadły jeszcze za czasów Baracka Obamy. University of Farmington inkorporowano dopiero w styczniu 2016 roku, a więc w pierwszym miesiącu kadencji Trumpa, bo przygotowania do wydania takiego aktu prawnego zabierają długie miesiące. Otwarcie uczelni było częścią operacji ,,Paper Chase”, której celem miały być przede wszystkim osoby ,,załatwiające” w nielegalny sposób wizy studenckie młodym ludziom. W ramach tej operacji zatrzymano między innymi w 2016 roku 21 osób wykorzystując jako przynętę inną fikcyjną uczelnię – University of Northern New Jersey. I znów – większa część przygotowań przypada na okres prezydentury Baracka Obamy.
Wątpliwości pozostały
Niezależnie od politycznego wskazywania palcem winnych, w tej sprawie istnieje sporo wątpliwości. Po pierwsze – nie ma pewności, że wszystkie osoby zapisujące się na University of Farmington miały świadomość, że dokonują oszustwa wizowego. Po drugie – zatrzymano nawet tych, którzy zorientowawszy się, iż uczelnia nie oferuje żadnych zajęć przenieśli papiery do innych college’ów. Po trzecie – wątpliwości budzi sama metoda prowokacji, wymagająca użycia przez ICE sporych zasobów i zachęcająca do popełniania przestępstw i oszustw wizowych. Po czwarte – nadużycia związane z wizami studenckimi trudno uznać za najpoważniejsze zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego nawet wśród imigrantów.
Zajrzeli do praw jazdy
Metody działania ICE często zaskakują. Zaledwie kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że agencja federalna wykupiła na cały rok (lata 2017-2018) dostęp do bazy danych DMV w stanie Karolina Północna. Przeglądano ją w poszukiwaniu nielegalnych imigrantów. Za dostęp do milionów rekordów ICE zapłacił… 27 dolarów.
ICE zdecydował się na taki krok, mimo że Karolina Północna nie należy do grupy kilkunastu stanów, które pozwalają nielegalnym imigrantom na posiadanie prawa jazdy. Agenci ICE wiedzą jednak jak wykorzystać elektroniczną kartotekę. Według wewnętrznego memo, które dotarło do mediów istniała możliwość wyselekcjonowania urodzonych za granicą osób, którym nie przedłużono praw jazdy, gdy nie potrafiły udowodnić legalnego pobytu. Nazwiska imigrantów można było też sprawdzić pod kątem karalności. ICE nie poinformował jednak, czy dostęp do bazy w Karolinie Północnej przełożył się na zwiększoną liczbę deportacji.
César Cuauhtémoc García Hernández, prawnik imigracyjny i profesor University of Denver uważa, że bazy danych praw jazdy są wymarzonym kąskiem dla ICE. Znaleźć w nich można zdjęcia dobrej rozdzielczości, potwierdzone adresy oraz inne dane, które sprawiają, że stanowe kartoteki DMV są często dokładniejsze od tego co ma u siebie Departament Bezpieczeństwa Krajowego.
Warto jednak pamiętać, że istnieje druga strona medalu. Od początku kadencji Donalda Trumpa władze federalne zatrzymywały trzy razy więcej nielegalnych imigrantów bez wyroków kryminalnych niż za poprzedniej kadencji. Skierowanie uwagi w tym kierunku wzbudziło jednak sprzeciw samych agentów Homeland Security Investigations (jeden z oddziałów ICE), którzy jeszcze w czerwcu zwrócili uwagę swoim przełożonym, że ściganie nieszkodliwych, nieudokumentowanych utrudnia skupienie działań zmierzających do zwalczania terrorystów, członków zorganizowanych grup przestępczych czy pedofili. Do tych działań budzących wątpliwości, jeśli chodzi o efekty poprawy bezpieczeństwa kraju zaliczyłabym także tworzenie fikcyjnych uniwersytetów.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz