OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Wiedźmin” Netflixa

Wiedźmin – tragedii nie ma


Nie potrafiłem się powstrzymać i tuż po premierze obejrzałem co nieco netfixowgo Wiedźmina. Na początek skonsumowałem trzy odcinki, w końcu używki należy sobie rozsądnie dawkować. Producenci Netfixa mieli podwójnie trudne zadanie: by sprostać oczekiwaniom fanów musieli zmagać się jednocześnie z oryginałem literackim jak i jego niezwykle popularną adaptacją w postaci gry Wiedźmin III Dziki Gon.

Niełatwa sprawa zważywszy, że filmowe adaptacje literatury zazwyczaj bywają albo piękne albo wierne (że lekko sparafrazuję Voltaire'a). W tym galimatiasie scenarzyści spróbowali odnaleźć złoty środek, co udało się raczej średnio. W pierwszych dwóch odcinkach stanowiących dość wierne odbicie literackiego pierwowzoru fabuła nie jest przesadnie atrakcyjna. Natomiast w trzecim, w którym proza Sapkowskiego stanowiła zalewie inspiracje dla scenarzystów, scenariusz najzwyczajniej nie trzyma się kupy. To najsłabsza strona serialu.

Producenci zadbali by ich kreacja wyraźnie odróżniła się od popularnej gry. Jednak „inaczej” nie zawsze oznacza „lepiej”, stąd w kilku przypadkach osiągnęli dość kuriozalny efekt. Pal licho drobiazgi, jak zbroje Nilfgardczyków, wyglądające na dzieło krasnoluda z kasztelu Wrońce. Natomiast dobór aktorek do ról Yennefer i Triss to już grube nieporozumienie. Zwyczajnie nie pasują do postaci z literackiego pierwowzoru.

Reasumując: pierwsze odcinki netfixowgo Wiedźmina nie oczarowały mnie, choć tragedii też nie ma. Dzisiaj wieczorem drugie podejście do tematu, może dla odmiany czeka mnie jakieś miłe zaskoczenie.


© Przemysław Piasta
brak daty publikacji
dostęp: 22 XII 2019, źródło publikacji:
www.mysl-polska.pl





Wiedźmin od Netflix ostro krytykowany w recenzjach. Przegląd ocen


Miał być wielki hit (wg marzeń niektórych fanów na miarę "Gry o Tron") a wyszła z tego tylko raczej przeciętna produkcja. Tak wynika z pierwszych recenzji "Wiedźmina" od Netflixa.

"Wiedźmin", który debiutuje dziś w Netflixie, nie zgarnia zbyt wielu pochwał w recenzjach. Redakcja GameSpot, która wystawiła produkcji ocenę 4/10 zarzuca jej straszny narracyjny chaos i niespójność. Odcinkom nowej produkcji brakuje też porządnych dialogów. Większość konwersacji wypada mało autentycznie. W szczególności scenariusz zawodzi, kiedy przedstawia historię Yennefer.

Wiedźmin ma problem z chaotycznym scenariuszem


The Guardian wlepił "Wiedźminowi" ocenę 3/5. Z kolei portal EW.com wystawił serialowi najniższą możliwą ocenę (1/5), twierdząc, że "Netflixowy Wiedźmin jest po prostu okropny". Głównym zarzutem redakcji jest nuda, która wieje z ekranu. Odcinki mają być przesadnie rozwleczone i często pozbawione istotnych wydarzeń. Redakcja Games Radar wystawiła serialowi ocenę 5/10, twierdząc, że serial nie dorasta do pięt "Grze o Tron". The Independent był również krytyczny, wystawiając ocenę 2/5. The New York Times wystawił 6/10, a The Hollywood Reporter 5/10.
"Wiedźmin to chaotyczny zlepek wątków fabularnych wrzuconych w tak niedorobiony świat, że prawie się go nie dostrzega. Oglądanie tego przypomina trochę grę wideo, gdzie śmierć, restarty i poboczne wątki sprawiają, że czasami nie jesteś pewny, gdzie się znajdujesz w narracji. Niestety z serialu nie płynie nawet odrobina przyjemności"
- napisał redaktor The Independent.
"Wiedźmin" na Rotten Tomatoes posiada w tym momencie 63% pozytywnych ocen. Średnia ocen serialu na Metacritic to obecnie 5,3/10.

