Co wolno wojewodże…
— Panie Piperman, pan słyszałeś?
— Słyszeć, to ja słyszałem to i tamto – ale konkretnie o co pana biega, panie Biberglanc?
— No jak to o co? Przecież o wybory do tego – jak mu tam – a, do tego całego Parlamentu Europejskiego. Po co głupim gojom taki parlament, niech pan sam powie, panie Piperman?
— Co pan mówisz takie rzeczy?! Ony tam mają pieniądze, prawie tak duże, jak te, o które modliły się nasze Żydki w synagodze. Niech tam sobie mają, bo za te pieniądze ony zrobią wszystko, co my im każemy, a jak już zrobią, co my im każemy, to my sobie te pieniądze odbierzemy. Pan jesteś kupiec, panie Biberglanc, to pan wiesz, że czasami trzeba w głupich gojów zainwestowacz, żeby biznes sze kręczył. Na przykład pan im pożyczysz pieniądze, żeby ony kupiły sobie makagigi, co to pan dla nich sprzedasz – a ony potem będą całe życze to spłacacz. No to dlaczego ony nie mają mieć trochę pieniędzy?
— Nu, dlatego ja sze panu pytam, czy pan słyszałeś o te wybory.
— A dlaczego ja miałbym nie słyszecz o te wybory? W te wybory startowały takie konfederaty, co to podały o rozmowach, jak by tu głupie goje miały dacz nam 300 miliardów dolarów na roszczenia – no i ony sze nie dostały. A dlaczego sze nie dostały? A dlatego, że Forum Zydów Polskich ogłoszyło, że antyżydowskoszcz nie popłaca, więc wybory wygrał partia „rozsądnie prożydowska”.
— A co to znaczy, że ona jest „rozsądnie prożydowska”? Pan myszlisz, że może bycz partia prożydowska nierozsądnie?
— Ja chyba już pana mówiłem, że ja nigdy nic nie myszlę, ale jakbym ja myszlał, to bym pana powiedział tak: skąd wiemy, że jakasz partia jest prożydowska, nu? A stąd, że ona robi to wszystko, co my jej każemy. A co znaczy, że ona rozsądnie? A to, że ony najsampierw mówią, że ony nigdy nie zrobią tego, co my im każemy. To się głupim gojom bardzo podoba, ony myszlą, że to naprawdę i ony na taką partię głosują – a jak już zagłosują, to ta partia wtedy zrobi wszystko, co my jej każemy.
Znaczy, że jak ona by głupim gojom powiedziała: tak, my zrobimy wszystko, co nam każą starsze i mądrzejsze, to wtedy głupim gojom by sze to nie spodobało i ony głosowałyby na kogo innego, bycz może nawet na te paskudniki z Konfederacji?
Dobrze pan kombinujesz, panie Biberglanc – i dlatego Forum Żydów Polskich pokazało, jak sze zachowywacz, a pan Daniels nawet zażartował, że ony, te paskudniki z Konfederacji, dostały swoje 4,47, he, he…
— Ale ja słyszałem, że te paskudniki, to ruskie agenty, że im onuce śmierdzą. Tak mówiły głupie goje w rządowej telewizji.
— A co ony mają mówicz? Ony mają sze przezywacz, za to ony są płacone. Patrz pan panie Biberglanc, jak Beniamin Netanjahu jeżdży do Putina, żeby sze tam z nim namawiacz, to żaden głupi goj z rządowej telewizji, ani żaden inny nie piśnie słowa, bo ony wiedzą, że zaraz byszmy im pokazali, skąd wyrastają im nogi. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie – ony nawet mają takie przysłowie.
— No dobrze, teraz ony są rozsądnie prożydowskie, ale co będże jeszenią, jak ony bedą musiały przeforsowywacz to kompleksowe ustawodawstwo, o którym wspominał ten amerykański goj, Pompeo? Jak ony wtedy bedą udawały rozsądne?
