O ku..a, powiedziałem ja pier…ę, a ch.j i tak jestem michnikowskim moralistą
Bezczelnie i w megalomanii swojej zauważę, że nie muszę rzucać mięsem i innymi zabiegami sensacyjnymi, aby ściągnąć Czytelnika. Jestem już na takim etapie mołojeckiej sławy, że co by się nie działo, to te 10 tysięcy zawsze na portal wpadnie i albo ziewnie albo ciekawie spędzi czas. Tytuł dałem adekwatny, nie sensacyjny i pod publiczkę, bo ciągle istnieje wśród „prawych” autocenzura wywołana podprogowym respektem dla Michnika. Wczoraj Michał Rachoń w TVP Info zrobił bardzo dobry materiał, jak na tę beznadzieją TV, to wręcz genialny i dlatego zacznę od ściągi Rachonia.
Dokładnie tak to wygląda, wypuszcza się tabuny wściekłych psów, które szarpią za nogawki, obszczywają wycieraczki, gonią po podwórku inwentarz, straszą dzieci i ujadają dzień i noc. Gdy w końcu ktoś nie wytrzyma i rzuci w stronę wściekłego psa kamieniem, kopnie go w zad lub chociaż krzyknie „wypier..j”, wtedy uruchamiają się wszystkie towarzystwa ochrony zwierząt, rada języka kulturalnego, „psycholożki”, „socjolożki” i pozostałe pierdziuszki molarne. I to jest jeszcze nic, gorzej, że nie o psach mowa, ale o „ludziach”, takich co to sprzedają ciała tragicznie zmarłych na kilogramy, nóżki, pasztety i parówki. Chodzi o „ludzi”, którzy dzień i noc do człowieka pogrążonego w cierpieniu, po utracie najbliższej osoby, krzyczą: „zadzwoń do brata”, „ląduj dziadu”. Chodzi o „ludzi” lżących świętości innych ludzi, w imię tolerancji i poszanowania człowieka. Chodzi po prostu o swołocz, o najgorszy sort i element animalny.
Proszę sobie zestawić te dwa obrazy i spróbować zrozumieć, że to są całkowicie różne zbiory ludzkich i nie ludzkich zachowań. W ciemnej bramie zbir częstuje ofiarę łomem w potylicę, ofiara ostatnim przytomnym słowem odpowiada: „Ty skur…u, dorwę cię”. I co się dzieje w michnikowskim porządku, któremu poddają się „prawi”? Otóż ofiara jest ścigana za mowę nienawiści i groźby karalne, natomiast bandzior zostaje artystą, tudzież obrońcą konstytucji. Klasyczna paplanina brzmi mniej więcej tak: „No faktycznie, nie powinno się nikogo bić żelazem po głowie, ale… taka odpowiedź jest niedopuszczalna, to obniża standardy debaty publicznej”. Kurwa! Naprawdę?! Co siedzi w głowach ludzi, poza strachem i autocenzurą, że wygadują podobne brednie i to z takim namaszczeniem, jakby wygłaszali kazanie życia z największej w na świecie ambony?
Gdzie tu jest analogia, pomiędzy jedną i drugą postawą? Skoro „prawi” nie są w stanie odróżnić napastnika od ofiary, ataku od obrony, akcji od reakcji i „ja pier..ę” od łomu spadającego na potylicę, to gdzie szukać tego mitycznego „my jesteśmy inni, my mamy swoje zasady”? Nie, to nie są żadne zasady, to jest całkowite pomylenie pojęć w dodatku u podstaw moralnych i logicznych. Zrównać „zadzwoń do brata” z „mordami zdradzieckimi” może tylko ktoś, kto nie potrafi dokonać najprostszego rozbioru logicznego i moralnego. Wielu ludzi przeżywających podobną traumę i prowokowanych latami, po prostu by wstało i zdzieliło w mordę takiego prymitywa, który na ludzkim cierpieniu robi polityczny biznes. Tymczasem nikt, ale to dosłownie nikt nie rozlicza napastliwych prowokatorów, a cała uwaga opinii publicznej skupia się na „zdradzieckich mordach”.
Tak działa michnikowski porządek moralno-logiczny i takiej aksjologii poddają się „prawi”, na każdym kroku. Wczoraj tą techniką zrównano odpowiedź Pietrzaka z prowokacjami Jachiry i znów ten sam bełkot, że Pietrzak „zniżył się do poziomu Jachiry”, „czym to się różni od Jachiry?”. Wszystkim się różni! Wszystkim powyżej opisanym się różni! Pedantyczny moralizator może powiedzieć, że „wynajęta zdzira”, to jest niekulturalne, niepotrzebne, niemądre, ale tylko idiota lub/i tchórz stwierdzi, że Pietrzak zrobił to, co robi Jachira. Pietrzak rzucił kamieniem za wściekłym ujadającym psem, obszczywającym świętości i szarpiącym nogawki od kilku lat. Nie ma tu żadnej analogii, nie ma tu żadnego „zniżania się do poziomu”, jest NORMALNA ludzka reakcja, na nieludzkie akcje.
Jednak największym „fenomenem” jest coś innego, otóż wszyscy ci rozgrzani moraliści i esteci, w prywatnych rozmowach rzucają w Jachirę i jej podobnym jeszcze gorszymi wyrazami, ale jak tylko wejdą do studia TV albo na forum publiczne, zaczynają wygłaszać swoje pseudo homilie Ą, Ę. I to takie „mądre” i to takie „obiektywne”. Nie to jest skrajnie głupie i koniunkturalne. Zasady są proste, agresor to agresor, ofiara to ofiara, atak to atak, obrona to obrona, a prowokacja to prowokacja. Nic tu do niczego nie pasuje i się „nie zniża”, to są przeciwieństwa! Do zniżenia i analogii doszłoby wówczas, gdyby jakiś debil na prawicy zaczął sprzedawać nogę Tuska, pasztet z Kopacz albo na tęczowej fladze napisał „pedały do gazu”. Czas to pojąć i przyswoić, bo rzeczywiście za chwilę nie będzie żadnej różnicy pomiędzy Michnikiem i jego wytresowanymi ofiarami.