Ciekawe jednak jak serial ocenią fani książek. […]

Porównanie scen z gry

Na deser zerknijcie na filmik przygotowany przez IGN, w którym porównano sceny serialowe z produkcjami CDP RED:




© Bartosz Dawidowski
20 grudnia 2019
źródło publikacji:
www.ppe.pl





Widzieliśmy „Wiedźmina”. Netflix najlepsze zostawia na później. Recenzja serialu


Najbardziej wyczekiwany serial roku? “Wiedźmin” z pewnością wzbudza ogromne emocje, a tak intensywnej promocji serialu Netfliksa dawno w Polsce nie widzieliśmy. Widziałem już pięć odcinków nowej produkcji magnata VOD i muszę Wam powiedzieć, że nikt nie powinien być nim rozczarowany, a niektórzy będą bardzo zadowoleni.

Oczekiwania widzów wobec “Wiedźmina” są gigantyczne. Mamy grupę fanów gier, którzy na pewno będą doszukiwali się w serialu elementów, które zostały zainspirowane produkcją CD Projekt RED. Inni zaś będą bacznie przyglądać się, jak wiele treści z książek powędrowało na ekran. Wielkiemu testowi poddany zostanie też Henry Cavill, który mocno starał się, by tę rolę dostać. Przed nie lada egzaminem stoi też reszta obsady, a także ekipy odpowiadające za efekty specjalne, kostiumy oraz scenografię. I wreszcie scenarzyści – fabuła Netfliksowego “Wiedźmina”. Widzowie będą bardzo uważnie analizować każdą składową serialu, a dyskusje na pewno będą toczyć się przez wiele dni od jego premiery. Wszystkie 8 odcinków zadebiutuje 20 grudnia. Jak pisałem, pięć z nich już widziałem, więc mam za sobą już ponad połowę opowieści, którą przygotowali twórcy.

Czy “Wiedźmin” to dobry serial?


Odpowiadając krótko: tak. Uważam, że na przestrzeni tych pięciu odcinków twórcy zdążyli mnie zaskoczyć, zadowolić i zachęcić do dalszego oglądania. Pod względem wizualnym można dostrzec gdzieniegdzie delikatne niedociągnięcia, ale byłem naprawdę usatysfakcjonowany poziomem efektów specjalnych jakich użyto w serialu. Mówię tu nie tylko o czarach i magii używanej przez bohaterów, ale także krajobrazach i lokalizacjach, które trzeba było wymalować na komputerze zastępując zielone tło za aktorami. Stylistyka “Wiedźmina” mi się podoba i choć nie będzie się pokrywać z wyobrażeniami wszystkich, to odwalono tu kawał naprawdę dobrej roboty. Odwiedzane lokalizacje są różnorodne i bardzo klimatyczne, zaś kostiumy nie odbiegają od jakości tych w najlepszych i najdroższych produkcjach. Paradoksalnie, podczas seansu nie odpowiadało mi tylko jedno – niektóre z bardziej kameralnych scen wyglądały, jakby nie poświęcono im tyle uwagi, co tym z większym rozmachem.

Czy Henry Cavill dobrze gra Geralta?


Aktorsko “Wiedźmin” wypada znakomicie, a wśród obsady bryluje (oczywiście) Henry Cavill, u którego w wielu scenach ewidentnie widać ogromną satysfakcję z grania Geralta. Dynamiczne ujęcia z jego udziałem i sceny walki to wyćwiczone niemal do perfekcji schematy, które wyglądają wiarygodnie i przekonująco (ciekawe, czy ktoś ucierpiał podczas ich kręcenia). W pozostałych momentach Cavill stara się być jak najmniej elegancki i delikatny, jak tylko potrafi, co widać (słychać) też w zmianie głosu – jest niższy i bardziej szorstki. To była bardzo dobra decyzja.

Jednym z największych zaskoczeń była dla mnie reszta obsady, która staje na wysokości zadania. Na ekranie obok Cavilla można zobaczyć inną znajomą twarz Larsa Mikkelsene, ale pozostałych aktorów w większości widzieć będziecie po raz pierwszy. Anya Chalotra, czyli Yennefer z Vengerbergu, wcale nie przekonała mnie do siebie na samym początku, ale z biegiem czasu jej postać dojrzewa na ekranie, a Anya zdaje się coraz pewniej czuć w tej roli. Ciri nie zdążyła jeszcze wykazać się wszystkim, co ma do pokazania, więc pozostaje trochę tajemnicą, ale perspektywy są bardzo dobre. Sporą sympatią darzę Joey’ego Batey’a, który wciela się w Jaskra. Jestem przekonany, że nie tak widzieli go czytelnicy w swoich wyobrażeniach, ale postać pasuje do całokształtu właśnie w takiej formie, jaką prezentuje.

Fabuła serialu „Wiedźmin” od Netfliksa


Kluczem do sukcesu lub jego braku może okazać się fabuła, bo warstwa audiowizualna jest w pełni satysfakcjonująca. Muzyka, co prawda, nie zapadła mi w pamięć, ale zgrabnie wkomponowuje się w to co widzimy na ekranie albo przewodzi akcji budując odpowiednią atmosferę i klimat.

Historię w 1. sezonie oparto na dwóch tomach opowiadań „Ostatnie życzenie” i „Miecz przeznaczenia”. Oczywiście, że doszło do kilku zmian, a najbardziej odczuwalną i zauważalną będzie wyniesienie na pierwszy plan postaci Ciri i Yennefer, które dostają własny czas na ekranie i śledzimy ich losy na przemian z przygodami Geralta. Dzięki takiemu zabiegowi nie powinniśmy narzekać na nudę i przyznam szczerze, że takie przełożenie książek Andrzeja Sapkowskiego na scenariusz – choć dość ryzykowne – opłaciło się.

To był przyjemny seans, ale czekam na więcej


Jestem gotów napisać, że największe zarzuty wobec serialu będą mieli ci, którzy zawiesili mu poprzeczkę niebotycznie wysoko. Do takich sytuacji dochodzi, gdy weźmiemy pod uwagę grupę prawdziwych fanów książek albo gier. Do seansu podszedłem z otwartą głową i jestem zadowolony z tego, co zobaczyłem. Skąd taka, a nie inna ocena? Ponieważ na przestrzeni 5 odcinków nie poczułem się zachwycony, tym co oglądam, lecz mile zaskoczony. W mojej ocenie to i tak bardzo duże osiągnięcie twórców, na barkach których spoczywała ogromna odpowiedzialność przeniesienia na ekran prozy Sapkowskiego. Przy pierwszym sezonie działano trochę po omacku, nie wiedząc co przypadnie widzom do gustu, a co nie. Mając taką wiedzę po premierze “Wiedźmina”, scenarzyści i reżyserzy będą wiedzieli w jakim dokładnie kierunku należy zmierzać tworząc 2. sezon, dlatego śmiem twierdzić, że najlepsze odcinki “Wiedźmina” dopiero przed nami.

Ocena pięciu pierwszych odcinków serialu „Wiedźmin” – 7/10


© Konrad Kozłowski
20 grudnia 2019
źródło publikacji:
www.antyweb.pl





Wiedźmin - recenzja serialu. Produkcja fantasy ze średniej półki. Tylko i aż tyle


Wiedźmin od Netfliksa? To na niektórych fanów serii gier CD Projekt RED działało jak płachta na byka. Poprawność polityczna, czarne elfy, cenzura, brak słowiańskości - to tylko niektóre hasła, rzucane pod trailerami. Od początku było jednak wiadomo, że będzie to nieco inne spojrzenie na świat Geralta i czerpiące przede wszystkim z książek, nie gier.

Paradoksalnie to właśnie ogromny sukces gier dał uniwersum taką popularność na Zachodzie i po części otworzył furtkę, do której od lat dobijał się ze swoim projektem stworzenia firmowego Wiedźmina Tomasz Bagiński z Platige Image. Ja na netfliksowego Wiedźmina z racji styczności zarówno z książkami jak i serią gier czekałem od momentu pierwszych zapowiedzi, ale slogany pokroju "nowa Gra o tron" traktowałem z dużym przymrużeniem oka. Nie dlatego, że nie wierzyłem w projekt, ale dlatego, że to jednak zupełnie inna historia, zupełnie inne uniwersum nastawione na zupełnie inną narrację i zupełnie inny typ bohaterów.

"Jeśli cel przyświeca, sposób musisz znaleźć" - Geralt z Rivii


Miejmy to już za sobą. Henry Cavill, wbrew moim obawom, w roli Geralta spisał się naprawdę dobrze. Jego ton głosu idealnie pasuje do Wiedźmina, który na szlaku niejedno przeżył i często musiał wybierać między mniejszym złem. Jest przy tym zabawny, czasami ironiczny, potrafi flirtować, budzi szacunek i co najważniejsze - znakomicie wypada podczas pojedynków na miecze. Szkoda tylko, że najlepsza scena pod względem choreografii występuje w pierwszym odcinku. Jednak walki, czy to z potworami czy z żołnierzami, są efektowne, krew leje się gęsto, kończyny latają a montaż pozwala dostrzec praktycznie każdy ruch miecza. Postprodukcja nie próbuje przykryć żadnych braków we władaniu orężem Cavilla. Widać, że aktor przygotował się do tych scen wzorowo a przypomnijmy, że jest on też wielkim fanem gier CD Projekt RED. Problem z Geraltem mam jednak taki, że jest go... zdecydowanie za mało.

Serial traktuje trojkę bohaterów - wspomnianego Geralta, Ciri i Yennefer - na równi, a wątki niewiast zostały nieco rozbudowane względem opowiadań i inaczej podane, aby już na tym etapie móc wprowadzić do serialu postacie, które odgrywają ważne role w kolejnych historiach. Obserwujemy więc stopniowy rozwój osobowości obu dziewczyn, choć nie zawsze sprawdza się to dobrze, czasami ma się wręcz wrażenie, że część wątków potraktowano przez to po macoszemu (choćby historia ze bardzo udanie zagraną Renfri przez Emmę Appleton), by tylko wcisnąć gdzieś "origin" tych postaci kosztem perypetii Geralta. I o ile całą historię Ciri śledzi się jeszcze z zaciekawieniem, tak muszę przyznać, że wątek Yennefer w pierwszych odcinkach mocno mnie znużył i złapałem się na tym, że czekałem zniecierpliwiony kiedy akcja przeskoczy z powrotem na Białego Wilka. Niestety odniosłem wrażenie, że postać Geralta na tym rozbudowaniu wątków Ciri I Yennefer ucierpiała, została spłycona, a przecież Sapkowski w książkach idealnie ujął strach ludzi przed tym co obce i niezrozumiałe. Strach i jednoczesną odrazę przed Wiedźminami. Mimo wszystko - najlepsze odcinki to te, w których Geralt podejmuje się zleceń, prowadzi śledztwa, odkrywa mroczne zasady rządzące tym światem i miesza się (nie zawsze z własnej woli) w różne intrygi. Odniosłem też wrażenie, że młodsze pokolenie aktorów nie do końcu udźwignęło ciężar powierzonej im roli. Świetnie zagrana królowa Cintry (Jodhi May) czy druid Myszowór (Adam Levy) kontrastują z niezbyt interesującą Triss (Anna Shaffer). Również Anya Chalotra jako Yennefer wydaje mi się trochę za mało dojrzała do tej roli i brakuje jej póki co tej magii, choć muszę przyznać, że jej postać pod koniec sezonu zaczyna w końcu pokazywać pazur i przypominać choć trochę książkowy pierwowzór. Za to Jaskier (Joey Batey) wraz z kolejnymi epizodami zaczyna do siebie przekonywać. I choć nie od razu pokochamy tę postać, to im dalej w las tym jego relacje z Geraltem stają się bardziej wiarygodne.

"Jestem twoim przeznaczeniem? Powiedz!" - Cirilla z Cintry


Problemem netfliksowego Wiedźmina są też ciągłe i dość chaotyczne przeskoki w miejscu i czasie przez co czasami ciężko określić, co się już wydarzyło, a co nie i jaka jest obecnie sytuacja polityczna na mapie. Zwłaszcza, że przeskoki czasowe nie są praktycznie w żaden sposób sygnalizowane, więc dla widza zupełnie niezaznajomionego z uniwersum może to być jeszcze większy problem. Zamiast spójnego zarysowania nam świata, głównego bohatera, skarzemy po różnych opowieściach, niekoniecznie chronologicznie względem książki. Twórcy starają się opowiadać historię wielowymiarowo wspominając o problemach rasowych i politycznych jednak póki co są one jedynie delikatnie zasygnalizowane. Szkoda, że nie zawsze idą za tym ciekawe dialogi, które względem książki wyglądają dość biednie i brakuje im charakterystycznej lekkości. Niby język nie stroni od wulgaryzmów, jest kilka kwestii, które potrafią rozbawić, ale brakuje tego specyficznego języka znanego z opowiadań. Polityka w Wiedźminie ma oczywiście duże znaczenia, a skoro jest polityka to i wojny. Sceny batalistyczne wyglądają lepiej niż w pierwszych sezonach "Gry o tron", gdzie zazwyczaj ich po prostu nie pokazywano, skłamałbym jednak pisząc, że Wiedźmin prezentuje się epicko. Wygląda po prostu jak kolejny serial Netfliksa - średnia półka. Efekty CGI nie przeszkadzają, ale też nie ma mowy o rozmachu rodem z wysokobudżetowych produkcji.

Momentami, zwłaszcza po scenografii, widać wręcz, że serialowi przydałby się większy budżet. Twórcy czasami próbują to ukryć stosując różne efekty i filtry, ale raz działa to dobrze, a raz ma się wrażenie, jakby sceneria była przez to nienaturalna, nieco plastikowa. Dobrze obrazują to niestety te nieszczęsne zbroje żołnierzy Nilfgaardu wyglądające jak gumowe ludziki z He-Mana, które zbierałem za małolata w latach 90. Złego słowa nie mogę za to powiedzieć o scenach plenerowych czy ukazaniu znanych z opowiadań miast - krajobrazy momentami imponują i zrealizowano je z odpowiednim rozmachem a na uwagę zasługuje też świetnie wkomponowanie w serial zamku w Ogrodzieńcu. Przyzwoicie prezentują się też potwory (choć niestety nie wszystkie). Czasami wprawdzie widać, że na ich animacji oszczędzano poprzez odpowiednie ujęcia i skromną ekspozycję, ale widząc na ekranie strzygę nie mamy poczucia taniości i właśnie w takich momentach czuć ten unikalny klimat, który tak pokochaliśmy z opowiadań o Białym Wilku.

"Bo w każdym z nas jest Chaos i Ład, Dobro i Zło" - Yennefer z Vengerbergu


A jak to w końcu jest z tą słowiańskością? Jeśli przyjąć, że gry z serii CD Projekt RED miały tej mitycznej słowiańskości sporo, tutaj klimat ciągnie dużo bardziej w stronę serialu fantasy typowego dla zachodniego widza. Jeszcze raz też powtórzę - tytuł czerpie przede wszystkim z książek, nie gier, aczkolwiek do fanów growego Geralta twórcy czasami też puszczają małe oczko. Mnie cieszy to, że Netflix nie próbował prowadzać na siłę cenzury do tego bezwzględnego uniwersum - jeśli ktoś ma stracić głowę to ją straci i to w taki sposób, że wykrzywicie twarz. To świat, w którym nie brakuje seksu, prostytutek czy śmierci mniej lub bardziej lubianych bohaterów. Momentami klimat jest naprawdę gęsty i z każdym kolejnym odcinkiem robi się coraz ciekawiej - widoki gnijących ciał na polu walki są bardzo sugestywne a i efekty działania niektórych czarów sprawiają, że kości trzeszczą.

Nie dziwi mnie, że Netflix udostępnił recenzentom przed premierą tylko pięć pierwszych odcinków, bo druga część sezonu jest nieco nużąca i rozczarowująca i dopiero w samym finale akcja nabiera tempa. Paradoksalnie Wiedźmin, choć niepozbawiony wad, jest serialem, który potrafi zaciekawić i wciągnąć o ile tylko przestaniemy cały czas porównywać go do książek czy gier. Z pewnością fani uniwersum powinni się z nim zapoznać choćby po to, by samemu wyrobić sobie zdanie. Lauren Schmidt Hissrich, showrunnerka serialu, przedstawiła nam swoją interpretację wydarzeń, nie zawsze idealnie oddającą klimat książki, ale nie jest to niespodzianką. To nie będzie oscarowy hit Netfliksa i raczej nie trafi do zestawień najlepszych seriali 2020 roku, ale ogląda się go dobrze i liczę na to, że po przyzwoitym pierwszym sezonie w kolejnych forma będzie już tylko rosła. Mam też nadzieję, że Wiedźmin jest takim przetarciem, nie zawsze udanym wprowadzeniem bohaterów, których relacje będzie można teraz umiejętnie rozwijać. Tylko niech Netflix rzuci trochę więcej monet.

Werdykt


PLUSY:
+ Henry Cavill w roli Geralta wypada znakomicie
+ Yennefer i Jaskier z czasem zyskują w oczach
+ Sceny batalistyczne i choreografia walk na miecze mogą się podobać
+ Przyzwoity wygląd niektórych potworów
+ Serial jest brutalny i nie stroni od nagości
+ Przepiękne plenery

MINUSY:
– Momentami chaotyczne żonglowanie miejscem i czasem
– Część wątków potraktowana po macoszemu
– Młodsi aktorzy nieco ustępują bardziej doświadczonym
– Przydałby się trochę większy budżet
– Dialogom brakuje książkowego blasku i lekkości
– Za mało Geralta

Serial Wiedźmina nie przynosi książce ujmy, ogląda się go dobrze, ale póki co brakuje błysku, który pozwoliłby wzbić się ponad inne seriale tego typu. Albo większego budżetu. Ocena: 6.5/10


© Roger Żochowski
22 grudnia 2019
źródło publikacji:
www.ppe.pl





Oficjalny zwiastun serialu:







Teksty w oryginalnej pisowni bez poprawek.
Ilustracje © Netflix
Media © różni / za: www.youtube.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2