— Aaaa, myszmy o wszystkim pomyszlały. Ony podejmą dyplomatyczną ofensywę, ony bedą mówiły, że ony przekonają tego Pompeo, żeby on w tym jeszennym raporcze dla Kongresu napisał, że Polska jest git i że żadnych roszczeń nie wolno sze od niej domagacz.
— No i co, i on tak napisze?
— Panie Biberglanc, jakbym ja nie wiedział, że pan jeteś kupiec, to ja bym pomyszlał, że pan jestesz dziecko. Nawet głupie goje z tej rozsądnie prożydowskiej partii nie myszlą, że ten Pompeo tak napisze.
— No to po co ony bedą robicz tę ofensywę?
— A po to, że ten Pompeo napisze, jak będzie trzeba, no i wtedy Kongresu powie, żeby płaczycz. No to ony wtedy będą muszały przygotowacz kompleksowe ustawodawstwo, a głupi gojom powiedzą tak: patrzcze, walczyliszmy jak lwy, ale trudno. Muszymy zapłaczycz, bo jak nie zapłaczymy, to nie będżemy mogły kupicz sobie Fortu Trump, a co my zrobimy bez Fortu Trump? Ten Fortu Trump to ma bycz przeczesz na Putina, zatem jak kto sze sprzeczywia Fortu Trump, to jest ruskim agentem i jemu szmierdzą onuce.
— I pan myszlisz, że głupie goje w to uwierzą?
— Ile razy mam pana powtarzacz, że ja nigdy nic nie myszlę? A dlaczego ony mają w to nie uwierzycz, jak ony teraz uwierzyły, że – wi hajst der goj? – a, ten Kaczyński, nie odda ani guzika? Ony oglądają telewizję, jak nie jedną, to drugą – a powiedz pan sam, panie Biberglanc – co ony tam zobaczą? Ony tam zobaczą, że jak ktosz nie będże prożydowski, rozsądnie, czy nie, to on nie ma co szukacz w polityce. No to ony będą wierzycz, a nawet jak nie będą, to będą udawały, że wierzą.
— Co pan mówisz takie rzeczy, panie Piperman? Ony wszystkie uwierzą, nawet te paskudniki, co to wygrały 4,47?
— Paskudniki nie muszą wierzyć, bo paskudników rozgromi resort. Ony sobie myszlą, że ony mogą sze tu bawicz w nacjonalismus. Ale Unia Europejska walczy z ekstremistamy i populistamy, a jak ona walczy? Ona walczy ze wszystkich sił swoich, a jak ona walczy ze wszystkich sił swoich, to także ze sił specjalnych, znaczy sze – resortowych. Pan sze nie martw paskudnikamy, bo paskudników ony wyszlą do Berezy jako ruskich agentów, co to im szmierdzą onuce. Nacjonalismus to mogą sobie uprawiać starsze i mądrzejsze, a nie jakieś głupie goje, co to mają te przysłowie – jak ono ydże? – A – co wolno wojewodże to nie tobie, smrodże!
— No to git – ale czy goje sze nie zbuntują?
— Panie Biberglanc – żeby głupie goje sze zbuntowały, to ony muszałyby mieć jakichś przywódców, jakichś – jak to sze mówiło za Stalina – zaczinszczikow. A skąd ony mają miecz zaczinszczikow, jak biskupy zostały nastraszone przez tych Sekielskich? Ony teraz bedą skwapliwie korzystacz z okazji, żeby siedziecz cicho, bo inaczej zaraz jakiesz dżecko przypomni sobie, że było molestowane, a wtedy – szwienty Boże nie pomoże!
— No to po co Michniku zdemaskował tego – wi hajst der goj? – a – tego Lisińskiego, że wyłudżył pieniądze?
— A po to, żeby sze głupim gojom nie poprzewracało w głowach. Przemysłu molestowania to muszą kontrolowacz takie jak my, a nie takie, jak ony, bo inaczej przemysłu holokaustu mógłby uczerpiecz, a co wolno wojewodże, to nie tobie smrodże. Ach, choczaż to wymyszliły głupie goje, to mnie sze ono podoba, to przysłowie!