Przegrywają wszystko, propagandę też, tajemnicą pozostaje tylko rozmiar klęski POKO
Mówiło się i całkiem słusznie, że 8 lat rządów PO, najpierw Tuska, potem Kopacz, cała ta „liberalna” zbieranina przetrwała tylko dzięki PR, czyli propagandzie. Prawda, sama prawda, ale warto pokusić się o małe uzupełnienie. Niektórzy twierdzili, że to była wyższa szkoła marketingu politycznego, mitologizowano i demonizowano też rolę Ostachowicza, uchodzącego za Rasputina na dworze Tuska. Z tym się zgodzić nie mogę, to była bardzo toporna robota, czysty populizm, same atrakcje, które się zawsze publice podobały. Takie hasła, jak kastracja pedofilów, walka z dopalaczami, czy nie róbmy polityki, budujmy mosty, to nic innego, jak polityczne disco polo.
Ostachowicz sam się przyznał, jak to działało, po prostu robili badania, co myślą Polacy o konkretnym problemie, gdy wychodziło, że 60% akceptuje proponowane rozwiązanie, to się wdrażało jakieś pierdoły typu „Orliki” i robiło z tego „zieloną wyspę”. Gdy w badaniach wychodziło pół na pół lub mniej, wtedy Tusk się zadawalał ciepłą wodą z kranu. Przeczą tej technice dwa największe przekręty Tuska, mowa o podniesionym VAT i wieku emerytalnym, ale tutaj po prostu nie mieli wyjścia, musieli Polaków okraść, inaczej wszystko by się zawaliło. Poza tym, w podobnych przypadkach uruchamiano autorytety i tematy zastępcze, najczęściej Palikot prowokował Smoleńskiem. Strasznie to wszystko od cepa robione, jednak działało, tak? Tak! To po co się czepiać, drążyć i szukać niuansów? Ponieważ POKO nie ma nic wspólnego z tamtą skutecznością przekazu.
Schetyna i cała reszta przegrywa na wszystkich frontach, również na tym, który był ich ulubionym i właściwie jedynym zwycięskim. Trudno opowiedzieć jednym zdaniem, co konkretnie się załamało, to mimo wszystko proces złożony, gdzie poczesne miejsce zajmuje kompletna utrata wiarygodności. Nie da się jednak pominąć choćby takich elementów jak głęboka frustracja i szok po porażce, a teraz doszła depresja wywołana kolejnymi prażakami i fatalnymi notowaniami sondażowymi. W podobnym stanie ducha bardzo ciężko się pozbierać, zgodnie z zasadą jak nie idzie to nie idzie, wszelkie wysiłki przekształcają się w groteskę. Tak też się stało z najnowszymi pomysłami propagandowymi POKO i tutaj wystarczy użyć jednego słowa – Bronek. Wychodzą im klasyczne Bronki i to nie jest żadna złośliwość z mojej strony, tylko naprawdę zdystansowana ocena, którą bez problemu podeprę dowodami.
Pewnie dało się wyczuć między wierszami, że zmierzałem do spotu „Typowa rodzina”, to mój roboczy tytuł, jak się faktycznie nazywa ten gniot nie mam pojęcia. Oczywiście, że zmierzałem, bo to jest doskonały przykład na utratę zdolności do trzeźwej oceny położenia, w jakim się POKO znalazło. Co robi partia, której największym problemem jest utracona wiarygodność? Nakręca nieprawdopodobnie zakłamane gówno, przepraszam, za dosadne określenie, ale ciężko znaleźć coś bardziej adekwatnego. Scenariusz tego filmiku to wpadka za wpadką, może się wydawać, że pomysł z dziękowaniem Morawieckiemu za 500+ jest oryginalny, obiektywizm i tak dalej.
Nic bardziej mylnego, w polityce konkurencji nigdy się nie dziękuje, zwłaszcza w tak nieprzemyślany sposób. Za chwilę z filmiku zostanie wycięta ta jedna fraza i będzie hit Internetu pod tytułem „POKO dziękuje rządowi PiS”, a to dopiero początek porażki. Rodzina rozmawia o swoich problemach, głównie finansowych i jak zwykle w takich filmikach mamy przegięcie wajchy. Niby na chleb mają, ale na wizytę do lekarza już nie. Co robią widzowie? Natychmiast wychwytują na stole telefon za 3000 zł, niby detal, jednak ewidentnie świadczący o pełnej amatorce i robieniu czegoś na kolanie.
W finale ludzie rozpoznają twarze aktora i jakiejś hostessy disco polo, co przecież było pewne. Po rozpoznaniu po Internecie krążą zdjęcia z wakacji pani od disco polo i aktorskie popisy „ojca rodziny”. Kompletna katastrofa szczególnie w kontekście wiarygodności. POKO chcąc odzyskać wiarygodność nakręca kilkuminutowy spot, który w każdym kadrze ośmiesza ich zakłamanie i prymitywną propagandę. Tak wygląda kondycja niegdysiejszej potęgi propagandowej i tu żadna żydowska agencja, ani nawet Bóg PR-u nie pomoże. Kwestią otwartą pozostaje jedynie rozmiar porażki, a w moim przekonaniu klęski.
Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz