Rewolucjoniści zapowiedzieli, że będą na ulicy jeść banany, co ma wyrazić sprzeciw wobec cenzury i solidarność z prześladowanymi artystami.
Pewnie wszyscy wszystko wiedzą, ale dla porządku przypomnę, że „instalacja” artystyczna niejakiej Natalii Lach-Lachowicz vel Natalia LL, to nic innego jak popularne robienie loda, tyle że zamiast penisa „artystka” uprawia seks oralny z bananem.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tej aseksualnej ramocie, bo nie epatowanie seksem jest skandalem, ale poziom „sztuki”, który się na chama, jak wiele innych „poziomów”, ludziom wciska. W Muzeum Narodowym widziałem tylko serię zdjęć, natomiast całe „dzieło” jest ponad dziesięciominutowym filmikiem. Próbowałem to obejrzeć w całości i przyznaję, że nie dałem rady. Gdy facet ma 47 lat i widział w życiu bardzo wiele, poczynając od pierwszych doświadczeń z gołymi babami na plakatach z warsztatów samochodowych, przez filmy dla dorosłych na VHS, aż po „zajęcia praktyczne”, te kawalerskie i małżeńskie, to czegoś podobnego strawić się nie zdoła.
Cytując klasyka, i nie waham się użyć dosadnego stwierdzenia, to rzadkie gówno nie mieści się „w żadna rubryka”. W podstawówce robiliśmy taką „animację” na dwóch paskach papieru, z czego jeden pasek nawijało się na ołówek i energicznymi ruchami przesuwało po drugim pasku. W taki sposób powstawała animacja wzwodu penisa albo z ubranej baby robiła się goła baba. Nasze „instalacje” to wyżyny artyzmu i oryginalności, przy bananie na rykowisku, który trafił do Muzeum Narodowego. Nie ma chyba nic bardziej zużytego erotycznie niż toporna symbolika falliczna w formie banana i udawanie seksu oralnego z banem. Można takie „akty artystyczne” spotkać dosłownie wszędzie, na wspomnianych „fejsbukach” i „instagramach”, w najgłupszych amerykańskich komediach i w końcu w niemieckich „pornosach”, gdzie banan albo kiełbasa robi za stały „fetysz”.
Co wyróżnia nieprawdopodobną tandetę osiemdziesięciodwuletniej Natalii Lach-Lachowicz vel Natalia LL? Absolutnie nic, to jest takie samo dno, taki sam poziom, jak napisy CHWDP i „klaskanie u Rubika”, ale… Wystarczy, że do najpodlejszego chłamu dopisze się „Sztuka współczesna, instalacja Natalii LL” i jest jak w bajce o nagości króla. Stada kabotynów i nieuków pozbawionych jakiegokolwiek poczucia smaku, zobaczyły w wulgarnym kiczu wielką sztukę, tylko dlatego, że to badziewie zostało podpisane „sztuka”. Czy w takim razie warto milczeć, zgodnie ze szkołą falenicką, bo przecież wiadomo, że „artystce” chodzi o skandal i nagłośnienie swojej ramoty? Nie, nie warto, po pierwsze to nie ma sensu. Zawsze i wszędzie marne prowokacje będą się pojawiać, taka jest natura tandeciarzy, a milczenie to aprobata dla barbarzyństwa w sztuce.
Po drugie trzeba koniecznie pokazywać palcem i głośno krzyczeć, że chłam nie ma nic wspólnego z artyzmem, inteligencją, inspiracją, ale jest profanacją i prymitywizmem, który sztukę zabija. Z tej perspektywy, po pierwszym wewnętrznym proteście, uważam, że decyzja o powrocie „instalacji” do Muzeum Narodowego jest słuszna. Niech Polacy zobaczą jak marny gust i wrażliwość mają postępowe „elity”, które się podniecają robieniem loda na rykowisku, według instrukcji osiemdziesięciodwuletniej Natalii Lach-Lachowicz vel Natalia LL. Koniecznie trzeba to nagłośnić, co niniejszym czynię! W przyszłości podobne zero sztuki, do Muzeum Narodowego trafić nie może.
Ilustracja © domena publiczna / Archiwum ITP
Wideo © brak informacji / za: youtube.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz