OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

O konsumpcji treści idiotycznych czyli dlaczego ruch LGBT nie głosuje na PiS? Odrodzenie duchowe w Izraelu, kreowanie i zarządzanie ortodoksją, oraz jak obóz patriotyczny walczy z obozem zdrajców ojczyzny

Jak obóz patriotyczny walczy z obozem zdrajców ojczyzny


Sławna prawicowa blogerka kataryna, która w zasadzie jest już dziś jedyną zauważalną przez media blogerką i jedynym autentycznym głosem ludu w sieci, wyraziła wczoraj oburzenie postawą prezesa telewizji polskiej, który pozwala na różne horrenda. Otóż tenże prezes czyli Kurski Jacek zatrudnia niejakiego Pereirę Samuela, a on właśnie toczy bój sądowy z było już małżonką, podpisującą się na TT nickiem „czarna baronowa”. Pereira chce, jak wyjaśnił ktoś troskliwy pod tekstem kataryny, żeby jego żona płaciła alimenty na dzieci, którymi opiekuje się on – ich ojciec. Ona zaś nie chce i ma zamiar uciec od wszelkich kosztów związanych ze sprawą rozwodową. Tak to zostało przedstawione. I teraz najważniejsze, żeby prowadzić batalię sądową, czarna baronowa potrzebuje prawnika. No i oczywiście ma tego prawnika, a jest nim była żona rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, Karolina Bodnar.
Kataryna zaś twierdzi, że TVP pokazuje dziecko tejże Karoliny Bodnar w złym świetle, z zemsty za to, że ona broni czarnej baronowej prze byłym jej mężem Pereirą Samuelem. O co chodzi z tym złym światłem rzucanym na dziecko Bodnarów mniej więcej wszyscy wiemy. Owo dziecko lata po trotuarach, zaczaja się na rówieśników i młodszych kolegów ze szkoły ze scyzorykiem i wyskakując znienacka z krzaków woła – dawaj pieniądze, dawaj pieniądze…Dowiedziawszy się o tej sprawie, to znaczy o wyczynach tego dziecka i reakcji TVP prawicowa blogerka kataryna wpadła w gniew, a rzecznik praw dziecka zapytał – ale o co chodzi? O co państwu chodzi? To nie jest wszystko jak wiemy, bo w tle czai się jeszcze prawdziwy morderca, który został zatrzymany przez policję w okolicznościach ocenionych przez Adama Bodnara, byłego męża obrończyni czarnej baronowej, jako nieludzkie. W sprawę włączył się mecenas Roman Giertych, który przyznał rację Adamowi Bodnarowi, o czym skwapliwie doniosły media elektroniczne. Ja bym się może oburzył, a może nawet wzruszył takim spozycjonowaniem spraw, a może bym nawet stanął w obronie Pereiry Samuela, bo mam niezdrowy odruch występowania w obronie słabszych. Ta przypadłość nie raz już sprowadzała na mnie kłopoty i wszyscy dobrze wiecie, jak trudno się jej pozbyć. Dziś jednak spróbuję. Przypomnę najpierw co sam Samuel powiedział o swoim ślubie z czarną baronową – rzekł, że ona urzekła go swoją miłością do Polski. Skąd w ogóle wziął się ów człowiek? Ja to dość dobrze pamiętam. Zaczepił on na jeden z miesięcznic Adama Michnika i zadał mu kilka tak zwanych niewygodnych pytań, czym wprawił tegoż Michnika w stan zwany powszechnie wku…ieniem i jeszcze to nagrał. Całość tego eventu poszła w świat, a Pereira Samuel został bohaterem. Potem jeszcze wspomniał o nim raz czy dwa Grzegorz Braun, podkreślając jego odwagę i bezkompromisowość. Następnie zaś Pereira Samuel założył bloga w salonie24 i na tym blogu rozpowszechniał idee patriotyczne oraz styl, uznany potem za prawicowe hipsterstwo. Nie wiem dokładnie kiedy się ożenił, ale kiedy zaczął robić karierę medialną, wszelka inna działalność przestała go interesować, stała się zbędna po prostu. Jeśli jednak myślicie, że to koniec, jesteście w błędzie. Samuel Pereira pojawił się ostatnio na meczu Polska-Izrael, w koszulce z dwoma ósemkami, co podobno jest jakimś nazistowskim symbolem. Gazeta Wyborcza natychmiast ten fakt odnotowała i ktoś próbował nawet zrobić z tego aferę. Jednak ciemny lud tego nie kupił i kolejna prowokacja wspomagana przez zaprzyjaźnione media nie wypaliła. A jeśli nie wypaliła, to lans się nie udał. Pytanie czy chodziło tylko o lans, czy też Pereira Samuel ma jakiś przymus wykonywania czynności dwuznacznych po to, by zwrócić na siebie uwagę. A jeśli ma, to kto go chroni i kto mu ów przymus narzuca? Nie wierzę bowiem w to, że ojciec dzieciom, który sądzi się z matką tych dzieci, idzie na mecz, w kretyńskiej koszulce, całkowicie świadom symboliki jaka się na niej znajduje i czyni to dobrowolnie, dla sportu. Czy to albowiem musi wykazywać aktywność w zakresach, które zostały wyznaczone przez grupę, do której należy, do komunikacji z ciemnym ludem. Jak nasi grają z Żydami, należy wyjść na trybunę i zrobić prowokację, wtedy będzie wycie i da się coś na tym ugrać.

A co to za grupa, do której należy Pereira Samuel? No jak to, to przecież sławny obóz patriotyczny, który popieramy my wszyscy, na który głosujemy i który jest wyrazicielem oraz depozytariuszem naszych myśli i poglądów. Te zaś są emitowane na imprezach masowych typu mecz piłkarski poprzez demonstracje koszulkowe, albo „żywem słowem”. Kto należy do tego obozu? No jak to? Nie wiecie? – Samuel, czarna baronowa, redaktor Terlikowski, redaktor Górny, wszyscy hipsterzy prawicy, ale także kataryna, żona Bodnara oraz on sam wraz z rzecznikiem praw dziecka. No i prezes Kurski rzecz oczywista, który to wszystko firmuje i robi różne telewizyjne demonstracje, żeby lud ciemny miał się czym ekscytować. Wszyscy ci ludzie należą do obozu patriotycznego, a mało tego oni jeszcze mają przymus komunikowania się z nami, czyli z ciemnym ludem. Tyle tylko, że nie wiedzą jak to zrobić, albowiem owe zakresy służące do komunikacji zostały ostatnio tak zawężone, że w zasadzie nie wiadomo co powiedzieć. Sprawcami zawężenia zakresów komunikacyjnych pomiędzy luminarzami obozu patriotycznego a ciemnym ludem są – syn Bodnara Adama i Bodnar Karoliny, morderca z Morwin, pani sędzia co się kazała czołgać po podłodze kulawemu, żeby złożył zeznania, ten drugi sędzia co kazał zabrać dziewięciomiesięczne dziecko rodzinie zastępczej i oddał je rodzicom biologicznym, degeneratom, który je natychmiast zamordowali, gwałcąc uprzednio, no i czarna baronowa rzecz jasna. Wszyscy ci ludzie spowodowali, że komunikacja pomiędzy obozem patriotycznym a ludem została ograniczona i przedstawiciele obozu nie wiedzą co powiedzieć, albowiem każde ich słowo zmienia się natychmiastową demaskację. To się na razie nie liczy w ogólnym rozrachunku, ale myślę, że jeśli coś będzie miało wpływ na wynik jesiennych wyborów, to nie film Sekielskiego czy tego drugiego pajaca, ale właśnie takie wybryki i wypowiedzi. No i jeszcze demonstrowana nachalnie wspólnota interesów pomiędzy obozem patriotycznym a obozem zdrajców ojczyzny, wielokrotnie już ujawniana. Ja sobie przypomniałem ów uliczny występ Pereiry Samuela, przy okazji dawnego studyjnego występu Konrada Berkowicza, który zaatakował Donalda Tuska. Obydwa te wybryki służyły temu jedynie by jednego i drugiego uwiarygodnić i nadać pęd ich karierze. I to się udało, ale ludzie, którzy im ten pęd nadali nie zrozumieli niestety, że lud prosty nie komunikuje się ze sobą w tych zakresach, w których oni by chcieli. To znaczy na mecz z Żydami przyszły całe rodziny i wszyscy machali flagami, dzieci też. Poza Pereirą nie było tam żadnego „naziola”. Te wszystkie zaś rzekomo ważne sprawy, którymi próbują nas kokietować ruchy ortodoksyjne i ich liderzy, jak podatki, ustawa 447 i inne, rozpoznawane są jedynie jako próba wywołania – bez kosztów – jakiejś rozróby. Już dziś widać, że się nie uda. Liderzy nie wystarczą. Potrzebna jest bojówka. Ta zaś mam nadzieję zostanie zlikwidowana przez policję, za nim zdąży coś zrobić. I zostanie to wykonane w stylu, który tak bardzo zdenerwował Adama Bodnara oraz mecenasa Giertycha. Musicie się wysilić panowie, musicie niestety wyłożyć pieniądze na organizację terrorystyczną. Bez tego nas nie ruszycie, a z tym także będzie ciężko.

Wszyscy już pewnie słyszeli, ale wspomnę tylko, że Marek Jakubiak i Liroy opuścili Konfederację. I ja się teraz pytam tych wszystkich, którzy oddali na nich głos, twierdząc, że czynią to, by zdyscyplinować PiS? Po co to zrobiliście? Nie rozumiecie, że to są wyłącznie prowokacyjne eventy robione „po taniości”? Wielka szkoda. To jest ta sama mechanika, która kiedyś kazała ludziom kupować samochody „Polonez”, bo im się zdawało, że w ten sposób będą popierać polski przemysł motoryzacyjny. Ten zaś, poprzez te zakupy, rozwinie się i będzie konkurencyjny. To są idiotyzmy. Dość proste do zauważenia.

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl



O konsumpcji treści idiotycznych czyli dlaczego ruch LGBT nie głosuje na PiS?