Na Dzień Dziecka
Cóż za zbieg okoliczności, że film braci Sekielskich o księżach-pedofilach ukazał się nie tylko przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, ale przede wszystkim – przed Międzynarodowym Dniem Dziecka! Może nie byłoby w tym niczego osobliwego, gdyby nie okoliczność, że w środowiskach postępowych za najlepsze remedium na pedofilię uznano edukację seksualną. Im wcześniej takie jedno z drugim dziecko nauczy się rozróżniać między dotykiem dobrym, a dotykiem złym, to wtedy wystarczy, że tylko rzuci okiem i od razu nawet w tłumie wyłowi pedofilów, podobnie jak jeden przyzwoity rozpoznaje w tłumie drugiego przyzwoitego, kierując się wyłącznie zapachem. Zgodnie z prawem Murphy’ego, jeśli coś złego może się stać, to na pewno się stanie, puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że mamy rok 2050 i lekcję z przedmiotu: edukacja seksualna” w pierwszej klasie szkoły podstawowej – bo lekcje w klasach starszych trudno jest sobie nawet wyobrazić.
Ale zanim przejdziemy do edukacji, wypada rzucić okiem na nasz bantustan. Po zakończeniu drugiej kadencji prezydenckiej pana Roberta Biedronia, prezydentem naszego bantustanu już drugą kadencję jest Rafalala. Rząd, na którego czele stoi osoba legitymująca się dokumentami wystawionymi na nazwisko... - no mniejsza o to - w każdym razie w okolicznych bantustanach nazywana jest Zgrzybiałą Lady – więc rząd nie skąpi grosza na rozrywki, w związku z czym w dużych miastach przy każdej ulicy jest państwowy darkroom, gdzie sodomici płci obojga oddają się swoim ulubionym rozrywkom, a w miasteczkach i wsiach, na użytek przemysłu rozrywkowego przeznaczono dawne kościoły, jako że pod pretekstem pedofilii wyższe duchowieństwo zostało wyaresztowane i obecnie ostatni Mohikanie tego stanu dożywają wyroków dożywotniego więzienia. Majątek kościelny, który nadawał się do spieniężenia, został rozdysponowany między ofiary pedofilii pod kierunkiem organizacji przemysłu molestowania. Naturalnie nie obyło się bez afer, bo niektóre ofiary zgłaszały się kilkakrotnie, oskarżając o pedofilię kogo popadnie, co zaczęło zagrażać stanowi posiadania głównych przedsiębiorstw przemysłu molestowania. Wskutek energicznych śledztw przypadku konfabulacji zostały zdemaskowane i przykładnie ukarane. Surowe zarządzenia zabraniają wykonywania zawodu duchownego, a na użytek opinii publicznej, w ramach leninowskich przykazań o organizatorskiej funkcji prasy, Judenrat żydowskiej gazety dla Polaków urządzał ucieszne parodie nabożeństw i religijnych ceremonii katolickich – bo jedynym wyznaniem uznanym przez państwo stał się judaizm. Teraz te parodie też zostały zaniechane, bo młode pokolenie przestało rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Przechodząc tedy do edukacji wypada zacząć od seksedukatorek – bo wydaje się, że nawet na tle sfeminizowanego środowiska nauczycielskiego, środowisko seksedukatorów jest sfeminizowane jeszcze bardziej, być może nawet – w 100 procentach. Ponieważ strajk nauczycieli o godne życie zakończył się – jak dotąd – niepowodzeniem, wydaje się, że również seksedukatorzy będą musieli dorabiać sobie na boku. Nie wiadomo, czy w tej branży rynek korepetycji rozwinie się w stopniu wystarczającym, więc nie jest wykluczone, iż seksedukatorki będą zmuszone do komercjalizowania swojej wiedzy i umiejętności na przykład w agencjach towarzyskich, bo – jak mówi poeta - „nie jest światło, by pod korcem stało”. Zatem pani nauczycielka wprawdzie przychodzi na zajęcia z dziećmi nieco wyeksploatowana, ale poczucie obowiązku, no i oczywiście – pedagogiczne powołanie – jednak dochodzi do głosu i lekcja na temat dotyków się zaczyna. Pani rozkłada się na katedrze, zdejmuje bieliznę, rozchyla uda i woła prymusa z pierwszej ławki”:
— Jasiu, podejdź tu blisko, wyciągnij rękę i mnie dotknij. Nie, nie tutaj, tylko niżej. Nie, nie, za nisko, trochę wyżej – o teraz dobrze. Widzisz Jasiu, to jest dotyk dobry. Wy wszyscy podejdźcie tutaj i zobaczcie, gdzie Jasio mnie dotyka. Dotyk w tym miejscu jest dobry i zaraz się o tym przekonacie. Jasiu, teraz poruszaj paluszkiem zgodnie ze wskazówkami zegara. Ze wskazówkami zegara mówię! No jak ruszasz? Jak ruszasz! Odwrotnie! O, teraz dobrze. Ale nie bądź taki drewniany, ruszaj coraz szybciej, o tak, tak, tak! Ach, ach, ach Jasiu, dobry z ciebie uczeń, jeszcze szybciej, oooo, taaak, taaak...
Przyszedłszy do siebie pani nauczycielka wkłada bieliznę, schodzi z katedry, siada na krześle i rozpoczyna część teoretyczną.
— To co pokazał wam Jasio, to jest taki dobry dotyk, który nazywa się petting. Powtórzcie: petting. No, głośnie, chórem: pet-ting! Teraz otwórzcie zeszyty i zapiszcie: jednym z dobrych dotyków jest petting.
Tymczasem za ostatnią ławką, za którą stoi wieszak na uczniowskie płaszcze, słychać jakieś odgłosy. Jednocześnie pani nauczycielka widzi, że jeden uczeń, który został w pierwszej klasie już chyba na trzeci, albo nawet na czwarty rok, gdzieś zniknął. Pyta zatem:
— Gdzie jest Mędzia?
— Za wieszakiem – odpowiadają chórem uczniowie.
— A co tam robi? - pyta pani.
— Branzluje się.
— Mędzia, wyjdź stamtąd i przestań się branzlować! Nawiasem mówiąc, nie mówi się „branzlować”, tylko uprawiać masturbację – ale o tym będziemy się uczyli dopiero w drugim półroczu. Tymczasem zapiszcie w kajecikach: nie mówimy „branzlować się”, tylko – uprawiać masturbację. Józiu, pokaż, co tam nabazgrałeś? No jak piszesz: „masturbację”, jak? Przecież pisze się przez „u” zwykłe, a nie kreskowane!
— Ale myśmy nie znali tego słowa, nie wiedzieliśmy, że takie słowa są – wołają jeden przez drugiego uczniowie – to skąd mieliśmy wiedzieć, jak to pisać?
W klasie narasta hałas, uczniowie przyjmują coraz bardziej agresywną postawę, na szczęście rozlega się dzwonek i pani nauczycielka z ulgą kończy lekcję.
Przed półroczem wszyscy nauczyciele muszą przeprowadzić klasyfikację uczniów, co wymaga zrobienia różnych sprawdzianów – również w dziedzinie seksedukacji. Pani przychodzi do klasy, sprawdza obecność, a potem powiada:
— Dzisiaj będziemy mieli sprawdzian z tego, czegoście się w tym półroczu nauczyli. Wstajemy i zdejmujemy majteczki. No, z życiem, z życiem! To teraz Jasio z Haneczką pokażą dobre i złe dotyki. — Ale Haneczki nie ma – wołają jeden przez drugiego uczniowie.
Okazuje się, że nie ma też Józia, który od jakiegoś czasu siedzi z Haneczką za parawanem z uczniowskich ubrań.
— Józiu, co ty tam za parawanem? Wyłaź stamtąd, puść Haneczkę i opowiedz nam bajeczkę - próbuje ratować sytuację pani.
Józio więc zaczyna opowieść o cipie i pupie, kiedy to cipa ucina umizgi pupy taką oto tyradą: „Na co cipa jej odpowie: co ci stara pupo w głowie? Pierdzisz, śmierdzisz, hałasujesz i apetyt tylko psujesz!” Józio kończy, wszyscy się śmieją, a pani próbuje kontynuować sprawdzian.
Zatem na środek klasy wychodzi Jasio z Haneczką i zaczynają demonstrować różne dotyki, to znaczy – dobre i złe, co pani obserwuje z dziennikiem w ręku, a kiedy kończą – wpisuje oceny. Dobry dotyk polega na tym, że Jasio robi Haneczce petting, a potem wdzięczna Haneczka robi Jasiowi „loda”. Ale Jasio i Haneczka to prymusi, a w przypadku gorszych uczniów sprawdzian wypada gorzej. Niektórzy nie odróżniają dotyków dobrych od złych i dotykają się jak leci i w co popadnie – ale pani wie, że nie wolno jej nikogo wykluczyć, dyskryminować ani stygmatyzować, więc niezależnie od tego, jak sprawdzian wypada, stawia oceny dobre lub bardzo dobre – byle w papierach był porządek.
— Kochani moi, świetnie wam poszło, wszyscy wygrali i wszystkim należy się pierwsza nagroda. Toteż taką nagrodę każdy z was zdobył w postaci promocji na następne półrocze, w którym przejdziemy do szkolenia bardziej zaawansowanego. Będziemy szkolić się w różnych orientacjach, żeby każdy z was był gotowy zasilić szeregi LGBT i w ten sposób osiągnąć specjalne stany świadomości – kończy zajęcia pani nauczycielka
Rozpoczyna się drugie półrocze, w którym edukacja wkracza w wyższy etap. O ile w pierwszym półroczu uczniowie szkolili się w dobrych i złych dotykach na zasadzie hetero, o tyle w drugim półroczu program zakłada, że każdy uczeń musi zapoznać się z rozmaitymi orientacjami. Zatem o ile w pierwszym półroczu chłopcy dotykali się z dziewczynkami, to teraz odwrotnie – chłopcy dotykają się z chłopcami, a dziewczynki – z dziewczynkami. Prymusi, to znaczy – Jasio i Haneczka - potrafią się jakoś przestawić na orientację, ale uczniowie mniej pojętni mają trudności. Toteż kuratorium zaleca, by nauczyciele, to znaczy – edukatorzy – angażowali się bardziej i demonstrowali poszczególne dotyki metodą poglądową. Ponieważ jednak siłą inercji pedofilia jest nadal surowo karana, zgodnie z ustawodawstwem przyjętym przed laty, jeszcze przez rząd tak zwanej „dobrej zmiany” - edukatorzy muszą do takich pokazów angażować osoby z zewnątrz, które za wynagrodzeniem pokazują, co tam trzeba. W rezultacie nawet najbardziej ociężali uczniowie już po dwóch miesiącach nabierają eksperiencji w technikach orientacyjnych i bez trudu potrafią się wyobracać od przodu i od tyłu. Ponieważ klasówki z masturbacji i zoofilii przewidziane są dopiero w następnej klasie, pani edukatorka przechodzi od rewolucyjnej praktyki do rewolucyjnej teorii.
— Powiedzcie dzieci, w co się bawicie – oczywiście poza lekcjami, bo lekcje, to nie zabawa, nawet poza szkołą.
— My się bawimy w „Rolnika na dolinie” - odpowiadają chórem uczniowie.
— W „Rolnika na dolinie”? A co to takiego? - pyta pani.
Ponieważ dzieci nie wiedzą, co jej odpowiedzieć, pani wywołuje Zosię, żeby pokazała, o co chodzi. Zosia zaczyna śpiewać: „Rolnik na dolinie, hejże hejże hejże ha, rolnik na dolinie. Rolnik bierze żonę. Hejże hejże...” - i tak dalej. „Żona bierze dziecko. Hejże...” - i tak dalej. „Dziecko bierze nianię... Niania bierze kotka. Kotek bierze myszkę. Myszka bierze serek” – śpiewa Zosia i podniesionym głosem kończy: „ser zostaje w kole, bo nie umiał w szkole tabliczki mnożenia, ani podzielenia...”
