OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Wrocławskie absurdy

Wrocław to aglomeracja pełna paradoksów i nieudolnych władców, którzy straszliwie zadłużyli to piękne miasto. Od pewnego czasu mieszkańcy przecierają ze zdumienia oczy, dowiadując się, że konkurs na projekt pomnika Niepodległości, który niedawno właśnie rozstrzygnął magistrat, wygląda jak szklane dłuto z wyostrzoną szpicą wbite w ziemię, nie posiadając żadnych znaków, symboli ani elementów metaforyki, która by kierowała wyobraźnię ku jakiemukolwiek historycznemu dziedzictwu, nie mówiąc już o heroizmie, powiedzmy Orląt Lwowskich czy zwycięskich żołnierzy cudu nad Wisłą. A przecież pomnik miał obrazować jakiś poważny motyw walczących Polaków o swoją niepodległość.

Niestety, wrocławianie nie mogą się dopatrzeć nawet śladu tej walki, nie mówiąc już o zwycięstwie. Projekt – powiadają jednak jego autorzy (Mariusz Kosiba, Jarosław Smolak i Agnieszka Wolska) − ukazuje drogę do odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej.
Zagięcia i nierówna powierzchnia u podstawy rzeźby stanowią alegorię trudnego okresu walk o wolną i niepodległą Polskę. Rozumieją to państwo?! Zagięcia i nierówna powierzchnia − powtórzmy to − u podstaw rzeźby stanowią alegorię ( …) walk o niepodległość. Wmawia się biednym wrocławianom, że jakieś zagięcia i deformacja to alegoria?! Koszmar rozparcelowanego umysłu. Ale to nie wszystko. Na dodatek ta deformacja ma oznaczać deformację tożsamości pod zaborami. Stanie więc przed owym dziełem sztuki patriotycznej młodziutki harcerz, dotknie alegorii w postaci załamania i chropowatości i już będzie wiedział, że to ci okropni zaborcy zostali tutaj uwiecznieni jako zło czasów niewoli. Zgroza!

Mało tego, wyżej nad tymi nierównościami, jak piszą autorzy, (…) odnajdujemy przejście, które symbolizuje proces transformacji kraju w jednolitą, harmonijną całość. Zwieńczenie bryły – gładkie, strzeliste i nieco zwężone, odzwierciedla długo wyczekiwaną niezależność, dumę i siłę II Rzeczpospolitej. No, nie cud − miód!

Tylko palce lizać! Projekt − kontynuują intelektualne wywody eksperci od uniwersalnego patriotyzmu − nie ogranicza się do opowieści o odzyskaniu niepodległości, ale prezentuje tę ideę w szerszym ujęciu. Jest w tym nie tylko martyrologia i opowieść dydaktyczna, ale też coś więcej. Ten pomnik w sensie ideologicznym jest bardzo otwarty. Sam zobacz, Łaskawy Czytelniku, jak bardzo otwarty! I jak wielką odpowiedzialnością popisali się zwycięzcy. Wprawdzie obecna publiczność psioczy, ile może, ale co tam publiczność. Takie pomniki buduje się dla przyszłości. I co z tego, że młodą, wielodzietną matkę i wrocławską działaczkę społeczną Dominikę Arendt-Wittchen „zamurowało”, kiedy rzuciła okiem na projekt pomnika. I co z tego, że skomentowała na FB: brak słów, (…) nie wierzę w to, co widzę, skoro i tak to nic nie zmieni. Ale inni komentatorzy nadal używają sobie. Blanka Kaczorowska szydzi: To jest pomnik wytwórni szkła. (…)Równie dobrze mógłby to być pomnik nazizmu etc. Skandal!. Fiona Warszawska:Do tego masa trupów ptaków u podnóża. Ptaki nie widzą szyb i polerowanej stali. Inga Leśniewska-Orlicka: Jest kompletnie nieczytelny, do tego zupełnie nie pasuje do socrealistycznej architektury okolicy, zupełnie niezrozumiała decyzja. Ula Zalejska-Smoleń: To jest pomnik nowych szat cesarza!

Damian Wittchen Ten pomnik ma tyle w sobie polskości, ile ta szajka, która rządzi miastem, czyli śladowe ilości. Niezła ocena, co?! Wprawdzie bryła sama w sobie nawet piękna, może się smakoszom sztuki podobać. Tylko że nie ma ona nic wspólnego z Niepodległą RP. A przecież ma być symbolem Niepodległej RP.