Mnie nieustająco dziwi dlaczego ludzie stojący pod szyldem LGBT nie głosują na PiS albowiem, jak ktoś chce powiedzieć o PiS coś naprawdę okropnego, mówi, że Kaczyński to stary pedryl, a Krystyna Pawłowicz stara lesba. Myślę, że mówią tak nawet najbardziej proeuropejsko zorientowani geje i powieka im przy wygłaszaniu tych herezji nie zadrga. Przy czym podobne inwektywy skierowane do nich spotkałby się zaraz z reakcją więcej niż histeryczną i byłby szeroko omawiane w mediach jako katolskie i typowo polsko-narodowe zwierstwo. Ja nie mam na ten fenomen innego wytłumaczenia, jak takie, że ludzie ci darzą siebie samych i siebie nawzajem głęboką pogardą. Ponieważ do tego jeszcze tkwią w silnie zhierarchizowanej strukturze, która rządzi się nieznanymi prawami, podobnymi do praw obowiązujących w gangach, ignorowanie realiów, logiki i przyzwoitości w imię utrzymania towarzyskiej hierarchii przychodzi im łatwo. W praktyce wygląda to tak, że śmiać się wolno tylko z określonego rodzaju dowcipów i tylko z wyznaczonych do wyszydzenia ludzi. Kto łamie tę zasadę zostaje wykluczony. Mechanizm ten działa także w innych środowiskach, na przykład w środowisku warszawskich celebrytów, a także w niektórych grupach studenckich. Zapewne było to wielokroć opisywane przez różnych mędrców od psychologii, ale nie sądzę, by ktokolwiek połączył to z mechanizmami propagandy politycznej i kreacją grup gotowych do podejmowania ciągle tych samych, także działających na ich niekorzyść, decyzji politycznych. Można to nazwać tresurą, ale formuła ta nie wyczerpuje wszystkich aspektów zjawiska. My na przykład nie wiemy, jak się wobec tego zachować, albowiem danie w mordę może być uznane za dziecięcą histerię, albo wręcz za propozycję zawarcia bliższej znajomości, a obojętność to jawne już przyzwolenie i podniesienie rąk w górę. Niestety nie będzie tak, jak w bajce o Kubusiu Puchatku – jagular nie pójdzie sobie, jeśli nie będziemy zwracać na niego uwagi. Nie po to został wymyślony. W najbardziej syntetycznej formule wygląda to tak – rzekome wybraństwo za gotowość do polityczno-propagandowej prostytucji.

Oto od kilku dni media grzeją temat filmu Patryka Vegi, który ma wejść na ekrany na początku września. Film ten jest ponoć demaskacją ostateczną podłości Jarosława Kaczyńskiego, jego podstępów i małości, która jest tak nędzna i pokurczona, że doprowadziła go do nieformalnej władzy nad całą polską polityką. Bo umówmy się – kim jest Tusk, król Europy, wobec tego diabolicznego gnoma i starego pedryla w jednym? Nikim. Coś jednak w tych doniesieniach o filmie Vegi nie sztymuje. Oto widzimy, że charakteryzator się napracował i wielki jak byk, a obdarzony przy tym mordą jak knur, Andrzej Grabowski, zamienił się w tym filmie w podstępnego szczura, o mikrej posturze, który jest podobny do Kaczyńskiego Jarosława tak mniej więcej jak Ludwik Sempoliński do Adolfa Hitlera. Po charakteryzacji rzecz jasna. Ale teraz ciekawa rzecz….jakimi chwytami Vega reklamuje swój film? On mówi, a słowa te można przeczytać na pierwszej stronie dziennika „Fakt”, że w filmie są aż dwa wątki homoseksualnej miłości polityków i jeden wątek heteroseksualny. Do słów tych dodane jest przejmujące zdjęcie twarzy reżysera, mocno już „schudniętego”, który z troską patrzy na nas, omijających kioski, gdzie ten „Fakt” sprzedają łukiem szerszym niż ten pod Kurskiem. Ja mam ciągle jeszcze niesamowicie dobry wzrok, więc widzę pewne rzeczy z daleka i nie muszę podchodzić do budy, żeby przeczytać nagłówki, a nawet leady w tekstach. To bardzo wygodne i praktyczne. No, ale wracajmy do tych dwóch wątków, a raczej do trzech. Miły panie Vega, możesz się pan niestety przejechać na tych swoich sensacjach, albowiem działania środowiska LGBT, powodują, że one się dewaluują szybciej niż waluta w Zimbabwe. Na kim to, przepraszam, ma zrobić wrażenie? W biały dzień, na paradzie równości, trzech wystrojonych w dziwne łachy gości, w tym jeden w durszlaku na głowie, odprawiają niby nabożeństwo. Jest ogólna beka i nawet reakcje rzecznika episkopatu, jakże stonowane i poważne w wymowie, nie potrafią ludzi skłonić do potraktowania tego serio. Ja wiem, że zaraz przyjdzie tu dziesięciu komentatorów, żeby przekonać mnie iż dokonano straszliwej profanacji. Dokonano, ale co ja mam zrobić? Przejmować się tym? Niech dokonują dalej tych profanacji. Niech Trzaskowski dalej ogłasza na twitterze gotowość służby zdrowia do przeprowadzania badań na HIV wśród uczestników Parady Nierówności Pod Sufitem, a ludzie niech dalej umierają na SOR-ach. Przyjdzie taki moment w końcu, w którym okaże się, że wewnętrzna hierarchia środowisk LGBT, oparta o władze proeuropejskich miast nie daje nikomu żadnej ochrony. I to się niestety okaże nagle. Tak więc niech Vega kręci swoje filmy dalej i niech je pokazuje jak najszerszej publiczności, odliczając przy tym te dudki, które zasilają mu konto. Może się nawet w nich wytarzać. Nie ma to żadnego znaczenia dla oglądu sytuacji, sukcesów politycznych tej czy innej partii oraz wpływu na przyszłość kraju.

