OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Łagodny zjazd po równi pochyłej

Złośliwi powiadają, że za jednym zamachem prezydent Duda złożył wizytę zarówno w Ameryce (Teksas, Nevada), jak i na „terytorium okupowanym przez Izrael”, jakim jest Waszyngton.
Nie jest to złośliwość przesadna... Prezydent Trump uwija się przymilnie wobec żydowskiego lobby politycznego ( raz: przeniesienie ambasady USA do Jerozolimy, dwa: uznanie wzgórz Golan za terytorium Izraela, trzy: podpisanie ustawy 672 i cztery: podpisanie ustawy 447), ale przynajmniej osiągnął tyle, że amerykańska żydokomuna dała sobie spokój z upieraniem się przy impeachmencie dla Trumpa. („Co przynosisz mi, Mikito? Cztery jajka? Dobre i to!”). Wprawdzie umarzając postępowanie w sprawie „kontaktów z Rosjanami” podczas kampanii wyborczej Trumpa prokurator Muller podkreślił, że „osobiście ma jeszcze wątpliwości” – co może wskazywać na możliwość odgrzania tematu gdy na przykład pojawią się „nowe okoliczności” – ale na razie Trump ma spokój.

Co do wizyty prezydenta Dudy w USA… - jest ona niewątpliwym sukcesem polskiej polityki, ale tylko na tle poprzednich słynnych „sukcesów”, jakimi było wycofanie się z reformy sądownictwa pod naciskiem Berlina (wetowanie reformujących ustaw po telefonie od kanclerz Merkel) czy z nowelizacji ustawy o IPN pod naciskiem żydowsko-amerykańskim. Na bezrybiu i rak ryba – powiada polskie przysłowie – które w wersji rosyjskiej (my, „ruscy agenci”, musimy znać rosyjskie wersje przysłów…) brzmi: „Na bezpticu i żopa sołowiej”.

Rzec można – ta wizyta to sukces na miarę dzisiejszej Polski jako niesuwerennego państwa (Traktat Lizboński), które nie może oprzeć się ani o politykę niemiecką wobec Rosji, ani rosyjską wobec Niemiec (bo to już strategiczni partnerzy), któremu już nawet NATO nie gwarantuje bezpieczeństwa, i w związku z tym musi szukać dodatkowych gwarancji w Ameryce, która jednak – rządzona z „terytorium okupowanego przez Izrael” – gwarancji takich wcale nie daje.

Takich gwarancji nie dają też zaanonsowane zakupy amerykańskich samolotów, ani rotacyjna obecność skromnego kontyngentu amerykańskiego w Polsce. Zwłaszcza, że wobec tych zakupów istnieje wielki szum informacyjny: okazało się, że ich cena „będzie jeszcze negocjowana”, że nie będzie tzw.ofsetu, że koszta obsługi, szkolenia pilotów, eksploatacji nie wchodzą w cenę kosztownego zakupu: 17 miliardów dolarów.

Nieco lepiej wygląda kontrakt na dostawy skroplonego gazu amerykańskiego, chociaż i tu nie brak wątpliwości… Że pogłębiona zostanie w ten sposób dywersyfikacja dostaw – to dobrze, ale długość kontraktu ( w międzyczasie wygaśnie kontrakt z Rosją, co daje przecież możliwość targowania się z Rosjanami o korzystniejszą niż dotychczasowa cenę) rodzi pytanie o zasadność 20-letniego kontraktu. Zwłaszcza, że szum informacyjny panuje także i tu w kwestii ceny. Oficjalnie podano, że za 1 tysiąc metrów sześciennych gazu amerykańskiego płacić będziemy 150 dolarów, gdy obecnie Rosjanom płacimy ok.185. Ale w cenę amerykańskiego gazu nie jest wliczony koszt skroplenia, transportu, „odkroplenia” (degazyfikacji) i dodatkowego „czynnika mocy energetycznej”. Pojawiają się opinie – bynajmniej nie „ruskich agentów” – że może to znacznie podrożyć koszty zakupu…

Co do „energetyki jądrowej” i ewentualnej budowy elektrowni jądrowej w Polsce opartej o technologię amerykańską – to już są czysto propagandowe zapowiedzi futurologiczne…

Nie wydaje się także, by wizyta prezydenta Dudy została entuzjastycznie przyjęta przez amerykańską Polonię. Zapamiętała ona dobrze zagadkowe milczenie władz warszawskich w sprawie ustaw 672 i 447, kompletne zlekceważenie jej protestów w tej sprawie przez władze warszawskie, posunięte tak daleko, że aż po próby dezawuowania jej protestów i rozbijania jedności Polonii w tej kwestii, wreszcie – pominięcie tej kwestii w rozmowach Dudy z Trumpem.

Więc sukces - czy (tonący brzytwy się chwyta), rozpaczliwa próba niesuwerennego już kraju uniezależnienia się od Berlina i Moskwy poprzez… uzależnianie się od Waszyngtonu, „terytorium okupowanego prze Izrael” z wszelkimi możliwymi konsekwencjami tego uzależnienia? A wśród nich – utrata mienia wartości 300 miliardów dolarów i Judeopolonia jako konsekwencja takiego uzależnienia?

Powie ktoś: cóż, a jakie jest inne, lepsze wyjście z naszego geopolitycznego zakleszczenia?... Czy w ogóle jest jakieś inne wyjście?...

To właśnie trzeba by rozpoznać, „rozpoznać bojem”, bo w polityce ważne są fakty dokonane. Takim faktem dokonanym byłoby uchwalenie przez polski Sejm – w którym PiS ma większość ustawodawczą – ustawy blokującej żydowskie roszczenia. Ta ustawa jest już gotowa i nawet złożona w Sejmie. Dopóki nie zostanie poddana pod głosowanie i uchwalona – polityka uniezależniania się od Berlina i Moskwy poprzez uzależnianie się od Waszyngtonu i żydowskiego lobby politycznego w Ameryce pozostanie niewiarygodna, podejrzana co do intencji i niebezpieczna. Nic jednak nie wskazuje, by władze PiS miały polityczną wolę stworzenia takiego faktu dokonanego celem wyjaśnienia tej Wielkiej Dwuznaczności w relacjach polsko-amerykańskich, jaką stworzyła ustawa 447. Wręcz przeciwnie: przyjęta dyrektywa propagandowa, już widoczna w niektórych rządowych mediach (czy aby nie mająca przedłużenia w nakazanej, operacyjnej robocie tajniactwa?), by dyskredytować Konfederację Prawicy jako „rosyjską agenturę” pokazuje, że PiS brnie w stary grzech, stary błąd: zwalczania wszystkiego, co na prawo od PiS. Czy jednak w ten sposób sam nie przesuwa się na lewo?...

Tymczasem w oficjalnej retoryce propagandowej daje się zauważyć nasilenie postraszania Rosją… Rosją nie trzeba straszyć: zbyt dobrze poznaliśmy „ruskie porządki” w latach minionych. „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” i „priwislinkij kraj” są zapewne nadal miłe szachistom z Kremla, a przynajmniej nowa, zeuropeizowana wersja paktu Ribbentrop-Mołotow. Czy jednak w obecnych realiach bardziej prawdopodobne jest odtworzenie w Polsce „priwislanskiego kraju” – czy stworzenie Judeopolonii?

…Że też przy każdym nowym „sukcesie” trzeba wracać do takich pytań! Ale co robić w niesuwerennym kraju, którego władze próbują uniezależnić się od dotychczasowych uzależnień poprzez nowe uzależnienia, nawet nie próbując rozpoznać, co może być na końcu tej równi pochyłej?


© Marian Miszalski
30 czerwca 2019
źródło publikacji:
www.MarianMiszalski.pl





Ilustracja © brak informacji / Associated Press

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2