Ale czemu się właściwie dziwić, skoro Wrocław to miasto pomników wyjątkowych. Nie dość, że największymi bohaterami grodu stały się od lat karły, krasnale i skrzaty, których skrzętnie, z binoklami na oczach, wyszukują pod nogami zagraniczni turyści jako wielką atrakcję, to dodatkowo młodzieży akademickiej Uniwersytetu Wrocławskiego szanowny pan rektor każe wielbić kolaboranta hitlerowskiego, przełożonego środowisk greckokatolickich w II RP we Lwowie, władykę Andrzeja Szeptyckiego, w postaci tablicy pamiątkowej, która została wywieszona na honorowym miejscu w siedzibie władz uczelni. Już o niej tutaj wspominaliśmy. Ale historia ma dalszy ciąg. Od kilku miesięcy wrocławskie środowiska kresowe, młodzieżowe, patriotyczne i wolnościowe żądają usunięcia tej tablicy. Jak na razie bez skutku. Rektor wprawdzie odpowiedział na list Narodowego Forum Kresowego, ale tablicy jeszcze nie zdjął. W odpowiedzi tylko wykrętnie stwierdził, że tablica taka Szeptyckiemu się należy. Skądinąd wiemy, że to naciski ukraińskie spowodowały ten bezsensowny akt niegodziwości wobec prawdy. Na drugi list NFK, tym razem do profesorów tej uczelni, panowie profesorowie nie raczyli nawet odpowiedzieć, co świadczy o wysokiej ich kulturze i poczuciu odpowiedzialności. Narodowe Forum Kresowe przygotowuje trzeci już list, tym razem do studentów, w którym m.in. pisze: Tablica nic nie mówi o kolaboracji Szeptyckiego z nazistami i o biciu pokłonów przed Stalinem. Nic nie mówi o zdradzie Polski i Polaków, kiedy władyka Lwowa jeździł na początku lat 20-tych XX w. po Europie i nakłaniał państwa europejskie, a także amerykańskie, by nie respektowały granic odradzającej się Rzeczypospolitej. I najważniejsze, nic nie mówi o tym, że arcybiskup Szeptycki nie powstrzymał straszliwego ukraińskiego ludobójstwa na polskim narodzie, w wyniku którego Ukraińcy wymordowali blisko 200 tys. naszych rodaków. A mógł powstrzymać. Nie zakazał swoim popom święcenia w cerkwiach narzędzi zbrodni, siekier, wideł i noży. Nie uczynił tego, mimo że błagali go o to biskupi wyznania rzymskokatolickiego. A wiedział o wszystkim, ponieważ w czasie zbrodni, w latach 1941-1944 nieustannie, co tygodzień informowali go o działaniach OUN i UPA wysłannicy najwyższych władz tych zbrodniczych organizacji. Wiedział więc o rzekach polskiej krwi. Kłamliwa tablica nie informuje o tym. Jesteście więc − pisze NFK do studentów − okłamywani w waszej macierzystej uczelni. A przecież uniwersytet winien stać na gruncie prawdy. W związku z tym zwracamy się do środowisk studenckich z prośbą, by zajęły stanowisko wobec zaistniałej sytuacji. Studenci mają prawo oczekiwać od rektora wyjaśnień i żądać likwidacji tej tablicy hańby. Nie chcemy, byście byli poddawani indoktrynacji i kłamstwu.

I na koniec jeszcze jeden kwiatek z wrocławskiej łąki. Oto cenione i szanowane stowarzyszenie „Odra-Niemen” pragnęło przeprowadzić 1 marca na rynku wydarzenie multimedialne poświęcone Żołnierzom Niezłomnym. Ale miasto się na to nie zgodziło, a dokładniej mówiąc, nie zgodziło się, by uroczystości odbyły się w tym miejscu, w którym co roku się odbywały, czyli na Placu Gołębim. Organizatorzy pragnęli się spotkać z dyrektorem Adamskim, który odpowiada za takie decyzje, jednak dyrektor nie chciał rozmawiać z działaczami społecznymi. Tak się szanuje aktywność ludzi dobrej woli. To jest właśnie Wrocław. Setki pomników karłów, projekt rzeźby bez właściwości, tablica hańby na murach Uniwersytetu i pogarda dla prawych obywateli przez urzędnika. Mamy mówić dalej? Możemy. W następnych felietonach.

www.srokowski.art.pl


© Stanisław Srokowski
10 kwietnia 2019
źródło publikacji:
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © brak informacji / za: www.warszawskagazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2