Przyjdzie im niebawem, po jesiennych wyborach, odrzucić ten sposób komunikacji i sięgnąć po metody grubsze, to znaczy po morderstwa zlecone. Nie może być inaczej, albowiem próba sprowokowania tak zwanych tradycjonalistów poprzez skandal obyczajowy wyrażony w tym, że pedały same krzyczą „śmierć pedałom” , a do tego jeszcze przymuszają ludzi, żeby się tym oburzali okaże się nieskuteczna. Musimy mieć świadomość, że sytuacja będzie ewoluować w tym kierunku, a zapowiedzi tego już mamy. Mamy atak na księdza we Wrocławiu z jednej strony i mamy idiotyczne wystąpienia „pisarki” Nurowskiej w obronie mordercy dziecka. Nie udało się podzielić ludzi według kryteriów wyznaczonych przez obyczajowy skandal, może się uda ułożyć jakąś nieprzekraczalną granicę z trupów dziecięcych i zwłok duchownych. Może się uda zrobić bohatera z mordercy. W tym kierunku idą myśli istot takich, jak „pisarka” Nurowska.

Kwestie obyczajowe położył i unieważnił największy sojusznik PiS i Jarosława Kaczyńskiego w środowisku LGBT czyli Szymon Niemiec. Teraz jego misję kontynuował będzie Patryk Vega. Niebawem zaś dołączą do tego bracia Sekielscy, którzy teraz rozglądają się za jakimś żywym hardkorowym pedofilem, bo ci z poprzedniego filmu zdążyli już wymrzeć, a młodsi okazali się jakimiś gamoniami, a nie pedofilami. I na te właśnie objawienia czekamy. Na naszych oczach rozpada się pewna propagandowa narracja. Jej animatorzy nie potrafią ani przewidzieć klęski, ani jej zatrzymać. Mogą tylko podkreślać walory narracji-pułapki, w której tkwią i jej głębię, ale ta jest już nieważna. Unieważniły ją te wariatki, co latały po Gdańsku, w przytomności pani prezydent, z, pardon, tekturową cipą na patyku. Unieważnił ją Szymon Niemiec i prezydent Trzaskowski, a także wielu innych ludzi, których podstawową troską było i jest nadal, utrzymanie swojego miejsca w sztywnej, gangsterskiej hierarchii. Obserwowanie tej klęski uważam, za wielką frajdę. Najlepsze jest zaś to, że jeśli przyjdzie do tych morderstw zleconych, podobnych do tego co przytrafiło się prezydentowi Adamowiczowi, to jasne jest, że ich ofiarą nie padnie żaden polityk PiS. Narażeni będą tylko oni, albowiem chodzi o to, by zachować status prześladowanej ofiary, a przy tym także wszystkie korzyści płynące z rabunku kraju i miast. To jest figura karkołomna, ale oni nie mają ani pomysłu, ani siły, ani inteligencji potrzebnej do tego, by stworzyć jakiś inny plan. Na jesieni zostanie im już tylko agresja i brutalność skierowana do wewnątrz, ku tym mniej rozgarniętym uczestnikom ich sztywnej, grypserskiej hierarchii. Nie pamiętam, w którym odcinku „Obcego” jest scena kiedy trzy zamknięte w tytanowej klatce potwory nie potrafiąc się uwolnić, mordują jednego, po to, by płynący w jego żyłach kwas rozpuścił pręty tej klatki. Tu będzie podobnie. Czekajmy na to ze spokojem, podczytując od czasu do czasu nagłówki w tabloidach. Nie musimy na nie wydawać pieniędzy, albowiem wisi toto na kioskach i jest widoczne z daleka.

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl



Kreowanie i zarządzanie ortodoksją


Teza jest taka – ruchy ortodoksyjne tworzone są po to, by wynieść wojnę i konflikt w ogóle (jakikolwiek) poza strefę w której kumulowany jest kapitał. Tak to wygląda w skali makro. Kiedy bomba albo samolot spada w miejscu, gdzie kapitał się jednak udało skumulować, to znaczy, że po tamtej stronie ktoś zgłasza chęć podjęcia nowych negocjacji. Czyni to poprzez uwolnienie ruchów ortodoksyjnych i nadanie im nowej dynamiki. Nie będę dziś wyjaśniał co znaczy i gdzie jest lokowane pojęcie „tamta strona”, bo wszyscy doskonale rozumieją jak trudne jest to do zdefiniowania.

