OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Lekarstwo na trolle Kremla

W walkę informacyjną wpisano na równi działania hakerskie, pozyskiwanie danych, zwłaszcza danych osobowych, a także: historię, kulturę, język, patriotyzm i dumę narodową, niechęci i niezadowolenie oraz inne przejawy ludzkiej aktywności i stany emocjonalne.

Podczas niedawnego spotkania z Władimirem Putinem w Soczi amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo ostrzegł, by Rosja nie próbowała manipulować przy wyborach prezydenckich w 2020 r., gdyż nie będziemy tego tolerować. Putin zapewne doskonale zrozumiał ostrzeżenie, sam bowiem już w 2006 r. zobowiązał rosyjskich wojskowych, aby planowali działania oparte na intelektualnej przewadze, asymetryczne i tańsze[1].
Zgodnie z wytycznymi prezydenta, współczesna rosyjska doktryna wojskowa zaleca szerokie stosowanie działań informacyjnych i skuteczne wykorzystywanie nowoczesnych rozwiązań sieciowych, argumentując, że w ten sposób można ograniczyć do minimum konwencjonalne działania militarne. W walkę informacyjną wpisano na równi działania hakerskie, pozyskiwanie danych, zwłaszcza danych osobowych, a także: historię, kulturę, język, patriotyzm i dumę narodową, niechęci i niezadowolenie oraz inne przejawy ludzkiej aktywności i stany emocjonalne. Dla osiągnięcia przewagi strategicznej szeroko rozbudowano narzędzia sterowania społecznego. Werbalne insynuacje, plotki i podróbki dokumentów zastąpiono przez rozbudowane narracje o jednolitym rdzeniu, ale adresowane do odbiorców podzielonych na precyzyjnie wyprofilowane grupy docelowe. Slogany walki klasowej z sowieckich czasów zastąpiono mniej lub bardziej finezyjnymi i prawdopodobnymi przeinaczeniami i kłamstwami, co brytyjska premier Theresa May podsumowała stwierdzeniem, że Rosja przekształciła dezinformację w oręż[2].

Swoistym „rozpoznaniem walką” i sprawdzianem rozważań teoretycznych była ingerencja w amerykańskie wybory prezydenckie 2016 r. Przygotowania rozpoczęto dwa lata wcześniej. Do planowania i realizacji programu mieszania w głowach amerykańskim wyborcom oddelegowano ponad 80 osób oraz oddano do dyspozycji ponad milion dolarów. Dla zatarcia śladów wykorzystano infrastrukturę komputerową nie tylko na terenie Rosji, ale również w innych krajach, także w Stanach Zjednoczonych[3]. Jak ustaliło FBI, na rekonesans wysłano do USA dwóch pracowników petersburskiej Agencji Studiów Internetowych, czyli osławionej „fabryki trolli”. Ich zadaniem było poznać realia w dziewięciu stanach, zorientować się w nastrojach, poznać aktualny slang i preferencje wyborcze mieszkańców amerykańskiej prowincji oraz zwerbować agenturę[4]. Równocześnie z terytorium Rosji hakerzy wykradali autentyczne dane Amerykanów. Zakres tych kradzieży nie jest dokładnie znany, bo FBI nie chwali się porażkami, ale kilka dni temu wyszło na jaw, że w dwóch powiatach na Florydzie wykradziono ze spisów wyborców kompletne dane uprawnionych do głosowania[5].

Równolegle stworzono potężny leksykon sformułowań, terminów, eufemizmów, żartów, porównań, skrótów, itp. używanych przez Amerykanów w mediach społecznościowych w trakcie dyskusji, sporów i kłótni na tematy polityczne. Godziny pracy „ekipy wyborczej” w Petersburgu podporządkowano strefom czasowym w USA, żeby nie było konfliktu między rytmem amerykańskiego życia a aktywnością trolla w sieci. Za pośrednictwem funkcjonariuszy służb wywiadu zbierano oryginalne formularze in blanco, które posłużyły później do sporządzenia fałszywych dokumentów stanowiących fundament dezinformacji, plotek, insynuacji i rozbudowanych narracji podważających wiarygodność poszczególnych polityków i generalnie uczciwość amerykańskiego systemu wyborczego. Wykorzystując zhakowane dane personalne, podszywano się pod aktywistów lokalnych struktur partii politycznych oraz różnych stowarzyszeń i werbowano w sieci wolontariuszy. Jeden z takich nieświadomych współpracowników z Teksasu podpowiedział, gdzie kandydaci idą łeb w łeb, co skwapliwie wykorzystano. Trolle z Petersburga pozakładały liczne konta na Twitterze, promujące i krytykujące na równi Donalda Trumpa, jak i Hillary Clinton. Były to konta o chwytliwych hasztagach takich jak #TrumpTrain lub #Hillary4Prison. Jak ustaliło FBI, niektóre fałszywe profile sterowane z Rosji były tak popularne, że firmy amerykańskie płaciły od 25 do 50 dol. od postu, byle tylko podwiązano pod niego ich reklamę.