— Siadaj Zosiu – powiada pani. — A od dawna wy się w to bawicie? Kto was tego nauczył?
Dzieci wiedzą, że takich informacji nikomu nie wolno przekazywać, więc przezornie odpowiadają, że od zawsze. Pani nie posiada się ze zgrozy: oto jakie pozostałości pozostawia katolskie wychowanie! — Owszem, możecie się bawić niechby i w rolnika, ale nie tak, jak dawniej, tylko po europejsku.
Ponieważ dzieci nie wiedzą, jak śpiewać tę piosenkę po europejsku, pani wyjaśnia:
— Po pierwsze, nie „rolnik”, bo taki rolnik to męska szowinistyczna świnia i nie po to Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, której pomniki stoją na każdym rogu ulicy nie szczędząc... - no mniejsza z tym – walczyła o równości płciowe, żebyście wy teraz śpiewały takie rzeczy. Zatem nie żaden „rolnik” tylko „wspólnota produkcyjna” i nie „na dolinie”, tylko „na subwencji z Unii Europejskiej”. I co to znaczy, że on „bierze żonę”? Nie „bierze” i nie żadną „żonę”, tylko wspólnota produkcyjna tworzy związek partnerski. Dopiero ten związek partnerski może „brać”, to znaczy – adoptować dziecko zapłodnione w szklance w specjalnym kombinacie, realizującym program „kukułczego jaja”, dzięki któremu świat zostanie zaludniony przedstawicielami najlepszej, eksportowej rasy. Takiemu dziecku potrzebna będzie niania, która już w okresie niemowlęcym pozwoli mu odkryć własną seksualność. Zatem nie tyle „dziecko bierze nianię” co niania bierze dziecko, żeby zrobić z niego człowieka na miarę naszych wspaniałych czasów. A ten kotek, to niby dlaczego? Po co niani kotek? A znowu „myszka”, to jakieś nieporozumienie. Żadnych myszek, ani innych eufemizmów tu nie będzie. Macie nazywać organy płciowe ich naukowymi nazwami. Ja żadnych „myszek” nie będę tu tolerowała. No i co to znaczy, że „ser zostaje w kole”? To wykluczenie i stygmatyzacja! Zamiast tego trzeba śpiewać: wszyscy siedzą w kole, bo poznali w szkole techniki mnożenia. Tak się to śpiewa po europejsku — kończy wykład pani, dodając, że jutro nauczymy się melodii.
Jak widzimy, przed dziećmi i młodzieżą rysują się świetlane perspektywy, zwłaszcza kiedy Unia Europejska przedstawi odpowiednią dyrektywę, którą nasze europejsy – wszystko jedno - czy z obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, czy z obozu zdrady i zaprzaństwa – w podskokach wykonają, niezależnie od zaklęć wypowiadanych podczas kampanii wyborczych.