Kiedy jakiś kraj chce by na jego terenie doszło do kumulacji kapitału, gwarantującej stabilizację, musi liczyć się z tym, że zaczną spadać samoloty, a także, że wzrośnie liczba ruchów ortodoksyjnych kwestionujących sens tych działań. Na czym polega więc mądra polityka? Na tym, by pilnując ruchów ortodoksyjnych u siebie i obserwując wokół jakich narracji i idei mogą być one aranżowane, doprowadzić jednak do kumulacji kapitału na swoim terenie. To się nigdy nie odbywa w czasie jednego etapu i zawsze wiąże się z ryzykiem. Jeśli organizacja zarządzająca krajem jest silna, może pokusić się o tworzenie ruchów ortodoksyjnych na obszarach zarządzanych przez systemy i grupy jawnie jej wrogie. Może próbować przenieść tam wojnę po prostu, tak jak to robią Amerykanie i Rosjanie. W Polsce nie ma organizacji zdolnej do takich posunięć.

W czasie czynności, które mają doprowadzić kumulacji kapitału, toczy się wojna polityczna, prawdziwa, albo tylko medialna, w której także kreowane są ruchy ortodoksyjne, a także ortodoksyjni liderzy. Służą oni temu, by odwrócić uwagę mas uprawnionych do głosowania od spraw istotnych, które mogłyby zaburzyć proces kumulacji kapitału. Służą także do tego, by ów proces zatrzymać dając w zamian bardzo iluzoryczne jakości, które – bez owego kapitału – nie mają żadnego praktycznego znaczenia. Podkreślam – żadnego. Są jedynie pustosłowiem stwarzającym możliwość do wymiany poglądów nie mających pokrycia. Czy ruchy ortodoksyjne są en masse heretyckie. Tak. Trzeba to wyraźnie powiedzieć. One są heretyckie i rządzi nimi mechanika herezji. Ja od razu śpieszę, by uspokoić wszystkich zwolenników mszy trydenckiej, którzy już zdążyli się najeżyć. Jak mi to wyjaśnił pewien znajomy ksiądz – w Kościele możliwe są różne warianty liturgii. W herezji zaś tego nie ma. Jest tylko jeden obowiązujący ryt. Nie o liturgii jednak będziemy dziś mówić i bardzo proszę, by nikt w komentarzach nie podejmował tego wątku.

W jaki sposób tworzone są ruchy ortodoksyjne i ortodoksyjni liderzy? W okolicznościach nam znanych, jest to bardzo prosta mechanika. Oni muszą być wybrani spośród dobrze spenetrowanych środowisk, a kreacja następuje poprzez media. Nam się wydaje, że programy publicystyczne, gdzie bredzi się bez końca o sprawach nieistotnych, to jakaś magma. Niestety nie. One mają swoją hierarchię, a ludzie, którzy są do nich dopraszani nie są przypadkowi. Nie są przypadkowi młodzieńcy, którzy zadają pytania z ław publiczności i chmurne dziewice, zatroskane o los, czegoś lub kogoś. Oni się tam w tym programie „A to Polska właśnie” czy jako on się tam nazywa, nie znaleźli przypadkiem. Mamy dwa rodzaje programów z udziałem publiczności, gwarantującej widzowi absolutną autentyczność przekazu – kreujące liderów ortodoksji lewicowej i kreujące liderów ortodoksji prawicowej. Jak uczy nas przykład Magdaleny Ogórek przemiana lidera ortodoksji lewicowej w lidera ortodoksji prawicowej dokonuje się niezwykle łatwo i bez bólu właściwie. Zadaniem jednych i drugich jest nieustanne skupianie na sobie uwagi publiczności. Czyni się to poprzez emitowanie komunikatów uznawanych za kontrowersyjne i nie mających najmniejszych szans na realizację w istniejących okolicznościach. Zmiana zaś owych okoliczności, o czym liderzy ruchów ortodoksyjnych nie mówią, wiąże się z zatrzymaniem procesu kumulacji kapitału poprzez wojnę – taka normalną albo polityczną, która zdewastuje dotychczasowy układ i zamieni go na coś innego. Czy w tych nowych okolicznościach postulaty ortodoksji mogą zostać spełnione? Rzecz jasna nie, bo nie po to organizuje się herezje – religijne i polityczne – żeby spełniać postulaty heretyków. One są organizowane po to, by obniżyć koszta produkcji, albo żeby sprowadzić wojnę do miejsca, w którym tej wojny dawno nie było. A jeśli ktoś mi nie wierzy niech sprawdzi, jaka była przyczyna Wojny Trzydziestoletniej i od czego zaczęły się wszystkie nieszczęścia Królestwa Polskiego, których kulminacja nastąpiła w połowie XVII wieku.

Czym charakteryzują się liderzy ruchów ortodoksyjnych? Dwoma cechami – słabością i pychą. Pycha jest potrzebna do tego, by aranżować tak lubiane przez publiczność skandale uliczne i studyjne, a słabość potrzebna jest po to, by żaden ze zgłaszanych przez ortodoksję postulatów nie miał nawet cienia szansy na realizację.

Poświęćmy teraz słów kilka ortodoksji prawicowej. W zasadzie, realnie – to słowo szczególnie lubi prawicowa ortodoksja – jest tylko jedna cecha decydująca o tym, czy ktoś jest prawicowym politykiem i prawicowym działaczem. Jest nią skuteczność. Przez słowo to rozumiem zgodność deklaracji z czynami. Jeśli taka zależność nie zachodzi człowiek lansujący siebie jako prawicowego działacza nie jest nim w istocie. Jest kimś innym. Ja nie będę tu orzekał kim, ale sami sobie możecie tę definicję dopowiedzieć. Jeśli ktoś jest systemowo i z istoty nieskuteczny, ten nie jest prawicowym działaczem. Przy czym prawicowy działacz nigdy nie może posługiwać się argumentami – a bo to panie, chciałem, ale mi nie dali. Ja, na przykład, jestem prawicowym autorem, głównie dlatego, że mam za sobą same zrealizowane projekty wydawnicze. Zrealizowane za własne pieniądze, wypromowane bez udziału mediów publicznych i rozliczone z urzędem skarbowym. Prawicowy działacz bowiem pozostaje w zgodzie z prawem, no chyba, że prawo to domaga się jego zgładzenia. Wtedy mu się bronić czynnie. Póki co sytuacja taka nie zachodzi, w więc robię spokojnie to, co zawsze chciałem robić.

Czym charakteryzują się ortodoksyjni, prawicowi działacze w Polsce? Przeważnie wszyscy są na państwowych posadach, albo w ogóle na posadach. Przeważnie wszyscy należą do organizacji nieformalnych, których korzenie sięgają głęboko w czasy komuny. Przeważnie nie zdają sobie sprawy z tego co mówią, a ich jedynym marzeniem jest pobieranie diet poselskich za wypowiadanie kwestii omówionych wyżej – służących kamuflażowi lub wprost wrogich kumulacji kapitału w Polsce. Co tam kumulacja kapitału – powie ktoś – ważne żeby karę śmierci przywrócić i zmienić prawo aborcyjne. Tylko bowiem w oparciu o zasady rudymentarne możemy rozpocząć budowę nowego, szczęśliwego społeczeństwa, które żyć będzie według zdrowych, ewangelicznych zasad. Dobrze. Zróbcie to. I tu powstaje problem. Oni nie mogą tego zrobić, a jeśli nie mogą, to w istocie znaczy, że nie chcą. Imają się bowiem sposobów prowadzących do klęski, a do tego jeszcze sposobów zaburzających percepcję bliźnich, którzy mając mniej wyrobione poglądy, żyją szczerą chęcią zrobienia czegoś naprawdę dobrego. Dyskusja z prawicową ortodoksją kończy się zwykle tak, że oni deklarują chęć życia w katakumbach. To jest komedia, bo widzimy, że ani Marek Jurek, ani współczesny jego następca – Konrad Berkowicz nie żyją w katakumbach. Pokazują się publicznie, wygłaszają te swoje niby-poglądy i ze wszystkich sił starają się zwrócić na siebie uwagę. W zasadzie nie na siebie, ale na swój kategoryczny sposób formułowania sądów oraz na swoją nieskuteczność. Ta nieskuteczność jest bardzo ważna, albowiem służy ona werbunkowi i stwarza złudzenie, że jeśli kilka osób przyłączy się do działacza systemowo nieskutecznego, to on zyska na skuteczności. Nie zyska. Tamci co się przyłączyli stracą. Na to opiewa ten deal. Na to, by ludzie obdarzeni potencjałem tracili go natychmiast po przyłączeniu się do ortodoksji. Muszą bowiem – chcą czy nie – zaakceptować zasady rządzące w grupie i charyzmaty lidera. Te zaś mają mają właściwości paraliżujące, albowiem żaden ortodoksyjny lider nie jest jednostką autonomiczną i samodzielną. Nigdy tak nie było i nigdy nie będzie.

Jak jest na lewicy? Tam nikt nie zgłasza żadnych postulatów, którymi można się inspirować serio. Lewica domaga się jumy i tak zwanej swobody, co także nie ma zastosowania w istniejących okolicznościach, bez drastycznej zmiany tychże. To zaś, jak wyżej, wiąże się z zatrzymaniem procesu kumulacji kapitału i odwróceniem uwagi publiczności od spraw istotnych, których ta publiczność zrozumieć nie może. Nie może, albowiem tradycja dyskusji politycznej i wojny to schemat konfliktu ortodoksji. Nie potrafimy ani pomyśleć, ani opisać rzeczywistości politycznej w inny sposób. Możemy to zrobić jedynie przywołując – w przypadku dyskutantów aspirujących, z pretensjami do ilorazu – poglądy ortodoksów, albo – w przypadku dyskutantów prymitywnych – postaci ortodoksyjnych proroków. Na zasadzie – ten powiedział to, a tamten tamto. Ten wyglądał lepiej, a tamten gorzej…Na nic innego nas nie stać. Czy to można zmienić? Oczywiście, że można, ale do tego potrzebny jest warsztat autorski i dyskusja odbywająca się w zakresach znajdujących się poza ortodoksyjnym widmem. Dlatego, w mojej ocenie, najważniejszą rzeczą jest pisanie i nieustanne szkolenie się w formułowaniu myśli. To bowiem, co ma nam do zaproponowania polityka, media i dyskurs publiczny jest pułapką, która – w dłuższe lub krótszej perspektywie sprawi, że stracimy dynamikę, a co najgorsze wolę. Zostanie ona wprzęgnięta w mechanizm jakiejś ortodoksji, której liderzy, posilając się śniadankiem konsumowanym wprost z białego obrusa z wyhaftowanymi monogramami, opowiadać będą o tym, jak ciężko żyje im się w katakumbach.

