OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Gra o bilion złotych II

CZĘŚĆ 1 ☞ TUTAJ

Stany Zjednoczone przyjmując JUST Act wzięły na siebie oficjalnie obowiązek reprezentowania żydowskich roszczeń spod znaku „holocaust industry”.

Wygląda na to, że sprawa żydowskich roszczeń majątkowych jest jak bumerang – im mocniej się ją odrzuca, z tym większym impetem wraca. Tym razem ów bumerang powrócił za sprawą poufnych rozmów polsko-amerykańskich w sprawie realizacji słynnej „ustawy 447” (JUST Act). Niedawno notatkę z jednego z takich spotkań ujawnił znany publicysta i felietonista Stanisław Michalkiewicz. Spotkanie odbyło się 25 października 2018 r. z udziałem ambasadora Jacka Chodorowicza (pełnomocnika MSZ ds. kontaktów z diasporą żydowską) oraz jego odpowiednika w Departamencie Stanu USA, Thomasa K. Yazdgerdiego.
W telegraficznym skrócie, Thomas K. Yazdgerdi nalegał na stronę polską, by ta przyśpieszyła prace nad restytucją pożydowskiego mienia przejętego po II wojnie światowej przez Skarb Państwa, zakreślając „horyzont czasowy” na 2019 rok, przy czym domagał się, by pierwsze konkretne efekty były widoczne do sierpnia 2019 r. - wtedy to bowiem amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo w związku z kończącą się kadencją chce przekazać Kongresowi raport na temat postępów w zaspokajaniu roszczeń restytucyjnych, do czego zobowiązuje go JUST Act. Do tego czasu amerykański wysłannik wprawdzie nie oczekuje działań legislacyjnych, jednak uważa, iż przedstawiciele Polski powinni nawiązać negocjacje finansowe z organizacjami żydowskimi, mające na celu „ustalenie konkretnych kwot możliwych rekompensat, które, jego zdaniem, mogą mieć częściowy charakter” (cyt. za treścią notatki ze strony https://nczas.com/). Negocjacje te miałyby mieć charakter nieformalny – a więc utajniony przed opinią publiczną – ze względu na mające się odbyć w Polsce jesienią 2019 r. wybory parlamentarne. Wniosek z tego, że po wyborach przyszłaby pora na przekucie zakulisowych ustaleń w stosowne inicjatywy ustawodawcze.

Na temat żydowskich roszczeń skorelowanych z „ustawą 447” pisałem w tym miejscu w lutym 2018 r., w felietonie „Gra o bilion złotych” - i okazuje się, że przez ten czas sprawy konsekwentnie były posuwane do przodu, wypada więc po nieco ponad roku wrócić do tematu. Z treści notatki jednoznacznie wynika, iż Stany Zjednoczone przyjmując JUST Act wzięły na siebie oficjalnie obowiązek reprezentowania żydowskich roszczeń spod znaku „holocaust industry” - i zamierzają się ze swego ustawowego zobowiązania wywiązać, co polecam wszystkim „uspokajaczom” twierdzącym, iż „ustawa 447” ma wymiar jedynie „symboliczny”. Nie, gra toczy się o wielkie pieniądze i zainteresowane siły nie spoczną, dopóki ich z nas nie wyduszą. Druga rzecz – w rozgrywce nie chodzi bynajmniej o reprywatyzację w tradycyjnym rozumieniu tego pojęcia, a to z tego względu, że w holocauście ginęły całe rodziny polskich Żydów, więc prawnych spadkobierców znacjonalizowanego mienia jest stosunkowo niewielu. Większość pożydowskiego majątku po wojnie stanowiło tzw. mienie bezspadkowe (zwane w „ustawie 447” mieniem „bezdziedzicznym”) - i to na nim chcą położyć łapę żydowskie organizacje.

Jest to oczywiście prawne i cywilizacyjne horrendum, gdyż w naszym kręgu kulturowym nie funkcjonuje żadna „plemienna współwłasność”, na mocy której Żydzi z drugiego końca świata mogliby rościć sobie pretensje do majątku ich pobratymców z Polski, z którymi nie mają nic wspólnego poza przynależnością etniczną. Dlatego też w „ustawie 447” zastosowano sprytny wybieg – mianowicie „mienie bezdziedziczne” miałoby służyć „zapewnieniu majątku lub rekompensaty oraz pomocy potrzebującym ofiarom Holocaustu, w celu wspierania edukacji o Holokauście i do innych celów”, co z kolei stanowi realizację (formalnie niewiążących) zaleceń zawartych w podpisanej przez Polskę tzw. „deklaracji z Teresina” będącej efektem konferencji „Mienie Ery Holocaustu” z 2009 r. Innymi słowy – żydowskie organizacje restytucyjne dostaną pieniądze za „utracone mienie”, a potem będą decydowały co z nimi zrobią – czy wypłacą je żyjącym ofiarom zagłady, dofinansują działania edukacyjne, czy też przeznaczą je po uważaniu „na inne cele”. Dlatego też główny nacisk został położony na to, by Polska dostosowała swoje prawodawstwo do zapisów JUST Act, legalizując tym samym majątkowe uroszczenia.

Jak widać, od tamtej pory jesteśmy konsekwentnie rozmiękczani – wg ujawnionej notatki podobne spotkanie miało miejsce już w styczniu 2018 r., ponadto Thomas K. Yazdgerdi powołuje się na rozmowę z wicemarszałkiem Senatu Adamem Bielanem. Po stronie żydowskiej, z którą mielibyśmy negocjować szczegóły, głównym rozgrywającym jest natomiast Światowa Organizacja ds. Restytucji Mienia Żydowskiego (WJRO) – potężna hydra, zrzeszająca szereg innych organizacji tego typu. A jej roszczenia opiewają, bagatela, na 300-330 mld. dolarów, czyli ponad bilion złotych. Nawet biorąc pod uwagę, że żądania zostaną zaspokojone w 20 proc. (taka liczba pada w rozmowie jako „konstruktywna”), to i tak otrzymujemy 60-66 mld. USD. A to oznacza, że staniemy się wiecznym dłużnikiem, nie będąc w stanie do końca świata wypłacić się z haraczu – zgodnie z najlepszą, lichwiarską tradycją.


© Piotr Lewandowski
28 kwietnia 2019
Autor publikuje w sieci pod pseudonimem „Gadający Grzyb”
źródło publikacji: blog autorski




Piotr Lewandowski: Gra o bilion złotych





Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2