Do nieba i do piekła
Wybory do Parlamentu Europejskiego, jakie odbyły się w Polsce w ostatnią niedzielę maja („ta ostatnia niedziela, więc nie żałuj jej dla mnie...”) są rodzajem rozpoznania walką przed jesiennymi wyborami do tubylczego Sejmu i Senatu. Parlament Europejski, wbrew swej nazwie, nie jest parlamentem w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, to znaczy – nie jest organem władzy ustawodawczej. Tak naprawdę, to nie jest żadnym organem władzy, bo pierwotnie był pomyślany jako „organ opiniodawczy”, czyli taki demokratyczny kwiatek do unijnego kożucha, ale dla powagi dodano mu kompetencje w postaci możliwości odrzucenia w całości albo przyjęcia w całości unijnego budżetu i możliwości odrzucenia albo zaakceptowania składu Komisji Europejskiej in corpore. Poza tym posłowie do PE mogą wygłaszać dwuminutowe, gniewne przemówienia i uchwalać rezolucje, nawet przeciwko trzęsieniom ziemi lub lodowcom. Prawdziwe w tym wszystkim są tylko pieniądze, dzięki czemu poseł, nawet po jednej kadencji, jest ustawiony na resztę życia. Dlatego też większość partii rozpartych w poszczególnych krajach UE w centrum politycznej sceny, traktuje PE jako rodzaj politycznej emerytury. W Polsce też – o czym świadczą kandydatury posłów zarówno z PiS, jak i Frontu Jedności Narodu, skupiającego PZPR, ZSL i Sicherheitsdienst Polen (SD) z satelitami w rodzaju epigonów Nowoczesnej, będącej następczynią Ruchu Palikota i poprzedniczką „Wiosny” - partii najsłynniejszego sodomity w Polsce, czyli pana Ryszarda Biedronia. Parlamentarzystą europejskim z Koalicji został m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller i Marek Belka, a w obozie przeciwnym – pan Jacek Saryusz-Wolski, który też z PZPR-owskiego komina wygartywał. Można by zatem powiedzieć, że beneficjentem tych wyborów została PZPR, gdyby nie to, że do Parlamentu Europejskiego Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński zesłał sporą część ekipy „dobrej zmiany”. Oznacza to, że jeśli wybrańcy nie zrezygnują z mandatów na rzecz uprzednio upatrzonych kandydatów, nastąpi kolejna rekonstrukcja rządu, a na podstawie personaliów można będzie dedukować, w jakim kierunku będzie on popychał nasz nieszczęśliwy kraj.
PiS uzyskało najlepszy wynik, w postaci 45,38 procent głosów. Obóz zdrady i zaprzaństwa uzyskał 38,47 procent, „Wiosna” Roberta Biedronia – 6,06 procent. Konfederacja z wynikiem 4,55 procent nie przekroczyła progu, podobnie jak Kukiz 15, który dostał tylko 3,69 procent, a „Razem” pana Zandberga – 1,24 proc. Jeśli jednak obóz zdrady i zaprzaństwa jeszcze bardziej się skonsoliduje, to znaczy – wchłonie „Wiosnę” i „Razem”, to może uzyskać wynik lepszy od obecnego rezultatu PiS, bo 45,77 procent. PiS w tej sytuacji będzie bezlitośnie zwalczało Konfederację, a zwłaszcza – ruch narodowy, który zwraca się do elektoratu pogranicznego. Już teraz telewizyjni funkcjonariusze zdemaskowali Konfederację jako „ruskich agentów” - co na jesieni zapowiada prawdziwą jatkę. Chodzą słuchy, że już teraz do walki zostały włączone „służby”, a skoro tak, to kto wie, czy jesienią nie dostaną zadania, również w zakresie „mokrej roboty”. Kukiz 15 istnieje, jak sądzę, już tylko siłą inercji, bo przez ostatnie 4 lata nie potrafił na falę „antysystemowości”, która wepchnęła go do Sejmu, nałożyć żadnego sensownego programu, ani nawet czegoś powiedzieć. Może zatem podzielić los Akcji Wyborczej „Solidarność”, która okazała się formacją jednorazowego użytku.