Czy to wszystkie niebezpieczeństwa? Nie. Są jeszcze inne. Organizacja licząca na to, że w kilku etapach uda jej się skumulować kapitał na zarządzanym obszarze, w naszym wypadku jest to PiS, podlega silnej pokusie, zawarcia układu z jedną czy drugą ortodoksją. Po co? Dla lepszego zarządzania tłumem. Wiara zaś w to, że to tłum decyduje, a nie organizacje kreujące liderów, jest przemożna i nawet bardzo bystrzy politycy, demonstrują ten obłęd na wizji. Owa pokusa wiąże się z inną, o której już wspomniałem – z chęcią dogadania się z przeciwnikiem, w kwestiach dotyczących sposobów kumulacji kapitału i zasłonięcia owych negocjacji aktywnością grup ortodoksyjnych. To jest w zasadzie pułapka, w którą wpadają ci liderzy partii zwanych centrowymi, to znaczy takich, co biorą pod uwagę cały zestaw realnie istniejących okoliczności, którzy mają coś do stracenia. Na nich także czyha pokusa łatwej popularności, która zawsze jest udziałem liderów grup ortodoksyjnych. I ludzie niby sensowni, a słabi na umyśle, także chcieliby mieć swoje pięć minut popularności. Nie rozumiejąc, że owe pięć minut może ich unieważnić na zawsze.

Tak to widzę. Zapraszam wszystkich na stronę www.prawygornyrog.pl i przypominam, że jutro o 12.00 zamykam listę uczestników konferencji w Kliczkowie.



Odrodzenie duchowe w Izraelu


Wbrew pozorom nie będzie tu dziś za dużo o Izraelu, ale za to sporo o księżach. Zaintrygowała mnie bowiem wieść, która przemknęła przez sieć wczoraj, a dotyczyła księdza, o nazwisku zdaje się, Misiak. Pewien jednak nie jestem i sprawdzał nie będę. Chodzi o tego księdza, który poszedł z kolędą do agencji towarzyskiej, o czym donosiły któregoś roku wszystkie telewizje. Dlaczego ja się tym w ogóle zajmuje? Otóż dlatego, że ksiądz ten został odsunięty od posługi i nawet komży już założyć nie może, a mało tego jeszcze on gdzieś zniknął, a odnalazł się podobno w Izraelu. Siedział tam i odradzał się duchowo. Najpierw kolędował w burdelu a teraz odradza się duchowo w Izraelu. To młody ksiądz i on pewnie na początku swojej drogi misyjnej chciał dobrze ( a może nie chciał, kto go tam wie). Potem jednak coś się zmieniło, ale my nie wiemy co. Decyzja bowiem, by go odsunąć od posługi jest gwałtowna i kategoryczna. Jasne jest, że Kościół nie ujawni o co chodzi, ale może się okazać, że ów ksiądz wystąpi w nowym filmie Sekielskiego. Zobaczymy. Ja mam dziś w związku z tymi wypadkami przemyślenia następujące.

Nie można być istotą skrajnie prostoduszną i dobrze wykonywać misji, jaka powierzona została kapłanowi katolickiemu. Nie można tej misji wykonywać w oderwaniu od organizacji, no chyba, że człowiek jest gotowy na śmierć. Wtedy tak. Tylko, który ksiądz, działający w warunkach europejskich czy amerykańskich, a mam na myśli Amerykę Północną, szykuje się dziś na śmierć? Żaden. A ja mam głęboką intuicję, że niektórzy powinni. Nie będę się zastanawiał, co takiego przeskrobał ten cały ksiądz Misiak, ale wiem, że ilość pokus czyhających na duchownych jest przeogromna. Imię zaś tej najważniejszej brzmi Powierzchowna Interpretacja Nauki Chrystusa. Można jeszcze dodać, że nie tylko powierzchowna, ale taka bardziej rozrywkowa. Cóż bowiem tak naprawdę miał na myśli młody ksiądz idąc do tej agencji? Ja sądzę, że jednak reklamę własnej osoby, a nie duchowe odrodzenie dziewczyn, które tam pracują. Powierzchowna zaś interpretacja Pisma polega na tym, że w świecie dzisiejszym, w przeciwieństwie do tego opisywanego w Biblii, zawód dziewki przedajnej, nie wiąże się ani ze specjalną pogardą społeczeństwa, ani z wielkim ryzykiem. Czym innym więc była mowa Jezusa wygłoszona do żydów chcących ukamienować nierządnicę, a czym innym wizyta księdza w łódzkim burdelu. Czy młody ksiądz z Łodzi miał tego świadomość? Tego już nie wiem, ale sądzę, że chyba miał. Gdyby nie miał nie odradzałby się duchowo w Izraelu, ale siedział grzecznie u siebie na parafii.

Wyobraźcie sobie, że wcale nie jestem ciekaw tego ilu duchownych wpada w pułapkę powierzchownego naśladowania Chrystusa, polegającego na mechanicznym dopasowywaniu realiów biblijnych do współczesności i zachowywaniu się literalnie tak, jak to jest opisane w Ewangelii, bez zrozumienia kontekstów i pułapek zastawianych przez okoliczności. A zresztą, jakie tam okoliczności, Ewangelia to opis serii sytuacji, w których żydzi stawiali Jezusa, by go przyłapać na niekonsekwencji, na kłamstwie lub na łamaniu prawa. Gdyby im się to udało, nie byłoby mowy o żadnym widowiskowym ukrzyżowaniu, w obecności władz rzymskich i uzbrojonego wojska, ale w grę wchodziłoby proste kamienowanie, którym nikt by się nie przejął, a na pewno nie Piłat z Pontu.

Być może błądzę, ale drażnią mnie bardzo te nachalne uwspółcześnienia sytuacji biblijnych i historycznych, prowadzące wprost do tego, że ksiądz odwiedza burdel i pokazują to wszystkie telewizje. Ksiądz, o którym mowa nie poprzestał jednak na tym burdelu, założył jeszcze coś co nosiło nazwę „Chrystoteka”, a także jakąś szkołę tańca. Nie wiem co się tam odbywało co było dystrybuowane, ale coś pewnie było, bo inaczej decyzja kurii nie byłaby taka gwałtowna.

I teraz uwaga, ja się nie cieszę wcale z odwołania tego księdza, nie mówię – zygu, zygu, marchewka, dobrze mu tak szczeniakowi. Nie czynię tego, albowiem mamy w ostatnich latach całą serię decyzji dotyczących duchownych lub decyzji podejmowanych przez samych duchownych, które prowadzą w mojej ocenie do pewnego zafałszowania ocen. I to także jest, co pewnie niektórzy już odgadli, pułapka interpretacyjna. Moim zdaniem chodzi o to, by jednoznacznej i takiej samej ocenie poddać Lemańskiego, Międlara, Kneblewskiego i tego Misiaka, czy jak on się tam rzeczywiście nazywa. Być może się mylę, ale sprawy, w warstwie interpretacyjnej zmierzają właśnie w tym kierunku. Wszyscy oni są jak niesforne dzieci, które dobrotliwie lub mniej dobrotliwie należy przywołać do porządku. Jeśli tak rzeczywiście wygląda ta polityka, bo pewności przecież mieć nie będziemy, to oceniam ją jako błędną. Nie może być inaczej, bo zarówno sposób życia, jak i głoszenia Słowa przez księdza Romana Kneblewskiego różni się wyraźnie od tego co czynili pozostali wymienieni tu księża. Mam nadzieję, że błądzę i tylko mnie przyplątała się do głowy taka myśl. Mam nadzieję, że jest inaczej i chodzi po prostu o to, że młody ksiądz, co odwiedził agencję towarzyską, odradzał się duchowo w tym Izraelu tak intensywnie, że księża biskupi postanowili zareagować. Na wszelki wypadek jednak postanowiłem napisać powyższe, gdyby komuś, na przykład jakiemuś niezależnemu dziennikarzowi przyszło do głowy interpretować te zjawiska inaczej.

Myślę, że do jesieni czeka nas jeszcze mnóstwo niespodzianek i wiele zaskoczeń jeśli idzie o postawę duchownych, szczególnie młodych. Sekielski z pewnością nie jest odosobniony i nie tylko on przygotowuje się do detonacji bomby. Nie wiemy tylko czym będą wypełnione te inne bomby, mam nadzieję, że w najlepszym razie zjełczałym tłuszczem, albo confetti.

Wrócę jeszcze na chwilę do postawy i zagrożeń jakie czyhają na duchownych. Tak jak napisałem, nie da się, wobec podstępów złego, prowadzić dziś misji w pojedynkę, chyba, że ktoś jest gotowy na śmierć. Trzeba mieć za sobą organizację, ale to nie znaczy, że ta organizacja też nie wpadnie w pułapkę. Czasem wpadnie, pytanie czy istnieją mechanizmy neutralizujące konsekwencje owego wpadnięcia. Ja tego nie wiem ale wierzę, że one istnieją. I wkrótce przekonamy się jak działają. Oby jak najszybciej.

Wyjeżdżam dziś znów na cały dzień. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl


© Gabriel Maciejewski
21-25 czerwca 2019
źródło publikacji:
www.Coryllus.pl





Ilustracja © domena publiczna / ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2