Posługując się wykradzionymi tożsamościami, założono też konta PayPal, które wykorzystano w 2016 r. do zakupu ogłoszeń na Twitterze i Facebooku. Zgodnie z zasadą, że każdy chwyt jest dozwolony, jeśli powoduje mętlik w głowach i polityczny chaos, ogłoszenia te adresowano zarówno do odbiorców zorientowanych na prawo, jak i na lewo, a grupy etniczne wzywano do bojkotu wyborów, ponieważ ani Demokratów, ani Republikanów nie interesują problemy mniejszości. Ogłoszenie z maja 2016 r. głosiło Hillary Clinton nie zasługuje na czarne głosy. Inne hasło brzmiało nie można wybierać mniejszego zła. Lepiej już nie głosować WCALE. Alternatywnie zalecano oddanie głosu na kandydatów niezależnych.

Swoistym majstersztykiem było zebranie grupy ponad 100 „autentycznych, kipiących aktywnością i naiwnych Amerykanów, a potem wykorzystanie ich do przełożenia kreowanej w Rosji wirtualnej rzeczywistości na realne demonstracje i protesty w Stanach Zjednoczonych. Ich animatorem był szalejący w sieci niejaki „Matt Skiber”, któremu udało się zdalnie z Petersburga zorganizować grupę autentycznych protestantów, a ci przygotowali happening, podczas którego w klatce na platformie ciężarówki wieziono manifestanta ucharakteryzowanego na Hillary Clinton ubraną w więzienny kombinezon. Mało tego, już po wyborach petersburska szczujnia zorganizowała za pośrednictwem mediów społecznościowych dwie antagonistyczne demonstracje w Nowym Jorku. Jedną popierającą Donalda Trumpa, a drugą pod hasłem Trump NIE jest moim prezydentem[6].

Trudno powiedzieć, jak dalece działania rosyjskich trolli wpłynęły na wyniki wyborów prezydenckich 2016 r. Jedno jest wszakże pewne. Obudziły amerykańskie służby z post-sowieckiej drzemki. Hibernująca od 2009 r. wewnątrz radiowywiadu NSA (National Security Agency) grupa Cyber Command została zauważona. W kwietniu 2018 r. dyrektorem NSA i szefem Cyber Command został generał Paul Nakasone, o którym mówiono, że nie zmarnuje żadnego porządnego kryzysu. Ten kryzys był potężny. Były dyrektor NSA. a potem CIA generał Michael V. Hayden określił rosyjską cyberingerencję w amerykański proces wyborczy jako najbardziej istotne strategiczne zagrożenie bezpieczeństwa narodowego od czasu terrorystycznego ataku na nowojorskie World Trade Center w dniu 11 września 2001 r. Tymczasem Waszyngton nie miał ani instytucji, ani planu, ani strategii przeciwdziałania takim zagrożeniom[7].

Obejmując stanowisko, Nakasone obiecał, że Rosjanie zapłacą cenę. Na początku maja 2018 r. status grupy Cyber Command został podniesiony do rangi samodzielnego dowództwa, które otrzymało od prezydenta zezwolenie na operacje ofensywne poniżej progu konfliktu zbrojnego, czyli nie powodujące strat w ludziach oraz poważnych zniszczeń materialnych. Przed nowym dowództwem postawiono zadanie zablokowania Rosjan, jeśli podejmą próbę ingerencji w przygotowania i kampanię przed wyborami uzupełniającymi w listopadzie 2018 r. Cyberżołnierze mieli prowadzić działania poza naszymi granicami, poza naszymi sieciami tak, by zrozumieć, co robią nasi przeciwnicy[8].

Nowa taktyka „upartego zaangażowania” opierała się na nieustannej konfrontacji z Rosjanami i szybkiej wymianie informacji z partnerami w krajach sojuszniczych. W lipcu 2018 r. z najlepszych specjalistów radiowywiadu i Cyber Command, Nakasone sformował Małą Grupę Rosyjską liczącą około 80 ludzi. Cierpliwie zbierano wszelkie wiadomości o przeciwniku, przede wszystkim o petersburskiej „fabryce trolli” i jej personelu oraz o hakerach pracujących dla wywiadu wojskowego GRU. Im było bliżej do listopadowych wyborów, tym „klimat” w sieci robił się coraz cieplejszy. Podkręcaliśmy piłki coraz bardziej, sypaliśmy piasek w tryby, sialiśmy zamęt. Dawaliśmy do zrozumienia, że już nie będzie tak jak było[9].

Pierwsza amerykańska cyberkontrofensywa rozpoczęła się na początku października 2018 rok. Na ekranach rosyjskich trolli i hakerów zaczęły pojawiać się okienka „pop-up” z ich prawdziwym imieniem, nazwiskiem, „nickiem”, pod jakim występują w sieci, oraz dobrą radą, aby nie gmerali w sprawach innych krajów. Podobne przekazy znajdowali w swoich służbowych i prywatnych skrzynkach mailowych. Nikt wprawdzie nikomu nie groził, ale po rosyjskiej stronie najpierw posypały się skargi do administratorów lokalnych sieci, a potem niepokój „grillowanych” trolli wzrósł do tego stopnia, że w petersburskiej Agencji Studiów Internetowych zarządzono wewnętrzne śledztwo w poszukiwano „śpiocha” i źródła wycieku danych personalnych. Dezinformacyjna aktywność Rosjan wyraźnie spadła, aż w dniu wyborów praktycznie ustała, gdyż specjaliści Cyber Command zablokowali serwery „fabryki trolli”. Jak to zrobiono, nikt się nie chwali, ale przez trzy dni, aż w USA policzono głosy, petersbuska agencja była „off-line”.

Od listopadowego starcia konfrontacja w sieci wróciła do „normy” i trolle z Petersburga nadal sączą swoje dezinformacje. O ile jednak wiadomo, Rosjanie nie podjęli działań odwetowych, eskalując je przykładowo do sabotażu sterowanych komputerowo amerykańskich sieci energetycznych, co z kolei mogłoby sprowokować odwet Cyber Command. Obie strony wyraźnie „wymacują” swoje słabe strony i starają się budować coś w rodzaju niepisanych reguł postępowania, w przeciwieństwie bowiem do tradycyjnych konfliktów zbrojnych sieciowe cyberwojny nie są normowane przez żadne konwencje czy międzynarodowe traktaty.


© dr Rafał Brzeski
29 czerwca 2019
źródło publikacji:
www.WarszawskaGazeta.pl








Przypisy:
[1] Putin Władimir, Sołdat jest zwanije wysokoje i poczetnoje, Krasnaja Zwiezda, 11 maja 2006.
[2] Mason Rowena, Theresa May accuses Russia of interfering in elections and fake news, „The Guardian”, 17 listopada 2017.
[3] Matishak Martin, What we know about Russia’s election hacking, „Politico”, 18 lipca 2018.
[4] Lee David, The tactics of the Russian troll farm, BBC News, 16 lutego 2018.
[5] Mazzei Patricia, FBI to Florida Lawmakers: You Were Hacked by Russians, but Don’t Tell Voters, „The New York Times”, 16 maja 2019.
[6] Lee David, The tactics of the Russian troll farm, BBC News, 16 lutego 2018.
[7] Nakashima Ellen, NSA and Cyber Command to coordinate actions to counter Russian election interference in 2018 amid absence of White House guidance, „Washington Post”, 17 lipca 2018.
[8] Nakasone Paul, An Interview with Paul M. Nakasone, „Joint Force Quarterly”, nr 92, 1 kwartał 2019, str. 7 https://ndupress.ndu.edu/Portals/68/Documents/jfq/jfq-92/jfq-92_4-9_Nakasone-Interview.pdf
[9] Nakashima Ellen, U.S. Cyber Command operation disrupted Internet access of Russian troll factory on day of 2018 midterms, „Washington Post”, 27 lutego 2019.

Ilustracja © Marian Kamensky / za: www.themoderatevoice.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2