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jeden wątek. Otóż zarówno rząd obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i obecny rząd „dobrej zmiany” przyznały kilkadziesiąt tysięcy polskich paszportów Izraelitom. Pan prezydent Lech Kaczyński osobiście wręczył polskie paszporty potomstwu stalinowskiego zbrodniarza Oskara Szyi Karlinera. Jest oczywiste, że jeśli ci świeżo upieczeni obywatele polscy wzięli udział w głosowaniu, to raczej poparli PiS, ze zrozumieniem puszczając mimo uszu tromtadrackie deklaracje Naczelnika Państwa, że nie odda im ani guzika. Na ten trop naprowadza nas deklaracja Forum Żydów Polskich, które zwróciło uwagę, że antysemityzm „nie popłaca”, natomiast popłaca „łagodny filosemityzm”. Skoro tedy „łagodny filosemityzm” zapewnił PiS-owi najlepszy wynik, to jest prawie pewne, że już wkrótce ten filosemityzm rozgorzeje pełnym blaskiem serca gorejącego. Przybierze to postać szkalowania właśnie Konfederacji, o ile oczywiście przetrwa ona w tych warunkach aż do jesieni. Dodatkową poszlaką, że na nią właśnie wskazuje nieubłagany palec, jest dowcip Naszego Najnowszego Przyjaciela, pana sierżanta sztabowego Jonatana Danielsa, który zażartował (Jak wam się żyje – zażartował towarzysz Chruszczow. Znakomicie – zażartowali kołchoźnicy), że Konfederacja uzyskała 4,47 procent. Kropkę nad „i” postawił pobożny wicepremier Jarosław Gowin, któremu jacyś święci pańscy – no bo któż by inny? - podszepnęli, że politycy Konfederacji będą smażyć się w piekle politycznym z powodu swojego antysemityzmusa. Widać wyraźnie, że w obozie „dobrej zmiany” zapanowało przekonanie, że łagodny filosemityzm stanowi przepustkę do politycznego nieba, a stąd już blisko do „judeochrześcijaństwa”, którego znamiona widziałem w katedrze w Essen, gdzie naprzeciw głównego ołtarza wystawiono okazałą menorę, której nie powstydziłaby się nawet świątynia zbudowana przez Heroda.
Nawiasem mówiąc, właśnie w Niemczech dowiedziałem się o pewnym przejawie filosemityzmu łagodnego, który stopniowo będzie rozgrzewał się aż do białości. Otóż będzie to „ofensywa dyplomatyczna”, której celem będzie „przekonanie” amerykańskiego sekretarza stanu, by w jesiennym raporcie dla Kongresu Polskę pochwalił i zwolnił od obowiązku zaspokojenia żydowskich roszczeń. Obawiam się, że ta „ofensywa” pana Pompeo nie przekona i zakończy się ona tak samo, jak nowelizacja ustawy o IPN – i o to właśnie chodzi, bo wtedy Naczelnik Państwa, który wie, że jego władza wisi na cieniutkiej nitce amerykańskiego poparcia, powie swoim wyznawcom: walczyliśmy jak lwy, ale trudno – trzeba Żydom zapłacić haracz, bo inaczej nie będziemy mogli sfinansować Fortu Trump i w ogóle. Jestem pewien, że znaczna część wyznawców, a może nawet wszyscy w to uwierzą, tak samo, jak uwierzyli, że pan prezydent Lech Kaczyński „musiał” ratyfikować traktat lizboński, bo w przeciwnym razie zostałby przełożony przez kolano i dostałby strasznie dużo klapsów.
Ostatnie wybory pokazały, że w Polsce umacnia się system dwupartyjny, a scena polityczna została zdominowana przez dwa ugrupowania socjalistyczne, które pięknie różnią się między sobą tym, że jedno, to znaczy – obóz zdrady i zaprzaństwa – jest bezbożne i po staremu „gryzie proboszcza”, może nie aż tak zażarcie, jak pan Biedroń, niemniej jednak, podczas gdy drugie – to znaczy – obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm – jest pobożne i do proboszcza się łasi. Jest to całkowicie zgodne z linią polityczną UE, która oficjalnie zadeklarowała, że będzie zwalczała „ekstremizm” i „populizm”, a więc wszelkich konkurentów partii establishmentu – również przy pomocy bezpieczniaków. W ten sposób IV Rzesza stopniowo ujawnia swoje faszystowskie oblicze, bo socjalizm – wszystko jedno: internacjonalnym czy narodowy – musi być wszędzie taki sam.
© Stanisław Michalkiewicz
30 maja - 2 czerwca 2019
www.MagnaPolonia.org / www.Michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
30 maja - 2 czerwca 2019
www.MagnaPolonia.org / www.Michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des
UAKTUALNIENIE: 2019-06-02-00:17 CET
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz